Ukojenie 2 – Młody cz. 12

Ukojenie 2 – Młody cz. 12Poczuła szarpanie.
      – Mamo –  wydusiła cicho, uderzając w płacz.
      – Susan, otwórz oczy! – zagrzmiał głos.
      Oprzytomniała po chwili.
      – Młoda, już dobrze – rzekła Megan i teraz nastolatka już ją poznała. Płakała jednak nadal, chowając twarz w dłoniach. Jej oblane potem ciało sprawiło, że zaczęła trząść się z zimna. Po chwili poczuła coś ciepłego, przytulającego się do jej pleców, które to otuliło ją miłym, kojącym ciepłem, pachnąc przyjemnie jaśminem z domieszką „czegoś”. Zawodziła coraz rozpaczliwiej, nijak nie mogąc się uspokoić, obraz snu uparcie stał w jej oczach, z każdą sekundą wyciskając z dziewczyny coraz więcej łez.
      – Susan, już dobrze – powtórzyła kobieta, siadając obok i przytulając rozdygotaną nastolatkę.
      Ta trzęsła się cała w jej uścisku, nałogowo pociągając nosem i ciężko łapiąc powietrze.
      – Mała, zostaw ją, niech się wypłacze, wtedy się uspokoi. Daj jej chwilę – wtrącił Lenny, którego słowa rozbrzmiały nad samą głową dziewczyny. – Przyniosłem wrzątek, rób kawę, a ja zrobię jej herbatę – dodał i przytulające Sue ciało Megan po chwili zniknęło.
      Nastolatka pochlipywała, wertując w myślach obraz koszmaru, przez co strach przed nieuniknionym powrotem do domu znacznie wzrósł. Wiedziała, że i tak ucieczka nie ujdzie jej na sucho, że gdy tylko kat znajdzie dogodny moment, ukarze ją dotkliwie. Modliła się tylko, aby nie kablem.  
      Rozpaczała jeszcze kilka minut i płacz z wolna zaczął zanikać. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej, wycierając rękoma mokre oczy. Ostygłe po nocy cięgi na plecach napięły się pod wpływem ruchu i zapiekły nieprzyjemnie palącym bólem, wyciskając z nastolatki kolejne łzy. Syknęła cicho. Lenny od razu spojrzał w jej stronę i w moment znalazł się przy dziewczynie.
      – Coś cię boli? – zapytał, siadając obok.
      – Nieee.
      – Na pewno?
      – Taaak.
      Mężczyzna dobrze rozczytał jej obecny stan, lecz dał spokój. Domyślał się, co jest grane, zwłaszcza po tym, jak zobaczył jej „tańce” w czasie snu, dlatego nie chciał naciskać. Wstał, chwycił biały kubek i podał dziewczynie.
      – Wypij, posłodziłem dwie łyżeczki. – Uśmiechnął się.
      Chwyciła go w latające dłonie – sen bezczelnie znęcał się nad dziewczyną, nie chcąc zostawić jej w spokoju. Lenny złapał ręce nastolatki i mocno ścisnął, dopiero wtedy przestały wierzgać.
      – Sue, uspokój się, bo się oparzysz. Już wszystko ok, już nie śpisz – zaśmiał się, lecz nie był to wesoły śmiech.
      Mężczyzna bardzo dobre wykalkulował, że sen niczym nie różni się w życiu  dziewczyny od jawy, lecz nie pytał. Słyszał wyraźnie wychodzące podczas koszmaru z jej ust słowa, widział także pokaleczone gdzieniegdzie ręce, starał się jednak uśmiechem uspokoić nastolatkę, choć wiedział, że nie będzie to łatwe. Wyglądał dziwnie. Jego obecny wyraz twarzy przepełniony był politowaniem, współczuciem i żalem, nie wnikał jednak, nie wyciągał prawdy, postanowił poczekać, aż być może sama zechce z nim porozmawiać.
      Puścił jej dłonie i dziewczyna w końcu zaczerpnęła gorącego płynu. Drżały nieco mniej, serdeczny głos Lenny’ego bardzo kojąco wpływał na samopoczucie nastolatki. Nie trwało to jednak długo, piknął sms w komórce dziewczyny i spokój uleciał w siną dal. Wyjęła ją z kieszeni i odczytała wiadomość: Susan, proszę cię, wracaj do domu. Przepraszam cię, byłem pijany, przysięgam, że to się więcej nie powtórzy. Proszę cię, wracaj.
      Znowu zaczęła drżeć, a kubek razem z nią. Ogarnęła ja złość, złość z faktu, że jak może? Pisze takie rzeczy, a w domu znowu będzie to samo? Nieraz już obiecywał, pisał wiadomości, gdy uciekała i owszem – po powrocie miała spokój, ale na jak długo? Na drugi, trzeci dzień oddawał jej to wszystko z dużą nawiązką…
      – Susan. – Lenny chwycił jej ramiona.
      Spojrzała przed siebie – wypalał ją wzrokiem.
      – Pogadamy?
      Pomachała przecząco głową.
      – Która godzina? – szepnęła.
      – Dochodzi dziesiąta. Posiedzisz trochę z Meg. Trzeba coś zjeść, a nie mamy nic, więc muszę wyruszyć – zaśmiał się.
      Głód dziewczyny prawie zniknął. Nie jadła od piątku i organizm powoli zaczynał się przyzwyczajać do takiego stanu. Czuła jeszcze delikatne ssanie w żołądku, na szczęście nie tak już dokuczliwe.
      – Gdzie idziesz? – wydusiła, popijając herbatę – ręce trochę się uspokoiły.
      – Przydałoby się załatwić jakieś śniadanie, za godzinę będę z powrotem – powtórzył mężczyzna i podniósł się z kanapy.
      – Pójdę z tobą, muszę do łazienki – mruknęła dziewczyna.
      – Do łazienki… – roześmiał się Lenny. – No to chodź.
      Nastolatka wstała, ale gdy tylko to zrobiła, zawirowało jej w głowie, a obraz w oczach znacznie pociemniał. Machnęło nią delikatnie, lecz czujny mężczyzna przytrzymał dziewczynę.
      – Dobrze się czujesz? – zapytał, będąc wyraźnie zaniepokojonym.
      – Tak, za szybko wstałam, czasem tak mam – zełgała, wstyd jej było przyznać, że pości od prawie trzech dni.
      – Sue, mów prawdę – naciskał Lenny, widząc, że nastolatka jest bardzo blada.
      – Zaraz mi przejdzie. Chodź, bo zsikam się w majtki – zażartowała sztucznie dziewczyna, więc Lenny dla pewności wziął ją i pod rękę i wyprowadził z budynku.
      Po niedługiej chwili zawroty minęły. Szatynka załatwiła sprawy, nowy znajomy odprowadził ją na miejsce i ruszył w swoją wędrówkę. Megan wręczyła nastolatce jej suchą już koszulkę i Susan ponownie się podniosła.
      – Gdzie idziesz? – zapytała natychmiast kobieta.
      – Muszę wyjść.
      – Nie musisz, wszystko widzieliśmy – przyznała bez ogródek.
      – Co widzieliście?! – Dziewczyna od razu się spłoszyła.
      – To, czego nie chciałabyś zapewne, abyśmy widzieli.
      – Ale…
      – Młoda, wyluzuj, nikt nie będzie cię o nic pytał, jeśli zechcesz, sama powiesz – rzuciła ciepło kobieta, uśmiechając się z matczynym wyrazem twarzy. – Zakładaj, nie będę patrzeć.
      Megan się odwróciła, wtedy nastolatka w mig wskoczyła w koszulkę, a następnie w bluzę. Ślady na rękach były w większości umiejscowione powyżej łokci, jednak poniżej także było kilka, dlatego pewnie je zauważyli. Zupełnie się pogubiła i zawstydziła, nie chciała, aby ktokolwiek cokolwiek widział i wiedział.
      – Już – mruknęła.
      Nagle z korytarza doszedł szmer, który zbliżał się bardzo szybko, w końcu dotarł w końcu do wejścia. Dziewczyna spojrzała w jego stronę i zaniemówiła.


      Gdy się ocknął, pierwszą myślą cisnącą się do jego umysłu była oczywiście osoba Susan, mieszając się w przy okazji z telefonem Emily i przyszłościowymi widokami w temacie porannego, męczącego wykładu matki, którym zaatakuje go zapewne, gdy tylko pojawi się na dole.
      Słońce świeciło już bardzo wyraźnie, wywnioskował więc, że jest pewnie po ósmej. Sięgnął po leżącą na biurku komórkę – zbliżała się dziewiąta. Z dołu dochodziła cicha muzyka, co świadczyło o tym, iż Emma już nie śpi i jak to miała w zwyczaju, nastawiła MTV lub inny, muzyczny kanał. Pomyślał, że mogła zrobić to też Julie, która spała w salonie, nie sądził jednak, aby miała odwagę włączyć telewizor w cudzym domu przed dziewiątą rano. Chociaż z jej charakterem…
      Zwlókł się z łóżka i zniknął w łazience. Po ekspresowym prysznicu, w ręczniku przemknął do swojego pokoju i spojrzał na wiszący za oknem termometr – dwadzieścia jeden stopni. Wiedział już, że znowu będzie gorąco, nałożył więc krótkie spodenki, białą koszulkę i po kilkusekundowym zmobilizowaniu się, ruszył na dół. Przemknął przez pusty salon i zaraz był w kuchni.
      – Mały, zanieś talerze na stół i porozstawiaj – poprosiła Emma, nie wychylając nosa z wnętrza lodówki.
      Zaskoczyła go swoją wiedzą, czyżby tak dobrze znała jego kroki? Uśmiechnął się pod nosem, chwycił stojące na stole naczynia, na których leżały też sztućce i zaniósł wszystko do salonu. Wrócił do kuchni.
      – Coś jeszcze? – podlizywał się, myśląc chyba, że jak zrobi się uczynny, Emma nie będzie się stawiać i wypuści go na godzinę.
      – Bój się! – wrzasnęła nagle za jego plecami Julie, wbijając mu palce w talię.
      Podskoczył bardzo energicznie, wystraszony do granic. Blondynka roześmiała się na całą kuchnię.
      – Kurde, kobieto, chcesz mnie zabić?! – fuknął wkurzony i skrępowany tym, że dał się tak podejść.
      – Ale masz minę – rechotała Julie, stojąc zgięta w pół.
      Chłopak nie pyskował dłużej, tylko objął dziewczynę za szyję i nachyliwszy ją, zaczął czochrać jej włosy zaciśniętą w pięść dłonią.
      – Trevor, puszczaj, potem ciężko je ułożyć! – wrzasnęła.
      – A co mnie to obchodzi – odparł wesoło, lecz po chwili uwolnił osiemnastolatkę.
      Natychmiast uderzył głośnym, obsesyjnym śmiechem – na czubku jej głowy włosy stały, jakby ktoś podłączył ją pod prąd.
      – Śliczna jesteś, przepiękna! – cieszył się chłopak. – I teraz na miasto, na festyn, bo wyglądasz jak wata cukrowa! – rechotał tak intensywnie, aż się zasapał. – Czyli słodka dziewczyna – dodał.
      Emma zamknęła w końcu lodówkę, spojrzała na nastolatkę i także się roześmiała.
      – Spadaj, dupku, nie gadam z tobą. – Julie się napuszyła i wyszła z kuchni, mijając się w progu z ojcem.
      – Co jej się stało? Zgubiła szczotkę? – zaśmiał się Billy, dając Emmie całusa.
      – Naelektryzowała się! – zapiał zadowolony Trevor, nadal chichocząc, lecz zaraz poszedł za dziewczyną. – Jul, muszę wyjść na godzinę, koleżanka zgubiła telefon. Jakieś pomysły? – rzekł, gdy złapał blondynkę z salonie.
      – Nie, za włosy nie ma żadnych pomysłów – odparła z przekąsem dziewczyna i zatrzasnęła się w łazience.
      Trevor się uśmiechnął i wrócił do kuchni. Emma już porozkładała na blacie zawartość chyba połowy lodówki.
      – Robimy tosty, czy jemy tak? – zapytała, gapiąc się na swojego faceta.
      Była w podejrzanie dobrym humorze, co świadczyło o tym, że miała raczej udaną noc.
      – Zrób tosty, lubię, jak chrupie – odparł Billy, ściskając kobietę w pasie. – W czym ci pomóc?
– Nalej kawy.
      Do kuchni powróciła Julie, już uczesana, nadal jednak zabawnie nadąsana.
      – Emma, po śniadaniu zabieram Trevora, połazić gdzieś. Mogę? – zapytała.
      – Wolałabym, żeby nie wychodził – oznajmiła blondynka.
      – Em, no przestań, niech idą. Będziesz ich kisić w domu? Zobacz, jaka jest pogoda – zareagował natychmiast Billy.
       Matka chłopaka już nie zajmowała stanowiska w tej sprawie, tylko wrzuciła bekon na patelnię i chwyciła za kubek. Julie podeszła do ekspresu i sobie także nalała ciemnego płynu.
      – A tobie co? Pijesz kawę? Przecież nie lubisz? – zapytał Billy.
     – Dziś mam ochotę.
      – Ten prąd chyba naprawdę na nią zadziałał – skomentował wesoło mężczyzna i Trevor na powrót uderzył śmiechem, zarażając nim po chwili sprawcę swojej radości.
      – Spadaj – burknęła dziewczyna.
      W kuchni pojawiła się Nicole, przywitana od progu złowrogim spojrzeniem brata.
      – Oooo, a jednak nie zabłądził – wyjechała od razu, otworzyła lodówkę i wydobyła z niej colę.
      – Bujaj się – warknął Trevor.
      – O której wrócił? Dlaczego on może łazić sobie, do której chce, a mi każesz wracać o dziesiątej mimo iż jestem prawie pod samym domem? – zapytała matkę.
      Chłopakowi natychmiast skoczyło ciśnienie. Wkurzył się maksymalnie tym, że Emma od rana nic nie mówi, a siostra, jak na złość, zaczyna temat.
      – Ja mu nie pozwoliłam – odparła spokojnie Emma.
      – I co? Nawet go nie ochrzanisz? – drążyła Nicole, wkurwiając chłopaka już do maksimum.
      Definitywnie robiła to celowo, bo raczej nie przeszkadzał jej obecny stan rzeczy, i tak najczęściej wracała około dziewiątej wieczorem.
      – Ja jeszcze nie skończyłam z nim rozmowy – poinformowała Emma.
      – Tak… – burknęła nastolatka i wyszła, oburzona.
      Trevor kręcił się po kuchni, w końcu odwrócił na pięcie i nieśpiesznym, spokojnym krokiem poszedł do salonu. Musiał ładnie zagrać, żeby Emma nie zaczęła nabierać podejrzeń, wiedział, że niełatwo ją nabrać.
      – Kurwa, jebnąć ci? – powiedział prawie szeptem, chwytając za fraki siedzącą przy stole Nicole. – Czemu ją podburzasz, pojebana suko?! – potrząsnął siostrą.
      – Spierdalaj! – odwarknęła.
      Nie wyglądała na przestraszoną, wiedziała, że matka jest za ścianą.
      – Kurwa, doigrasz się, wiesz o tym? – zagroził chłopak, pociągając dziewczynę za włosy.
      – Ma…!
Natychmiast zatkał jej buzię. Nadal próbowała zawołać kobietę, lecz z jej ust wychodziły tylko niezidentyfikowane pomruki.
      – Napierdolę ci, jeśli będziesz tak dalej robić, rozumiesz?! – furczał szatyn, ciągnąc do tyłu głowę dziewczyny.
      Miała już bardzo szkliste oczy, zabiegi nastolatka działały z pełną skutecznością.
      – Trevor, przestań. – Nagle usłyszał Julie, która pojawiła się obok i zaczęła odciągać go od siostry.
      – Widzisz, kurwa, jak wpierdala mnie na minę? I robi to specjalnie – rzekł wściekły chłopak, nadal trzymając Nicole.
      – Trevor, zostaw ją – nakazała starsza z dziewczyn, łapiąc go za ręce i próbując oderwać je od małolaty.
      Usłuchał w końcu i uwolnił brunetkę.
      – Przejebałeś sobie – rzuciła płaczliwie Nicole.
      – Nie, no trzasnę ją – burknął szatyn i ponownie chciał ruszać w stronę siostry, jednak Julie go zatrzymała.
      – Zostaw, nich sobie gada – uspokajała chłopaka, trzymając go mocno.
      Akcja nie zdążyła rozwinąć się na dobre, ponieważ Emma z Billym właśnie wkroczyli do pokoju, niosąc jajecznicę i bekon, które po chwili zagościły na środku stołu.
      – Mamo, on chciał mnie bić i o mało nie powyrywał mi włosów – poskarżyła się natychmiast Nicole, robiąc minę biednej, skrzywdzonej dziewczynki.
      Trevor w tym momencie uderzył tak intensywnym, donośnym śmiechem, jakby postradał rozum, jej oświadczenie brzmiało komicznie.
      – I z czego się cieszysz? – pyskowała małolata, wkurzona do granic.
      – Trevor! Czy to prawda? – zapytała bezzwłocznie Emma.
      – Nie, wymyśla, jak to ona – odparł chłopak, pałając coraz większą złością.
      – Na pewno? – wierciła kobieta, zasiadając przy stole obok ukochanego.
      – Mamo, nie widzisz, że ona specjalnie nakręca cię na mnie?
      – Nie, on mnie poszarpał! – kontynuowała Nicole.
      – Trevor.
      – To nieprawda – rzuciła ni z tego, ni z owego Julie.
      Trevor aż o mało nie otworzył ust ze zdziwienia, zagięła go dokumentnie.
      – Nicole. – Emma podejrzliwie spojrzała na córkę.
      – Mamo, oni są w zmowie – pisnęła nastolatka, która już o mało nie płakała ze złości.
      – A wiecie co? Mam to gdzieś – warknęła w końcu zniecierpliwiona kobieta i podała Billy’emu patelnię.
      Trevor uśmiechnął się pod nosem, kierując w stronę Julie przepełniony wdzięcznością wzrok. Dziewczyna uśmiechnęła się jednoznacznie.
      – Mamo! – Nie mogła darować zignorowana małolatka.
      – Nicki, bierz się za śniadanie, koniec rozmowy! – oznajmiła stanowczo Emma.
      Wypełniony szczęściem od stóp do głowy nastolatek spojrzał z zaczepną perfidnością na siostrę, natychmiast otrzymując w odpowiedzi wyprostowany, środkowy palec.
      – Mamo, widziałaś, co ona pokazuje? – rozradował się, wymyśliwszy sobie, że załatwi ją tą sama bronią, poza tym bawiło go to bardzo.
      Emma sucho spojrzała w stronę córki.
      – No pokaż – kontynuował złośliwie chłopak.  – Co, w sekundę zapomniałaś, jak się pokazuje „Fuck You”? – brechał.
      – Spieprzaj!
      – Nicki, do cholery, Trevor, uspokójcie się wreszcie! – huknęła wyprowadzona z równowagi kobieta. – Jedzmy w końcu – spojrzała na swojego mężczyznę – także znacznie uśmiechał się pod nosem. – I ty też? – zniesmaczyła się. – Zachowujecie się jak dzieci – podsumowała wkurzona i chwyciła patelnię...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 2767 słów i 16410 znaków, zaktualizowała 27 maj 2020.

3 komentarze

 
  • Iga21

    O kurcze to jednak był SEN 😁
    Szczęście w nie szczęściu 🙂
    Tylko, że to ja wyszłam na głupka 😁😁
    No cóż świat się jednak nie zawalił więc można żyć i spać w spokoju 😁😁
    Ale bardzo realistycznie go opisałaś 🙂
    No ale w sumie tatuś gdy młodej nie było w domu 2 dni, to nic z tym nie zrobił więc po jednej i to niecałej nocy tym bardziej palcem by nie kiwnął, aby ją znaleźć.
    Wie kat, że ofiara nie ma gdzie pójść, a więc będzie musiała wrócić.  
    No mała Nicki zaczyna pokazywać różki.  
    Oj dziewczyna się doigra w końcu 🙂

    27 maj 2020

  • Duygu

    Ufff, to tylko sen... Jak mi ulżyło na sercu. I tak Sue kiedyś wróci do domu i ponownie przejdzie przez to samo piekło. :sad:  Aj, te twoje dzieciaki, Emmo. Dają ci popalić :D Może kiedyś im przejdzie. ;) :kiss:

    27 maj 2020

  • agnes1709

    @Duygu Na starość pewnie przejdzie :lol2:

    27 maj 2020

  • Iga21

    Daje łapkę 🙂
    Potem poczytam i na pewno coś od siebie dorzucę w komentarzu 🙂
    Miłego dnia 🙂

    27 maj 2020

  • agnes1709

    @Iga21 Wzajemnie :kiss:

    27 maj 2020