Ukojenie cz. 24

Ukojenie cz. 24Dojechali pod dom Mike’a.      
      – Chodź, poznasz fajnego gościa. – Szatyn otworzył drzwi pasażera.
      Emma bojaźliwie wysiadła. Wziął ją za rękę i poprowadził za sobą. Mike bardzo się zdziwił się, widząc go z dziewczyną, zawsze ważniejsze mu było ćpanie.
      – Właźcie, tylko nie przestraszcie się bałaganu, nie sprzątnąłem jeszcze po imprezie –poinformował gości.
      – Spoko – Trevor wygiął usta i wciągnął Emmę do środka. Była lekko speszona, a być może i nieufna.
      – Siadaj, muszę chwilę z nim pogadać – poinformował sympatię i ulotnił się do kuchni.
      – To ta laska ze szkoły? – zapytał przyjaciel.
      – Ta sama.
      – No nieźle. Wszystkiego mógłbym się spodziewać, ale tego? Wy tak na poważnie?
      – Mam nadzieję.
      – Przeleciałeś ją? – kontynuował bez ceregieli brunet.
      Trevor nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko. Mike tradycyjnie już odpalał skręta.  
      – Masz tusze? – zapytał Trevor.
      – Coś się znajdzie. Chyba nie chcesz dziarać tym gównem, które masz w domu?
      – Nie mam innego wyjścia. Była mało używana, jest dobra.
      – Ja mam nową, pożyczę ci. I nie musisz się śpieszyć z oddaniem.
      – Znów ratujesz mi tyłek. Daj mi tylko jeszcze jakieś palenie. Może być tyle, co poprzednio.
      Mike dał mu trawę.
      – Poczekaj chwilę, muszę poszukać – oświadczył.
      Trevor wrócił do salonu i mocno przytulił dziewczynę. Nadal wyglądała na wyobcowaną.
      – Mam cały nowy zestaw, wybierzesz, co ci potrzebne – rzekł gospodarz, wręczając przyjacielowi maszynkę i torebkę z kolorowymi pojemniczkami.
      – Dobra stary, dzięki, Musimy spadać. Jak sprzęt będzie potrzebny, znasz numer. –Trevor zerwał się z sofy, a za nim dziewczyna.  
      – Miło cię znowu widzieć – rzucił ciepło Mike, spoglądając na Emmę z uśmiechem.
      – Wzajemnie – odparła skromnie.


      
      – Schowaj do schowka, tylko trzaśnij mocno, gówno się psuje – poprosił Trevor, dając dziewczynie otrzymane od przyjaciela rzeczy.
      Ruszył agresywnie. Ręka go bolała, przez co znowu ogarniała go złość. Zapomniał się i chwycił nią Tommy'ego. Emma znów przecięła go ganiącym spojrzeniem, lecz nie odezwała się słowem. Nie chciała chyba zaogniać sytuacji.
      Po bardzo krótkiej podróży Trevor skręcił w piaszczystą drogę i zatrzymał się przy starym pustostanie. Kurwa – zaklął bezgłośnie, nie wiedząc, jak wyjąć ukrytą w tapicerce broń. Dobra. – Po chwili wziął się w garść, wysiadł, otworzył tylne drzwi i dyskretnie wyjął rewolwer, chowając go czym prędzej w spodnie. Dobrze kombinował, wiedział, że zasłaniający go fotel kierowcy uniemożliwi pasażerce dostrzeżenie, co wziął. Emma milczała, patrząc na ukochanego z dużym niepokojem.
      – Poczekaj tu, zaraz wracam – rzekł chłopak.
      – Trevor, nie idź... nie idź sam – zareagowała natychmiast wystraszona dziewczyna.
      – Nie jestem sam – odparł wymownie Trevor, uśmiechając się chytrze.
      Nie czekając na jej dalsze sprzeciwy, trzasnął drzwiami i szybkim krokiem udał się do budynku. Wyjął broń. Na miejscu, od razu w pierwszym pomieszczeniu po prawej zobaczył przyjaciela i dwóch innych gówniarzy.
      – Tommy, chodź, pogadamy. – Zawisł w progu.
      – Kurwa, co to za koleś? – zaśmiał się jeden z chłopaków.
      – Ty jesteś Tommy? – warknął Trevor.
      Gość się wyciszył.
      – No ruszaj się, nie mam czasu! Do niczego nie będę cię zmuszał! – Szatyn podniósł głos.
      Młodzik spojrzał po kolegach, po czym niechętnie wstał i ruszył do chłopaka. Od razu rozległy się chichoty.
      – Kurwa, zamknijcie mordy! – burknął Tommy, odwracając głowę.
      Wyszli do drugiego pomieszczenia.
      – Co to za typ, z którym dziś byłeś? – zapytał sucho Trevor.
      – Mój najlepszy kumpel – bąknął Tommy; nie był zbyt pewny siebie.
      – Więc bierz go i wracaj do domu. Emma jest przerażona, nie wie, co się z tobą dzieje? Czegoś ty się naćpał, człowieku? Przestań brać ten syf, odwala ci. A gdyby mnie nie było, to co? Pobiłbyś ją? – fuknął szatyn.
      Tommy spuścił głowę.
      – Jest z tobą? – mruknął
      – Jest.
      – Nie pójdę.
      – Chodź, ona nie będzie cię zaczepiać. Jutro sobie pogadacie... na spokojnie. Tylko muza ciszej i zamknij drzwi, bo to o nie się rozeszło.
      Młody stał jak kołek.
      – No szybciej! – Trevor się zniecierpliwił. Wiedział, że ukochana czeka i się denerwuje, co jeszcze bardziej go bulwersowało.
      – Poczekaj – bąknął Tommy i zajrzał za ścianę. – David, chodź! – skinął głową do kolegi.
      Chłopak nie reagował.
      – No chodź, kurwa, nie dygaj! – wrzasnął młodzik, dopiero wtedy David ruszył się z miejsca.
      – Gdzie idziecie? – zapytał jeden z imprezowiczów.
      – Nie interesuj się! – syknął Trevor. – Idziemy.
      

      – Włazić – nakazał cierpko, otwierając tylne drzwi Forda.
      Poszedł do bagażnika i dość głęboko schował w nim broń. Wsiadł za kółko i spojrzał na ukochaną – chyba się nieco uspokoiła. Obejrzał się jeszcze na gówniarzy i mocno wcisnął gaz; był już bardzo rozdrażniony. Kilka minut później dotarli pod dom i Tommy z kumplem szybciej niż błyskawica opuścili pojazd. Doskonale odczytali manierę kierowcy.
      – Młody... pamiętaj! – ostrzegł chłodno Trevor.
      – Chodźmy do domu – odezwała się w końcu Emma, łapiąc dłoń chłopaka.
      – Kotku, spokojnie, wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi – rzekł łagodnie szatyn, gapiąc się na nią wnikliwie.
      Ustąpiła. Trevor ruszył dopiero, gdy małolaci zniknęli w budynku. Nie przejechał nawet stu metrów, gdy zahamował gwałtownie.
      – Co z tatuażem? – Spojrzał na pasażerkę.
      – Chcę.
      – Na pewno?
      – Tak.
      – Więc przydałoby się wziąć jakieś ciuchy na zmianę. Będzie ci wygodniej, rana trochę boli – wyjaśnił, cofając wóz.
      Emma posłusznie poszła do domu, a chłopak wysiadł i udał się do sklepu po jajka, bekon i chleb. Już chciał wracać za kierownicę, kiedy Emma wybiegła z klatki.  
      – Trevooor! – wrzasnęła horrendalnie i schowała się w środku.
      Biegiem ruszył za nią i jak szalony wpadł do domu – młody leżał na podłodze.
      – Dzwoń po karetkę! – nakazał, klękając przy chłopaku.
      Sprawdził tętno – było bardzo szybkie. Zaczął klepać go po policzkach.
      – Tommy! – Potrząsnął jego głową, ale na próżno. – Tommy, kurwa, obudź się! – wrzasnął, szarpiąc przyjaciela coraz mocniej.  
      Z ust młodzika poleciała biała ciecz.
      – Otwieraj drzwi, nie ma czasu! – ryknął zdenerwowany Trevor, podrywając się z miejsca.
      Sam nie wiedział, jakim cudem podniósł dwudziestoletniego chłopaka, chyba z nerwów dostał tyle siły. Z niemałym trudem zniósł go do samochodu i ostatkiem sił wtargał na tylne siedzenie.
      – Kurwa, jakbym wyczuł! – warknął, mocno wciskając gaz.
      Emmy siedziała nad bratem i wyła. Trevor był przerażony, wiedział, co się może stać.
      – Sprawdź jego tętno – nakazał dziewczynie.
      – Nie wiem, Boże, Trevor, nic nie czuję. Nie znam się na tym! – wrzasnęła rozhisteryzowana.
      Chłopak przyśpieszył.
      – Coś ty za gówno wziął, cholera! – krzyczał do nieprzytomnego małolata. – Mów do niego, niech nie odpływa!  
      Wiedział, o czym mówi. Sam kiedyś przedawkował swoje tabletki, ale nie wie, czy był nieprzytomny, bo zdawało mu słyszeć panikującą matkę.      
      – Boże, Trevor, co ja mam robić?! On zaczyna się trząść! – rozszalała się przerażona dziewczyna.
      – Daleko jeszcze ten szpital?
      – Jakieś dwa kilometry.  
      – Kurwa mać!
      – Jezu, Trevor, zrób coś, on chyba się dusi! Boże, Tommy! Trevor, kurwa, jedź szybciej! – bełkotała Emma. – Boże, gówniarzu, nie umieraj mi tu, kurwa, błagam cię! – dramatyzowała, tuląc się do brata.
      Konwulsje raz rzucały młodzikiem, raz ustawały.
      – Boże Trevor, on chyba umiera! Błagam cię, szybciej! – Roztrzęsiona dziewczyna krzyczała coraz głośniej. – Młody, błagam cię, nie zostawiaj mnie!  
      – Cholera jasna, czy to musi być tak daleko? – Wkurzał się kierowca.
      Bał się, że młody nie dojedzie. Gdy z dużej odległości zobaczył budynek placówki, jeszcze mocniej wdepnął pedał gazu. W końcu zatrzymał się pod drzwiami. Biegiem wysiadł i wywlókł przyjaciela z auta.
       – Dawajcie lekarza, chłopak wziął jakieś prochy! – rozkrzyczał się na cały budynek i położył Tommy'ego na pierwszym lepszym łóżku.
      Czekali chwilę.
      – Kurwa, gdzie jest ten jebany lekarz?! Czy on ma tu umrzeć?! – Trevor wydarł się na cały hol.
      Młodzik leżał i momentami wyglądał, jakby miał padaczkę. Emma jeszcze bardziej się rozhisteryzowała. Przylegała do niego, jakby chciała swoim ciałem zatrzymać te drgawki. Lekarz zaraz przybiegł i szybko zabrali chłopaka. Dziewczyna od razu przytuliła się do szatyna, zanosząc jeszcze większym płaczem.
      – Boże, Trevor, powiedz, że on nie umrze.
      Nie odpowiedział, nie chciał jej okłamywać.
      – Chodź na powietrze, to potrwa – zaproponował, starając się pokazać swoje pełne opanowanie. Nerwy nosiły go całego, ale chciał za wszelką cenę uspokoić zdesperowaną dziewczynę.
     Usłuchała. Trevor od razu odpalił papierosa – ręce latały mu na wszystkie strony. Spalił w okamgnieniu i odpalił drugiego od pierwszego. Trzeci już nie wchodził, wrócili więc do środka. Czekali kilkadziesiąt minut, przez co Trevor wypalił połowę paczki, łażąc w tą i z powrotem. Lekarz pojawił się dopiero po niecałej godzinie.
      – Kim państwo są? – zapytał.
      – Jestem jego siostrą – wydusiła Emma.
      – Miał chłopak szczęście. Jeszcze kilka minut i nie byłoby szans. Dobrze, że wykazaliście się zimną krwią i go przywieźliście. Miał tak wysokie ciśnienie, że serce mogłoby nie wytrzymać, przez to też stracił przytomność. Zażył kokainę i to bardzo podejrzaną.
      Emma aż zakryła twarz rękoma. Trevor zdębiał. Skąd on miał to gówno? – pomyślał.
      – Wziął nie więcej, jak półtorej działki – kontynuował lekarz. – To nie jest ilość na takie objawy. Gdyby wziął czystą, najwyżej jutro nie wstałby z łóżka. Problem w tym, że to, co czasem do niej dodają, aby zwiększyć jej ilość i kopa, jest niewyobrażalne. Uzależniony tego nie odczuje, najwyżej gorzej się poczuje, ale dla początkującego to mieszanka wybuchowa. Choć był przypadek tak brudnego narkotyku, że zmarł chłopak, który brał go już ładnych parę lat. Więcej na temat pani brata powiem państwu jutro. Idźcie do domu, on do rana na pewno się nie obudzi. Daliśmy mu odpowiednie środki i teraz trochę pośpi. Za dwa, trzy dni będzie w domu – poinformował mężczyzna.
      – Chcę go zobaczyć! – Dziewczyna wyrwała się Trevorowi.
      – Dobrze, tylko ale na chwilę. I nie wchodźcie do sali – przykazał lekarz.
      Stanęli za szybą. Emma znowu się rozpłakała, widząc Tommy’ego leżącego jak manekin pod respiratorem. Trevor mocno przytulił ukochaną.  
      – Najważniejsze, że nic mu nie będzie. Na długo zapamięta tą lekcję – rzekł wściekły.–  
– Chodźmy do domu, nic tu po nas. Przyjedziemy rano – poprosił łagodnie.
      – Chcę zostać – mruknęła Emma.
      – Kotku, idziemy. Naprawdę nie ma sensu tu siedzieć, będziesz się tylko denerwować  – nalegał Trevor, chwytając jej rękę.
      – Proszę cię, posiedzę przy nim. – Upierała się dziewczyna.
      – Nie, nie ma mowy. I tak nic tu nie zdziałasz, wymęczysz się tylko. Słyszałaś – będzie spał do jutra. Idziemy – zadecydował wreszcie chłopak, delikatnie ciągnąc dłoń ukochanej.
      Widząc jego zacięcie, ustąpiła.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 1902 słów i 11741 znaków.

1 komentarz

 
  • Duygu

    Boże, co za emocje! Zawału prawie dostałam!  :O   :faint:  Już myślałam w pewnym momencie, że młody umrze. Dobrze, że go uratowali. Może Tommy się teraz opamięta.  
    Kocham to, kobieto!  <3   <3   <3

    14 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu Nie wiem, czy nie za dużo wciskam w jedno opowiadanie, wydaje mi się to takie naciągane. Fakt, to tylko opowiadanie, aczkolwiek czuję, że przesadzam.  Ale kurna, inaczej nie umiem. U mnie musi się coś dziać, nie lubię zmuły  :D Dzięki, słońce :kiss:

    14 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Jest świetnie! Wyśmienicie poprowadzona akcja! Czekam na więcej :zjem:   :jem:   :rotfl:

    14 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu :przytul:

    14 kwi 2020