Ukojenie 2 – Młody cz. 20

Ukojenie 2 – Młody cz. 20Nie spała dobrze, budziła się kilka razy, śniąc jakieś koszmary, przez co wstała kompletnie niewyspana. Spojrzała na komórkę – siódma piętnaście. . Postanowiła już wyjść z łóżka, przecież i tak zaraz musiałaby to zrobić. Głowa przestała dokuczać, lecz reszta ciała bolała nadal – najbardziej tyłek, dolne partie i noga. Spociła się cała przez niewdzięczne sny, musiała więc wziąć kolejny prysznic, ale po wczorajszym incydencie bała się iść do łazienki.
     Wstała i znów zaatakowała szafę, wiedząc, że ma gdzieś ciemnogranatowe, lekkie dresy. Znalazła je, chwyciła bieliznę, żółtą, przewiewną koszulkę, oczywiście z długimi rękawami i zaraz była w łazience. Usłyszała krzątającą się po kuchni matkę, dlatego nie bała się już opuścić sypialni. Dziesięć minut później, czysta, pachnąca i w końcu uczesana, pojawiła się w kuchni. Kobieta od razu ją przytuliła i ruchem ręki kazała usiąść przy stole. Sue nadal odczuwała kompletny brak apetytu, aczkolwiek usłuchała matki i usiadła. Pojawiły się przy niej dwa składane tosty z szynką i kubek herbaty. Nie ruszyła kanapek, napiła się tylko. Kobieta wymownie spojrzała na córkę.
      – Mamo, nie jestem głodna, wezmę do szkoły i tam zjem, dobrze?
      Matka wiedziała, że córka nigdy nie miała problemów z jedzeniem, więc natychmiast uwierzyła i zapakowała córce posiłek.
     Od samego przebudzenia nad nastolatką znęcał się ból, gwałt, perspektywa dzisiejszych lekcji i dług, który zaciągnęła u klasowego skąpca. Dziewczyna zostawiła w klasie książkę od angielskiego, a gdy wróciła, już jej nie było. Tak bała się reakcji ojca za zgubienie podręcznika, że zmuszona była – co ledwo jej się udało – pożyczyć od bogatego, lecz bardzo skąpego chłopaka dwadzieścia dolarów i kupić inną. Nie miała pojęcia, co powie Kevinowi, bo mimo iż nigdy nie narzekał na posiadanie pieniędzy, był bardzo skrupulatny  w kwestii zaciągniętych długów. Najbardziej jednak od wczoraj męczył nastolatkę ten nieszczęsny wyjazd matki. Przecież nie będzie jej przez tydzień i nikt jej nie obroni, przynajmniej w dzień, teraz ojciec będzie miał wolną rękę od rana do nocy.
      Daria wpadła do kuchni, mocno przytuliła siostrę i bez zbędnego zaproszenia zabrała  się za kanapki z dżemem. Matka zniknęła, aby w jej miejsce pojawił się ojciec i natychmiast podniósł nastolatce ciśnienie. Facet nalał kawy i spokojnie zasiadł do posiłku. Susan chętnie uciekłaby do siebie, ale bała się ruszyć.
        – Odprowadzisz Darię na dziewiątą do szkoły – oświadczył znienacka mężczyzna. – Matka się pakuje i nie ma czasu.
      Dziewczynie kamień spadł z serca, gdy dowiedziała się, że prawdopodobnie to było powodem jej wcześniejszego wstania.
      – Co z twoją nogą? – zapytał nagle.
      – Nic.
      – Jak to nic? Kulejesz i masz opatrunek… a raczej to, co z niego zostało.
       Susan zgłupiała, przecież nigdy nie pytał, gdy coś jej dolegało, a jak już, to sporadycznie. Kurwa, z nogą? A moja dupa i cipa to już cię nie interesują? Noga to najmniejszy problem... pierdolony gnój! – warknęła w duchu, wściekła jego fałszywą troską.
      – Skaleczyłam się – mruknęła.
        Po chwili matka powróciła i ojciec poprosił, aby zobaczyła stopę dziewczyny. Kobieta zdjęła bandaż i od razu zbladła – rana wyglądała bardzo brzydko.
      – Nastąpiłam na szkło. – Nastolatka szybko uprzedziła jej pytania, marząc, aby już zniknąć z kuchni i w ogóle z domu.
      Kobieta szybko przemyła ranę, podłożyła na nią trzy razy grubszą gazę, niż Billy, po czym ładnie zawinęła i kazała dziewczynie wstać. Gdy tylko Susan się podniosła, od razu poczuła różnicę, grubszy opatrunek nie pozwalał skórze tak mocno się napinać, co znacznie zwiększyło komfort chodzenia i znacznie zmniejszało ból.
      – O wiele lepiej, mamo, dzięki. – Sue sztucznie się uśmiechnęła się.  
      Kobieta wyszła, Susan dokończyła herbatę i zobaczywszy, że jest już po ósmej, ruszyła do łazienki. Załatwienie się było istną katorgą, mięśnie napięły się i wywołały jeszcze gorszy ból, jednak zacisnęła zęby i dokończyła „dzieła”, musiała przecież się wysikać. Wilgotna na twarzy z wysiłku załatwiła w końcu potrzebę i ruszyła do pokoju, szykować się do wyjścia.
      – Sue, chodź tu! – zawołał nagle ojciec i dziewczyna od razu straciła zaufanie do losu, była pewna, że chociaż poranek minie w miarę spokojnie.
      Zmuszona wrócić do kuchni, zaraz się tam udała i stanęła przed facetem ze zgrozą w oczach. Mężczyzna spojrzał na córkę i położył na stole dziesięć dolarów.
      – O której kończysz? – zapytał.
      – O trzeciej.
      – To dobrze, więc odbierzesz Darię, bo kończy tak samo, kupisz jakieś frytki, czy coś i dasz jej obiad. Ja dziś pracuję do późna i wrócę dopiero po dziewiątej – stwierdził spokojnie, pokazując pieniądze.
      Susan od razu zinterpretowała to następująco: jest grzeczny bo wie, że wyżyje się wieczorem, przecież nie będzie matki. Ale czy matka kiedykolwiek mu przeszkadzała? Kurwa, zapewne jest wielce szczęśliwy.
      – Sue, słuchasz mnie?! – Facet podniósł głos.
      – Tak, przepraszam.
      – Tylko nie zgub tak, jak ostatnio i daj małej obiad! – powtórzył surowo ojciec i zniknął w małżeńskiej sypialni.
      Susan schowała pieniądze do okładki podręcznika do chemii, chwyciła plecak i ruszyła do wyjścia.
      – Daria, zaraz wpół do dziewiątej, wychodzimy! – krzyknęła.
       Dziewczynka pojawiła się przy niej w okamgnieniu, a za nią matka. Daria wskoczyła w buty i Susan już chciała wychodzić, lecz kobieta chwyciła jej ramiona i nachyliła się do ucha dziewczyny.
      – Nie powinnam jechać – wyszeptała.  
       Nastolatką wstrząsnęło, to były pierwsze słowa matki od śmierci Sary. Zdębiała, otworzywszy usta. Kompletnie ją zamurowało i nie miała pojęcia, jak zareagować. Matka już nic nie mówiła, patrzyła tylko ciepło na córkę.
      – Nie mamo, jedź, dlaczego miałabyś nie jechać? Przecież to ci pomaga – wydusiła w końcu, mając nadzieję, że przekona kobietę, że nic się nie dzieje, że był to jednorazowy przypadek. Rodzicielka nadal przecinała córkę wzrokiem, chyba i ona zaczęła czytać pismo nosem.
      – Mamo, czekałaś pół roku, musisz jechać – nalegała Sue.  
        Miała rację, matce bardzo pomagały te zabiegi; była żywsza, bardziej komunikatywna, no i te słowa przed chwilą…
      – Muszę już iść, młoda się spóźni – oświadczyła dziewczyna, chcąc już uciec, gdyż po tej szokującej wypowiedzi kobiety zaczęło zbierać jej się na płacz.
      Matka przyłożyła dłoń do ucha i wyprostowując dwa palce, zasugerowała, że razie czego Susan ma dzwonić, i dopiero, gdy ta obiecała to zrobić, kobieta ucałowała córkę i uwolniła z uścisku.
      – Idziemy! – ponaglała Daria, ciągnąc siostrę za nogawkę.
       Sue poprawiła plecak, głaszcząc przy okazji swoje plecy i wyszła z małolatką z mieszkania. Szkoła Darii stała dokładnie obok jej, więc niecały kwadrans później dziewczynka zniknęła w jej wnętrzu, a Sue, wciąż targana słowami matki, pokuśtykała do swojej, bezustannie zastanawiając się, co będzie robić przez godzinę i szukając racjonalnego wytłumaczenia Kevinowi, Trevorowi, Emily, a co najgorsza – nie daj Boże – nauczycielom.


      Łaził w kółko, to na dół do lodówki, to znów na górę, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu wyszedł z domu i zaczął kręcić się po podjeździe, myśli o Susan nie dawały mu spokoju. Jak na lekkie wspomnienie zadzwonił telefon i Julie oznajmiła, że odnalazła dziewczynę i wiezie ją do domu. Olbrzymi głaz spadł mu z serca, lecz ból pozostał; wiedział, był wręcz pewien, że Susan stanie się dziś jakaś krzywda. Przez chwilę pomyślał, że może powiedzieć o tym jutro w szkole któremuś z nauczycieli, żeby ktoś w końcu przerwał ten cyrk, zaraz jednak uznał, że Sue pewnie nie chce, że na bank się wkurwi i już nie będzie chciała go znać. Wiedział, że prawdopodobnie zrobiłby dobrze, aczkolwiek bardzo się wahał. Dobrze pamiętał twarz przyjaciółki, jak broniła się rękoma i nogami, aby prawda nie wyszła na jaw, więc uznał, że widocznie miała ku temu powody. A może tylko się bała? Bała się zemsty?
      Na podjazd wjechał właśnie czarny Jeep i chłopak zrobił bardzo niezadowoloną minę. Kurwa – warknął bezgłośnie, nie miał najmniejszej ochoty walczyć z Tommym, tym bardziej w tej chwili.
      – Cześć. – Lisa poczochrała Trevora go po głowie. – Czemu tu stoisz?
        Ciarki go przeszły po tym dotyku i szerokim uśmiechu, którym w niego strzeliła.
      – Dobrze mi tu – odparł grzecznie.
      Od zawsze przepadał za dziewczyną, która niezmiennie była dla niego miła i nigdy nie prawiła mu morałów, a jeśli już, robiła to w taki sposób, że nie dało się na nią wkurzyć. No i swego czasu niesamowicie podobała się chłopakowi, nie raz już rugał pretensjonalnie do siebie, że nie jest starszy lub ona młodsza. Do tej pory często zdarzało mu się na nią zapatrzeć, lecz odkąd poznał Susan, osoba Lisy zaczęła stopniowo odsuwać się w kąt. Nie zniknęła jednak, nadal czasem potrafił dyskretnie przecinać ją wzrokiem.
      Tommy nie zaczepiał siostrzeńca, tylko zaczął znosić z wozu jakieś pudła. Trevor niechętnie ruszył w stronę domu i od razu skierował się do kuchni. Urzędowała tam jedynie Lisa, wypakowując jakieś rzeczy.
      – Macie ryby? – Podekscytował się nastolatek, zaglądając do wiaderka. – Kurde, czemu nie powiedzieliście, też bym pojechał – warknął pretensjonalnie.  
      – Mały, ale my sami nie wiedzieliśmy, Tommy rano się zdecydował.
      – Tak, wy zawsze nie wiecie. – Napuszył się chłopak.
      Uwielbiał łowić ryby i był szczerze rozczarowany, że go nie zabrali.
      – Pomożesz mi z nimi? – zapytała dziewczyna.
      – Jasne, ale mogę tylko oskrobać, na pewno nie dotknę tego gówna w środku – odparł Trevor i Lisa wybuchnęła śmiechem; ton jego wypowiedzi był przezabawny.
      – To co z ciebie za rybak? Kochasz łowić, a nie lubisz sprawiać? Oj, proszę pana, dupa, nie fachowiec – drwiła wesoło dziewczyna.
      – Od tego są baby – odparował chłopak.
      – Oj, Trevor… No dobra, to ja je oczyszczę, a ty pousuwasz łuski, ok?
      – Spoko.
      Dyskusja się zakończyła. Lisa stanęła przy prawej komorze zlewu, chłopak przy lewej i zaraz zabrali się do pracy.
        – Kurwa, strzela gówno wszędzie – oświadczył wkurzona szatyn, gdy po kilku minutach skrobania połowę twarzy i dłonie miał już w łuskach.
      – Trudno, taka robota. – Usłyszał radosną odpowiedź. – I nie przeklinaj.
      – Bawi cię to? – syknął chlopak, widząc rozbawienie Lisy
      – Bardzo – odparła zaczepnie dziewczyna. – Mały, mógłbyś nalać wody i wtedy skrobać, ale szczerze ci powiem, że tak nie jest zbyt wygodnie.
      – Dobra, damy radę.
        Po upływie mniej więcej godziny prawie skończyli. Ryb było naprawdę dużo dlatego zajęło im to sporo czasu. Zostało już na dnie, lecz nagle trzasnęły drzwi i to przerwały pracę. Trevor się odwrócił i zobaczył Julie, która zaraz weszła do kuchni.
      – Cześć – przywitała się ciepło i od razu skierowała wzrok na chłopaka. Jej mina dawała mu bardzo dużo do myślenia, przez co od razu się zdenerwował.
      – Cześć. Rób sobie coś do picia – rzekła Lisa.
      Julie nie protestowała, tylko wyjęła kubek i kawę.
      – Też chcesz? – zapytała.
      – Tak, ale taką słabszą – odparła brunetka. – Mały, śpisz? – Szturchnęła go widząc, że zastygł w bezruchu.
      – Już. – Obudził się i wznowił skrobanie. Teraz jednak nie szło mu tak, jak wcześniej, jego myśli nie były w tej chwili absolutnie przy rybach.
      – Jak ci się to udało? –Zaśmiała się  Julie, zahaczając o pracę Trevora.
      – Szybko poszło – rzuciła luźno Lisa.
      – Tak. Magiku, dobrze się czujesz? – Julie cieszyła się jak głupia, jakby chciała tym śmiechem zagłuszyć targający nią smutek.
      Trevor się nie odzywał, był już coraz bardziej nabuzowany. Zostało zaledwie kilka pstrągów, ale on najchętniej rzuciłby to w diabły i jak najszybciej dowiedział się, co z Sue. Zgodził się jednak pomóc, dlatego chciał zrobić wszystko do końca.
      – Mały, zostaw to już i idźcie, pogadajcie. – Bystra Lisa wyłapała, co go gryzie.
      – Zostało tylko kilka.
      – Zostaw to i spadaj, mówię, sama dokończę – nakazała bezkompromisowo. – I dzięki.
      – Nie ma sprawy.
      Trevor rzucił nóż do zlewu i zaraz był w łazience, aby oczyścić się z całego syfu. Gdy wyszedł, Julie już siedziała w salonie z kubkiem kawy.
      – I co? – Bezzwłocznie zapytał.
      – Nic, odwiozłam ją.
      – A czemu tak długo to trwało?
     – Zaprosiła mnie.
      – Co? – Chłopak wytrzeszczył oczy.
      Tommy przemknął do kuchni z kluczykami w dłoni, lecz w dalszym ciągu nie odzywał się do Trevora.
      – Chodź na górę – poprosił podminowany chłopak, odprowadzając Tommy’ego morderczym wzrokiem. – Jak to „zaprosiła”? – zapytał, gdy dziewczyna zajęła już miejsce na jego łóżku. – No kurwa, zaprosiła cię? Ale przecież…
      – Uspokój się i daj mi powiedzieć – przerwała mu, bo już zaczynał panikować. – Nie wiem, też się zdziwiłam, ale powiem ci jedno – ona była przerażona. Tak, nie wystraszona, tylko przerażona.
Trevor już nic nie mówi. Wiedział, jak boi się ukochana, ale ton, z jakim wypowiedziała to Julie, wywołał u niego zimne ciarki.
      – Ten jej brat… kurwa, to jakiś pojeb. Wiesz, jak na nią spojrzał? Jakby chciał ją zabić. Ona ewidentnie się go boi, co widać. Próbowała wiesz… żartować i takie tam, ale nic z tego nie wyszło, dziewczyna dosłownie zbladła, jak go zobaczyła. Więc może to nie ojciec? Poza tym co za twór, no kurwa. Zarozumialec jakiś, płytki, jak dno kibla. Próbował tu strugać Casanovę, czym tak mnie rozdrażnił, że szok. No ja pierdolę. Usiłowałam, uwierz mi, trzymać język za zębami, ale jednak nie wytrzymałam i mu powiedziałam. Cholernie teraz tego żałuję, może źle zrobiłam? – Julie sposępniała. – Ale dlaczego mnie zaprosiła, Trevor, nie mogę pojąć. Pytałam jeszcze, upewniałam się, czy na pewno mam z nią iść, ale gdy tylko zapytałam, to dosłownie spanikowała. Zachowywała się tak, że gdyby mogła, pewnie przykułaby mnie do grzejnika i nie wypuściła. Ręce… – Julie wzięła głęboki wdech – ręce tak jej się rozlatały, że aż przykro. Ja nie wiem, co się dzieje w ich domu, ale to nie wygląda dobrze; powiem więcej – to wygląda bardzo źle. Trevor, trzeba coś zrobić. Nie wiem, co, ale ja nie mogę tego tak zostawić.  
Dziewczyna zamilkła, ale i Trevor się nie odzywał, był w totalnym szoku.
      – Trevor.
      – Kurwa, nie wierzę – wystękał chłopak. – Nie, ja tego tak nie zostawię. Wiesz, myślałem, żeby może powiedzieć o tym w szkole, ale nie jestem przekonany. Ja nie rozumiem, dlaczego ona na to pozwala, no kurwa, nie mogę pojąć. – Trevor już o mało nie płakał.
     – Nie, nic nie mów, chociaż…? Nie, sama już nie wiem. A jeśli tym narobisz jej tylko jeszcze większych kłopotów? Ja myślę, że ona ma powody, aby to znosić i niekoniecznie jest to wyłącznie wstyd.
      – Kurwa, ale ja nie rozumiem! – zagrzmiał chłopak, który był już coraz bardziej wyprowadzony z równowagi.
      – Ten jej braciszek… on mógłby ją bić, bez żadnego problemu. Jak tylko spojrzałam na jego gębę, wiedziałam, co to za chuj – stwierdziła Julie.
     – To kurwa, dorwę gnoja z chłopakami i zobaczymy, jakim chujem wtedy będzie! – Trevor zerwał się z miejsca.
      – Opanuj się.
      – A próbowałaś chociaż z nią pogadać?
      – Nie.
      – Dlaczego? Miałaś świetną okazję.
      – Trevor, ona nic by mi nie powiedziała, rozumiesz? Zresztą rozmowa i tak się nie kleiła, zamieniałyśmy tylko od czasu do czasu kilka płytkich zdań... chyba dla zasady.
     – Ale mogłaś spróbować, no kurwa.
     – Trevor, przestań. Po pierwsze, nie chciałam naciskać i jej denerwować; po drugie, przecież ja już nie musiałam pytać, to, co zobaczyłam, w zupełności mi wystarczyło.
      – Muszę pogadać z matką o tej szkole, może ona mi coś doradzi, bo już zgłupiałem. Mówić, nie mówić?, obrazi się, ale będzie spokój; obrazi się, ale spokoju nie będzie, tylko narobię jej jeszcze bardziej koło dupy. Kurwa, Jul, co ja mam robić? – mamlał chłopak.
     – Ja mam sposób, jak z nią pogadać, ale musiałaby mieć całą noc wolną poza domem – Julie dziwnie się uśmiechnęła.
      – Jak to?
      – Normalnie. – Uśmiech się powiększył.
      – No mów, to nie jest pora na żarty! – Chłopak się zdenerwował.
      – Upij ją.
      – CO?
      – Pstro, to, co mówię. Upij ją i wtedy spróbuj z nią pogadać. Nie wiesz, jak jest po pijaku? – rzuciła Julie, robiąc cwaniacką minę. – Jak będzie pijana, będzie odważniejsza. Chyba wiesz, że człowiek jest wtedy bardziej skory do zwierzeń i gęba mu się nie zamyka. No i temat nie będzie tak bolał, a być może nawet wszystko będzie jej zwisać.
      – Ty wiesz, że to niegłupi pomysł. – Trevor się ożywił. – To znaczy głupi, ale z drugiej strony bardzo mądry, życiu bym na to nie wpadł. Jesteś genialna, kobieto! – Trevor ucałował dziewczynę w głowę. – Tylko pomysł pomysłem, ale co z realizacją? Jak ona na kilka godzin nie może wyjść, więc jak sobie wyobrażasz jej nocną eskapadę?
      – Nie wiem, ale coś wymyślę. Może spróbuję znowu jakoś się do niej się wkręcić i pogadać z jej starym? Nabujam ładnie, że mam urodziny i bardzo mi zależy na jej obecności, że odwiozę ją rano i takie tam pierdoły. Nie uda się, trudno, ale myślę, że zrobię to w taki sposób, że nawet, jak się nie uda, dziewczyna nie będzie miała kłopotów. No i faceci mnie lubię, nie sądzę więc, żeby miała problemy przez to, że zapytałam, czy może wyjść, poza tym to już byłoby śmieszne – mruknęła dziewczyna.
      – Nie, kurwa, to wcale nie byłoby śmieszne i ja wcale bym się nie zdziwił, gdyby nawet za taką głupotę coś jej zrobili.
      – Dobra, to w tygodniu podjadę pod twoją szkołę i zapytam ją, czy mogę pogadać z jej rodzicami, to będzie najlepsze wyjście. Nie ma co kombinować, bo możemy przekombinować, trzeba zapytać dziewczynę wprost.
    – Spoko, tak zrobimy – zgodził się chłopak, podniesiony na duchu słowami przyjaciółki.
    – No i gdzie oni są? Mieli już wracać, i co? I po co ja się tak śpieszyłam? Mogłam jeszcze z nią posiedzieć, a nie zostawiłam kompletnie wystraszoną dziewczynę – bąknęła Julie, szarpana wyrzutami sumienia.
      – Dobra, nic już nie mów, i tak już zaczyna mnie nosić – warknął Trevor.
      – Ojciec dostanie ostro po dupie! – oświadczyła twardo Julie i wypowiedziała to w porę, bo za oknem właśnie rozległ się dźwięk zatrzaskiwanych drzwi auta. – Idziemy na dół? – zapytała.
     – Jasne, zobaczymy, co przywieźli – rzekł smętnie Trevor, dziewczyna dopiła kawę i po chwili zamknęli drzwi z drugiej strony.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3409 słów i 19382 znaków, zaktualizowała 30 maj 2020.

1 komentarz

 
  • Duygu

    Ojciec Sue to ogromna zagadka, mimo wszystko. Wydaje się być banalnym typem, ale taki nie jest.
    Widzę, że Trevor i Julie mają jakieś plany wobec Susan...
    Eee, tam, matma może poczekać, lecę dalej!  :lol2:   :rotfl:

    30 maj 2020

  • agnes1709

    @Duygu Uwaga, bo dalej nie sprawdzone drugi raz i będą babole😥

    30 maj 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Nie zauważyłam niczego, przez co bolą mnie oczy, także jest dobrze ;)

    30 maj 2020

  • agnes1709

    @Duygu :D

    30 maj 2020