Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Więzi rodzinne, miłość i erotyka - cz. LXVII

Więzi rodzinne, miłość i erotyka - cz. LXVII

          Po słowach Anety wymieniliśmy spojrzenia, a Maja powiedziała zdecydowanym tonem: - My też mamy taką nadzieję, a teraz jako podsumowanie tego, co się wydarzyło, proponuję wstać i wymienić grupowy uścisk.
          Cała nasza czwórka podniosła się i obejmując się ramionami, utworzyliśmy  swoisty krąg bliskich sobie osób. Było wzajemne przytulanie i wymiana pocałunków, aż stało się to gorące. Mój kutas oczywiście nie pozostał obojętny i po chwili wypełnił moją nogawkę.
          Nie uszło to uwadze dziewczyn i Urszula natychmiast zabrała głos.
- Czy to druga runda dla mnie? – zwróciła się do mnie z szerokim uśmiechem.
- Przykro mi Urszulko, ale nie, bo nigdy byśmy stąd nie wyszli – odpowiedziałem.  
          Maja i ja ubraliśmy się, zbierając z podłogi naszą bieliznę i ubrania. Aneta i Urszula nie szły do pracy, więc pozostały nago. Byliśmy już z Mają prawie w drzwiach, kiedy Aneta przyciągnęła Maję do ostatniego uścisku na pożegnanie.
- Kocham cię, Maju i dziękuję wam obojgu za dzisiaj. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie odpłacić ci się za to, co tak dla mnie, jak i dla Urszuli zrobiliście, ale spróbuję. Jestem taka szczęśliwa, że chcę mi się płakać – powiedziała wzruszona, po czym przez chwilę całowały się z Mają, jak dwie zakochane w sobie dziewczyny.  
          Kiedy oderwały się w końcu od siebie, miejsce Anety zajęła Urszula.
- Aneta co prawda powiedziała to, ale chcę to potwierdzić; też cię kocham Maju i wracaj tutaj jak najczęściej, aby odprawić tę twoją niesamowitą magię na mojej cipce. I nadal twierdzę, że powinnaś uczyć tej niepowtarzalnej sztuki nie tylko nas, ale i inne dziewczyny – powiedziała.  
          Obie z Mają zachichotały i kiedy Maja podziękowała za pochlebną opinię, przypieczętowały to dość długim, przepełnionym czułością pocałunkiem. Kiedy skończyły, Urszula podsumowała: - Myślę, że dobrze się stało, że nie jesteśmy siostrami, bo chyba nie mogłybyśmy, jako siostry, robić tego, co się właśnie wydarzyło.
-  Och, nie wiem. Nawet gdybyście były moimi prawdziwymi siostrami, prawdopodobnie nie powstrzymałoby to mnie przed ucztowaniem i buszowaniem w waszych cipkach – to mówiąc, mocno i z rozmachem klepnęła Urszulę w jej nagi tyłek.
- Auć, za co? Wiesz, że jesteś prawdziwą suką? – krzyknęła Urszula, która widocznie dość boleśnie odczuła klapsa Mai.
- Ha, no to teraz ty też już wiesz – powiedziała Maja i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.  
          Urszula odwróciła się do Anety i udając, że nie zna Mai, zapytała: - Aneto, kto to do diabła jest? Wiem, że to nie jest moja nieśmiała mała Maja. Ta dziewczyna tutaj jest jakąś dziwaczną osobą. I nie wiem dlaczego, ale dziwnym trafem kocham ją! – powiedziała i potem przez chwilę chichotała sama do siebie.  
          Aneta wzruszyła ramionami i ….. dołączyła do chichotu Urszuli, po czym powiedziała: - No, cóż, obie wiemy, że dziewczyny raczej nie zapłodnią się nawzajem, więc mogą się zabawiać i wygłupiać na różne sposoby, jeżeli sprawia im to przyjemność, nie sądzisz?  
          Słysząc uwagę Anety, byłem lekko zaskoczony jej słowami. Nie spodziewałem się, że powie coś takiego, ale oczywiście trudno było nie zgodzić z logiką jej wypowiedzi.
Urszula też roześmiała się, po czym zwróciła się do mnie: - To naprawdę trafna uwaga, która odnosi się do dziewczyn, a w tym wypadku do sióstr, ale w twoim przypadku mój drogi Kamilu, to już całkiem inna historia. Jednak zapewniam cię, że nawet gdybyś był moim bratem, nie miałabym nic przeciw temu, żeby twoja kazirodcza sperma wypełniła moja cipkę.
          Mówiąc to, ponownie zachichotała.
- Dobra, dobra. Sądzę, że nie ma co wywoływać wilka z lasu i żartować w ten sposób z poważnej sprawy. Nikt tu nie zajdzie w ciążę – stwierdziłem poważnym, prawie surowym tonem.
- Och, daj spokój. Po prostu bawię się trochę, a właściwie droczę nieszkodliwie z tobą. Wszystkie jesteśmy na kontroli urodzeń, więc nikt nie chce zrobić cię na siłę ojcem – warknęła na mnie cicho Urszula.
          Obie z Anetą podeszły do mnie i pocałowały mnie na pożegnanie, przed wyjściem z mieszkania. Aneta zdążyła mi jeszcze szepnąć do ucha: - Jeszcze raz dziękuję za dzisiejszy dzień. I podziękuj Melanii ode mnie za to, że pozwoliła ci spotkać się z nami.
          Pocałowała mnie w ucho i patrząc mi w oczy, odsunęła się ode mnie. Skinąłem głową na znak, że zrobię to, o co prosiła. Odwróciłem się do Urszuli: - Urszulo, czy możesz przesłać mi zdjęcia, które zostały dzisiaj zrobione? Jeżeli masz Dropbox lub dysk Google, możesz je tam przesłać, a ja sobie ściągnę je później, kiedy już wrócimy do domu – zwróciłem się do niej.
- O, tak, używam chmury w Google, więc zrobię to tak szybko, jak to będzie możliwe. Prawdopodobnie muszę najpierw naładować telefon, ale zaraz podłączę go i rozpocznę przesyłanie – oświadczyła Urszula.
- Dziękujemy ci Urszulko. A teraz drogie panie, to była najlepsza zabawa, ale musimy lecieć. Napiszę do was później. I kocham was! – powiedziała Maja i westchnęła.
- My też wam dziękujemy. Bye! Bye! – odezwały się równocześnie Urszula i Aneta.
          Kiedy dotarliśmy na parking i wsiedliśmy do samochodu, oboje przez chwilę  milczeliśmy, żeby się wyluzować i odprężyć.
- Cóż, czy spełniło to twoje oczekiwania, kochanie? – zwróciła się do mnie Maja i zachichotała.  
          Zaśmiałem się i powiedziałem głośno: - O, tak, kochanie !!! Kurde, to było …… tak, tak, tak, tak!  
          Telefon Mai zabrzęczał, gdy Urszula przesłała jej folder ze zdjęciami. Wśród nich było i to, które pokazywało przepełnienie cipki Anety dużą ilością mojej spermy.
- Cholera jasna! Naprawdę przeszedłeś sam siebie. Skąd wziąłeś tyle tej spermy! Boże, ale ona ma taką śliczną cipkę. Żałuję, że nie byłam na tyle odważna, by wykonać taki ruch dawno temu – powiedziała Maja.
          Sprawdziłem telefon i stwierdziłem, że Melania wysłała do mnie e-mail z listą doradców dla par małżeńskich mających problemy. Podała nawet ubezpieczycieli doradców i ich godziny pracy. Natychmiast odpowiedziałem, żeby jej podziękować.
          Potem wysłałem kilka wiadomości, w których napisałem, jak dobrze oboje z Mają bawiliśmy się z Anetą i Urszulą, podając nawet kilka szczegółów czy opisując obrazowo niektóre rzeczy, które zrobiliśmy.  
          Na koniec skopiowałem i wkleiłem informacje doradcze do nowego e-maila, po czym wysłałem go do Sylwii. Było już po czternastej, więc Melania powinna już być ponownie w pracy, ale dziwnym trafem nie odpowiadała na SMS-y, które wysłałem.  
          Wspólnie z Mają zaczęliśmy się zastanawiać, co mogło być tego powodem.
Maja otworzyła nasz wspólny kalendarz w chmurze Google, w którym trzymaliśmy harmonogram naszej rodziny i gdzie Melania prowadziła dziennik wszystkich swoich sesji.           Nie miała żadnych wizyt do godziny piętnastej.  
- To zobaczmy, gdzie ona jest? – powiedziałem na głos i otworzyłem aplikację Apple ‘znajdź mój telefon’. Roześmiałem się, co zwróciło uwagę Mai.  
- Z czego się tak chichrasz? – fuknęła na mnie.  
- One dalej są w tym hotelu, do którego zabrała mnie twoja mama. Kurde, musiały załatwić sobie kolejny dzień. Są nienasycone siebie – powiedziałem bez żadnej ukrytej aluzji.
- Hmmm, …Super. Wygląda na to, że dzisiaj wszyscy świetnie się bawią – skwitowała Maja moje słowa.  
- Też tak sądzę! I prawdę mówiąc, trochę się cieszę, że twoja mama i Melania tak świetnie się dogadują, a ty co o tym sądzisz? – powiedziałem, chcąc poznać zdanie Mai.
- Też tak pomyślałam, chociaż żal mi trochę taty. Kocha mamę i jeżeli miałoby to zagrozić ich związkowi, to byłoby to przykre nie tylko dla taty, ale i dla mnie – wyraziła Maja swoje obawy.
- Jestem więcej niż przekonany, że do tego nie dojdzie. Melania nie jest tą osobą, co rozbija małżeństwa. Wręcz przeciwnie, ona je niejednokrotnie ratuje i scala. W tym wypadku twoja mama jest trochę sfrustrowana monotonią, jaka się wkradła do ich związku z twoim tatą i pewnie Melania chce to rozeznać, jak daleko to zaszło i co trzeba zrobić, aby tchnąć nowe życie w ich związek  – przedstawiłem Mai swoje zdanie na temat zabawy Melanii i Beaty, mamy Mai.
- Miejmy nadzieję, że ta ‘terapia’ odniesie właściwy skutek – zgodziła się ze mną Maja.
- A teraz chcę ci powiedzieć, że jestem głodna, jak ktoś, kto nie jadł z tydzień. To co zjedliśmy wcześniej, już dawno zostało spalone, a co z tobą? Nie jesteś głodny? – zwróciła się do mnie Maja.  
          Ja też byłem głodny, jak wilk, więc zaproponowałem Mai, abyśmy udali się do bistra, które znajdowało się w centrum handlowym tuż obok biura, w którym można było nieźle zjeść. Maja zgodziła się ze mną, więc po kilkunastu minutach parkowaliśmy na dużym  parkingu Centrum Handlowego.
          W bistro wybraliśmy gotowe potrawy i jedząc, wbrew przyjętym zwyczajom, że nie rozmawia się przy jedzeniu, omówiliśmy z grubsza to wszystko, o czym będziemy rozmawiać z Sylwią. Kiedy skończyliśmy jeść, napisałem do Sylwii, że za chwilę będziemy  w biurze i czy znajdzie dla nas chwilę czasu, aby odebrać rzeczy i porozmawiać.
          Sylwia odpowiedziała natychmiast: - Oczywiście, dla was zawsze znajdę czas, nawet gdybym go nie miała. Przychodźcie i spotkajmy się w sali konferencyjnej nr sto czternaście - napisała w odpowiedzi.
- Dobra, napisała mi, że będzie na nas czekać w sali konferencyjnej nr sto czternaście – poinformowałem Maję.  
          Kiedy weszliśmy do holu biurowca, portier Edward uśmiechnął się i pomachał do nas radośnie: Dobrego popołudnia, kochani. Piękny dzień mamy, prawda? – odezwał się z kantorka portierni.
- Ooo…tak! Dzisiejszy dzień jest wprost niesamowity – odpowiedziała Maja równie radośnie.
          Spojrzała na mnie przez sekundę i uśmiechnęła się szeroko, a potem znów spojrzała na portiera. Wjechaliśmy windą na czwarte piętro i było tak, jak zawsze, czyli pusto i cicho. Słychać było tylko cichy szum, dobiegający z góry, z wylotów klimatyzacji.  
          Udaliśmy się do sali konferencyjnej, ale jeszcze przed wejściem zobaczyliśmy przez przeszklone drzwi, że sala jest pełna ludzi.  
- Jesteś pewien, że mówiła o tej sali? Jest pełna ludzi.  Ale patrz, Sylwia też tam jest. Waldemar również. Co się do diabła dzieje? – odezwała się Maja, wyraźnie przejęta.
          Szedłem pierwszy, a Maja za mną. Otworzyłem drzwi i powitał nas gwar i okrzyki zgromadzonych w sali ludzi.  
- O, są nasi uciekinierzy! – usłyszeliśmy poprzez hałas słowa skierowane do nas.  
          Potem nastąpiła wielka fala śmiechu i wesołości, a ludzie najbliżej drzwi uśmiechnęli się, wstali i zaczęli ściskać nam ręce. Karol, jeden ze starszych menedżerów, który był w firmie prawdopodobnie od trzydziestu lat, uścisnął mi rękę, jako pierwszy.  
- Gratuluję, młody człowieku! Szkoda, że postanowiłeś opuścić firmę – powiedział.
          Uśmiechnąłem się i podziękowałem, odwzajemniając jego uścisk dłoni.
Spojrzałem na Sylwię, a ona i druga menedżerka z naszego działu zajmowały się właśnie tortem, umieszczonym na mobilnym stoliku na kółkach.  
          Obie wycinały trójkątne porcje z piętrowego tortu i rozdawać je podchodzącym do nich uczestnikom spotkania obojga płci. Szef oddziału firmy Waldemar siedział na krześle u szczytu długiego stołu konferencyjnego i kiedy mnie zobaczył, poprosił, żebym podszedł.
          Kiedy podszedłem, wstał i gestem ręki uciszył zebranych, po czym, uściskiem dłoni przywitał się ze mną.
- Witaj Kamilu! Jeżeli pozwolicie, chciałbym powiedzieć kilka słów o obecnym tu Kamilu.  
A panią, pani Maju, chciałbym przeprosić, że na pani temat nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo tak naprawdę widzieliśmy się tylko przelotnie i ….. – powiedział Waldemar, zwracając się do mnie i zebranych na sali, trochę speszonym głosem i tym stwierdzeniem.  
- Jeżeli pozwolisz Waldemarze, to ja będę mogła powiedzieć kilka słów o pani Mai – odezwała się Sylwia.
- OK., Sylwio, to świetnie, dzięki za wsparcie. Miałem przeczucie, że tak się może stać, skoro znasz tutaj prawie wszystkich – stwierdził Waldemar, po czym, kontynuował.  
- Kiedy poszukiwaliśmy potencjalnych współpracowników do pomocy przy realizacji naszego projektu, Kamil był jednym z siedmiu studentów naszego uniwersytetu, wyłonionych jako potencjalnych kandydatów na współpracowników w rozmowach kwalifikacyjnych. Pamiętam więc mój pierwszy wywiad, jaki z nim wtedy przeprowadziłem. W trakcie rozmowy zorientowałem się, że musiał mieć już jakieś wcześniejsze doświadczenia w interesującej nas materii i miał nawet kilka listów polecających do pokazania. Postanowiłem więc sprawdzić nie tylko jego kwalifikacje i doświadczenie, ale również odporność na stres i zachowanie w trudnych sytuacjach. Zgodnie z maksymą, że podobno najszybciej uczą się pływać ci, których od razu rzuca się na głęboką wodę, przekazałem mu więc specyfikację dostawcy i powiedziałem, że ma godzinę czasu na opracowanie na jej podstawie analizy technicznej, zawierającej minimum tysiąc słów i uwzględniającej warunki oraz niezbędne szczegóły do podjęcia decyzji. I wiecie, co się stało? Na minutę przed upływem godziny, Kamil przekazał mi kompletną analizę i miałem szczęście, że nie trafił mnie szlag, kiedy ogarnąłem w końcu to, co mi przekazał. To była najlepsza praca ze wszystkich, które mi przekazano. Różnica polegała na tym, że nasi pracownicy głowili się nad tym kilka godzin, pracując w zespołach, a Kamil był jeden i pracował nad tym tylko godzinę. Nikomu nic nie powiedziałem i przekazałem analizę Kamila do naszego dostawcy. W następnym dniu kontrahent osobiście pojawił się w moim gabinecie i zapytał mnie, kto przygotował ten materiał. Powiedział, że jest to najbardziej przejrzysty, kompletny zestaw wymagań i warunków, z jakim się spotkał. Ani jednego cholernego błędu w całym materiale i nie wymagał żadnych korekt czy poprawek. Byliśmy obaj zachwyceni, a następnego dnia Kamil stał się moim najlepszym specem od analiz technicznych. Kiedy dziś rano otrzymałem e-mail’a od pani Mai Lewickiej, że z powodu wyjazdu, rezygnujesz z pracy … to wybacz stary, ale trudno mi o tym mówić. Powiem ci tylko ….. – Waldemar nie dokończył zdania.
Potrząsnął głową i wziął głęboki oddech.
- Cóż, młody człowieku. Nie znam powodów, dlaczego rezygnujesz i odchodzisz, ale liczę na to, że dokądkolwiek wybierasz się teraz, będziemy mieli szczęście spotkać się z tobą w przyszłości. Jestem starszym facetem, ale będę za tobą tęsknił. A za to, co zrobiłeś dobrego dla naszego oddziału, w imieniu swoim i zebranych tu współpracowników, dziękuję. Byłeś integralną częścią naszego sukcesu i zrobiłeś wspaniałą robotę – powiedział Waldemar wzruszonym głosem.  
          Byłem wprost oszołomiony i przytłoczony wypowiedzią Waldemara. Spojrzałem na Sylwię i zobaczyłem, że po raz kolejny wycierała chusteczką zawilgocone od łez oczy. Uśmiechnęła się do mnie i wymieniliśmy czułe, wzruszone spojrzenia.  
- Wow. Nie wiem, co powiedzieć szefie… panie Waldemarze. Dziękuję bardzo za tak miłe, pochlebne słowa i dziękuję wszystkim za przybycie tutaj, aby się pożegnać. Ha, jest nawet tort pożegnalny ….. Jestem …. pod wrażeniem. Wybaczcie, ale wzruszenie dławi mnie w gardle. Jeszcze raz dziękuję i…. chyba też będę potrzebował chusteczki … - wykrztusiłem z siebie ostatnie słowa.
- Oczywiście, że dostaniesz ciasto, tak jak wszyscy. Wczoraj zamówiłam, a dziś rano odebrałam tort z cukierni. Czekaliśmy prawie cały dzień, aż się pojawicie oboje z Mają, żebyśmy mogli go zjeść – oświadczyła Sylwia, zachowując powagę, a cała sala wybuchła śmiechem.  
- A wracając do tematu, to teraz może trochę opowiem o Mai i jej pracy tutaj. Maja pojawiła się u nas prawie znienacka, szukając dorywczej pracy na okres wakacyjny. Nie mieliśmy wolnych wakatów, ale spodobała mi się jej postawa i szczerość spojrzenia. Spytałam ją, w czym czuje się mocna i co ewentualnie mogłaby robić? Odpowiedziała, że dość dobrze ma opanowane aplikacje komputerowe Microsoftu i może robić analizy ekonomiczne czy finansowe. Zapytałam czy mogłaby pracować na nocnej zmianie, bo wtedy jest możliwość pracy z systemem, nie zakłócając normalnego toku pracy oddziału w dzień. Zgodziła się, więc porozumiałam się z szefem i wyraził zgodę na jej zatrudnienie. Jak wiecie mieliśmy duże problemy z naszym systemem ekonomicznym, w którym kompilowaliśmy około pięćdziesięciu różnych arkuszy z danymi, scalając je w jeden duży arkusz Excela, zawierający całościowy obraz danych w danym miesiącu. Była to ręczna, niemal Syzyfowa robota i mnóstwo komplikacji. Potem trzeba to było jeszcze raz dokładnie sprawdzić i wyeliminować wszelkie błędy w podsumowaniu oraz wszelkie błędy redakcyjne i literówki. Wykonanie tego wszystkiego wymagało czasu i trwało nieraz osiem do dziesięciu dni. Kopie tego arkusza należało wysłać e-mail’lem do określonej ilości osób. Kiedy Maja zaczęła pracę, facet, który to zwykle robił, zachorował i nie miałam innego wyjścia, jak zlecić to Mai. Cóż, podobnie, jak szef Waldemar wrzuciłam w ten sposób Maję do głębokiej wody. A ona to zrobiła i zrobiła to dobrze, chociaż była to piekielna praca. Dość szybko zorientowała się, że ten sposób scalania różnych arkuszy w jeden, obrazujący całość danych z całego miesiąca jest do bani. Przedstawiła mi więc propozycję, że spróbuje cały ten system uprościć i usprawnić. Zgodziłam się i po kilku tygodniach ta drobna, skromna dziewczyna opracowała zadaniowe makro Excela, które można było uruchomić jednym kliknięciem w dany arkusz kalkulacyjny. To wszystko zautomatyzowało cały proces z wykorzystaniem gotowego szablonu wiadomości e-mail ze zmiennymi, które każdorazowo mogły być zastępowane danymi z danego miesiąca. Cóż, nie chciałabym być uznana za wszystko wiedzącą osobę w sprawach technicznych, ale dodam tylko …., że wygrałam na całej linii. To, co kiedyś wymagało czasu i zajmowało jednej osobie cały dzień intensywnej pracy, teraz jest wykonywane w około pięć minut i bez błędów. To będzie ta największa oszczędność dla naszego działu w ciągu całego roku. A Maja na tym nie poprzestała i po opracowaniu makra do wiadomości e-mail, zajęła się zautomatyzowaniem pozostałych elementów procesu. Ostatnio opracowana przez nią część procesu, która jeszcze niedawno wymagała kilkunastu dni, teraz trwa mniej niż godzinę. Czy to nie jest cudowna, genialna dziewczyna? – podsumowała Sylwia swoją wypowiedź, zwracając się bezosobowo do zebranych na sali.  
- Zaraz, czekaj, to pani Maja jest tą osobą, o której ze mną rozmawiałaś? – zwrócił się Waldemar do Sylwii.  
- Tak, to ona. Ta skromna, urocza dziewczyna – potwierdziła Sylwia.
- Kiedyś i ja byłem tym jednym z grupy ludzi, którzy pracowali nad tym piekielnym procesem. Kiedy więc nastąpiła nieoczekiwana zmiana i ta automatyzacja zaczęła działać, a nasze dane dotyczące jakości przeszły nasze najśmielsze oczekiwania, uznałem, że mamy wśród nas prawdziwych geniuszy. Kochani, zrobiliście naprawdę coś wielkiego – powiedział Waldemar.  
          Przez chwilę patrzył na nas, po czym zwrócił się do Sylwii.  
- O mój Boże, Sylwio. Tracimy tutaj dwoje z naszych najlepszych pracowników. To bardzo smutny dzień – powiedział i potrząsnął głową z niedowierzaniem, po czym westchnął.  
- Wiem i mam nadzieję, że być może zmienią zdanie – powiedziała Sylwia, również wzdychając.
- Niestety Sylwio i panie Waldemarze. To się nie zdarzy – powiedziałem z przekonaniem.
          Maja stanęła obok mnie i w milczeniu wzruszyła ramionami. Wziąłem głęboki oddech i zrobiło mi naprawdę smutno, że musiałem zrezygnować i odejść z pracy. Waldemar zjadł kawałek ciasta i po krótkiej rozmowie z najbliższymi osobami, wstał.
- Musicie wybaczyć mi, ale czas na mnie. Mam umówioną rozmowę w biurze, więc muszę się pożegnać. A ty Kamilu i pani, pani Maju, możecie się zwrócić w każdej chwili do mnie o list polecający, jeżeli będzie wam do czegoś potrzebny – powiedział i kiedy podziękowaliśmy mu za jego uprzejmość w sprawie listów, uścisnęliśmy sobie ręce na pożegnanie.
          W chwilę po wyjściu Waldemara, salę opuścili prawie wszyscy zebrani, żegnając się z nami, tak że w sali pozostała tylko nasza trójka; Sylwia, Maja i ja.
- No i po zawodach. Przejdźmy więc do mojego biura, załatwić pozostałe sprawy – powiedziała Sylwia i ruszyła jako pierwsza do wyjścia.  
          Po wejściu do jej biura, posadziła nas na krzesłach dla gości. Przekazałem jej rzeczy, które miałem oddać.  
- OK., to chyba wszystko! – powiedziała i chwyciła podręczny notatnik, na którym coś napisała i podała mi złożoną kartkę, mówiąc: - Praca z wami była dla mnie prawdziwą przyjemnością. Wymieniliśmy uściski dłoni na pożegnanie i opuściliśmy z Mają jej biuro.  
          Po wyjściu na korytarz, Maja zwróciła się do mnie: - I co teraz?  
Wyciągnąłem więc notatkę z kieszeni i wspólnie odczytaliśmy wiadomość od Sylwii: - pokój 726, 15 min. Poczekajcie na południowej klatce schodowej.
          Weszliśmy więc po schodach południowej klatki schodowej, z której bardzo rzadko korzystano i zatrzymaliśmy się przy drzwiach prowadzących do korytarza na siódmym piętrze. Korzystając z wolnego czasu, wyciągnąłem telefon i zacząłem go przeglądać.
          Otrzymałem lawinę wiadomości od Melaniii, kiedy uczestniczyliśmy w spotkaniu w sali konferencyjnej. Większość z nich brzmiała dość ekstatycznie. Wróciła do pracy i prawdopodobnie potrzebowała na gwałt kontaktu z nami, a ja wyłączyłem telefon.
          To było oczywiste, bo dzwoniący telefon w czasie takiego spotkania byłby nie tylko nietaktem, ale wprost zlekceważeniem tak Waldemara, Sylwii czy obecnych na sali ludzi. Oboje z Mają byliśmy zaskoczeni, gdy drzwi klatki schodowej otworzyły się.
          Wprost za nimi, na korytarzu oczekiwała już tam na nas uśmiechnięta Sylwia. Rozejrzała się, żeby się upewnić, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym poprosiła żebyśmy   poszli za nią długim korytarzem do jej pokoju. Miała ze sobą plecak i szykowną torebkę.
          Kiedy weszliśmy do jej pokoju biurowego, zamknęła w milczeniu drzwi,  odwróciła się w naszą stronę i wyciągnęła do nas ręce. Podeszliśmy i Sylwia objęła nas ramionami, po czym spojrzała w dół i zaszlochała. Zrobiło mi się jej żal.
- Sylwio, naprawdę mi przykro. Nigdy nie chciałam sprawić, żebyś przeze mnie płakała. Teraz wiem, że przesadziłam, ale byłam trochę przeczulona na twoim punkcie. Chyba czułam, że jest coś pomiędzy tobą i Kamilem, ale źle to oceniłam – powiedziała Maja i…. sama również zaczęła szlochać.  
          Patrząc na nie obie, poczułem ucisk w gardle. Sylwia pociągnęła nosem.
- Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo będę za wami tęsknić – powiedziała Sylwia  
i wytarła oczy chusteczką, po czym wydmuchała nos.  
          Uspokoiła się i patrząc na nas wilgotnymi oczami, powiedziała: - Posłuchałam waszej rady i dzisiaj zadzwoniłam do Ludwika … to jest do męża i obudziłam go. Z początku mruczał coś niezrozumiale, rozeźlony, że go obudziłam. W każdym bądź razie rozmawiałam z nim przez prawie godzinę, poruszając bardzo wiele rzeczy, które nie funkcjonują w naszym związku. Potwierdził, że sam czuje, że coś jest nie tak pomiędzy nami, ale próbował zbyć mnie pocieszaniem, żebym nie panikowała i nie brała na poważnie niektórych rzeczy, bo wszystko jakoś się ułoży i będzie dobrze. Kurde, będzie dobrze według niego, kiedy od ponad roku unika mnie i nawet nie próbuje zbliżyć się do mnie, a mam przecież trzydzieści dwa lata i prawie zapomniałam, kiedy uprawialiśmy seks. Kiedy przypomniałam mu o tym, zamilkł.
Poruszyłam więc temat doradztwa i terapii związanej z jego problemami, to początkowo powiedział, że musi to przemyśleć i zastanowić się, ale kiedy rozmawialiśmy i ja zaczęłam naciskać go, nagle zmienił to w całkiem stanowcze ‘nie’. Nie wiem, czy mówiłam wam o tym, ale Ludwik jest znacznie starszy ode mnie i ma pięćdziesiąt jeden lat. Tak, domyślam się, co o tym sądzicie, ale ... był taki okres, kiedy imponowało mi, że zainteresował się mną starszy mężczyzna, i … lubiłam starszych mężczyzn, tak jak ty Kamilu lubisz starsze kobiety.  Jednak lubię też młodszych mężczyzn ... i oczywiście ... OK., przepraszam, bo zboczyłam z tematu. Więc Ludwik przyznał się w końcu do tego, że miał już jakiś problem z tymi …… rzeczami, kiedy był w wieku około piętnastu lat i rodzice wymusili na nim, żeby poddał się terapii. To podobno było dla niego okropne przeżycie i teraz to do niego wróciło.  Powiedział mi więc, abyśmy przestali o tym rozmawiać. Zapytałam go więc, co myśli o naprawie naszego małżeństwa, sugerując, że tak medycyna, jak i psychoterapia są teraz na znacznie wyższym poziomie i być może jego problemy są łatwiejsze do wyleczenia. Odpowiedział mi podobnie, jak poprzednio, że pomyśli o tym i da mi znać. Pomyślcie tylko, mój mąż będzie myślał czy zastanawiał się nad tym, czy zgodzić się na terapię w sytuacji, kiedy jego żona prosi go o zrobienie tego, ponieważ nie zaspokaja moich potrzeb seksualnych, a on co? Ma to w nosie i olewa mnie oraz moje potrzeby. Czy to jest normalne? … Jestem zdruzgotana. Ja ... ja już ... nie wiem, co mam zrobić i dokąd mam iść. Nie mam słów – powiedziała Sylwia i ponownie zaszlochała.
          Przez chwilę szlochała i trzęsła się pod natłokiem niezbyt przyjemnych myśli.
- Jaki człowiek, jaki mąż ignoruje w taki sposób swoją żonę? Ja zrobiłabym dla niego wszystko, gdyby to był jakiś mój problem, a on ma to wszystko w dupie. Czuję, że jestem ostatnią rzeczą na jego liście spraw, które są dla niego ważne. Ja ... ja … jestem teraz tak zdenerwowana, że poważnie rozważam pomysł rozwodu, odkąd zakończyłam tę trudną i nieprzyjemną dla mnie rozmowę z moim mężem. Pomyślcie tylko, kiedy zasugerowałam mu wizytę u urologa, powiedział, że to nie jest dla niego taka wielka czy ważna sprawa.  Co to do diabła ma znaczyć? Który facet nie przejmuje się tym, że jego kutas nie działa, prawda? Chce mi się krzyczeć i wyć z rozpaczy – kontynuowała swój smutny monolog.  
          Staliśmy tam oboje z Mają i wysłuchiwaliśmy wszystko, co miała do powiedzenia.  
- Kurde, to naprawdę jest okropne, jeżeli nie straszne. Jest mi naprawdę przykro i żal, że spotyka cię to wszystko, mimo, że na to nie zasłużyłaś – powiedziałem, a Maja dodała: - O, mój Boże… cóż, jesteśmy tu dla ciebie. I współczujemy ci.  
          Nasze słowa spowodowały, że łkanie Sylwii nasiliło się do jeszcze wyższego poziomu. Trochę trwało zanim się uspokoiła i przestała szlochać. Spojrzała na nas smutnym wzrokiem.
- Dziękuję. Dobrze, że was mam – powiedziała, pociągając nosem.
          Objęła nas ponownie swoimi ramionami i przez kilka minut przytulaliśmy się mocno do siebie, aż stało się to nieuniknione. Mój kutas ściśnięty pomiędzy dwoma gorącymi, kobiecymi ciałami obudził się, wypychając moją nogawkę.
          To nie była idealna sytuacja, ponieważ Sylwia była mocno zdenerwowana, ale w mojej sytuacji trudno było nie podniecić się, stojąc blisko tych dwóch pięknych  kobiet, których zapach, wygląd i kobiece atrybuty pobudziłyby nieboszczyka.  
          Wbrew rozsądkowi moja ręka zaczęła powoli poruszać się w górę i w dół pleców Sylwii, by je gładzić i pieścić. Raz po raz czułem jej stanik poprzez tkaninę bluzki  
i zastanawiałem się, jak wyglądają jej dorodne piersi, a potem jakie majtki ma na sobie.
          W miarę upływu czasu moja ręka zaczęła zniżać się coraz bardziej, aż znalazła się prawie na szczycie jej tyłka. Przez cały ten również ręka Mai znajdowała się blisko jej szyi, ale w pewnej moja dłoń idąc w górę pleców Sylwii, zderzyła się z dłonią Mai.  
          Maja zerknęła na mnie kątem oka i uśmiechnęła się. Potarłem kciukiem jej palce, a ona zrobiła to samo z moimi palcami.  
-  Kiedy jesteście ze mną i traktujecie mnie jak przyjaciółkę i bliską osobę, obejmując mnie i  przytulając, chciałabym, aby tak już zostało na zawsze. Gdyby nie było mojej córeczki, czekającej na mnie w domu, to pewnie nie chciałoby mi się wracać do domu – powiedziała Sylwia i chusteczką przetarła załzawione oczy.  
          Maja skinęła głową, a ja powiedziałem: - Nawet nie dziwię się temu, co powiedziałaś. To nie twoja wina, że jesteś sfrustrowana.  
          Sylwia w odpowiedzi na to, co powiedziałem, zaczęła również gładzić mnie po plecach, co sprawiło, że mój kutas osiągnął jeszcze wyższy poziom twardości. W pewnym momencie mój umysł podjął decyzję, by przestać myśleć i przejść do czynu.  
          Przysunąłem się więc bliżej do Sylwii i przycisnąłem w pełni twardego kutasa do jej uda. Natychmiast poczuła mojego kutasa i nawiązała ze mną bezpośredni kontakt wzrokowy. Po chwili zobaczyłem, że próbuje uśmiechnąć się do mnie przez łzy.
          Nie tylko ja to zauważyłem. Maja również zobaczyła mój ruch, wybrzuszenie w nogawce spodni i próbę uśmiechu Sylwii.  
- A więc tak to wygląda. Teraz widzę, jak wczoraj to wszystko wymknęło się spod kontroli. Myślę też, że wszyscy musimy zrobić krok do tyłu i wziąć głęboki oddech, zanim nasza cała trójka znajdzie się nago na tej brudnej podłodze, w tym trochę obskurnym pokoju. Jeszcze chwila i możemy popełnić duży błąd, którego nie będziemy mogli cofnąć – powiedziała Maja.
          Sylwia, jako pierwsza oderwała się od nas i cofnęła do tyłu.
- Tak mi przykro. Jestem starsza od was i powinnam nad tym zapanować wcześniej – powiedziała zrezygnowanym głosem i usiadła na jednym ze starych, sfatygowanych krzeseł.  
- Nie przepraszaj, Sylwio. To całkiem naturalne w twojej sytuacji, że podnieciłaś się, czując tego…, tam. Jesteś młodą kobietą, pozbawioną seksu nie z twojej winy, więc byłoby dziwne, gdybyś nie podnieciła się. Ja patrząc na was i wyobrażając sobie pewne rzeczy, też czuję podniecenie. Kamil jest seksualnym facetem i widzę, jak bardzo podobasz się jemu. Pewnie  główkuje teraz, jak cię przelecieć i prawdę mówiąc, ja też o tym myślę. Ale obie wiemy, że jest to w tej chwili niemożliwe. Jesteś mężatką i dopóki nie rozwiążesz swoich problemów małżeńskich, nawet nie ma co o tym myśleć prawda? – powiedziała Maja.
          Sylwia, słysząc, co mówi Maja, roześmiała się.
- Maju, gdybym wiedziała, że jesteś taka szczera i mądra, bo potrafisz mówić otwarcie i bez skrępowania o sprawach związanych z tematami tabu czy seksem, to  o wiele wcześniej próbowałabym zostać twoją przyjaciółką. Teraz widzę, że ty też jesteś podekscytowana, prawda? – powiedziała Sylwia, będąc już w całkiem innym nastroju czy humorze.
- Ooo …tak! Jestem już całkiem przemoczona tam na dole. Nie tylko ciebie on pociąga. Chciałabym ci dać dokładnie to wszystko, czego potrzebujesz w tej chwili, ale obie wiemy, że to nie może się stać, dopóki w taki czy inny sposób nie rozwiążesz swoich spraw. Jeżeli dojdziesz do wniosku, że sprawy przybrały taki kierunek i obrót, w którym nie ma innego rozwiązania poza rozwodem, to będzie zupełnie inna historia – powiedziała Maja.
          Obserwowałem reakcję Sylwii na to co mówiła Maja i kiedy powiedziała, że  jej cipka jest całkowicie przemoczona, oczy Sylwii niemal wyszły z orbit.
- Co powiedziałaś? Że twoja cipka jest mokra? Wow. Och, ja też czuję, jak przeciekam  …. ale….hmmm …. Wcześniej pewnie wstydziłabym się powiedzieć komuś coś takiego, a …. teraz …. Jakoś nie czuję wstydu i zastanawiam się, jak to jest możliwe? Przy was staje się to proste, łatwe i do pewnego stopnia naturalne – powiedziała Sylwia.  
- I dobrze, że się przełamałaś. Kiedy jesteś z nami, możesz powiedzieć, co naprawdę masz na myśli. Nie próbuj tego jakoś ubierać czy usubtelniać.  Po prostu pomyśl i powiedz: - Moja cipka jest teraz taka mokra, że kapie mi na uda i będę musiała niechybnie zmienić majtki i nie tylko, czy coś w tym rodzaju – powiedziała Maja i obie roześmiały się. ….cdn…..

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 5976 słów i 33059 znaków. Tagi: #koniecspotkania #pożegnanie #salakonferencyjna #erotyka #rozmowa

4 komentarze

 
  • Max

    Franek dostałeś cykora przed wyborami.? Spoko na prawicy też czytają, zwłaszcza księża bo to ich rozrywka.

    3 paź 2023

  • sddfs

    @Max ale zjeb

    5 paź 2023

  • Max

    Zaczyna wiać nudą.

    12 wrz 2023

  • Christo

    @Max Chyba u ciebie w domu...

    12 wrz 2023

  • Qas

    Super, nie mogę doczekać się nastepnej część.  :jupi:

    7 wrz 2023

  • trantolo

    Super extra się czyta pisz proszę szybciej

    7 wrz 2023