Więzień cz. 1

"PLANY"
Mężczyzna wpatrywał się w szare, brudne ściany celi, w której się znajdował. Jego wzrok był pusty, a we wpatrywaniu się w ściany nie było żadnego celu. Na jednej ścianie znajdowało się lekko pęknięte lustro, w jednym z narożników trochę umazane krwią. Na ścianie obok przyklejone zostały wycinki z gazet. Jeden z tytułów brzmiał "Seryjny zabójca złapany", a tuż pod nim znajdowało się zdjęcie mężczyzny, a dokładnie jego głowy. Na oko miał 34 lata. Miał brązowe, ostrzyżone na krótko włosy, lekki zarost na twarzy. Oczy jego były błękitne, wyrażały pustkę, poddanie się. Brwi były lekko ściągnięte, jakby mężczyzna na zdjęciu nad czymś rozmyślał. Artykuł pod fotografią brzmiał następująco:
"Seryjny morderca. Zamordował czterdzieści dziewięć osób, w tym dziesięć kobiet i troje dzieci. A teraz go złapano.
Trzydziestodwuletni John Correl, został aresztowany w kasynie w Pekinie, podczas grania w pokera. Policja amerykańska odebrała go ze stolicy Chin z powrotem do Nowego Jorku, po czym pan Correl stanął przed sądem. Skazano go na karę śmierci po odbyciu trzydziestu pięciu lat w więzieniu o zaostrzonym rygorze.".
Mężczyzna spojrzał na swoje zdjęcie nad artykułem - odsiedział już dwa lata swojego wyroku. Nie minęła chwila, gdy John wstał, zerwał stronę z gazety ze ściany, zgniótł ją i rzucił w kąt.
Kiedyś pracował jako informatyk w firmie "Microsoft". Jednakże wyleciał równo z jego aresztowaniem. A przecież był niewinny. Nie miał żony, dzieci, rodzice przestali się z nim kontaktować od wyroku. Nawet klawisze w więzieniu patrzyli na niego z obrzydzeniem, a więźniowie z najbliższych cel krzyczeli "Jesteś podły!", albo coś jak "Masz szczęście, skurwielu, że to nie ja Cię załatwię.". Mężczyzna jakoś z tym wytrzymywał.
Nadszedł kolejny dzień, gdy o kraty celi zabębniła policyjna pałka.
- Śniadanie. - rzucił krótko klawisz, po czym pod drzwiami celi wsunął suchy chleb na talerzu i szklankę wody.
John zabrał się za jedzenie, a po skończeniu jeść wypuszczono go z celi. Pod czujnym okiem gliniarzy zebrał talerze i szklanki od wszystkich więźniów z tego poziomu, po czym ruszył do kuchni. Dziś była jego kolej na mycie naczyń. W kuchni, wśród więźniów z innych poziomów znalazł swojego jedynego przyjaciela w więzieniu - Patricka. Patrick był mężczyzną o blond włosach, piwnych oczach. Był starszy od Correla o trzy lata. Kiedy John ujrzał Patricka, natychmiast poprawił mu się humor. Siedział za gwałt, jednak upierał się że tego nie zrobił. Jego też ktoś wrobił. Podszedł do niego i szturchnął w plecy, wcześniej wkładając do zlewu obok stertę naczyń.
- Cześć. - powiedział do niego Patrick, rozpraszając się przy myciu.
- Siema, stary byku. Wrobili nas z tym myciem garów, nie? - odpowiedział mu z uśmiechem John.
- Taa... A może przeznaczenie chciało, żebyśmy razem myli te brudy? - również się wyszczerzył, po czym kaszlnął - Przez te kutasy z mojego poziomu myję czyjeś siuśki, dwa złośliwe gnojki oszczały swoje talerze.
John zakrztusił się ze śmiechu. Jakoś nikt nie zwracał na nich specjalnie uwagi, wszyscy byli zajęci myciem.
- To masz szczęście. Jak zbierałem talerze, ktoś nasikał mi na buty po drodze. - powiedział to z rozbawieniem zmieszanym z wściekłością.
- Ale masz pecha, stary... - stwierdził z uśmiechem Patrick, kończąc swoją stertę i pomagając swojemu kumplowi myć jego. Po chwili nachylił się w jego stronę.
- Posłuchaj... Masz wybór. Zostajesz lub idziesz ze mną. - wyszeptał.
John spojrzał na swojego kolegę ze zdziwieniem.
- Ale o co Ci chodzi?
- Posłuchaj - Patrick znów zaczął szeptać - dzisiaj stąd spierdalam.

Gandalf

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 677 słów i 3871 znaków.

Dodaj komentarz