Wszystko musiałam przeliczyć od nowa.
-Cztery tysiące pięćset osiemdziesiąt.- powiedziałam w końcu, wyłączając kalkulator w telefonie.
-Brzmi dobrze.- przyznała Eliza.
Przez chwilę przyglądała się moim trzęsącym dłoniom. -Ten Daniel...to twój były chłopak?
Spojrzałam na nią z pochmurną miną.
-Nie. Nie chcę o tym gadać.- wyznałam, wracając do pakowania pieniędzy do kasetki.
-Czemu?- zdziwiła się. -To chodzi o tego chłopaka, który ostatnio tu był, tego twojego byłego?
-Nie, nie chodzi o Elyas'a.- rzekłam obojętnie. Swoją postawą chciałam sprawić, żeby zmieniła temat.
-To twój były kochanek?- dociekała.
Uniosłam jedną brew.
-Eliza!- podniosłam głos, wstając od stołu. -Daniel chciał mi kiedyś zrobić krzywdę i proszę cię, nie dręcz tematu.
-Dobra, dobra.- westchnęła. -Powinnaś zadzwonić na policję.
-Ma zakaz zbliżania się do mnie, więc tak naprawdę, gdybym zadzwoniła po gliny, to nic by nie zrobili, przecież się do mnie nie zbliżył.- powiedziałam, chowając pieniądze do sejfu.
-Ale mógł, przecież mogłaś być wtedy w pracy.- podeszła do mnie.
-Może to tylko jednorazowy przypadek.- pocieszałam się. -Tak czy inaczej, postaram się być bezpieczna.
-Wiesz, że to nie od ciebie zależy, prawda?- zgasiła światła.
-Wiem.- posłałam jej wymuszony uśmiech. -Jutro rano przyjdę ci pomóc wszystko przygotować.- zmieniłam temat, wpisując kod na alarm.
-Nie musisz, przecież to nie twoja zmiana.- zdziwiła się.
-Ale chcę.
Wyszłyśmy z budynku i zamknęłam drzwi.
-Będę godzinę przed otwarciem.- rzekłam.
Uśmiechnęła się.
-Do jutra.
-Do jutra.- pomachałam jej i ruszyłam w stronę bloków, gdzie zaparkowałam swoją ogromną bestię. Z jednej strony cieszyłam się, że ją miałam, bo nie musiałam tułać się samotnie po ciemku.
Tym bardziej teraz.
Koniecznie musiałam opowiedzieć o tym Edith. Nie uwierzyłabym, że Daniel przyszedł prosto do mojego miejsca pracy, żeby mnie pozdrowić. Zresztą, co by było, gdybym wczoraj tam była? A może tylko przyszedł mnie przeprosić?
Odpaliłam samochód i wyjechałam z piskiem opon. Przez całą drogę myśl o Daniel'u nie dawała mi spokoju. Miałam cichą nadzieję, że nie przesiadywał aktualnie pod moim blokiem.
Zaparkowałam na parkingu i ruszyłam w stronę mieszkania. Starsze panie, które stały na zewnątrz zmierzyły mnie i spojrzały wymownie na siebie. Cóż, widocznie nadal nie pozbyłam się miana dziewczyny z rzeżączką.
Weszłam do mieszkania i od razu zaparzyłam sobie kawę.
-Moje nowe uzależnienie.- powiedziałam cicho do siebie.
Spojrzałam na wyświetlacz, który pokazywał nową wiadomość od Dawcy plemników.
"Nie zapomnij - 18!"
Odłożyłam telefon i upiłam łyk kawy. Gorąca ciecz paliła mnie w przełyku.
Nie mogłam znieść uczucia, że byłam przestraszona. Bałam się, a przywoływane myśli z wydarzeń z tamtego roku, sprawiły, że tylko przerażenie wzrastało. Zadzwoniłam do Edith.
-Odbierz.- nagliłam, ale włączyła się tylko poczta głosowa.
Napisałam jej krótką wiadomość o Daniel'u i odłożyłam telefon.
Może za bardzo się przejmuję? Tamten czas nie był dla mnie zbyt korzystny - wyjazd Elyas'a, randka z Daniel'em i w końcu przyjazd Elyas'a.
Byłam, a może nadal jestem, złym człowiekiem. Zraniłam go, odrzuciłam jego uczucia, tylko dlatego, że na moim horyzoncie znów pojawił się brunet z bursztynowym, cholernie przenikliwym spojrzeniem. Słowa Edith o Conor'ze brzmiały znajomo. Czy ja naprawdę to robiłam? Odrzucałam każdego, kiedy tylko Elyas się o sobie przypominał?
Czy teraz będzie tak samo?
Może na wstępie każdej randki powinnam ostrzegać, że w moim sercu jest wielki bałagan męskich gatek Elyas'a, które ciężko mi wyrzucić. Wypiłam kawę do samego dna i odłożyłam szklankę do zlewu. Picie kawy w nocnych godzinach, to jak wypić rano 0,7 wódki. Niby można, ale po co?
Wzięłam zimny prysznic i szybko wskoczyłam do łóżka.
Bezsenna noc - teraz przynajmniej miałam na kogo zwalić całą winę.
Kawa.
Odwróciłam się do ściany. Może powinnam je pomalować? Albo zrobić tu przemeblowanie i kupić dużą szafę, a wywalić te mniejsze szafki, które tylko przytłaczają ten pokój i optycznie pomniejszają? Jasna szarość ścian i biała szafa - to jest to. Do tego jasne drewno na podłodze.
Tylko.
No tak.
Kredyt.
Westchnęłam i obróciłam się na drugi bok.
A gdyby nic nie zmieniać i tylko wyrzucić te małe szafki i pozbyć się połowy ubrań? Ironiczne Sophie - a w czym będę chodzić? Wszystkie ubrania były dla mnie ważne, a nie upcham ich przecież po szafkach w kuchni.
Położyłam się na wprost.
Muszę wyjść za mąż, z samotnością mi nie do twarzy. Zresztą potrzebuję dziecka, byłabym nawet super mamą. Na studiach mam dużo psychologii i nieraz bywam po przedszkolach.
Położyłam się na brzuchu. Zaraz, zaraz, jakie dziecko, jaki mąż, jak jedyne co umiem ugotować to rosół? A nie, umiem zrobić też jajecznicę, no i wstawić wodę na herbatę. Może powinnam zostać lesbijką? Nigdy praktycznie się nad tym nie zastanawiałam - jak to jest być z inną dziewczyną? Byłoby cóż...śmiesznie. A co, gdybyśmy razem dostały tego samego dnia okres? Czy skończyłoby się na rozwalonym mieszkaniu i rzucaniu w siebie cegłami?
Stop! Nie zostanę lesbijką.
Usiadłam na łóżku i przysunęłam do siebie nogi, kołysząc się.
Potrzebowałam się stąd wynieść, ale samo mieszkanie nic nie da. Chciałam uciec z Londynu, znaleźć jakieś małe miasteczko i żyć w zgodzie z sąsiadami. Tyle chciałam, ale nic się nie udawało. Wszystko wychodziło na opak.
Wzięłam książkę z szafki nocnej i otworzyłam na zaznaczonej stronie. Opowieść o chłopaku, który za każdym razem cofał się w czasie, żeby móc uratować swoją ukochaną, strasznie mnie wciągnęła. To niebywałe, że cokolwiek robił, to ona i tak przegrywała z życiem. Widocznie nie wszystkich dało się uratować i zmiana czasu i postępowania nic nie wskórała, a tylko tworzyła efekt motyla.
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi.
-Już.- jęknęłam, zakładając na siebie bluzę. Niechętnie otworzyłam drzwi.
-Pani jeszcze śpi?- zdziwił się sąsiad. -Jest czternasta!
Otworzyłam szeroko oczy.
-Która?
Wczorajsza lektura musiała mnie mocno wciągnąć.
-Zbieram koszty za wodę.- powiedział obojętnie.
-Jasne.- wywróciłam oczami i otworzyłam szerzej drzwi. -Niech pan wejdzie.
Facet wszedł i rozejrzał się po mieszkaniu. Już miałam powiedzieć, że mój facet od rzeżączki siedzi w tej małej szafce obok łóżka, ale powstrzymałam się, zaciskając język.
-Trzydzieści osiem funtów.- powiedział obojętnie.
Wyjęłam portfel i wyciągnęłam pieniądze.
-Niech mi się pani tu podpisze.
Wyglądał na zniecierpliwionego.
-Już, już.- powiedziałam niegrzecznie.
Nie podobał mi się jego ton.
-Będę zbierał co miesiąc, więc proszę się przygotować na to, że będę odwiedzał panią częściej.- rzekł, chowając pieniądze i papiery do swojej teczki.
-Czemu nie robi tego już właściciel?- zapytałam.
Spojrzał na mnie złowrogo.
-Bo nie ma czasu, on nie ma tylko tego budynku, ale również inne, więc nie rozumiem pani zdziwienia.- ruszył w stronę wyjścia i zbyt mocno zamknął drzwi.
Cholera. Eliza. Wybrałam do niej numer i przyłożyłam telefon do ucha.
-Przepraszam.- powiedziałam szczerze. -Wiem, miałam przyjść, ale wczoraj późno zasnęłam i...
-Spokojnie, Sophie.- zaśmiała się. -I tak rano nic się nie działo, więc nie masz się czym martwić.
-Głupio mi.- jęknęłam, otwierając okno. -Wynagrodzę ci to.
-Proszę cię, przecież miałaś mieć dziś wolne, naprawdę wszystko jest okej.- powiedziała spokojnie.
Westchnęłam.
-Muszę już kończyć.- powiedziała.
-Wiem, wiem, praca. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń.- rzekłam
-Dobrze.- zaśmiała się i rozłączyła.
Szef zatrudniając Elizę, zrobił najlepszą rzecz, jaką mogłabym sobie wymarzyć.
Otworzyłam szafę i wyciągnęłam jasną, materiałową sukienkę, która była przylegająca.
Ubrałam się w nią, o mało nie potykając się o małą szafkę. Wyczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż.
-Moja wczorajsza udręko.- szepnęłam sypiąc kawę do kubka.
Wypiłam ją szybko i umyłam zęby. Miałam cichą nadzieję, że ta randka będzie w jakimś lokalu, bo wychodziłam bez śniadania.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przez moment przestałam oddychać, bojąc się, że to...
-Jestem szybciej, bo mi się nudziło.- usłyszałam ochrypły głos i wypuściłam powietrze z ust.
-Jestem prawie gotowa.- rzekłam, spoglądając na korytarz. Elyas pojawił się w przejściu z dumną miną i czarną koszulą.
-Jasne jeansy.- zmarszczyłam brwi. -To do ciebie niepodobne.
-Tak samo jak do ciebie noszenie sukienek.- zauważył.
-Idę na randkę, nie ubiorę długich piżam.- wywróciłam oczami.
-Wyglądałabyś...uroczo.- stwierdził, kiedy przeszłam obok niego...
-Uroczo?- uśmiechnęłam się. -Dobrze, że my nigdy nie pójdziemy na randkę we dwoje.
-Tak.- wyprostował się i bacznie przyglądał się temu, jak ubieram buty. -Musielibyśmy być naprawdę zdesperowani.
-Albo po prostu zmuszeni do tego. Ratowanie gatunku, czy po prostu...
-Oh.- włożył ręce do kieszeni. -Ranka nie zawsze kończy się w łóżku.
-Fakt. Toaleta też się liczy.- powiedziałam sarkastycznie.
-Co ile mi wiadomo, żadna tak twoja randka się nie skończyła.- powiedział z uśmiechem na ustach.
-Tego nie wiesz.- uniosłam brew, drocząc się z nim.
-Chyba, że to byłem ja...czy ja kiedykolwiek zaciągnąłem cię do toalety?- pomógł mi wstać.
-Elyas! Nie!- krzyknęłam, na co on się zaśmiał. -Akurat na łóżku.
-Na tym?- wskazał na mój maleńki pokój.
Nie przywołuj wspomnień. Nie przywołuj wspomnień. Nie przywołuj wspomnień.
Cholera, za późno.
-Zmieściliśmy się na nim?- wejrzał do mojego pokoju.
-Tak.- wywróciłam oczami. -Wtedy byłeś szczuplejszy.- dogryzłam mu.
-Ah tak.- zmarszczył brwi.
Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi.
-Musimy już iść.
-Myślisz, że jej się spodobam?- zapytał, wychodząc z mieszkania.
-Nie.- powiedziałam z uśmiechem.
Zaśmiał się miękko.
-Dzięki. Liczę, że Patric okaże się naprawdę kiepskim gościem.
Westchnęłam.
-Pamela pewnie na wstępie powie, że nie prześpi się z tobą do ślubu.- odbiłam droczenie się.
-A Patric nie przejdzie nawet do twojego pokoju, zaklinuje się w drzwiach i nici z ratowania gatunku.
-Wiesz, Elyas, nic nie jadłam od rana i jeśli się nie przymkniesz to będę miała gdzieś twoje błagania o litość i cię zjem.
-Dobrze, dobrze.- uśmiechnął się. -Tylko błagam, nie zaczynaj od głowy. Pół godziny układałem włosy na żel.
Zaśmiałam się, wchodząc do jego auta.
7 komentarzy
dreamer1897
Myślałem, że Elyas to już ktoś więcej niż dawca plemników
Sophie lesbijką? Aż takie zmiany to jej chyba nie sięgną
"A Patric nie przejdzie nawet do twojego pokoju, zaklinuje się w drzwiach i nici z ratowania gatunku. "Elyas też potrafi się odgryźć
Sophie i Ty nigdy nie zawodzicie
Nati
Kiedy nastepna czesc ?
blondeme99
@Nati Piątek
Ela
A proszę ale to jest szczera prawda
Ela
Super by było bo się czyta z zapartym tchem
blondeme99
@Ela Dziękuję
Ela
Kiedy dodasz następna część
blondeme99
@Ela W tym tygodniu
Ela
DodAwaj w takim tempie a będziemy szczęśliwi
blondeme99
@Ela Postaram się
Kmicic
Darując sobie długie komentarze...
Ta i poprzednia część to złoto w czystej postaci
blondeme99
@Kmicic Dziękuję