Weszłam do mieszkania i zdjęłam buty.
-To ty, Sophie?- krzyknęła Edith, krzątając się po kuchni.
-Nie.- odpowiedziałam i poszłam do swojego pokoju, kładząc się na łóżku.
-Bardzo śmieszne.- momentalnie znalazła się w moim pokoju.
Westchnęłam, przytulając się do poduszki.
-Jest sprawa.- usiadła na moim łóżku.
-Nie.- odpowiedziałam krótko.
-Nawet nie wiesz o co chodzi.- oburzyła się. -Logan ma jutro urodziny.
Zmrużyłam oczy.
-Chciałam spędzić z nim ten dzień sama, rozumiesz? Kolacja, te sprawy...
-Ale?- zapytałam.
-Nie wiem czy nie chciałby tego dnia spędzić ze wszystkimi.- westchnęła.
-Masz na myśli rodzinę?- podniosłam się.
Pokręciła głową.
-Znajomych.
Wzruszyłam ramionami.
-Co byś zrobiła na moim miejscu?
Zakaszlałam.
-Poszła spać.
Wywróciła oczami.
-Urodziny to tylko kolejny dzień, który przypomina ci, że się starzejesz. Lepiej jeśli ty tylko go tym przytłoczysz, niż inni.- stwierdziłam.
-Sophie! Nie rozumiesz. Jestem już z nim tak długo...
-Pół roku.- zauważyłam.
-To długo. Poza tym chcę, żeby tego dnia był szczęśliwy.- zmartwiła się.
-Chcesz zaprosić jego znajomych? Zorganizować imprezę w jeden dzień?- zdziwiłam się.
-U Ricka. Tam, gdzie był grill. Wystarczy do niego przedzwonić, a on się wszystkim zajmie.
-Masz do niego numer?- zapytałam, czując, że zaraz zasnę z przemęczenia.
-Tak.- ucieszyła się. -Lepiej ciepło się ubierz jutro.
-Gdzie?
-Na imprezę.- popukała się w czoło.
Wstałam z łóżka.
-Nie obraź się, ale nie chcę tam iść.
Edith otworzyła szeroko oczy.
-A dlaczego?
-Tam będzie Elyas.- wyjaśniłam.
-To co, przecież się nie zamordujecie.
Spojrzałam na nią.
-Wiesz, że nie o to chodzi.
Westchnęła.
-Nie uciekniesz przed nim, ja jestem twoją przyjaciółką, a on mojego chłopaka przyjacielem. Na weselu też mi powiesz, że nie przyjdziesz?- wstała z łóżka.
-Jakim weselu?- zdziwiłam się.
-No właśnie! Moim.
-Logan ci się oświadczył?- uniosłam brew.
-Jeszcze nie.- uśmiechnęła się.
-Uf.- odetchnęłam.
-Dla kogo uf?
-Dla niego, oczywiście.- uśmiechnęłam się.
-Dzisiaj jeszcze jestem w dobrym humorze.- ostrzegła.
-To zazdroszczę. Ja dziś zwolniłam się z pracy.- weszłam do kuchni.
Edith pojawiła się obok mnie.
-Co? To gdzieś ty była tyle czasu?- zdziwiła się.
-Porwało mnie ufo, zakneblowali kajdankami i zmusili mnie do powiedzenia wszystkich części ludzkiego ciała.- powiedziałam poważnie, odgrzewając jedzenie w mikrofalówcę.
-Lekarskie żarty.- powiedziała udawanym śmiechem. -Czemu się zwolniłaś?
Wyjęłam obiad z mikrofali i usiadłam przy stole.
-Vicky zaczęła tam pracować.- powiedziałam.
Edith usiadła obok mnie.
-Żartujesz?- otworzyła szeroko oczy.
-Teraz nie.- westchnęłam. -Znalazłam pracę w barze, do którego często przychodzi Joe.- wywróciłam oczami.
-W barze? Tak szybko znalazłaś pracę?- zdziwiła się.
-Lily mi ją pokazała, to zadzwoniłam tam.
-Łał, nieźle.- stwierdziła.
Spojrzałam na nią.
-Zadzwonisz do Ricka?- zmieniłam temat.
-A tak już.- wyjęła telefon z tylnej kieszeni i wybrała numer. -Halo, Rick, mam sprawę. Chodzi o Logana...urodziny, u ciebie na działce...zadzwonisz do wszystkich?...dzięki. Do jutra. I niech nic nie mówią Loganowi.- rozłączyła się.
Zmrużyłam oczy.
-Do której jutro pracujesz?- spojrzała na mnie.
-Do szesnastej.- powiedziałam.
-Świetnie. O dziewiętnastej planuję zacząć imprezę, więc mi pomożesz.- ucieszyła się.
-Edith...ja...
-Ja też się cieszę.- zaklaszczała, przerywając mi.
Westchnęłam.
Następnego dnia.
Spojrzałam kątem oka na postawnego faceta.
-Poproszę sok.- powiedział, bacznie mi się przyglądając.
Dziś rano podpisałam umowę z szefem i czuję, że dobrze zrobiłam. Ta praca jest jaka jest, ale mam pewność, że nie wyląduję pod mostem.
Wlałam pomarańczowy sok do szklanki i podałam facetowi.
-Co taka dziewczyna, jak ty robi tutaj?- powiedział ochrypłym głosem.
-Pracuję.- powiedziałam oschle.
-Niezależna.- zagwizdał. -Podoba mi się.
-Ujmujące.- wywróciłam oczami.
Zaśmiał się cicho.
-Pyskata też jesteś.
-Sophie, możesz już kończyć.- krzyknął szef, wyłaniając się z kantorka.
Przytaknęłam.
-Sophie, zapamiętam.- mruknął.
Uśmiechnęłam się.
-Mam chłopaka.- skłamałam.
Pomachałam Kate i wyszłam z baru.
Szybko weszłam do samochodu i wyjechałam z parkingu. Edith wpisała mi w GPS jak dojechać do Ricka. Podobno ma być dużo ludzi. Nie wiem jak to możliwe, żeby w jedną noc załatwić imprezę, bardziej obawiam się widoku Elyasa. Z jednej strony się boję, z drugiej jednak mam wyrzuty sumienia.
Szybko dojechałam na działkę, zostawiając samochód na parkingu. Czy motocykliści przyjadą motocyklami? W taką zimę?
Weszłam do budynku.
-Sophie!- ucieszył się Rick.
Uśmiechnęłam się.
Chłopak podszedł do mnie i przytulił mnie.
-Elyas nadal cię dręczy?- zaśmiał się.
-Taa.- westchnęłam.
Małe pomieszczenie wyglądało dość przytulnie i niepokojąco ładnie.
-Gdzie Edith?- zapytałam.
-Poszła po jakieś napoje.- wzruszył ramionami.
Usiadłam na kanapie rozglądając się.
-Kogo zaprosiłeś?- spytałam.
Rick przez chwilę myślał nad odpowiedzią.
-A kogo byś nie chciała widzieć?- przysiadł się.
-Joe.- powiedziałam dobitnie.
-Co za szczęście.- uśmiechnął się.
Po chwili do pomieszczenia weszła Edith.
-Kupiłam kilka napojów i jakieś przekąski. No i alkohol, dużo alkoholu.
-A tort?- zapytał Rick.
-Chcecie zobaczyć?- Edith poruszała zabawnie brwiami.
Wywróciłam oczami, wstając.
Przyjaciółka delikatnie otworzyła pudełko, odsłaniając biało-niebieski tort z napiszem '100 lat Logan'.
-Wygląda smacznie.- ucieszył się Rick.
Edith zamknęła pudełko.
-Tom ma sprowadzić tu Logana.- oświadczyła.
-Nie domyśli się?- zapytał Rick.
Edith pokręciła głową.
-Nie powinien.
Przez ponad godzinę próbowałam zawiesić wszystkie zdjęcia Logana z Edith na ścianach, szafach i wszystkim co stoi pionowo.
-Naprawdę?- westchnęłam, trzymając setne zdjęcie na którym Logan śpi z misiem.
-Myślisz, że spodoba mu się ten wystrój?- powiedziała niepewnie.
-Myślę, że spali się ze wstydu, widząc te zdjęcia.- uniosłam brew.
-Wiesz, czasem jak mówisz coś głupiego, to mam wrażenie, że zawsze wychodzi na odwrót.- uśmiechnęła się.
Spojrzałam na nią.
-Doceni to, ale te zdjęcia będzie ci wypominał do końca życia.- stwierdziłam, siadając obok niej.
-Zależy mi na nim.- powiedziała, kładząc głowę na moim ramieniu.
-Wiem.- przełknęłam ślinę.
Wszyscy goście zaczęli się pojawiać, oprócz jednego.
Elyasa.
Rozejrzałam się po pokoju. Połowę z tych ludzi nie kojarzyłam. Miałam nadzieję, że nie przyjdzie Vicky.
-Rick.- krzyknęłam. -Zaprosiłeś Vicky?
Chłopak wypił do dna szklankę wody.
-Nie. Bądź spokojna.
Odetchnęłam, ale wieść, że Elyas w każdej chwili może się tu pojawić, przyprawiała mnie o dreszcze.
-Za chwilę przyjedzie Logan z Tomem, zgaście światło i jak wejdzie to krzykniemy mu 'Sto lat!'.- krzyknęła Edith.
Wszyscy przytaknęli.
Rozejrzałam się jeszcze raz po sali.
-Masz pewność, że to wypali?- zapytałam Edith.
Uśmiechnęła się.
-Musi, bo jak nie, to ich pozabijam.
Usłyszałam podjeżdżający samochód.
-Chyba przyjechał.- powiadomiłam Edith.
Przyjaciółka speszyła się.
-Zgaście światło! Logan jest!
Wszyscy zaczęli się chować.
Cicho oddychałam słysząc otwieranie drzwi i kroki prowadzące do pokoju. Ciemna postać włączyła światło.
Wszyscy wstali śpiewając:
-Sto...
-Elyas!- krzyknął Rick. -Ale nas wystraszyłeś!
Brunet uśmiechnął się, widząc, że zrobił małe zamieszanie.
Minął tydzień, a wyglądał wciąż tak samo. Miał na sobie biała bluzkę, czarne spodnie i czarną kurtkę. Nie mogłam powstrzymać tego, że wciąż się na niego gapię. Nigdy nie sądziłam, że będzie mi go aż tak mocno brakować.
Na podjeżdzie pojawił się kolejny samochód.
-Teraz to na pewno Logan.- krzyknęła Edith.
Wszyscy ponownie zaczęli się chować.
Cichy głos Toma i Logana rozniósł się po całym budynku. Tom wszedł do pokoju i włączył światło.
Ponownie wszyscy wstali i zaczęli śpiewać zdziwionemu Loganowi.
Rozglądałam się, szukając twarzy Elyasa, ale nie znalazłam go.
Edith przybiegła do Logana, przytulając go.
-Jak ci się podoba niespodzianka?- zapytała.
-Jest idealna.- wydusił z siebie, dając jej buziaka.
Chłopacy postawili przed nim tort z zapalonymi świeczkami.
-Pomyśl życzenie.- powiedziała Edith.
Logan na chwilę zamknął oczy, po czym zdmuchnął świeczki.
Wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować.
Usiadłam na kanapie obok Ricka.
-Widocznie niespodzianka się udała.- powiedziałam.
Uśmiechnął się.
-To prawda.
Rozejrzał się dookoła.
-Elyas!- krzyknął, powodując, że moje serce zaczęło mocniej bić.
Tylko nie to.
Brunet spojrzał w jego kierunku.
-Spóźniłeś się.- dogryzł mu, śmiejąc się.
-Zostałem miło przywitany.- powiedział ochrypłym głosem. Tak dawno go nie słyszałam.
-Dosiądź się do nas.- zaproponował mu Rick.
Milczałam, próbując nie łapać kontaktu wzrokowego z Elyasem.
-Zaraz wrócę.- powiedział, przez co poczułam ulgę.
-Dziwne. Minęło dobre pięć minut i jeszcze nie zagryźliście się na śmierć.- zaśmiał się Rick. -Nie odpyskujesz mu, Sophie?- spojrzał na mnie.
-Nie mam ochoty.- powiedziałam cicho.
Rick zmarszczył brwi.
-Pokłóciliście się czy co? Ty też nic nie powiesz Sophie?- spojrzał na niego.
Przełknęłam ślinę.
-Nic nie muszę mówić, Sophie zawsze ślicznie wygląda.- powiedział.
Spojrzałam na niego.
Powiedział: 'Sophie'.
Nigdy tak na mnie nie mówił...
7 komentarzy
Kara123
Fantastyczne opowiadanie .kiedy next
blondeme99
@Kara123 w poniedziałek
Kmicic
Zebrało mi się po tym rozdziale na przemyślenia, wszystko było by okej gdyby Linden od początku była ze sobą szczera i poprotu powiedziała mu prosto z mostu -kocham cię.
. 
Przynajmniej takie jest moje zdanie, nie wiem co mogę tu jeszcz napisać bo jak Elyas zwrócił się do niej po drugim imieniu to takie
Oczywiście kolejny rozdział genialny jak reszta, liczę na więcej tego wspaniałego Elyasowo Lindenowego opowiadania. Pozdrawiam i życzę weny
blondeme99
@Kmicic Nie XD oni się bawią w chowanego
Wątroba ci wszystko wybaczy XD dziękuję Marcinowy Kmicicu 
niutria
Aaaa , Boże z każdym opowiadaniem chce więcej i więcej
Uwielbiam Cię, ale proszę mam małą prosbę zrób nam też niespodzianke i dodaj kolejna część szybciej 
blondeme99
@niutria Dziękuję
dodam w poniedziałek 
dreamer1897
Życie Sophie jest mega skomplikowane. Chce być z Elyasem ale stale coś tej miłości stoi na drodze. Czy oni w końcu zacieśnią ten związek tak na porządnie? W południe czytam kolejną wspaniałą część przy rozgrzewającej herbacie z cytryną. Brawo, brawo, brawo to jest kunszt!
blondeme99
@dreamer1897 Życie nie jest takie łatwe, mimo ze bardzo chvialabym żeby było
dziękuję bardzo 
dreamer1897
@blondeme99 Życie jest wyzwaniem z jakim musimy się zmierzyć. Sophie jest wspaniałym przykładem jak radzić sobie w nim pomimo występujących trudności
blondeme99
@dreamer1897 Opisuję osobę wyjątkowo odwrotną ode mnie i w wielu sytuacjach chcialabym sie tak zachować jak ona
dreamer1897
@blondeme99 Tak bywa. Uważam, że jako autor jesteś genialna a życie Sophie daje wiele do myślenia nie tylko mnie. To jest magiczna opowieść o miłości
blondeme99
@dreamer1897 Bardzo ci dziękuję
dreamer1897
@blondeme99 To ja czuję się zaszczycony będąc świadkiem takiego uczucia pomiędzy Sophie a Elyasem
blondeme99
@dreamer1897 A ja dziękuję za to, że moge śledzić związek Krystiana i Agaty
dreamer1897
@blondeme99 Do usług
Lula
❤a tak się rozwija akcja i co. . .koniec 😪 czyżby nowa taktyka Elyasa?😁😁
blondeme99
@Lula Zobaczymy
dziękuję za komentarz 
Lolissss
Ciekawe jak dalej się potoczy na urodzinach; oby znów nie wyładowała pijana z elyasem w łóżku 😂 chociaż może jednak...
No cóż jak zwykle genialna cześć i oby jak najszybciej do następnej! 😂❤️
blondeme99
@Lolissss Haha aż tak to chyba nie
Dziękuję 
mydream2017
Sophie musi dojść do porozumienia z Elyasem bo wesele przyjaciół przed nimi. Ich związek jest zbyt skomplikowany dla mnie ale jest dobrą lekcją więc czyta się Twoją opowieść z wielką przyjemnością. Jak zwykle Sophie potrafi się odgryźć na zaczepki
blondeme99
@mydream2017 Dziękuję
no trochę to pokomplikowałam. W swoim żywiole jak to mówią 