Bronię się przed tobą cz.4

Nagle odskoczyliśmy od siebie, kiedy usłyszeliśmy dźwięk przekręcającego się klucza. W mojej krwi nadal płynął alkohol i czułam się okropnie. Do tego ja i Elyas...my prawie się...
-Witajcie gołąbeczki.- Edith w świetnym humorze przywitała nas, wchodząc do kuchni. -O, żyjecie.- zdziwiła się.  
Spojrzałam na nią. Serio?  
-Muszę się przejść, źle się czuję.- powiedziałam.
Edith podeszła do mnie.
-Co ci jest? Blado wyglądasz.
"Też byś tak wyglądała, gdybyś prawie pocałowała Elyasa"- pomyślałam.
-Za długo spałam. Przyda mi się dotlenić mózg.- po czym wyminęłam ich i poszłam po rzeczy, przecież nie pójdę w piżamie. Wybrałam pierwsze z brzegu i ukryłam się w łazience. Nawet nie spojrzałam na Elyasa, nie chciałam, pewnie jak to on miałby przyklejony uśmiech na swojej twarzy. Ubrałam się szybko i wyszłam z łazienki.
-Na pewno jest okej?- Edith stała w korytarzu i bacznie mi się przyglądała.
-Jasne.- uśmiechnęłam się, ubierając trampki. -Za pare godzin wrócę.
-Godzin?- zdziwiła się.
Przytaknęłam.
-Mój mózg ostatnio siedzi na tyłku i nic nie robi, przyda mu się.- powiedziałam i wyszłam.
Szybko wybiegłam z klatki, cudem się nie wywalając. Świeże powietrze to to czego mi trzeba. Ten dzień miał się zacząć tak dobrze a wyszło gorzej niż mogłabym sobie wyobrazić. Jestem pijana, zmęczona długim spaniem i prawie uniknęłam katastrofy pocałunkowej.
-Linden, zaczekaj.- usłyszałam głos za sobą, którego nie chciałam słyszeć.
Elyas nie istnieje. Elyas nie istnieje. Elyas nie istnieje. To tylko sen, ogłuchłaś, oślepłaś i do tego postradałaś zmysły.
-Linden.- głos był coraz głośniejszy.  
Nie, nie. To tylko twoja podświadomość. Poza tym czym ja się martwię? Przecież jestem Sophie, nie Linden. Boże, gdyby ktoś teraz posłuchał moich myśli to pomyślałby, że jestem walnięta.
-Linden!- czyjeś dłonie przytrzymały mnie i odebrały jedyną drogę ucieczki. Szkoda, że nie mam gazu pieprzowego.  
-Czemu przede mną uciekasz?- zapytał.
Spojrzałam na bruneta, jakbym widziała go pierwszy raz w życiu.
-O, Elyas, nie zauważyłam cię. Co tu robisz?
Chłopak zmarszczył czoło.
-Nic się nie wydarzyło.- powiedział zrezygnowany.
-Ale mogło...- westchnęłam.
-Jeżeli chcesz to zapomnimy o tym.
Musiałabym urodzić się od nowa.
-Okej, a teraz muszę już iść.- włożyłam dłonie do kieszeni.  
Elyas pokiwał głową.
-Wrócę do domu, jest już późno. Ty też nie siedź za długo, bo wrócę i znów cię prawie pocałuję.- zauważyłam rozbawienie na jego twarzy.
-Elyas!- burknęłam. -Bo nie zasnę.
-Aż tak będziesz myślała o mnie?- ucieszył się.
Parsknęłam.
-Zwymiotuję jak nie przestaniesz.
Rozbawiło go to.
-To prędzej przez alkohol.
-Więcej się z tobą nie bawię.- zagroziłam.
-Jesteś urocza.- przechylił głowę.  
Wywróciłam oczami.
-Będę się zbierał, do zobaczenia, Linden. Nie rzygaj.
Zaśmiałam się.
-To mnie nie prowokuj.
-Postaram się.- puścił mi oczko i odwrócił się.
Zabiję go i to jeszcze w tym miesiącu, obiecuję.


Postanowiłam przejść się po ulicach Londynu. Chyba nie chcę jeszcze wracać do mieszkania, tak czy inaczej nie chcę zobaczyć czegoś, przez co będę unikać Logana przez reszte życia. Miałam mieszane uczucia co do niego, ale teraz wydaję się być w porządku, przynajmniej mam taką nadzieję. Motocyklista i do tego, który jest w porządku, wiedocznie to taki półmotocyklista. Co innego Elyas. Typowy dla jego gatunku, ale wiele mnie dziś zaskoczyło, nigdy nie powiedziałabym, że on studiuje prawo.  
Na dworze zdążyło się już zrobić zimno. Trudno, przynajmniej zamknę oczy i udam, że nic nie słyszę, kiedy będę wchodzić do mieszkania...


Przekręciłam kluczyk i chwyciłam za klamkę, delikatnie ją przyciskając.  
-Wchodzę, błagam ubierzcie się.- powiedziałam, wchodząc do mieszkania.
-Jestem sama, spokojnie.- usłyszałam głos Edith.
Uff. Zdjęłam buty i poszłam do kuchni się czegoś napić. Alkohol po dość długim spacerze zdążył mi wywietrzeć z głowy, przynajmniej na trochę, bo po wejściu do mieszkania znowu poczułam ten ucisk w głowie.  
Kierowałam się do mojego pokoju, dopóki nie zobaczyłam Edith siedzącej na łóżku.
-Wszystko okej?- zapytałam. -Tylko błagam, nie mów mi, że nie zdążył wyciągnąć.
Rodzice Edith na pewno nie byliby zadowoleni z tego, że zostaną dziadkami.
-Do niczego nie doszło.- wywróciła oczami.
Odetchnęłam z ulgą, wyobrażenie siebie jako ciotki przyprawia mnie o dreszcze.
Nadal czułam, że coś jest nie tak. Usiadłam obok niej.
-Więc o co chodzi?
Edith spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem bez wyrazu.
-Poznałam dziś jego przyjaciółkę.- wydukała.
Zmrużyłam oczy.
-Noo...?
Westchnęła.
-No i ona powiedziała mi w sekrecie, że jest na maxa zakochana w Loganie.
-Ale on w niej nie, prawda?- zapytałam
-No chyba nie, ale zbytnio we mnie chyba też nie.- wyłożyła ręce.
-Dlaczego tak myślisz?
-Bo mi tego nie pokazuje, chcę, żeby mnie pocałował i pokazuję mu to na każdym kroku a on nic.
Jęknęłam.
-Znacie się dopiero dzień.
-Ale piszemy ze sobą znacznie dłużej.
-Może chce ci pokazać, że nie jest taki jak inni, że chce wybrać na to specjalny moment. Może uważa, że jeśli cię teraz pocałuje, to źle o nim będzie świadczyć?
-Myślisz?- wydukała, patrząc na mnie.
Pokiwałam głową.
-Chyba masz rację.- na jej twarzy pojawił się uśmiech. -Dziękuję, kocham cię.- przytuliła mnie.
Nie mogę oddychać.
-Edith, pamiętaj, że chcę dożyć chociaż 30stki.- powiedziałam, co chwilę łapiąc oddech.
-Ah, no tak.- zaśmiała się, odklejając się ode mnie.
Spojrzałam na nią.
-To ja powinnam cię w tym momencie ukatrupić.- powiedziałam
Edith spojrzała na mnie, rozbawiona. Dobrze wie o co mi chodzi.
-Elyas bardzo się ucieszył, że chcesz go widzieć.
-Wrrrr.- posłałam jej swoje, złowrogie spojrzenie.
-Przy okazji widzę, że dobrze się bawiliście, przed chwilą posprzątałam prawie pustą butelkę wina.
Wywróciłam oczami, wstając.
-Trzeźwa z nim nie mogłam wytrzymać.
Zaśmiała się.
-Ty go lubisz.
Odwróciłam się.
-Oczywiście, że nie.- oburzyłam się.
Spojrzała na mnie jak na kogoś, kto właśnie powiedział, że ziemia jest kwadratowa.
-Ja swoje wiem, poza tym co robisz jutro? Logan obiecał wpaść, więc może...
O, nie. Znowu dziwnym trafem przyprowadzi Elyasa do naszego mieszkania. Muszę coś wymyślić...i akurat jedyne o czym teraz myślę to alkohol, który zakiełkował w mojej głowie i odgłosy żółwi, które oglądałam ostatnio na Animal Planet.  
-Rodzice...- przerwałam jej.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Co z nimi?
-Eee...obiecałam im, że jutro wpadnę do nich. Dawno ich nie widziałam- olśniło mnie.
Edith westchnęła.
-No trudno, pozdrów ich ode mnie jutro.
-Nie ma sprawy.- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Kopniakiem zamknęłam drzwi i rozłożyłam się na łóżku. Będę musiała przyzwyczaić się do tego, że coraz bardziej będę uciekać przed Elyasem, ale dzisiejsza sytuacja... Dreszcze mam kiedy o tym myślę. Ten człowiek i ja prawie się pocałowaliśmy. Do teraz mam odruch wymiotny. Ale ciekawi mnie to czy, gdyby Edith i Logan nie wrócili, to czy doszłoby do pocałunku? Przestałabym go całować, dając mu soczystego liścia czy odwzajemniłabym a potem bym dopiero go uderzyła? Przykryłam się poduszką, żyje jest naprawdę nieprzewidywalne a wydawało mi się, że jestem w stanie zaplanować każdą minutę mojego życia. Wstałam z łóżka z postanowieniem wzięcia zimnego prysznicu.






Dzień później.

-O której jedziesz?- zapytała Edith, jedząc śniadanie.
Właśnie malowałam oczy maskarą. Specjalnie wstałam o 8, żeby nikt tym razem mnie nie zaskoczył.
-Pomaluję się i jadę.
Moje rodzinne miasteczko mieści się jakieś 40 km stąd. Z moimi umiejętnościami i prędkością dotrę tam dopiero jutro, ale postaram się w godzinę. Obym w nikogo nie uderzyła.
-Jadłaś chociaż?- zapytała.
-Jasne.
Pomalowałam pomadą brwi i wyszłam z łazienki.
-To do późna. Bawcie się dobrze i całujcie.- powiedziałam, zakładając buty.
-Bardzo śmieszne.- wywróciła oczami.
Wyszłam z mieszkania.








Godzinę później.
Zamknęłam samochód. Spojrzałam na dom, który przez te kilka tygodni mojej nieobecności nic się nie zmienił. Powoli skierowałam się do drzwi i weszłam do środka. Już od progu można było wyczuć zapach domowej kuchni. Zdjęłam buty i na palcach przedostałam się do kuchni.
-Linden?- usłyszałam głos taty za sobą.
Rodzice niestety też używają mojego pierwszego imienia.
Odwróciłam się i spojrzałam w jego kierunku. Wydawał się zaskoczony moją obecnością, ale momentalnie zmienił wyraz twarzy na troskliwy.
-Tato.- uśmiechnęłam się, wpadając w jego ramiona.  
-Co się tak skradasz?- zapytał rozbawiony.  
-Myślałam, że śpicie.- wzruszyłam ramionami.
Ojciec zaśmiał się. Brakowało mi jego głosu.
-Twoja matka dawno by mnie obudziła lodowatą wodą, gdybym jeszcze spał.- machnął ręką. -Jesteś pewnie głodna?- zapytał z troską.
Zaprzeczyłam.
-Jadłam śniadanie.
Ojciec wywrócil oczami. Chyba mam to po nim.
-Wiem jak wygląda posiłek studenta, chodź, zrobię nam po kurczaku z ryżem w sosie słodko-kwaśnym.- powiedział, idąc do kuchni.
Zaśmiałam się. To nasze ulubione danie.
-O tej godzinie? Nie trochę za wcześnie na takie jedzenie?
Tata machnął ręką.
-Mama wróci dopiero za godzinę. Mamy czas.





Zmęczeni, ale głodni zasiadliśmy do stołu.
-Musisz częściej do nas wpadać.- powiedział, mając pełną buzię jedzenia.
-Wiem.- westchnęłam. Dobrze się stało, że dziś do nich przyjechałam.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i stukanie obcasów. Mama.
-No, proszę.- zagwizdała, widząc czym się zajadamy. -Chyba nawyki do niezdrowego jedzenia ma po tobie.- pokręciła, niezadowolona, głową. -Witaj córeczko.- pocałowała mnie w czoło. -Jak na studiach?
Tylko nie ten temat, na razie nie mamy tam co robić, to pierwszy semestr.
-Dobrze.- powiedziałam, dając jej znak, żeby już o to nie pytała.
-Za kilka dni masz kurs.- przypomniała mi.
-Pamiętam.- szczerze mówiąc na razie nie potrzebuję tego kursu.
-Na kolejny kurs powinniśmy cię już zapisać.- zwróciła uwagę, patrząc na tatę.
Ojciec spojrzał na nią zdziwiony.
-Nie sądzisz, że to trochę za szybko?
-Im szybciej tym lepiej.- wyjaśniła.
Oto moja mama. Zawsze stawia na swoim i zawsze jej się to udaje. Moja mama była zawsze schludna...i elegancka. Pracuje jako sekretarka w jakiejś firmie w organizacji reklamy. Czyli jest w swoim żywiole. Uważam ją za kobietę biznesu i autorytet...ale czy za mamę? Nie wiem. Od kiedy pamiętam była co do mnie bardzo upierdliwa i narzucała mi z kim mam się spotykać, z kim nie, jak mam się ubierać i tak dalej. Przez to byłam bardzo buntowniczym dzieckiem. O wiele lepsze mam kontakty z tatą. Od zawsze bronił mnie i usprawiedliwiał. Nieraz mieliśmy przed mamą kilka sekretów.
-Nie wyprasowałaś bluzki.- zmierzyła mnie z góry do dołu.
-Mamo.- mruknęłam.
-Alison, daj jej spokój.- powiedział tata, podchodząc do niej. -Usiądź, zjedz.- pocałował ją w policzek.
Mama westchnęła.
-Ale na pewno nie to tłuste danie co wy. Idę się przebrać.- po czym poszła na górę.
Tata przysiadł się do mnie. Zawsze się zastanawiałam jak to możliwe, że mój ojciec jest z taką kobietą jak moja matka. Są swoim przeciwieństwem a mimo to są razem już 20 lat. Zazdroszczę mu cierpliwości.
-Jak ty z nią wytrzymujesz?
Tata uśmiechnął się.
-Bo widzisz, kochanie, twoja mama pomimo tylu lat potrafi mnie nadal zaskoczyć. I sprawia, że każdego dnia kocham ją coraz bardziej.- powiedział z troską.
-Ale ona to twoje przeciwieństwo, tato.- zdziwiłam się.
-Przeciwieństwa się przyciągają.- podkreślił.
-No tak.- zaczęłam. -Ale na dłuższą metę nie.
-Widzisz, Linden, od kiedy zobaczyłem poraz pierwszy twoją matkę, wiedziałem, że zostanie moją żoną i że to ona będzie tą przy której będę szczęśliwy i jak widzisz.- wskazał na siebie. -Jestem i do tego mam z nią piękną córkę.
Wywróciłam oczami.
-To ostatnie mogłeś pominąć.
Uśmiechnął się.
-Życzę ci, żebyś też kogoś takiego znalazła.- położył swoją dłoń na mojej i ją delikatnie ścisnął.
Odwzajemniłam uśmiech.
-Bardzo za tobą tęskniłam, tato.
-Ja za tobą też, córeczko.




Myśl, że za parę godzin będę musiała znów opuścić moje miasteczko, przytłacza mnie. Kompletny brak planów na następny tydzień i kompletny brak przygotowania na cokolwiek. I niekompletna wiedza, że na swojej drodze spotkam Elyasa.

blondeme99

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2362 słów i 12829 znaków. Tagi: #miłość #pocałunek

2 komentarze

 
  • dreamer1897

    A jednak znów zaskoczony, nic się nie wydarzyło po alkoholu. No ciekawie się zapowiada powrót do Londynu :yahoo:

    12 cze 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897  :przytul:

    12 cze 2018

  • dreamer1897

    @blondeme99 chociaż przytulas na pocieszenie, dziękuje bardzo  :przytul:

    12 cze 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897 Proszę bardzo ;)

    12 cze 2018

  • mydream2017

    "Tylko błagam, nie mów mi, że nie zdążył wyciągnąć."
    Ou yeah, nie wypadasz z formy z humorem  :bravo:  :bravo:  :bravo:

    12 cze 2018

  • blondeme99

    @mydream2017 Heh, staram się.

    12 cze 2018

  • mydream2017

    @blondeme99 i jesteś w tym wyśmienicie dobra :danss:

    12 cze 2018

  • blondeme99

    @mydream2017 Dziękuję ;)

    12 cze 2018

  • mydream2017

    @blondeme99 proszę bardzo, bo specyficzne poczucie humoru jest na wagę złota :danss:

    13 cze 2018

  • blondeme99

    @mydream2017 Święte słowa

    13 cze 2018