Bronię się przed tobą cz.5

Minął tydzień odkąd spotkałam się z rodzicami. Nie wiedziałam jak bardzo za nimi tęskniłam, dopóki nie musiałam ich znowu opuścić.
-Ulala...gdzie się tak wystroiłaś?- Edith zajrzała do mojego pokoju.
-Kupiłam ją na wyprzedaży, muszę ją wykorzystać.- wzruszyłam ramionami. Kilka dni temu, idąc z wykładów, zobaczyłam przepiękną, granatową sukienkę w maleńkie, białe groszki, do tego przecenioną aż o 75%.  
-Jasne, jasne.- uśmiechnęła się. -Rzadko nosisz sukienki, chyba, że ktoś cię zmusił.- otworzyła oczy, wpadając na świetną myśl. -Albo, ktoś ci ją wcisnął i powiedział, że jak nie założysz to...
-To mnie zabije, poćwiartuje i zakopie?- dokończyłam. -Moja droga, muszę cię zmartwić. Właśnie gadasz z duchem.
-Bardzo realistycznie wyglądasz jako duch.- stwierdziła, rozbawiona.
-Dziękuję a teraz musze zmykać na zlot umarlaków, czyli na wykłady.
Edith zaśmiała się.
-Co powie profesor, kiedy zobaczy, że opuściłam wykłady?- zmartwiła się.
-Nic, nawet nie zauważy.- wzięłam z szafki buty na wysokim obcasie.
Edith przyglądała mi się.
-Ty na pewno idziesz na wykłady?
Westchnęłam.
-Nie. Idę stać się zombie. Lecę, bo mam autobus.- pomachałam i wyszłam.
Wiedziałam, że ten tydzień nie zacznie się dobrze, czułam to. Wczoraj wieczorem moje auto stwierdziło, że ma na mnie focha i nie odpali, dopóki nie wsadzę w niego dużą ilość pieniędzy. Mój portfel w tym momencie płacze a ja razem z nim. Kolejny raz, kiedy Volkswagen odwiedzi mechanika, chyba mu się tam spodobało. Szybkim krokiem i uczuciem, że moje nogi skopią mi tyłek, jak jeszcze raz przyjdzie mi do głowy głupia myśl, żeby założyć wysokie buty, na których nie umiem chodzić, doszłam na przystanek. Czuję się jak pingwin w kozakach z epilepsją. To okropne uczucie. Autobus w moment podjechał i natychmiast rzuciłam się na niego, dosłownie. Gdyby nie barierka od drzwi, to nie wiem czy nie byłabym zombie. Piekielne buty. W autobusie było strasznie gorąco, powoli czułam jak moja, pingwińska dusza rozpływa się po całym autobusie, gdzie pozostaną po mnie tylko te buty. Poprawiłam sukienkę, wydaję mi się, że jest trochę za krótka i ma o wiele za duży dekolt, który jest wycięty w kształ V. To prawda, noszę sukienki raz na rok, ale takiej okazji i przeceny nie mogłam odpuścić.  
Po kilku minutach, bedących istną saharą, wreszcie dojechałam na swój przystanek. Z czystym sumieniem i rozgrzaną skórą, wyszłam z autobusu. Powoli zaczęłam widzieć fatemorganę. Czy to możliwe, żeby w autobusie była budka z lodami i hawajskimi ozdobami? Chyba muszę się porządnie wyspać. Ostatnio mało spałam, ale tamten tydzień był męczący. Kursy, praca, wykłady, dom. I tak w kółko. Ale zrekompensował mi za to brakiem Elyasa w moim życiu. Przez ten tydzień nie widziałam go ani razu.  
-Sophie!- usłyszałam, wchodząc do Uniwersytetu.
Odwróciłam się.  
-Adam!
Ucieszył się. Adama poznałam na początku roku i od razu go polubiłam. Jest strasznie nieśmiały, ale za to jest geniuszem umysłowym. Do tego pracujemy razem w magazynie.
-Kwitnąco dziś wyglądasz.- zmierzył mnie od góry do dołu.
-A czuję się jak roztopiony pingwin.- powiedziałam zrezygnowana.
Zaśmiał się.
-Bardzo mi brakowało twojego sarkazmu przez ten weekend.
Uśmiechnęłam się. Od zawsze czułam, że mu się podobam, chociaż dobitnie nigdy mi tego nie pokazywał. Może się mylę? Może to z jego strony tylko kumpelska gra a nie zauroczenie? Nie umiałam go rozgryźć. Edith też nie, chociaż on za nią nie przepadał. Ale ona też zauważyła, że Adam jest inny, kiedy jest przy mnie.
-Gotowa na trzy godziny wykładów z profesorem Willsem?- zapytał.
Westchnęłam.
-Po to tu przyszłam.  
Do umarlaków, przynajmniej pochowają mnie w sukience z przeceny a nie w jakiś dresach. Jestem pewna, że jak zobaczą moje buty to stwierdzą: "To była odważna kobieta".




-Jesteś samochodem?- zapytał Adam, po skończonych wykładach.
-Niestety nie. Popsuł się.
-Znowu?- zapytał zdziwiony.
Pokiwałam głową.
-Może cię podwieść?- zapytał nieśmiało.
Uśmiechnęłam się.
-Właściwie to czemu nie?
Poszliśmy w stronę parkingu dla studentów, gdzie ustanął. Jego auto pachniało męskimi, duszącymi perfumami, mimo to wolę jego towarzystwo niż przejażdżkę autobusem.
-Sophie, mogę o coś zapytać?
Widziałam, że się denerwuje czymś.
-Jasne.
-Za trzy miesiące mam ślub.- wydukał. -Znaczy nie ja, tylko moja siostra. Brak mi osoby towarzyszącej i...
-Jasne. Nie ma sprawy. Tylko tańczę okropnie.- wcięłam mu się w zdanie.
-Jesteś kochana.- ucieszył się.
-Nie mów tak bo zmienię zdanie.- pokazałam mu język.
Odpalił samochód.
-Cieszę się, że się zgodziłaś.- powiedział speszony.
-Dlaczego miałabym się nie zgodzić?- zdziwiłam się.
Zaczerwienił się.
-Eee...nie wiem.
Dojechaliśmy do mojego mieszkania.
-Dziękuję za podwózkę.- powiedziałam, wysiadając.
Uśmiechnął się.
-Dla mnie to była przyjemność.
Odwzajemniłam uśmiech i pomachałam mu.
Weszłam do mieszkania, oczywiście, na boso, trzymając w ręcach moje buty.
-Co tak pachnie?- zapytałam, czując przepiękny zapach, który rozniósł się po całym mieszkaniu.
-Leczo.- usłyszałam głos Edith.
-Mmmm, pycha.- od razu zjawiłam się w kuchni.
-Przyszły do ciebie trzy listy.- Edith wskazała na stół, na ktorym leżały koperty.
Zaciekawiona wzięłam je. Pierwszy to pocztówka od ciotki z Francji. Otworzyłam i zaczęłam czytać. Ciocia pisała o swojej paryskiej miłości do faceta młodszego o kilka lat, wklejając francuskie słowa w zdanie. Jest w tym coraz lepsza, od zawsze zazdrościłam jej podejścia do facetów. Druga to list od biblioteki. Zapomniałam, że trzymam zaległe książki już od miesiąca, chyba mnie nie zabiją? Ostatnia koperta nie miała znaczka, ani żadnego kodu.
-Co to?- spytała Edith, widząc, że oglądam kopertę z każdej strony. Widniał na niej tylko napis: "Dla Sophie". Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która była zaintrygowana listem. Rozdarłam przyklejoną część i otworzyłam kopertę.
-Może to list romantyczny?- ucieszyła się Edith.
Wywróciłam oczami.
-Albo komornik z prośbą o wyrzuceniu telewizora przez okno, bo nie będzie mu się chciało dźwigać.
Wyjęłam ostrożnie list z koperty i zaczęłam czytać.
"Nie bez przyczyny piszę do Ciebie list, Sophie. Zapewne mnie nie znasz, przynajmniej nie tak jak ja Ciebie. Chodzimy do tej samej uczelni, ale mimo to nie chcę się dziś ujawniać. To poczeka. Pewnie myślisz, że jestem tchórzem. Nie zaprzeczę, ale wiem jedno. Zasługujesz na wszystko co najlepsze. Postaram się być tym najlepszym, żeby do Ciebie dotrzeć."
-O, stara.- wydukała Edith. -Już go kocham.
Zamknęłam list. Jestem w szoku.
-Może to żart?
Edith spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Żartowniś nawet czegoś takiego by nie wymyślił. Wiesz kto to mógłby być?
-Nie...może...- jąkałam się. -Myślisz, że to może być Adam?
-Ten z uczelni? To nie głupie, poza tym napisał, że jest z tej samej uczelni co ty.  
Czy Adam byłby do tego zdolny?
-Albo Elyas.- skomentowała.
Zaśmiałam się.
-On i list? Poza tym nie jesteśmy z tej samej uczelni.
-No tak, ale może napisał to, żebyś się nie domyśliła?- moja przyjaciółka bawiła się w Sherlocka.
-Przestań.- włożyłam list do koperty i położyłam na stole. -Elyas nie mówi do mnie "Sophie".
-W sumie racja. Ale ciekawa sprawa. Aż ci zazdroszczę.- zapiszczała.
-Leczo.- przypomniałam jej.
-A! Racja.- zaśmiała się. -Przy okazji, co z autem?
Usiadłam zrezygnowana przy stole.
-Dzwoniłam rano do taty i powiedział, żebym go zabrała do mechanika.
-Kiepsko.- stwierdziła.
-Nawet bardzo.- skomentowałam, znając moją pozycję materialną.
-Ale mam dla ciebie propozycję.- uśmiechnęła się zalotnie. -Wiem kto może ci go naprawić tu i teraz.
-Wróżka?- prychnęłam.
Pokiwała głową.
-Elyas.- skomentowała dobitnie.
O nie. Tylko nie to.
-Nie ma mowy.- wstałam.
-Ale słuchaj, on się na tym zna, pamiętasz? Nieraz dogląda motoru Logana...
-Motocykla.- poprawiłam ją. Elyas dobitnie wbił mi w głowę, że motor to tylko silnik a motocykl to maszyna.
-Oj no jak zwał tak zwał i słuchaj Elyas jest w tym naprawdę niezły, poza tym myślę, że jeśli o ciebie chodzi to przyjedzie tu za 5 sekund.- powiedziała rozbawiona.  
-Nie i koniec.- założyłam ręce na ramiona.
-Jak chcesz.- Edith wzruszyła ramionami, po czym wyjęła telefon.
-Gdzie dzwonisz?- spytałam.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie po czym przyłożyła telefon do ucha.
-Halo Logan? Czy jest obok ciebie Elyas?... To świetnie, bo mam sprawę...Tak do niego...
Próbowałam zabrać jej telefon, ale z marnym skutkiem.
-...okej to wpadajcie i niech Elyas weźmie narzędzia do samochodu. Pa.- po czym się rozłączyła.
-Grabisz sobie.- wysyczałam.
Edith puściła mi oczko.
-Dzięki tobie znów zobaczę się z Loganem.
Sophie, tylko się nie denerwuj. Oaza spokoju, piaszczysta plaża i półnadzy faceci z parasolką. Okej, już mi lepiej. Dopóki do mojej wyobraźni nie wpada półnagi Elyas z rozchwianymi włosami i zadziornym uśmiechem. Wzdrygnęłam się.
Poszłam położyć się na chwilę. Moje nogi wołają o pomstę do nieba. Już nigdy więcej nie założę butów na obcasie, raz ze nie umiem na nich chodzić to dwa, że potem moje nogi czują się jakby ktoś przejechał po nich czołgiem albo walcem, albo tym i tym jednocześnie. Włączyłam telewizor i z powodu nudnych programów, i zmęczenia, zasnęłam.  


Poczułam rękę na swoim kolanie, którą ktoś przesuwał w górę i w dół. Niechętnie otworzyłam oczy i zauważyłam najgorszy widok w moim życiu. Elyas. Siedział po turecku obok mojej kanapy i gładził jedną ręką moją nogę.
-Nie dotykaj mnie.- momentalnie odrzuciłam jego rękę.  
Uśmiechnął się zadziornie.
-Linden, piękna sukienka.- powiedział, siadając obok mnie na kanapie, gdzie zdążyłam już zmienić swoją pozycję na siedzącą. -I ten dekolt.- zagwizdał.
-Za marzenia nie karają.- wstałam, oburzona.
Wyglądał nadal na rozbawionego, aż miałam chęć zdjąć ten okropny uśmiech z jego twarzy.
-Zaczerwieniłaś się.- zauważył.
-To od spania.-wyjaśniłam i poszłam do kuchni. Zastałam tam Logana i Edith, przytulonych obok lodówki.
-Przepraszam.- odwróciłam się, speszona.
-Nic się nie stało.- niecałuśni zakochani odkleili się od siebie. -Słyszałem, że auto ci nawaliło.- Logan podrapał się po karku.        
-No, niestety.
Logan pokiwał ze współczuciem.
-Elyas da z nim sobie radę.
-Oczywiście, że dam.- momentalnie w przejściu pojawił się PAN-OKROPNY-UŚMIECH.
-Ale najpierw kawa.- uśmiechnęła się Edith, nalewając wodę z czajnika do kubków.
-A bardzo chętnie.- zadowolony Elyas usiadł przy stole. Edith i Logan również to uczynili. Niechętnie usiadłam obok nich.
-A wiecie, że Sophie ma cichego wielbiciela?- zapiszczała Edith.
Spojrzałam na nią złowrogim wzrokiem.
-Dostała dzisiaj list...
-Edith!- dałam jej dobitnie znać, żeby siedziała cicho.
-Czy to ten list?- Elyas wziął do ręki kopertę, która leżała na stole.
-Oddaj to! To moje.- walczyłam z nim przez chwilę.
-Kochanie, nie denerwuj się. Chętnie przeczytam.- wyjął z koperty list i zaczął czytać. -Lubisz takie rzeczy? Podoba ci się?
-Nawet jeśli to co?- wysyczałam.
-Mógł się bardziej wysilić.- włożył list do koperty i odłożył na swoje miejsce. Gryzę się w myślach, że przez chwilę Edith pomyślała, że autorem tego listu mógłby być Elyas. Jedyna osoba, która mogłaby dostać od niego romantyczny list jest on sam.
-Ty byś lepszego nie napisał. Poza tym domyślam się od kogo ten list.- wzruszyłam ramionami.
-Tak?- zapytał.
-Jeżeli to Adam...- zaczęła Edith. -To Sophie ma prawdziwe szczęście.
-Też tak myślę. Zawsze lepiej wiedzieć, że te listy to nie żart.- powiedziałam, pijąc kawę, której nienawidzę, ale po drzemce muszę się trochę ożywić.
-Już czekamy za następnym listem.- ucieszyła się, Edith.
Wywróciłam oczami.
-Przy okazji, co z autem?- odezwał się, Elyas. -Pokażesz mi, gdzie stoi?
Spojrzałam na niego i przytaknęłam.
Oboje wstaliśmy od stołu. Przy wejściu ubrałam lekkie trampki, nie wytrzymam kolejnej minuty swojego życia w wysokich butach, dobrze, że nie muszę nosić ich często. Wyszliśmy z mieszkania.
-Ty pierwsza.- wskazał ruchem ręki na schody.  
-Chcesz mi popatrzeć na tyłek?- zapytałam ironicznie. -Zapomnij.
Elyas poruszał zabawnie brwiami.
-Przejrzałaś mnie, piękna.
Wyminęłam go i zaczęłam schodzić na dół, zakrywając ręką tyłek.
-Oh, Linden, nie mów, że cię zawstydziłem.- usłyszałam za sobą rozbawionego Elyasa.
Przyśpieszyłam, aż w końcu zaczęłam biec po schodach, dopóki nie dotarłam na powietrze. Chwilę później, obok mnie, pojawił się Elyas.
-Szybko biegasz.- powiedział, dysząc. -Ale ma to swoje plusy, widziałem przez ułamek sekundy twoje majtki. Bardzo lubię czarne majtki.- powiedział, zachrypiętym głosem.
-To sobie kup.- powiedziałam i poszłam w stronę mojego, zepsutego auta.
-Ej, jak chcesz, żebym naprawił ci auto to bądź dla mnie milsza.- pokazał mi język. -Poza tym poczekaj, kochanie. Muszę wyciągnąć narzędzia z auta.
Westchnęłam i usiadłam na schodach.  
-Zaraz będę.- powiedział i poszedł.
Teraz żałuję, że dałam się na to namówić.  Czemu zawsze muszę na niego trafiać? Niech sobie kogoś znajdzie i da mi spokój.
-Już jestem, kotku.- nagle pojawił się przede mną z skrzynką na narzędzia.  
Niechętnie wstałam i zaprowadziłam go do mojego auta.
Zagwizdał, kiedy go zobaczył.
-Maleńka, zaskakujesz mnie. Piękne auto- otworzył maskę. -Zobaczymy co ci ta zła kobieta zrobiła.- powiedział do samochodu.
Wywróciłam oczami.
-Nazwałaś ją jakoś?- zapytał mnie, otwierając skrzynkę.
-Nie.- wzruszyłam ramionami, podchodząc do niego.
-Kiepsko. Mój motocykl ma imię to twój Volkswagen też może mieć.
-Samochodów się nie nazywa.
-Co powiesz na: Lola?- zbagatelizował to, co przed chwilą powiedziałam.
-Nie ma mowy.- oburzyłam się.
Zaśmiał się.
-Lola, jesteś piękna.- zamruczał do samochodu.
-Uważaj, bo się zakochasz.- parsknęłam.
-To by było niepraktyczne.- zmarszczył czoło.
-Dlaczego?
-Nie sypiałbym z nią.
Ah, no tak.
-Oczywiście. To kup sobie dmuchaną lalę.- zaśmiałam się.
-Myślisz, że Lola byłaby zazdrosna?- spojrzał na mnie.
-Nie, woli Mustanga a, że trafiłeś się ty to musi to jakoś znieść. Tylko nie wprowadź jej w stan głębokiej egzystencji i alkoholizmu.- oparłam się o auto.
-Uwierz mi, kochanie, Lola nie będzie się ze mną nudzić.- puścił do mnie oczko. -Więc co jest nie tak z Lolą?
Westchnęłam.
-Jak wyszłam wczoraj z niego to wyłączyłam światła, ale one nadal świeciły. Próbowałam wszystkiego, wyłączałam, włączałam i nic.
Pokiwał, słuchając wszystkiego co mówię.
-Akumulator .- stwierdził.
-Nie.- zaprzeczyłam. -Kupiłam ostatnio nowy.
-Okej, to zaraz sprawdzimy.- wyjął coś ze skrzynki. Jego smukłe palce błądziły po wnętrzu mojego samochodu. Dziwiło mnie to, że prawnik a zna się na naprawie samochodów.
-Czemu nie zostaniesz po prostu mechanikiem?- zapytałam.
Uśmiechnął się.
-Jestem podobny do ciebie, Linden.- spojrzał na mnie. -Ty podporządkujesz się swojej matce, za to ja swojemu ojcu.
Ugryzłam się w język.
-Skąd wiesz tyle o mnie? Takich informacji nie ma się z "widzenia".
Wrócił do naprawiania.
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Czemu?- dociekałam.
-Bo będziesz wiedzieć.
Zdziwiłam się. Ani trochę to nie jest zabawne.
-Chyba właśnie o to chodzi.
Elyas pokręcił głową.
-Nie kręci cię ta niewiedza? Tak samo jak niewiedza kto do ciebie pisze?
Wzdrygnęłam się.
-Domyślam się kto to jest.
Na twarzy Elyasa znowu pojawił się ten, zadziorny uśmiech.
-Jaki on jest?
-Kto?- zapytałam zdziwiona.
-Ten cały Adam.
Zmrużyłam oczy.
-Jest miły.
Elyas nadal dobrze się bawił.
-Miły? To zabrzmiało jakby był nudny.
Założyłam ręce na ramiona.
-Nie jest nudny!
-Jest.- stwierdził.
-Nie znasz go.
Wywrócił oczami.
-Ale od ciebie wiem, że jest nudny.
-Nie jest.- oburzyłam się. -Za to ty jesteś bezczelnym, zapatrzonym w siebie hipokrytą.
-Ale przynajmniej nie jestem nudny.- uśmiechnął się.
Zawarczałam.
-Spokojnie, kochanie.- uspokajał mnie. -Nie złość się.
Oddychaj!
-Już wiem co jest nie tak.- powiedział, wyjmując akumulator. Podłączył go jeszcze raz i przymocował dziwne coś.
-Masz kluczyki?- zapytał.
Kiwnęłam głową.
-Zobacz teraz.
Poszłam i odpaliłam samochód. Światła również działały jak trzeba.
Wyłączyłam samochód i wyszłam z niego. Elyas zamknął maskę. Oparłam się o nią.
-Ile chcesz za naprawę?- spytałam.
Elyas spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie chcę pieniędzy. Chcę czegoś innego.- oparł się o samochód, bedąc blisko mnie. Czułam jego ramię na swoim ramieniu. Jego bliskość mnie przytłaczała.
Zaśmiałam się.
-Nie prześpię się z tobą, nie zrobię ci loda, nie pozwolę ci mnie pocałować, nie umówię się z tobą na randkę, nie przejadę się znowu twoim motocyklem oraz nie zezwolę na oddychanie tym samym powietrzem co ja.- odsunęłam się od niego.
Wyglądał na rozbawionego.
-Przystaję na to.- powiedział, kładząc rękę na sercu. -Więc jutro o której kończysz?
Spojrzałam na niego zdziwiona.  
-Powiedziałam, że randka nie.  
-Nie zapraszam cię na randkę.- powiedział.
-Wykłady mam do 12 a potem do 19 pracuję.
-O 19 przyjadę po ciebie.- uśmiechnął się.
-Ej, o motocyklu...
-Nie przyjadę motocyklem.- powiedział całkiem poważnie.
-A czym?- zapytałam. Co on kombinuje?
-Zobaczysz.
-A co z powietrzem?
Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Kupię jutro tlen w puszce z napisem "Inny niż wdycha Linden"
Zaśmiałam się.
-Jesteś niemożliwy.
-Ale nie nudny.- szturchnął mnie.
Opieraliśmy się o maskę mojego Volkswagena. Mam nadzieję, ze nie przyjedzie po mnie na ośle.  
-Poza tym dam ci mój numer, musisz mi przysłać adres twojego budynku pracy.
Wyjęłam telefon z małej, wewnętrznej kieszonki mojej sukienki.  
Elyas podyktował mi swój numer.
Zapisałam:
"Dawca plemników".

blondeme99

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3368 słów i 18481 znaków. Tagi: #miłość #pocałunek

4 komentarze

 
  • dreamer1897

    Ja pozwolę sobie zacytować:
    "Mój portfel w tym momencie płacze a ja razem z nim
    Czuję się jak pingwin w kozakach z epilepsją
    Albo komornik z prośbą o wyrzuceniu telewizora przez okno, bo nie będzie mu się chciało dźwigać
    Nie prześpię się z tobą, nie zrobię ci loda, nie pozwolę ci mnie pocałować, nie umówię się z tobą na randkę, nie przejadę się znowu twoim motocyklem oraz nie zezwolę na oddychanie tym samym powietrzem co ja.- odsunęłam się od niego."
    Wróciłem z pracy, zalogowałem się i co jest 5 część!  
    Przeczytałem i nie mogę przestać się śmiać :yahoo:  
    Kocham to poczucie humoru.  Czytam i sobie wyobrażam jakbym tam był i chyba co chwila bym się śmiał z tekstów Sophie płacząc ze śmiechu :bravo:  :bravo:  :bravo:

    18 cze 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897 Miło mi i zapewne gdyby Sophie to usłyszała też by się uśmiechnęła i pewnie zarzuciłaby jakimś tekstem  :rotfl:

    18 cze 2018

  • dreamer1897

    @blondeme99 I z takim zamiarem zabrałem się za czytanie tej części. Nie zawiodłem się ani grama. Wielkie dzieło więc wielkie  :bravo:

    18 cze 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897 Ooo dziękuję ;) Miło czyta się takie komentarze :) :przytul:

    18 cze 2018

  • dreamer1897

    @blondeme99 dobrzy autorzy muszą być nagradzani więc tym bardziej się cieszę bo każda część nadal trzyma fason a i jeszcze pozostawia tą niewiadomą  :jupi:

    19 cze 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897 Wkrótce sie wszystko wyjasni ;)

    19 cze 2018

  • dreamer1897

    @blondeme99 Ale to nie będzie ostatnia część bo się załamię jak za szybko się skończy :cray:

    19 cze 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897 szybko sie nie skonczy :)

    19 cze 2018

  • dreamer1897

    @blondeme99 Jest pozytywna wiadomość  :yahoo:

    22 cze 2018

  • mydream2017

    "Dawca plemników" :rotfl:  
    Odpalam lola i patrzę, że 5 część dodana i tak sporo.  
    Czytam i zaraz koniec no tak mnie ciekawość zżera, że nie wiem co ja teraz zrobię z niecierpliwości  :)  
    Czyżby nerd Adam miał szanse u Sophie?

    18 cze 2018

  • blondeme99

    @mydream2017 Możliwe ze tak ;) Postaram sie szybko zaspokoic twoją ciekawosc i migiem napisac kolejną część: )

    18 cze 2018

  • mydream2017

    @blondeme99 Już mi się serce raduje, dziękuje  :przytul:

    19 cze 2018

  • AnaidPrincess

    Piękne!!! Jezu tak bardzo kocham te opowiadanie, że mój chłopak ma nawet zagrożenie  :lol2: Dobrze ze tego nie widzi  :bravo:

    17 cze 2018

  • blondeme99

    @AnaidPrincess Haha to zostanie w tajemnicy ;)  :dancing: Dziękuję za komentarz i motywację  :przytul:

    17 cze 2018

  • Kmicic

    Dziękuję za kolejną część opowiadania. Widzę że historia się rozwija coraz bardziej. Jestem ciekaw skąd Elyas wie tyle o Sophie i czy dojdzie ze strony Elyasa do rywalizacji z Adamem.  
    Pozdrawiam i czekam na kolejne części.

    17 cze 2018

  • blondeme99

    @Kmicic Wszystko się wkrótce wyjaśni ;) hehe no możliwe  :P dziękuję za komentarz  :przytul:

    17 cze 2018