Bronię się przed tobą cz.67

Bronię się przed tobą cz.67Popchnęłam lekko drzwi i momentalnie znalazłam się na podłodze, wykładając się jak długa.
-Cholera.- jęknęłam. -Czy ja muszę być taką ciamajdą?
-Sophie, wszystko dobrze?- usłyszałam głos babci.
-Tak.- krzyknęłam, wstając z podłogi.
Nigdy wiecej alkoholu. Mam dożywotni zakaz upijania się i zażywania kociołków Panoramix'a.
Po omacku znalazłam łóżko i wskoczyłam pod zimną kołdrę. Zamknęłam oczy i przytuliłam się do poduszki. Już miałam zasypiać, kiedy usłyszałam głośne chrapanie. Nie byłam tu sama!
Szybko wyskoczyłam z łóżka i włączyłam latarkę w telefonie. Po prawej stronie łóżka leżał starszy facet, zapewne mąż babci Logan'a. Niemożliwe, że pomyliłam pokoje! Wyszłam z pokoju i zamknęłam cicho drzwi.
-Wszystko okej?- usłyszałam głos Elyas'a za sobą.
-Pomyliłam pokoje.- powiedziałam skruszona.
Zmarszczył brwi.
-Pomyliłaś?- nie rozumiał.
Wywróciłam oczami.
-Weszłam do sypialni babci Logan'a, gdzie śpi sobie jej mąż.
Zaśmiał się miękko, patrząc na mnie ze współczuciem.
-To ten pokój.- wskazał na sąsiednie drzwi. -Wejść z tobą, czy dasz sobie radę?
-Bardzo śmieszne.- powiedziałam z sarkazmem. -Dobranoc.
-Śpij dobrze.- powiedział cicho, obserwując mnie, dopóki nie zniknęłam z jego pola widzenia.
Włączyłam światło i rozejrzałam się. Nikogo nie było, chyba, że ktoś miał zamiar zaatakowania mnie pod łóżkiem. Wyłączyłam światło i weszłam do łóżka. Byłam kompletnie wyczerpana i czułam, że jutro obudzę się z potwornym kacem i suszą w ustach. Już miałam zasypiać, kiedy usłyszałam dźwięk dostarczonego sms'a. Włączyłam wyświetlacz.
Dawca plemników:
"Pokój okazał się pusty, czy ponownie napastowałaś kogoś w jego własnym łóżku?"
Wywróciłam oczami.
"Napastowałam. Aktualnie jest u mnie trzech facetów, z czego jeden to afroamerykanin. Nie przeszkadzaj, gramy w chińczyka."
Zgasiłam wyświetlacz i odłożyłam telefon, zapadając w oczekiwany, przeze mnie, sen.




Otworzyłam oczy, czując jakby ktoś przywalił mi młotkiem w głowę. Od razu pożałowałam tamtej nocy i tego cholernego kociołka. Gdybym wiedziała, że to wymieszane ze sobą alkohole, to bym nigdy tego nie spróbowała. Mogę jakoś cofnąć czas?
Wzięłam do ręki telefon i odblokowałam go. Miałam wiadomość od Elyas'a z wczoraj.
"Interesujące. Czy oni byli pod twoim łóżkiem? Jeśli tak, to chętnie poszukam pod swoim, mam ochotę na szachy."
Zmarszczyłam czoło, nic nie rozumiejąc z jego wiadomości. Dopiero po przeczytaniu poprzednich, olśniło mnie o co chodziło.
Wspomnienia z wczorajszej nocy zaczęły być coraz bardziej wyraźne, z czego nie cieszyłam się aż tak bardzo.
Wlazłam do łóżka starszemu facetowi!
Dobrze, że spał, bo by się bardzo zdziwił. Zresztą nie tylko on.
Wstałam z łóżka i ociągając się, wyszłam z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo, nawet nie słyszałam żadnych głosów. Czyżby wszyscy spali?
-O, nie śpisz.- Elyas oparł się o drzwi do łazienki i bacznie mnie obserwował.
-Która jest godzina? Muszę iść dzisiaj do pracy.- złapałam się za głowę.
-W takim stanie?- zdziwił się. -Zadzwoń, że zachorowałaś.
-Nie mogę. Obiecałam Elizie.- wyznałam, opierając się o ścianę.
Elyas włożył ręce do kieszeni i podszedł do mnie.
-Wyglądasz...jakbyś kilka godzin temu weszła do łóżka starszemu facetowi.- powiedział z pewnym uśmiechem.
-Elyas! Bo jeszcze ktoś usłyszy!- jęknęłam przestraszona i rozejrzałam się po korytarzu.
Zaśmiał się.
-Jutro idziemy na randkę.- powiadomił mnie. -O osiemnastej bądź gotowa, zawiozę cię.
-Gdzie to będzie?- zmarszczyłam brwi.
-Nic więcej nie powiem.- uniósł ręce w geście obronnym.
-Elyas!- szturchnęłam go lekko, na co on się tylko zaśmiał.
Przez chwilę patrzyłam w jego bursztynowe oczy, które kiedyś kochałam. Byłam pewna, że tylko te oczy będą na mnie patrzeć z miłością. Tak wiele się od tego czasu zmieniło i tak wiele spraw zostało jeszcze niewyjaśnionych, że wciąż ciężko ruszyć mi do przodu. Być może podwójna randka to dobry pomysł? Może Patric okaże się świetnym facetem, a flirtujący Elyas z rudowłosą dziewczyną przestaną być dla mnie przeszkodą i w końcu odetnę się od tej toksycznej relacji?
Elyas uniósł brwi, kiedy lekko się od niego odsunęłam.
-Powiedz wszystkim, że poszłam na autobus, bo śpieszyłam się do pracy.- rzekłam, ubierając buty.
-Mogę cię odwieźć Logan'a samochodem.- zaproponował.
-Nie.- pokręciłam głową. -Nie powinieneś wsiadać za kółko.
Westchnął.
-Do jutra.- wyminęłam go.
-Linden.- powiedział, chwytając mnie za ramię.
-Tak?- spojrzałam na niego.
Przez chwilę wyglądał, jakby walczył z myślami.
-Nic...nic.- zwolnił uścisk.
Uniosłam jedną brew i wyszłam z domu, spoglądając na niego ostatni raz.
Co ile pamiętam, przystanek autobusowy powinien być kilka metrów od działki babci. Czułam się źle, że zostawiam ich tak wszystkich bez pożegnania, ale gdyby nie to, że dziś miałam pracę, to bym została.
Rozejrzałam się i zobaczyłam w oddali przystanek autobusowy. Zaczęłam iść w jego kierunku.
Ta okolica była naprawdę ładna, nie to co moja. Strasznie przypominała mi dom. Już nawet nie pamiętałam, kiedy odwiedziłam rodziców. Starałam się robić to regularnie, ale zawsze coś burzyło mi tą systematyczność. Egzaminy, praca, zepsute auto, kupno nowego - nadal się do niego nie przyzwyczaiłam, z czego dalekie podróże nim, to istna katorga, przerażenie i duże ryzyko wypadku.
Spojrzałam na rozpis rozkładów i aktualną godzinę w telefonie. Według tego, co wyczytałam, autobus powinien być za dwadzieścia minut. Usiadłam na ławce i przez moment bawiłam się telefonem.
Dawca plemników:
"Napisz, jak dojedziesz."
Zmarszczyłam brwi i schowałam telefon do kieszeni. Elyas zachowywał się co najmniej dziwnie i podejrzanie. Próbowałam wmówić sobie, że to przez alkohol, bo w nim nie było już żadnych uczuć, zmartwienia czy troski. Elyas jest zimny, tak samo, jak rok temu...





Otworzyłam drzwi i weszłam za bar.
-Eliza, przepraszam cię.- dyszałam, próbując uspokoić swój oddech. Myślałam, że kilka dni biegania poprawi moją kondycję, ale myliłam się.
Nadal biegałam tragicznie. Czy to o to chodzi, że jestem niska i moje nogi są krótkie, przez co bieganie już do końca życia będzie mi sprawiać trudności i jedyne, co mogę w tym wypadku zrobić, to zafundować sobie rolki i szczudła?
Boże!
-Nic się nie stało, ogarnęłam tu troszkę po wczorajszej imprezie.- podeszła do mnie i podała mi wydruki do rozliczenia.
-Imprezie?- zmarszczyłam czoło.
-Jacyś faceci przyszli i siedzieli do późna, takiego utargu za piwa nigdy chyba tu nie było.- wzruszyła ramionami. -Przyjechali na motorach.
Wywróciłam oczami.
-Dobrze, że mnie wczoraj nie było.
-Jeden z nich pytał o ciebie.- rzekła. -Mówił, żeby cię pozdrowić.
-Kto?- zdziwiłam się.
-Jakiś Daniel.
Przełknęłam ślinę.
Daniel?

blondeme99

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1300 słów i 7187 znaków, zaktualizowała 3 sie 2019. Tagi: #miłość #przyjaźn #love #problemy

6 komentarzy

 
  • Lula

    Jaka jestes kochana 😍 no i oczywiście utalentowana 😁 uwielbiam ❤❤❤

    4 sie 2019

  • blondeme99

    @Lula  :zakochany:

    4 sie 2019

  • Elat

    Ale by było fajnie ale i tak będzie malo :yahoo:

    4 sie 2019

  • Nati

    Kiedy nastepna czesc?szkoda ze taka krotka... fajnie sie czyta

    4 sie 2019

  • blondeme99

    @Nati W poniedziałek postaram się ;)

    4 sie 2019

  • Nati

    @blondeme99 bede czekac 😜

    4 sie 2019

  • Speker

    Aaaa i jeszcze ten kociołek, znana receptura:D się wie.

    3 sie 2019

  • blondeme99

    @Speker Studenci kociołek mają w małym palcu ;)

    4 sie 2019

  • Elat

    Super super super

    3 sie 2019

  • blondeme99

    @Elat  :zakochany:

    4 sie 2019

  • Speker

    Daniel, Daniel... To nie ten co ją w łazience dopadł? Super część.

    3 sie 2019

  • blondeme99

    @Speker Tak to ten ;) dziękuję ;)

    4 sie 2019