Dramione - Podwójne życie rozdział 32

Dramione - Podwójne życie rozdział 32Tydzień później.
- Co jesteś? – zapytał zaskoczony Lucjusz, patrząc na zonę w szoku.
- W ciąży – powtórzyła Ginny cierpliwie. – Byłam w Mungu.
- Na brodę Merlina! – jęknął, siadając na kanapie.
- Nie cieszysz się? – mina nieco jej zrzedła.
- Upadłaś na głowę? – syknął, przyciągając ją sobie na kolana i głaszcząc ją czule po talii. – Po prostu jestem w szoku. Nie sądziłem, że tak szybko po ślubie znów zostanę ojcem.
- Nooo, ostatnio dość porządnie się mną zajmowałeś – zachichotała, przytulając się do niego mocno.
- Bo jesteś bardzo niegrzeczna – mruknął ponętnie. – I kocham cię mocno.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, lecz zamiar ten udaremniło jej delikatne stukanie w okno ich salonu. Ginny zmarszczyła lekko brwi i niechętnie podeszła do okna. Ptak natychmiast wyciągnął nóżkę z przywiązanym do niej liścikiem. Po odwiązaniu przesyłki, płomykówka natychmiast odleciała. Ruda ze zdumieniem rozpoznała pismo Hermiony.
- Co jest? – mruknął niezadowolony Lucjusz, patrząc na nią poważnie.
- To Hermiona – mruknęła Ginny i rozerwała kopertę, czytając szybko wiadomość. – CO?!
- Co "co"? – zainteresował się niemrawo.
- Krum z nią zerwał i wyrzucił z domu... Wróciła do Anglii – wyjaśniła szybko. – No co za gnój! – uniosła się gniewem.
- Hej, spokojnie, nie możesz się denerwować – podszedł do niej i objął ją czule, zanurzając twarz w jej bujnych włosach.
- Jak mam się nie denerwować, skoro ten jełop zostawił moją najlepszą przyjaciółkę?!
- Ale jesteś w ciąży i musisz się oszczędzać...
- Wiem, tyle że mam ochotę go zatłuc, a wcześniej napuścić na niego jakąś porządną klątwę!
- To mogłoby zaszkodzić dziecku – mruknął, pocałunkami starając się odwrócić jej uwagę od problemów panny Granger.
- Lucjuszu, nie teraz – jęknęła. – Muszę do niej iść! Ona jest teraz sama i mnie potrzebuje!
- A ty teraz potrzebujesz odpoczynku – zaoponował, starając się utrzymać ją w ramionach, lecz wciąż mu się wyrywała.
- Nic mi przecież nie jest...
- Czy wy się siłujecie? – zainteresował się Draco, stając u szczytu schodów.
- Mniej więcej – sapnął starszy Malfoy. – Ginewro, masz leżeć!
- Ale ja muszę do Hermiony!
- A co się dzieje?
- Krum zostawił ją i wyrzucił z domu! – pospieszyła natychmiast z wyjaśnieniami.
- Gdzie ona teraz jest? – zapytał wściekły Draco.
- W domku swoich dziadków – sapnęła Ginny, podając mu dokładny adres, gdy Lucjusz przerzucił ją sobie bezceremonialnie przez ramię, niosąc do ich sypialni.

Draco deportował się nieopodal wskazanego adresu, w głębokim cieniu, rzucanym przez wysoki budynek naprzeciwko. Co prawda serce tłukło mu się w piersi jak oszalałe, ale był zdecydowany. Pewnym krokiem ruszył do jej drzwi. Zastukał w nie delikatnie, zastanawiając się w duchu, czy Hermiona w ogóle mu otworzy i czy ewentualnie pozwoli sobie pomóc. Znał przecież doskonale jej gryfońską upartość... Zamek w drzwiach kliknął jednak posłusznie już po chwili i na progu ukazała mu się zapłakana dziewczyna. Serce mu się ścisnęło, gdy dojrzał jej czerwone oczy, a jednocześnie poczuł nieodpartą chęć zamordowania tego bułgarskiego kretyna własnymi rękami. Bez użycia magii...
- Draco – jęknął i rozpłakała się znów, wieszając mu się na szyi.
- Ciii, jestem tu, kochanie – przytulił ją mocno i wszedł z nią do domu.

Ponad godzinę zajęło mu uspokajanie jej.
- No? Już dobrze? – spojrzał na nią poważnie, gładząc ją po jeszcze mocniej, niż zwykle rozwichrzonych włosach.
- Nic nie jest dobrze – chlipnęła w chusteczkę.
- Nie mów tak, proszę... Będzie dobrze. Jeśli chcesz, to może ja mu profilaktycznie przyłożę, co? Nawet bardzo chętnie, bo mnie porządnie wpienia.
- Nie, Draco, proszę... Chcę po prostu o nim jak najszybciej zapomnieć... – złapała go kurczowo za rękę. – Poza tym to moja wina.
- Przepraszam, co? O czym ty mówisz, Granger? – zezłościł się natychmiast. – Niby w czym zawiniłaś? W tym, że okazał się największym idiotą na świecie i nie potrafił docenić tego, jakim dla niego jesteś skarbem? To jest ta niby twoja wina? Miona, błagam, nie dobijaj mnie.
- No tak, ale... – jęknęła.
- Nie ma żadnego „ale”, Miona. Krum na ciebie nie zasługiwał... Ja co prawda też, bo wiele razy cię zawiodłem, ale obiecuję, że już nigdy więcej... NIGDY, Miona.
- I co dalej? – mruknęła, wtulona w niego wciąż.
- Przede wszystkim postaraj się uspokoić do końca – powiedział łagodnie, gładząc ją po włosach. – A później nawet nie waż się próbować do niego wracać.
- Nie zamierzam wracać do nikogo, kto tak bardzo mnie skrzywdził, Draco.
- Do mnie też nie? – szepnął, tuląc ją wciąż.
- Też mnie zraniłeś, Draco...
- Mocniej niż on?
- Nie wiem... Inaczej.
- Nie chcę cię już ranić, skarbie... Pragnę przy tobie zostać. Tak naprawdę. Kochać cię z całych sił.
- A co, jeśli ja nie odwzajemnię twojego uczucia? Co, jeśli to już się we mnie wypaliło?
- Wtedy pomogę ci znaleźć szczęście i zniknę z twojego życia, tylko proszę... Nie każ mi teraz odchodzić, Miona. Obiecuję, że do niczego nie będę cię zmuszać. Będę jak ten dobry wujek. Herbatkę ci zrobię, kocykiem okryję, chusteczkę ci podam. I będę cichutko, nawet mnie nie zauważysz. Mogę spać nawet w psiej budzie, byleby blisko ciebie – spojrzał na nią oczami spaniela. Parsknęła śmiechem, od czego od razu poczuła się lepiej. – No i widzisz? – ucieszył się. – Już się śmiejesz.
- Draco, ja naprawdę nie wiem, co do ciebie czuję – mruknęła.
- Nie szkodzi, z czasem oboje się dowiemy, tak? – pocałował ją w dłoń.
- Tak – wyszeptała, zarumieniona nagle.
- No i super – wyszczerzył się do niej. – To jak? Mogę tu zostać? Nawet w tej budzie, czy na wycieraczce...
- Dobrze, zostań... Na tej kanapie – uśmiechnęła się do niego niepewnie.
- Kocham cię, maleńka – pocałował ją czule w policzek.
- Draco, ja...
- Wiem, wiem... I już nic nie mówię...

Tydzień później.
- Mogłabyś powtórzyć? – zapytał zszokowany blondyn, wpatrując się w nią intensywnie. – W ciąży?
- Tak, będziesz mieć rodzeństwo, Malfoy – odparła spokojnie.
- Eej! Ale ja się nie zgadzam! – zaoponował, odkładając swoją gitarę.
- Wybacz, ale są małżeństwem i raczej nie muszą się pytać cię o zgodę – zaśmiała się. Prychnął wściekle pod nosem, patrząc na nią zły. – Oh, no dajże spokój... Przecież to było kwestią czasu, musiałeś się z tym liczyć... Ejże! Ty jesteś zazdrosny! – wykrzyknęła nagle, zdając sobie sprawę, co jest na rzeczy.
- Wcale nie.
- Draco...
- No co?! Ja nie bywam zazdrosny!
- Oczywiście – mruknęła, ucinając tę sprzeczkę. – Ale pamiętaj, że twój ojciec będzie was kochać jednakowo.
- Mój ojciec nikogo nie kocha – syknął.
- A z tym to akurat bym się kłóciła... Widziałeś, jak patrzył na Ginny?
- Ją zamorduję na deser! I cały świat mi za to podziękuje.
- Raczej nie twój ojciec – zauważyła przytomnie.
- Nie wspominaj o nim przy mnie...
- Draco – spojrzała na niego z politowaniem. Spojrzał na nią mało przyjaźnie, chcąc zapewne się jej jeszcze mało kulturalnie odszczeknąć, lecz przeszkodziło mu w tym delikatne pukanie do drzwi. Hermiona natychmiast poszła otworzyć. Do jego uszu wkrótce doleciały jej wielce zdumione słowa:
- „Wiktor? A co ty tu robisz?”
- Nu, ja przyszedł cię przeprosić, Hermijona. Ja się głupio zachował... Tu dla ciebje – mruknął Bułgar, podając jej sporych rozmiarów bukiet.
- Dziękuję – bąknęła speszona.
- Mogu ja wejść? Chciał porozmawiać.
- A o czym? – zapytała sucho.
- Nu... O nas, Hermijona. Ja żałuju tego, co zrobił. Ja nie powinien, ty przeze mnie pewnie płakała, da?
- Być może... Nie, Wiktor, to nie jest dobry pomysł, by rozmawiać o czymkolwiek... Nie chcę już dłużej tego ciągnąć.
- Dlaczegu? – zdumiał się, wciąż stojąc w progu.
- Dlaczego? – prychnęła ze złością. – Racz może sobie przypomnieć, jak zareagowałeś, gdy powiedziałam ci, że nie mogę zostać twoją żoną...
- Nu, ja wie, ale ja był zły wtedy, ja liczył, że ty się zgodzisz. Ale ja to wszystko przemyślał.
- Oh, naprawdę? – syknęła. – Sporo czasu ci to zajęło, nie sądzisz?
- Ja wie, ja się po prostu dużo zastanawiał, ale ja doszedł do wniosku, że da tobie jeszcze jednu szansę.
- Pardon, co? – warknęła, mając naprawdę wielką nadzieję, że się jednak przesłyszała. – Powtórz! – Draco już słyszał jad bazyliszka spływający jej po języku i otaczający każdy wyraz i był z niej dumny! Jego krew!
- Nu ja zdecydował się dać ci jeszcze jedną szansę – powtórzył niezrażony Krum, sądząc zapewne, że być może źle go usłyszała i tym samym pogrążając się jeszcze bardziej.
- Wynoś się stąd, kretynie! – wrzasnęła, rzucając w chłopaka bukietem. – Wynoś się i żebym cię tu więcej nie widziała! Jesteś zwykłym śmieciem!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1630 słów i 9266 znaków, zaktualizowała 18 maj 2019.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto