- Cześć, Ginny! Witaj, Hermiono! – powiedział Ron radośnie, gdy tylko obie dziewczyny zjawiły się w Hogsmeade „Pod Trzema Miotłami”. Niemal rzucił się na siostrę, by ją serdecznie wyściskać, lecz ta w porę odgrodziła się od niego, zakładając ręce na piersi. Niespeszony tym rudzielec natychmiast podbił do Hermiony, której udało się uniknąć obleśnego pocałunku w policzek tylko dzięki pojawieniu się Madame Rosmerty, która przyjemnym tonem zapytała, co pragną zamówić. Ron speszył się nieco i usiadł na swoim miejscu, będąc piorunowanym wzrokiem przez dwie rozeźlone dziewczyny. Te szybko zamówiły po piwie kremowym, a Weasley zażyczył sobie Ognistej ku ich zdumieniu.
- No co? – zapytał, gdy Rosmarta odeszła, by zrealizować zamówienie hogwarckich uczniów. – Nie jestem już uczniem Hogwartu…
- Tak, ale przypominasz nam obydwu niezbyt przyjemne czasy – mruknęła Ginny. – Mów prędko, czego od nas chciałeś, bo nie mamy zbyt wiele czasu. – Była to prawda, bowiem miały zamiar iść jeszcze do sklepu z sukniami znajdującego się przy końcu głównej ulicy i obejrzeć kilka kreacji, które być może pasowałyby na zbliżający się ślub Ginny, a potem umówione były z obydwoma Malfoy’ami… Tak, jakby jeden z nich właśnie nie siedział sobie spokojnie w najciemniejszym kącie pubu, by obserwować to, co działo się przy stoliku dziewczyn.
- Chciałbym z wami poważnie porozmawiać – powiedział, odbierając swoją Ognistą.
- To już wiemy – warknęła Hermiona. – Mów, o co chodzi! Ja nie mam całego dnia na twoje durnowate pomysły!
- Przepraszam! – jęknął, odstawiając szklankę na stolik. – Przepraszam, że byłem takim idiotą, by dać się wciągnąć w ten głupi romans, a potem dopuścić do powstania tego dziecka…
- Na to już chyba trochę za późno, nie sądzisz? – odparła Ginny, patrząc na niego ostro. – Byłeś i już na zawsze będziesz kretynem, Ronald!
- Chciałbym to jednak naprawić…
- Niby jak? – zainteresowała się Miona. – Nie zmienisz tego, co się stało. Nie wymażesz z pamięci dziecka ani tego, że mnie zdradziłeś…
- Nie, Miona, nie wymażę tego. Ale mogę sprawić, że między nami znów będzie dobrze.
- Ron, co ty chrzanisz? – zdenerwowała się rudowłosa.
- Widzicie, między mną a matką mego dziecka nie układa się najlepiej… Niemal odkąd wyrzucili mnie ze szkoły. Nie potrafię znaleźć stałej pracy…
- To tylko twój wina! – przypomniała mu jadowicie siostra. – Gdyby nie twoje tchórzostwo i tyle kłamstw, pewnie do dzisiaj uczyłbyś się w szkole… No i gdybyś umiał się zabezpieczać…
- Wiem, Ginny, wiem! – nieomal krzyknął. – Byłem totalnym idiotą i pozwoliłem Hermionie od siebie odejść. Nie wiem, co podkusiło mnie, by grać w tę podwójną grę, nie wiem, czemu tak strasznie ci kłamałem! Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, Hermiono – zwrócił się do swojej byłej dziewczyny. – Prawda jest taka, że chciałem grać dojrzalszego, niż byłem w rzeczywistości i właśnie ta rzeczywistość mnie przytłoczyła, gdy okazało się, że mam zostać ojcem… Wystraszyłem się odpowiedzialności i to chyba właśnie to przekreśliło mój związek z Kristin… Hermiono, czy… - przerwał na moment, biorąc jej dłonie w swoje i nie pozwalając się wyszarpnąć. – Hermiono, czy wybaczysz mi ten mój kretynizm i zechcesz znów ze mną być w związku? Ja wiem, że teraz będzie trudniej, bo całkowicie z dziecka nie zrezygnuję, ale… - nie dokończył. Rozwścieczona jego gówniarskim zachowaniem starsza Gryfonka wyszarpnęła mu swe dłonie z silnego i nieprzyjemnego uścisku i trzasnęła go w twarz. Kilka ludzi odwróciło się w ich stronę. Gdzieniegdzie rozbrzmiały ciche brawa, ktoś się roześmiał i już po chwili pub wrócił do normy. Tylko z twarzy młodego Malfoy’a nie schodził szeroki uśmiech zadowolenia, z policzka Rona czerwony i piekący ślad po uderzeniu, a na twarzach obydwu Gryfonek malowało się coraz większe oburzenie. Ginny przybrała swoją ulubioną pozycję, biorąc się pod boki, dzięki czemu wyglądała jak młodsza wersja swojej mamy, a Miona oddychała spazmatycznie przez nos, starając się opanować rozbuchane emocje i nie miotnąć w byłego chłopaka jakiejś klątwy. Najlepiej bolesnej i spektakularnej.
- Ron! Jak w ogóle mogłeś wpaść na tak kretyński pomysł?! – syknęła rozeźlona Ginny. – Czemu chcesz zostawić tamtą kobietę? Powinieneś wziąć odpowiedzialność za życie, które nieopatrznie stworzyłeś, a nie uciekać jak pies z podkulonym ogonem już na samym początku!
- Nie uciekam! – warknął Weasley, podnosząc się ze swojego miejsca. Teraz górował nad obiema dziewczynami. Poczuł z tego powodu nieopisaną satysfakcję. Niestety zapomniał, że zarówno jego siostra, jak i panna Granger, są znakomitymi czarownicami. Przypomniał sobie o tym w kilka sekund później, gdy jakieś paskudztwo pokryło mu twarz, co było zasługą Rudej i musiał prędko opuścić pub, by nie zostać zadziobanym na śmierć przez rozszalałe kanarki Hermiony. Ten popis całkiem dobrej magii został nagrodzony głośnymi brawami przez klientów „Trzech Mioteł”. Hermiona wychwyciła również zadowolone spojrzenie Dracona, który popłakał się wręcz ze śmiechu, widząc uciekającego Weasley’a. Niestety odległość, jaka dzieliła jego stolik od stolika dziewczyn, nie pozwoliła mu na usłyszenie ich rozmowy, ale domyślił się, co tak mogło zdenerwować obydwie czarownice w zachowaniu tego ryżego pomiota. Wkrótce opanował się i wyszedł z baru, nieznacznie dając swej dziewczynie znać, by ruszyły za nim. Gryfonki szybko dopiły swoje napoje i niestety płacąc również za drinka tego kretyna, opuściły „Trzy Miotły”. Szybko skręciły za najbliższy róg i podążyły w górę wioski, gdzie domów było już o wiele mniej.
- „Niezły pokaz, dziewczyny” – powiedział naraz Draco, gdy mijały jakiś zaniedbany ogród. Podskoczyły wystraszone, bo nie zauważyły kucającego obok parkanu chłopaka.
- Mógłbyś nas tak nie straszyć? – sarknęła Ginny, przyjmując podobną pozę, jak w niedawnej sprzeczce z bratem. – Omal nie zeszłam na zawał! A wierz mi, twój ojciec byłby wtedy bardzooo zły.
- Wybacz, rudzielcu. Nie mogłem się powstrzymać – wyszczerzył się w uśmiechu i przyciągnął do siebie brązowowłosą. – Mam nadzieję, że na mnie nie napuścisz tych ptaszków…
- Postaraj się więc być grzeczniejszy – zaśmiała się.
- Ale nie w łóżku, dobrze? – wyszeptał jej do ucha.
- Ekhm! Ja tu wciąż jestem – przypomniała im Ginny z wrednym uśmiechem.
- Jesteś okropna! – mruknął Draco. – I ja naprawdę będę cię mieć za macochę?
- Miło mi, że się cieszysz – odgryzła się, szczerząc się szatańsko.
- Ja się jej boję! – jęknął blondyn, mocniej przylegając do swojej dziewczyny.
- Spokojnie, kochanie. Przy mnie nic ci nie grozi – zaśmiała się Hermiona. – Po prostu postaraj się jej zbytnio nie denerwować.
- Jakby było to takie proste…
- Ej, blondasku! A chcesz być nadal częścią rodu Malfoy’ów? Bo mogę bardzo szybko sprawić, że twój ojciec zrewiduje swoje podejście co do swego pierworodnego! – mruknęła Ginny, patrząc groźnie na blondyna. Ten skrzywił się tylko i odparł już dużo łagodniej:
- Chodźmy już oglądać te kiecki, bo jeszcze spóźnisz się na spotkanie z moim ojcem…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.