- Oh, Draco... Te zdjęcia są naprawdę piękne — zachwyciła się była Gryfonka, gdy przewróciła kolejną stronę. Zdjęcie przedstawiało ich uśmiechniętych w czasie Bożego Narodzenia. Śniegu było tyle, że przed Hogwartem ponownie wykopano wysokie tunele, a uczniowie tworzyli coraz to nowe rzeźby.
- Prawda? - ucieszył się blondyn. - Cieszę się, że ci się podobają... Pamiętasz, jak wtedy było zimno?
- Oczywiście — zaśmiała się. - A ty wtedy wymyśliłeś tę bitwę na śnieżki. Miałam cię ochotę za to udusić!
- No nie powiesz mi, chyba że ci się nie podobało?! - pocałował ją mocno w czoło.
- Bardzo mi się podobało...
Hermiona uśmiechnęła się czule do swojego narzeczonego. Chłopak ustawił przywleczony na dwór aparat fotograficzny i wrócił do dziewczyny. Przytulił ją czule i oboje uśmiechnęli się szczerze. Po chwili zdjęcie było już gotowe.
- Hej, co porabiacie? - zagadnęła ich opatulona w gruby płaszcz i szalik Ginny, podchodząc do nich z Harrym. Kilka kroków za parą, przez zaspy przedzierali się również Blaise i zaróżowiona od mrozu Pansy.
- Robiliśmy sobie świąteczne zdjęcie — poinformowała ich szczęśliwa Gryfonka, patrząc, jak jej partner odnosi na bok aparat. Po chwili schylił się i nabrał trochę śniegu w dłonie. Uformował z niego kulkę i niespodziewanie rzucił nią w zaskoczonego Pottera.
- No, a ja planuję bitwę na śnieżki — rzucił lekko, schylając się ponownie. Gdy się wyprostował, oberwał śnieżkami od Harry'ego, Zabiniego i Weasleyówny. Hermiona i Pansy popatrzyły na nich krytycznie, wymieniły spojrzenia typu "Jak dzieci", a potem ze śmiechem zaatakowały niespodziewającą się tego Ginny. Bitwa rozgorzała na dobre. Śnieżki latały we wszystkie strony, często rozbijając się o okna Wielkiej Sali, czym wreszcie zwróciły uwagę innych uczniów, a także i nauczycieli. Uczniowie szybko dołączyli do zabawy, a stateczni czarodzieje przyglądali się jej ze schodów, tylko czasami odmieniając tor lecącej w ich stronę śnieżki. Po dobrych dwóch godzinach wyśmienitej zabawy, gdy na polu bitwy zostali już tylko Malfoy, Blaise i Ginny, przemoczony Smok rzucił się niespodziewanie na swoją narzeczoną, zwalając ją z nóg, prosto w biały puch.
- Malfoy! - warknęła rozeźlona Hermiona. - Czy tobie kompletnie już odwaliło?
- Wszystko jest możliwe, moja droga — wyszczerzył się do niej radośnie. - Odkąd się w tobie zakochałem, cały świat wydaje mi się pozytywnym szaleństwem.
- Kretyn — skwitowała go z udawaną złością.
- Ale twój — prychnął śmiechem i pomógł jej wstać ze śniegu. Całą szóstką wrócili do zamku, by przebrać się do uroczystej kolacji. Hermiona, która od momentu zaręczyn z przystojnym Ślizgonem zamieszkała wspólnie z nim w jego dormitorium, natychmiast po wejściu do niego, osuszyła się zaklęciem rozgrzewającym. Zmieniła też ubranie i w przeciągu kilku minut była już gotowa do wyjścia. Draco przebrał się w chwilę po niej. Kiedy otworzyli drzwi dormitorium, zaskoczył ich widok dyrektorki na korytarzu, która wyglądała, jakby miała właśnie zamiar zapukać do ich drzwi. Nieopodal niej stała stała grupka uczniów. Szybko wyszło na jaw, że McGonagall postanowiła zebrać wszystkich uczniów i wejść z nimi do Wielkiej Sali. Było to dość przyjemne, bo uczniowie poczuli się wyróżnieni, zwłaszcza że niewielu zostało w Hogwarcie. Reszta rozjechała się jak zwykle do domów, w tym Ron. Było to polecenie pani Weasley, która nie chciała narażać Hermiony na jakieś kolejne przykrości ze strony swego syna.
Wieczerza przeciągnęła się do późnego wieczora, bo ilość i jakość serwowanych potraw i przede wszystkim rodzinna atmosfera, nikogo nie nastrajała do wcześniejszego opuszczenia towarzystwa.
Draco i Hermiona wrócili dlatego też grubo po północy do dormitorium. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, widząc niewielki stosik prezentów pod choinką, którą ubrali wspólnie dzień wcześniej.
- Pięknie wygląda, prawda? - zapytała, czule wtulając się w jego umięśniony tors i z przyjemnością wdychając jego drogie perfumy.
- Tak, pięknie... A myślę, że może być jeszcze piękniej, kiedy założymy rodzinę — mruknął jej zmysłowo do ucha. - Kocham cię, Miona i bez względu na to, co może mówić o tym moja matka, ja pragnę z tobą być!
- Nie powiedziałeś jej jeszcze o nas? - zdziwiła się.
- Tak szczerze, to nie było kiedy... Ale poinformuję ją jutro.
- Dlaczego akurat jutro?
- Bo przyjeżdża do Hogsmeade.
- Po co?!
- Na moją prośbę o spotkanie... Pójdziesz tam ze mną?
- Trochę się stresuję... - bąknęła nieśmiało.
- Daj spokój... To nie mój ojciec. Ona mnie kocha i myślę, że zaakceptuje nasz związek... O! A to co?!
- Mój prezent dla ciebie — zaśmiała się Gryfonka, która z kieszeni swetra wyciągnęła przed chwilą niewielkie pudełeczko.
Draco chwycił je w swoje wypielęgnowane dłonie i otworzył. W środku znajdował się flakonik eliksiru Felis Felixis i scyzoryk z mnóstwem dziwnych wytrychów — podobny do tego, który Syriusz podarował raz Harry'emu.
- Ekstra! - ucieszył się blondyn. Pocałował ją czule, a potem pogalopował do sypialni, z której wrócił po kilku chwilach, dźwigając jakieś pudełko.
- Dla ciebie... moja księżniczko — wysapał, stawiając prezent na podłodze. W środku były... Książki! Co najmniej dziesięć opasłych tomów, począwszy od oprawnej w skórę i w złoto "Historii Hogwartu", przez "Zaawansowaną magię", a na "Tajemnych sztukach czarownic i czarodziejów na przestrzeni wieków" skończywszy. Wszystko pięknie ilustrowane, co na pewno nie kosztowało mało.
- Cudowny prezent! - wykrzyknęła Hermiona, rzucając mu sią na szyję. Wycałowawszy go solennie, dopiero dała mu dojść do słowa.
- Początek twojej prywatnej biblioteczki, gdy zamieszkamy w naszym domu po ślubie — powiedział z szerokim uśmiechem na ustach.
- Dziękuję — ponownie rzuciła mu się na szyję. Ich usta spotkały się. Chłopak schwycił ją na ręce i zaniósł do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi...
Od samego rana Hermiona chodziła podenerwowana i na nic zdawały się tłumaczenia Malfoya, że jego matka nie pała do niej nienawiścią, jak to miał w zwyczaju jego ojciec. Młoda Gryfonka była zdenerwowana tym spotkaniem i koniec!
Uspokoiła się nieco dopiero wtedy, gdy Narcyza serdecznie się z nią przywitała w Trzech Miotłach.
- Dzień dobry — bąknęła nieśmiało, czując, że coraz mocniej się rumieni.
- Widzę na twym palcu pierścień rodowy Blacków... No cóż... Powiem wam jedno. Zawiedliście mnie! Oboje...
- Ale, mamo! - krzyknął zdumiony Dracon, ale kobieta nie pozwoliła mu dojść do słowa.
- No, żebym ja takich rzeczy musiała dowiadywać się na końcu! Tak się nie robi, kochani! - zburczała ich. - To już naprawdę, synu, nie masz czasu do mnie napisać i poinformować mnie o swoich zaręczynach, z tą śliczną dziewczyną? Musiałam dowiedzieć się tego od Pansy i Blaise'a?
- Wiedziałaś? - zdumiał sił blondyn.
- Od samego początku! Wstyd!... No, ale najważniejsze, że się kochacie...
Hermiona zerknęła zdumiona na swego partnera, ale on wyglądał na tak samo zaskoczonego. Jeśli nie bardziej!
- Teraz do uzgodnienia pozostaje data ślubu i wesela, ale o ile znam syna, to będzie chciał ci zrobić niespodziankę i nie poinformuje cię wystarczająco wcześnie o tym wydarzeniu... Dlatego już pozwoliłam sobie na odwiedziny w twoim domu, Hermiono i omówienie wszystkiego z twoimi rodzicami.
Gryfonka wyglądała w tym momencie, jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie oszałamiające...
- Tak nawiasem mówiąc, też mają do ciebie żal, że o niczym ich nie poinformowałaś... Nie mniej jednak ja pokryję całość kwoty, jaką Draco zdecyduje się przeznaczyć na ten dzień... Twoi rodzice są naprawdę przemiłymi ludźmi, Hermiono. - kobieta obdzielała ich tymi informacjami w takim tempie, że oboje mieli cokolwiek głupie miny.
- Mamo... A co z ojcem? - zapytał twardo młodzieniec.
- Siedzi w Azkabanie i nie ma żadnych szans na to, by wyszedł... Nawet na wasz ślub. Pieniędzmi rodziny zarządzam teraz ja, a on nie ma nic w tej sprawie do powiedzenia! - fuknęła lekko rozgoryczona.
- Dziękuję, mamo — szepnął Draco.
- Dostaniecie ode mnie willę nieopodal Cantenbury oraz część pieniędzy — kontynuowała Narcyza.
- Nie wiem, co mam powiedzieć, bo zwykłe "dziękuję" z pewnością nie wystarczy... Jest pani dla mnie i moich rodziców taka serdeczna, pomimo różnic krwi, jakie nas dzielą...
- Cicho, dziecko — rzekła łagodnie kobieta. - Tamto wszystko to już przeszłość, teraz nastały inne czasy. Mój syn pokochał cię, bo jesteś zupełnie inna, niż pozostałe panienki, które znał i jestem pewna, że stworzycie wspaniałą rodzinę. Bo, mam nadzieje, zdajecie sobie sprawę, że i ja i mama Hermiony oczekiwać będziemy wnuków?
- Spokojnie, mamo — mruknął zażenowany blondyn.
- To dobrze... Ja was teraz opuszczę, bo zamówiłam sobie do pokoju kolację i nie chciałabym jej przegapić. Lecz zanim pójdę, zrobimy sobie jeszcze wspólne zdjęcie!
Do Hogwartu wracali do tego stopnia oszołomieni, że nie byli w stanie ze sobą rozmawiać. W milczeniu zjedli też kolację i wrócili do dormitorium.
- Uwierzysz w to, co właśnie przeżyliśmy? - zagadnęła go w końcu Gryfonka.
- Nie. Nie potrafię... I na co mojej matce to zdjęcie? - odparł zdumiony.
- Może chce postawić sobie nad kominkiem? W końcu jest sama w Malfoy Manor...
- Pewnie masz rację... Hermiono?
- Co takiego, kochany?
- A jakby tak po ślubie zostać w rezydencji? Matce nie będzie przykro, można by też sprowadzić tam twoich rodziców, a willę pozostawić jako domek letniskowy...
- Jeśli tobie to odpowiada — mruknęła lekko przestraszona tempem, z jakim się to wszystko dzieje. Jeszcze pół roku temu nie pomyślałaby, że będzie w Święta omawiać z Draconem to, gdzie zamieszkają po ślubie. Ba! Gdyby ktoś jej wtedy powiedział, że z wzajemnością zakocha się w tym zimnym arystokracie, wysłałaby go do Świętego Munga! - Chodźmy już spać, co? Jestem okropnie zmęczona — mruknęła, przytulając się do chłopaka.
Kolejne dni, aż do Nowego Roku spędzili głównie w towarzystwie czwórki przyjaciół, grając z nimi w szachy czarodziejów, eksplodującego durnia, czy po prostu, jak w przypadku Hermiony, rozmawiając z Ginny i Pansy o ślubie Gryfonki. Jej przyjaciółki kategorycznie zażądały bycia druhnami, co ona przyjęła z wyjątkowym uśmiechem.
Sylwestra garstka pozostałych w zamku uczniów i nauczyciele spędzili nad wyraz hucznie. Do tego stopnia dobrze się bawili, że pani Pomfrey i profesor Slughorn musieli wyciągać tajne zapasy eliksiru na kaca, co szczególnie przydało sił Zabiniemu i Malfoyowi.
Po Nowym Roku do szkoły powróciła reszta uczniów, a Malfoy zaczął się jakoś dziwnie zachowywać. Zagadnięta o to Pansy udała przed Hermioną kompletnie głupią, mówiąc, że nie ma o niczym pojęcia, a Ginny stwierdziła tylko, że to nie jej tajemnica i nie może nic powiedzieć. Hermiona spięła się o to nawet z Harrym, zwymyślała Blaise'owi, a do narzeczonego nie odzywała się przez tydzień! Nie wytrzymała jednak dłużej i przyszła go w końcu przeprosić. To jednak też nie pomogło, nie dowiedziała się, dlaczego jej narzeczony był tak tajemniczy...
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wtedy, o co chodzi? - Hermiona delikatnie gładziła tors Dracona.
- Bo nie mogłem — odparł.
- Ale przecież to tyczyło się w takiej samej mierze mnie! - zaprotestowała.
- Masz rację, kochanie, ale nie chciałem odebrać sobie przyjemności patrzenia w te twoje zaskoczone oczęta — zaśmiał się. - Musisz mi wybaczyć, bo wszystko dzięki temu wyszło idealnie!
- Masz rację — pocałowała go w nos. - I nie mam zamiaru być na ciebie o to zła. I nigdy nie byłam. Sprawiłeś mi tym wielgachną niespodziankę.
- A ty mnie jakiś czas później — szepnął jej do ucha.
- Dokładnie — uśmiechnęła się figlarnie i tylko ona wiedziała, jeszcze! co sił za tym uśmiechem kryje...
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.