Dramione - niechciany obrońca rozdział 20

Dramione - niechciany obrońca rozdział 20Trzęsącymi się rękoma Hermiona zapięła gustowną kolię na szyi. Włosy miała ułożone w wymyślny, elegancki kok. Założyła też czarną szeroką suknię, która w normalnych warunkach wprawiłaby dziewczynę w dziki zachwyt. Ale teraz warunki były dalekie od normalnych – oboje z Draconem szykowali się na Bal Halloweenowy zorganizowany przez samego Czarnego Pana. Bała się tego spotkania. Głównie z tego powodu, że nie miała pojęcia co wykombinuje Główny Śmierciożerca, czy nie będzie chciał siłą wkraść się do jej głowy. Przejrzała się krytycznie w lustrze i musiała przyznać, że wygląda naprawdę elegancko.
- Co jak co, ale po tym stroju nie widać, jakiego statusu krwi jestem – pomyślała z goryczą, ale i pewną satysfakcją. Draco poinformował ją, że tego dnia nawet niewolnice mają obowiązek szykownie wyglądać, bez względu na to, jakiego są pochodzenia.
- Gotowa? – usłyszała głos Draco za swoimi plecami i odwróciła się do niego niepewnie. Jego bladą twarz rozjaśnił szczery uśmiech. – Pięknie wyglądasz – powiedział miękko.
- Dziękuję... I nie, nie jestem gotowa... Ale nie mamy wyjścia, musimy tam przecież iść – odparła twardo. Podeszła do niego i przygładziła mu koszulę na piersiach. Wyglądał elegancko, wręcz władczo.
- Jak się czujesz w tej sukni? – nie ciśnie cię za bardzo? – zapytał jeszcze.
- Wszystko dobrze – powiedziała, uśmiechając się do niego blado. – Draco, a jeśli ktoś będzie chciał ze mną zatańczyć i wyczuje magię?
- Spokojnie. Dzisiaj tańczysz tylko ze mną. Nie pij jednak niczego, co dostaniesz od innych osób. Staraj się też unikać mojego ojca i samego Czarnego Pana. W szczególności nie patrz mu w oczy, a myślę, że wszystko będzie dobrze – pocałował ją w czoło. – poza tym tłumaczyłem ci już, że zaklęcie wyczuć może tylko ten, kto je rzucił.
- Draco, powiesz mi wreszcie skąd ty je znasz?
- kochanie, wiesz, że tego nie zrobię... Przynajmniej nie teraz... Aha, i jeszcze jedno. Staraj się nie gładzić po brzuchu, to nikt nie nabierze podejrzeń – upomniał ją. – A teraz już chodźmy. Nie wypada się przecież spóźnić.
Ujęła go pod ramię i wyszli z komnat, które ślizgon zabezpieczył zaklęciami. Po dokonaniu tego ruszyli w stronę Sali Balowej. Hermiona z zainteresowaniem rozglądała się po korytarzach, które zostały ozdobione czerwonymi lampionami i wizerunkami srebrnych i szmaragdowych wężów oraz czaszek. Pod sufitem trzepotały się roje czarnych nietoperzy, które dziewczynę przyprawiły o mdłości.
- Sądziłam, że będzie bardziej ponuro – mruknęła w stronę chłopaka, który słysząc jej słowa, roześmiał się szczerze.
- Trumny, kościotrupy i te sprawy, co? – zapytał, kiedy już opanował atak śmiechu. – Nie, dzisiaj ma być elegancko, bo mało kto wie, ale akurat pod tym względem Czarny Pan jest wyjątkowo normalny, jeśli mogę to tak ująć. Oczywiście, otacza się śmiercią, ale jego bale zawsze słynęły z wysokiego poziomu i gustu. Chociaż słyszałem, że ten bal w porównaniu z tym bożonarodzeniowym ma być niczym... No ale o tym przekonamy się już wkrótce.
- Ale ja tu nie chcę zostawać do tego czasu! – zaprotestowała głośno Hermiona. Draco ścisnął ją mocno za ramię, sycząc jej do ucha:
- Cicho bądź, idiotko! – Hermiona trochę poniewczasie zdała sobie sprawę z własnej głupoty i umilkła gwałtownie. – Tak już lepiej... Aha, tam będą też inne kobiety, głównie żony i narzeczone innych Śmierciożerców, ale pewnie znajdzie się też dość duża ilość kurew. Większość z nich to przebiegłe wiedźmy, możliwe, że będą chciały ci zrobić krzywdę tylko dlatego, że należysz do mnie lub ze względu na twój status krwi, dlatego staraj się nie wchodzić im w paradę i z nimi nie rozmawiać. Bądź ostrożna, choć z mojej strony możesz byc pewna, że postaram się cały czas mieć cię na oku, lub przy sobie, jeśli będzie taka możliwość.
Gdy dotarli na trzecie piętro, ich oczom ukazały się wielkie mahoniowe drzwi otwarte na oścież. Przez nie widać było ogromną komnatę i wiele bawiących się już par. Niektórzy z nich zajmowali już parkiet, co Hermionę wprawiło w niemałe osłupienie. Nie sądziła bowiem, że Śmierciożercy potrafią się dobrze bawić.
Zbladła gwałtownie, zauważając Bellatrix stojącą obok męża. Kobieta także dostrzegła gryfonkę i posłała jej pełne jadu spojrzenie. Tymczasem Draco odciągnął dziewczynę na bok i dał jej ostateczne instrukcje.
- Nie mogę być teraz dla ciebie miły, bo to wzbudziłoby podejrzliwość innych, dlatego nie miej mi za złe mych słów. Jeśli będziesz coś ode mnie chciała, to masz zwracać się do mnie per „panie”. Nie tańczysz z innymi i wystrzegasz się mojej ciotki, choć mam nadzieję, że dzisiaj niczego nie odwali. Masz być potulna i udawać, że codziennie cię pieprzę, rozumiesz? Nie wiem, jak dobrą aktorką jesteś, ale dzisiaj masz ze wszystkich sił grać!
- Dobrze – szepnęła przestraszona jego ostrym tonem.
- A teraz chodź – chwycił ją mocno za ramię i pociągnął do pozostałych gości. Hermiona w duchu powtarzała sobie, że to tylko gra, lecz nie potrafiła się uspokoić.

Pierwsza godzina minęła całkiem spokojnie, jeśli nie liczyć złośliwych uwag, które kierowały pod jej adresem żony i narzeczone Śmierciożerców. Dopiero kiedy ciężkie dębowe odrzwia otwarły się z cichym pomrukiem, wszystko inne ucichło, a głowy zebranych zwróciły się ku kroczącej dumnie bladej postaci. Voldemort we własnej osobie zaszczycił wreszcie swoją obecnością bal, który sam zorganizował. Hermiona przełknęła głośno ślinę, myśląc o dziecku, lecz kiedy dłoń Dracona wylądowała jej ciężko na ramieniu, ponownie skupiła się na swej roli. O ile skupieniem można nazwać paniczną próbę zahamowania ogarniających ciało dreszczy.
Tymczasem Czarny Pan odziany w czarne szaty przetykane drogocenną srebrną nicią, z Nagini sunącą spokojnie u jego stóp, stanął na środku Sali i rzekł znudzonym i chłodnym niczym lodowce Arktyki tonem:
- Witajcie, moi drodzy przyjaciele. – Śmierciożercy jak na komendę uderzyli się w pierś. – Witajcie poślubione im i przyrzeczone damy. – kobiety dygnęły lekko. – Oraz te, które są tutaj na rzyczenie moich przyjaciół – pozostałe niewiasty, a w tym również Hermiona, opadły lekko na jedno kolano, – Witam was gorąco na dorocznym Balu Halloweenowym, bowiem Święto Zmarłych jest najbliższe naszym sercom zaraz po Bożym Narodzeniu, które świętować będziemy za trochę ponad miesiąc... A teraz, bawcie się, jedzcie i pijcie. Później poznacie mego wspaniałego gościa.
Klasnął w swe blade dłonie o wyjątkowo długich palcach, a na stołach pojawiły się potrawy i napoje. Muzyka znów zaczęła grać, a on usiadł przy dwuosobowym stoliku ustawionym tak, by móc obserwować wszystkich na Sali.
- Muszę teraz iść złożyć mu życzenia, a ty usiądź przy naszym stoliku – powiedział Draco i udał się do Czarnego Pana. Dziewczyna usiadła onieśmielona naprzeciw Zabiniego i jakiejś ładnej ślizgonnki, którą pamiętała z czasów szkoły.
- Nie pytał cię o twoją szlamę? – zapytał Blaise, gdy blondyn wrócił do ich stolika.
- Owszem, pytał. Ale powiedziałem mu, że nie ośmieliłbym się kalać jego osoby taką brudną dziewką, jak Granger. Przyjął to ze zrozumieniem. Wydaje mi się, że wręcz był zadowolony – odparł beztrosko Draco, dobierając się natychmiast do Ognistej, której nalał sobie szczodrze do szklanki.
- A tak nawiasem mówiąc, jaka jest w łóżku? – zaciekawił się Blaise, patrząc na szkolną koleżankę z jakby cieniem uznania w oczach.
- Czasami jest wręcz nieprawdopodobna. Przypuszczam, że w ten sposób chce mi zrekompensować swoje brudne pochodzenie, które muszę znosić... Bo co jej trzeba przyznać, dba o swoją higienę i nie muszę wąchać jej smrodów. Czasami nawet sprząta moje komnaty. I to jest coś, czego akurat nie mogę jej oduczyć, ale mam wrażenie, że ona to po prostu lubi. A skoro mi tym nie przeszkadza, to czemu więc mam jej tego zabraniać...?
- A dałbyś mi ją kiedyś wypróbować?
- Żartujesz, prawda? – stalowo-szare oczy młodego arystokraty błysnęły niebezpiecznie.
- No raczej! – zaśmiał się szczerze Zabini. – Dobrze pamiętam co stało się z Nottem i Grabbem, i nie mam zamiaru podzielić ich losu. Ale, Smoku... Albo mi się wydaje, albo ta szmata zaczyna ci się podobać!
- Ciało ma całkiem niezłe, to trzeba jej przyznać... – odparł Draco szczerze.
- Tak, ale mnie nie o to chodzi – prychnął czarnoskóry chłopak. – Czy ty się przez przypadek w niej nie zakochujesz?
- Blaise, czy tobie się ostatnio sufit na łeb nie spadł? – warknął zły Malfoy. – Miałbym się zakochać w tej szlamie? Ha! Bardzo cię proszę, nie bądź śmieszny, jasne? No, chyba że chcesz zapoznać się bliżej z mocą mojej różdżki...
- Ah! Draco, tutaj jesteś, mój ulubiony chrześniaku! Szukam cię i szukam... – usłyszeli damski głos. Hermiona wzdrygnęła się mimowolnie.
- Ciocia Bellatrix... Co ciocię do mnie sprowadza? – zapytał Draco, siląc się na przyjemny ton.
- Widzę, że ośmieliłeś się tu przyjść z tą szlamą! Nie wiesz, że jej obecność obraża naszego Pana? – zezłościła się kobieta.
- Sam dał mi pozwolenie na przyprowadzenie tutaj mojej niewolnicy, ciociu – odparował blondyn. – Masz może z tym jakiś problem?
- Oczywiście, że mam! To plugastwo nie ma prawa chodzić po tej ziemi! – ryknęła i z fałd swojej suknie wyciągnęła różdżkę. Draco był nie mniej szybki. Poderwał się ze swego krzesła i stanął przed gryfonką, osłaniając ją własnym ciałem i patrząc wściekłym wzrokiem na swoją krewniaczkę. – Odsuń się, chłopcze, bym mogła potraktować tę zdzirę Avadą!
- Zrobisz to tylko wtedy, gdy wcześniej zabijesz mnie! – syknął blondyn.
- Stajesz w obronie szlamy?!
- Staję w obronie mojej własności, ciotko. Mojej niewolnicy! – sprostował, choć tak naprawdę miał ochotę wykrzyczeć wszystkim, że kocha tę brązowowłosą gryfonkę. – Odsuń się!
- A cóż to za zwady? – Czarny Pan pojawił się przy nich nie idomo skąd. – Dlaczego celujesz w naszego drogiego Dracona, Bellatrix?
- Panie mój, nie celuję w chłopaka, tylko w tę wstrętną szlamę, której on broni!
- A dlaczego?
- Bo ona obraża nas oboje swoją obecnością tutaj, Panie – odparła natychmiast czarnowłosa kobieta.
- Dracon przyprowadził tutaj tę dziewkę za moją zgodą. Z tego, co wiem, szlama zachowuje się poprawnie i w swej wspaniałomyślności pozwoliłem jej brać udział w tym oto balu. Jest mi potrzebna w jednym kawałku, droga Bello, więc zostaw ją w spokoju. Psujesz nastrój innym gościom... Mamy bal, a więc bawmy się!
Odwrócił się prędko i jakoś tak dziwnie odpłynął na swoje miejsce. Bellatrix dopiero po chwili opuściła różdżkę.
- Jeszcze się z tobą policzę, suko! – syknęła i odeszła do swoich spraw. Draco w locie złapał karcące spojrzenie ojca, ale nie przejął się nim.
- Ale ją wzięło – mruknął Zabini. – Zawsze twierdziłem, że twoja ciotka ma niezdrowo pomieszane pod kopułą.
- Nie wkurwiaj mnie, co? – prychnął Draco, z uwagą spoglądając na Hermionę. Widział, że ta się trzęsie, ale nie mógł nic zrobić, by choć trochę ja pocieszyć czy uspokoić. – Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję... Mój panie – powiedziała cicho.
Nagle te same drzwi, przez które wszedł wcześniej Voldemort otwarły się ponownie i zebrani na Sali goście dojrzeli młodą czarownicę ubrana we wściekle czerwoną kreację.
- Parvati?! – wyrwało się z ust Hermiony Dracona i Blaisa. Cała trójka wpatrywała się w dziewczynę jak zahipnotyzowana. Największą uwagę przyciągał ciążowy brzuszek dziewczyny, która swobocnie podeszła do Czarnego Pana. Ten podniósł się ze swego miejsca i podał jej swą dłoń, którą ona z szerokim uśmiechem ujęła.
- Drodzy przyjaciele i wy, wszyscy pozostali goście... Przedstawiam wam mojego uroczystego gościa... Parvati Patil, moją drogą narzeczoną, która w swym łonie nosi moje dziecko!
Na Sali zapanowała śmiertelna cisza. Chyba nikt nie spodziewał się takiej rewelacji! Hermiona mimochodem zerknęła na Bellatrix i z satysfakcją ujrzała jej żal wyraźnie wymalowany na twarzy. Dziewczyna słyszała, że ta walnięta kobieta pala jakimś ukrytym uczuciem do Voldemorta. Mówiło się, że chce się z nim związać.
- No to teraz twoje plany trochę się pokrzyżowały, suko! – pomyślała Hermiona.
Po chwili przez salę przetoczyły się ogłuszające brawa, brzmiące niczym huk wodospadu.

Godzinę później, gdy Hermiona siedziała samotnie przy stoliku, podeszła do niej Parvati. Usiadła na miejscu Dracona i odezwała się po przyjacielsku do swojej szkolnej koleżanki:
- Słyszałam, że zostałaś zabaweczką Dracona. Ciekawi mnie, jak często dajesz mu dupy i czy w ogóle... Weasley ci już nie wystarczał, że poleciałaś do tego arystokraty?
- Odczep się, dobrze? Nie mam ochoty na rozmowę z taką zdrajczynią, jak ty, Patil – warknęła wściekła Hermiona.
- Nie zdradziłam was, Granger... Zawsze byłam za Czarnym Panem, tylko tego nie ujawniałam... A gdy po raz pierwszy go spotkałam, no cóż... Zakochałam się w nim. I oto efekt naszego uczucia – zaśmiała się, gładząc się czule po brzuchu. – Ale powiem ci jedno. Draco był nieziemski w łóżku, ale on jest po prostu cudowny.
- Bez takich szczegółów, ok? Poza tym dla mnie zawsze będziesz zdrajczynią, szmato!
- Odszczekaj to, Granger albo spotka cię coś gorszego, niż śmierć!
- Ani mi się śni!
- Co jest grane? – zapytał Draco, podchodząc do kłócących się dziewczyn.
- Twoja niewolnica mnie znieważyła! Nazwała mnie szmatą!
Blondyn zbladł gwałtownie.
- Czy to prawda, Granger? – zapytał, choć patrząc w jej oczy, podejrzewał, jaka będzie odpowiedź.
- Tak – mruknęła gryfonka cicho. Draco złapał się za włosy.
- Pogrzało cię, idiotko? – zirytował się, chwytając ją mocno za ramię. W tej chwili mało obchodziło go to, że ją to boli. Był na nią wściekły z powodu jej kretyńskiej nieodpowiedzialności!
- Żądam ukarania twojej szlamy, Malfoy! – syknęła wściekła Patil.
- Czy to aby nie przesada? Granger zachowała się bezczelnie, ale ja już nakłonię tę kretynkę, by ci zadośćuczyniła. Przeprosi – powiedział Draco trzęsącym się głosem.
- Powiedziałam! – huknęła na niego Parvati, tym samym ściągając na siebie uwagę Voldemorta.
- Wytłumaczcie mi natychmiast co tutaj się dzieje! – zażądał lodowatym tonem, od którego dziewczynie stanęły dęba wszystkie włosy.
- Ta wstrętna szlama pozwoliła sobie na obrazę mojej osoby! – wyżaliła się Parvati, obejmując czule czarnoksiężnika. – Żadam, by została przykładnie ukarana!
- Sądziłem, że to twoja przyjaciółka – odparł beznamiętnym tonem Voldemort.
- Mówiłam ci już wiele razy, że ci śmieszni gryfoni nie są moimi przyjaciółmi! – warknęła dziewczyna. – I nigdy nimi nie byli!
- Już dobrze, nie unoś się tak, moja droga... Co do winy Granger nie ma żadnej odpowiedzialności i oczywiście zostanie ukarana. Draconie... To twoja dziwka, więc to ty wykonasz wyrok. Bolesny.
- A dlaczego nie ja? – zaprotestowała Parvati.
- Bo ty mogłabyś ją przez przypadek zabić, a ja jeszcze będę jej potrzebować – uciął dyskusję Czarny Pan. – Poza tym jesteś zbyt piękna, by brudzić sobie rączki jej krwią... Draconie, zmień jej szatę, ta jest zbyt gustowna, jak dla takiego gówna, jak ona.
- Jak sobie życzysz, mój panie – odparł natychmiast ślizgon. Wyciągnął różdżkę i jednym machnięciem zmienił suknię i uczesanie Hermiony. Teraz miała na sobie prostą białą sukienkę na ramiączkach. – jaką klątwę życzysz sobie obejrzeć w moim wykonaniu?
- Sądzę, że Sectumsempra będzie odpowiednia... Zróbcie miejsce, moi drodzy. Nie chcemy przecież, by krew tej szlamy pobrudziła wasze szaty.
Śmierciożercy zaśmiali się paskudnie i rozstąpili, tworząc niewielki okrąg, którego centrum stanowiły dwie postacie. Draco wycelował różdżkę w stronę dziewczyny, którą strach tak obezwładnił, że była w stanie tylko wpatrywać się w ten magiczny patyk, czekając na ból.
- Sectumsempra – powiedział cicho Dracon, a zaklęcie tnące porozcinało ciało młodej gryfonki. Upadła na zimną posadzkę, brocząc ją posoką z głębokich ran. Z jej ust dobiegł głośny krzyk, który odbił się echem w komnacie.
- Jeszcze! – zażądał Voldemort, z satysfakcją patrząc na dziewczynę. Draco ponowil zaklęcie. I jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze... Za trzecim razem zemdlała, więc ten czwarty był już ostatnim. Wokół niej zebrała się pokaźna kałuża krwi. – Sprawdź co z nią!
Draco podszedł do dziewczyny i starając się, nie wdepnąć w krew, sprawdził jej puls. Żyła!
- Żyje – powiedział cicho.
- A więc bierz ją i wynoście się stąd oboje! – rozkazał Voldemort. – Gdy odzyska przytomność, ma wrócić i przeprosić moją kobietę! Być może wtedy będzie mogła cieszyć się moją dobrą wolą jak do tej pory.
Draco skłonił się i wziął ją pod ręce. Do wtóru szyderczych śmiechów swoich kompanów, wywlókł ją na korytarz. Na ręce wziął ją dopiero wtedy, gdy był pewny, że nikt ich ju ż nie zobaczy i puścił się biegiem w stronę swych komnat, w duchu błagając Merlina, by dziewczyna przeżyła. I dziecko również! Wiedział, że tak duża utrata krwi może być dla obojga bardzo niebezpieczna! Wyhamował ostro przed drzwiami komnaty. Zdjął zaklęcia i niczym wicher wpadł do środka, kopniakiem zamykając za sobą drzwi i znów je zabezpieczając. Ułożył zemdloną dziewczynę na podłodze i rzucił się w stronę tajnego schowka, w którym przechowywał różne eliksiry. Wyciągnął spośród nich odpowiedni i powrócił do Hermiony. Szybko uleczył jej rany, cały czas czując, jak serce mocno mu pulsuje w piersi. Podniósł jej delikatnie głowę i wlał całą zawartość flakonika do jej ust. Eliksir miał uzupełnić jej utraconą krew w organizmie.
- Błagam, żyj! – szepnął, czując, że za chwilę się popłacze. – Obudź się, no!
Kiedy wreszcie otworzyła oczy, z radości o mało sam nie zemdlał.
- Draco? – jęknęła cichutko. – Przepraszam...
- No masz za co, kretynko! Co cię naszło, by obrażać wybrankę Czarnego Pana? Zdajesz sobie sprawę, że byłaś o krok od śmierci? Gdyby tę karę wykonał on lub Patil, już dawno byś nie żyła! I twoje dziecko również! Jaka ty głupia jesteś, Granger! Pomyślałaś w ogóle o dziecku? Albo o Krumie? Co on by powiedział?!... Pomyślałaś o mnie?! – ryknął. – Ponadto upokorzyłaś mnie tak mocno, że doprawdy nie mam pojęcia, co teraz będę musiał zrobić, by odzyskać, choć część zaufania Czarnego Pana!
- Draco, ale ona zdradziła cały Gryffindor i Zakon Feniksa!
- A ty miałaś to przyjąć z pokorą, idiotko!
- Obraziła mnie! – żachnęła się Hermiona.
- A ty jeszcze powinnaś jej była za to podziękować! Nie rozumiesz tego, że znajdujesz się cały czas w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ja ryzykuję swoim życiem, by cię ochronić? Tak mi się odpłacasz za to, że pozwoliłem ci zachować to dziecko? Jesteś tutaj niewolnicą, Granger! Pierwszą od kilku miesięcy! To niesamowity akt łaski ze strony Czarnego Pana, że w ogóle pozostawił cię przy życiu!
- Draco... Ja...
- Zamknij się, Granger i idź się umyć! – warknął wściekły. Dziewczyna z trudem wstała z twardej podłogi i ze łzami w oczach uciekła do łazienki. A on zajął się czyszczeniem jasnego dywanu z plam jej krwi.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3513 słów i 20118 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Biedroneczka

    Natrafiłam na to opowiadanie przez przypadek i ten przypadek sprawił ze o 2 w nocy nie śpię. Opowiadanie jest fajnienapisane ,łatwo i przyjemnie się czyta. Mam nadzieję ze w najbliższy czasie poznam dalszy ciąg tej histori ; życzę weny :)

    6 paź 2016

  • elenawest

    @Biedroneczka oczywiście, że poznasz :-) niezmiernie mi miło, że tak cię wciągnęło :-P

    6 paź 2016

  • Lillly

    Bardzoo mi się podobają te opowiadania, ale czy tylko ja mam wrażenie, że więcej czasu było poświęcone wątkowi uczuć i miłości Kruma i Hermiony niż Draco? :D

    5 paź 2016

  • elenawest

    @Lillly możliwe :-P rozbuduję to, aczkolwiek Draco to raczej typ zimnego drania, on tak łatwo nie okazuje swoich uczuć, jak Wiktor :-P

    5 paź 2016

  • Lillly

    @elenawest Racja, coś w tym jest..

    7 paź 2016

  • elenawest

    @Lillly no właśnie :-P tak, jak mówiłam postaram się trochę mocniej pokazać jego uczucia, ale to dopiero za dwa rozdziały, bo teraz podzieje się coś innego, równie ważnego dla właściwie całego świata czarodziei :-P

    7 paź 2016

  • Lillly

    @elenawest W takim razie czekam ;)

    7 paź 2016

  • elenawest

    @Lillly spoko :-) a czytasz jeszcze jakieś inne moje opka? ;-) zapraszam serdecznie

    7 paź 2016

  • Lillly

    @elenawest Pewnie, że czytam :D Od niedawna ale nadrobiłam wszystko :D

    7 paź 2016

  • elenawest

    @Lillly fajnie :-D niezmiernie się cieszę :-) a które opko/opka oprócz dramione ci się jeszcze podobają? ;-)

    7 paź 2016

  • Lillly

    @elenawest Zakon, Opowieści z Caldarii, Pirackie życie, trochę by się znalazło hahah

    7 paź 2016

  • elenawest

    @Lillly super :-D

    7 paź 2016