Dramione - podwójne życie rozdział 27

Dramione - podwójne życie rozdział 27Hermiona odłożyła czytany dotąd list od Wiktora i westchnęła cicho. Chciał się z nią spotkać pod Trzema Miotłami już za trzy dni, czyli tuż przed egzaminami! Czuła, że w sumie nie powinna wychodzić, bo może je jeszcze zawalić, ale z drugiej strony tak bardzo chciała się z nim spotkać… Tęskniła i po prostu brakowało jej go mocno. Czuła się samotna… Ponownie zerknęła na list i uśmiechnęła się leciutko. A, raz się żyje. Postanowiła, że pójdzie.
Trzy dni minęły jej błyskawicznie i w niedzielę rano obudziła się rześka i radosna niczym świnka w deszcz. Niemal z pieśnią na ustach zeszła na śniadanie.
- Coś ty taka szczęśliwa? – zapytała ją zaskoczona jej zachowaniem Ginny.
- Bo spotykam się dzisiaj z Wiktorem – poinformowała ją Hermiona, zabierając się za tosta z dżemem.
- Hermiono…
- Wiem, co chcesz powiedzieć i moja odpowiedź brzmi: nie! Nie, Ginny, nie zerwę z Wiktorem, bo ty go nie lubisz… To moje życie.
- A jeśli cię zostawi?
- To będę cierpieć w samotności i nie usłyszysz ode mnie ani jednego słowa skargi… A teraz wybacz, ale się spieszę…
- Ale nic nie zjadłaś! – zawołała za nią Ruda, patrząc na nietkniętego tosta na talerzu starszej Gryfonki, ale Hermiony już nie było. Do swej sypialni dotarła w ekspresowym tempie, niewątpliwie niesiona skrzydłami miłości. Z pieśnią na ustach zaczęła szykować się do spotkania z Wiktorem i już półtorej godziny później była gotowa do wyjścia. Zostało jej jednak jeszcze trochę czasu do omówionej godziny, więc w doskonałym humorze zeszła do przytulnego salonu.
- No, no, Granger! – usłyszała głos Dracna, który siedział na kanapie, a którego jakoś dotąd nie zauważyła. – Gdzie ty się wybierasz, żeś się tak odstrzeliła? – wprost nie mógł oderwać od niej wzroku i pożerał ją spojrzeniem. Wyglądała nieziemsko.
- Idę na spotkanie z Wiktorem – powiedziała, siadając w fotelu.
- Na jego miejscu dość szybko pozbawiłbym cię tych ciuszków – mruknął dość ochryple. – Pamiętaj, Granger. Jeśli Krum tego nie zrobi w taki, czy inny sposób, to niezawodny znak, że jakiś tłuczek uderzył go cokolwiek za mocno.
Zaśmiała się nieco sztucznie i nie odpowiedziała na tę zaczepkę. W salonie Prefektów zapadła pełna napięcia cisza. Dwójka nastolatków od czasu do czasu rzucała sobie tylko ukradkowe spojrzenia. W końcu jednak Hermiona spojrzała na zegar ścienny i krzyknęła cicho.
- Spóźnię się! – zerwała się na równe nogi i to samo zrobił też Ślizgon.
- Hermiono, poczekaj… - poprosił ją łagodnie, gdy zmierzała w stronę drzwi.
- Draco, śpieszę się… Czy to nie mogłoby zaczekać? – zapytała.
- Nie – zaprzeczył, podchodząc do niej i delikatnie łapiąc ją za rękę. Odwróciła się niepewnie w jego stronę. – Hermiono, chciałbym cię przeprosić. Za wszystko. Za to, jaki byłem we wcześniejszych latach, że tak cię poniżałem, że nie traktowałem cię na równi z innymi czarodziejami… Przepraszam, że zachowywałem się jak totalny kretyn, gdy byliśmy razem i przepraszam, że nie potrafiłem sprawić, byś ze mną została… Przepraszam za to wszystko i…
- Draco, mnie naprawdę zależy na czasie – jęknęła, bo jego wyznanie sprawiło, że zadławiło ją w gardle.
- Daj mi skończyć, proszę… To dla mnie naprawdę ważne… Chciałem ci również podziękować, Hermiono.
- Za co? – zdumiała się.
- Za to, że pomimo wszystko dałaś mi szansę… Nam… Dziękuję ci za każdą chwilę z tobą, za twój uśmiech, głos, za zapach twoich perfum. Dziękuję za każdy twój pocałunek. Sprawiłaś, że udało mi się podnieść po śmierci matki i odejściu tych, których uważałem kiedyś za przyjaciół. Ty, Hermiono sprawiłaś, że znów zacząłem cieszyć się życiem. Życiem, które skończyło się, gdy odeszłaś. Gdy odepchnąłem cię od siebie. Nigdy nie pogodzę się z tą stratą ani cię nie odzyskam. Wiem to. Jesteś szczęśliwa z innym i ja to szanuję, choć tak bardzo pragnę znów, choć ostatni raz wziąć cię w ramiona. Pragnę szeptać ci do snu, jak bardzo cię kocham i zapewniać, że nigdy nie opuszczę.
Hermionę zatkało. Kompletnie. Nie wiedziała, co powiedzieć. Z jej ust dobyło się tylko jedno słowo, ciche i drżące:
- Draco…
Nie myśląc wiele, nachylił się w jej stronę i pocałował ją delikatnie. Gdy ich usta się połączyły, Gryfonkę przeszedł dreszcz. Draco chciał objąć ją mocniej, ale się wyrwała. Zarumieniona spojrzała w bok i odwróciła w stronę drzwi. Po chwili już jej nie było. Draco westchnął, a potem uśmiechnął się zwycięsko. Wreszcie ją pocałował, a ona nie dała mu za to w pysk! Czuł się tak jakby został właśnie Mistrzem Świata w Quidditchu! Tymczasem brązowowłosa pędziła w dół po kolejnych stopniach i korytarzami stronę Sali Wejściowej, stukając głośno obcasami i oddychając niespokojnie. Policzki rozsadzał jej żar rumieńców, a usta paliły żywym ogniem. Nie pamiętała, by ktoś całował ją tak wcześniej. Chciała być na niego zła, ale nie potrafiła…
W końcu mocno zdyszana wpadła do Trzech Mioteł. Krum już tam był, oczywiście otoczony wianuszkiem fanek, które chciały koniecznie zagadać do przystojnego sportowca. Na widok wchodzącej do pubu dziewczyny zerwał się jednak z miejsca i podszedł do niej szybko. Wziął ją w ramiona i pocałował zachłannie. Tak zupełnie inaczej, niż Draco.
- Przepraszam, że musiałeś tyle na mnie czekać – powiedziała, gdy w końcu była w stanie uspokoić oddech. – Ale zatrzymały mnie sprawy Prefekta Naczelnego.
- Rozumiem – uśmiechnął się do niej czarująco. – Chodź… Usiądźmy, da?
Yhm – przytaknęła, starając się opanować rozszalałe serce.
- Ty spragniona? – zapytał, widząc, jak ciężko oddycha.
- Ociupinkę – przyznała, uśmiechając się do niego delikatnie. – Zamówisz mi piwo kremowe?
- Da – wstał, pocałował ją gorąco i odszedł w stronę lady, za którą Madame Rosmerta oblała się szkarłatnym rumieńcem na jego widok. Wrócił po chwili i usiadł naprzeciw niej.
- Ty pięknie wyglądasz z tymi różami – powiedział, gładząc ją po policzku.
- Dziękuję – zaśmiała się wdzięcznie. – Czemu chciałeś się spotkać akurat tutaj?
- Bo ja tu interes tworzę – odparł swobodnie. Podeszła Rosmerta i postawiła na ich stoliku trzy szklanki. Zdumiona Hermiona spojrzała zdumiona na trzecią.
- Masz zamiar wypić aż dwie szklanki Ognistej? – zdziwiła się.
- Hermijona, jaka ty niemądra! – parsknął śmiechem. – Niet, ta jest dla osoby, na którą ja tu czekam… O! Jest…
- Sądziłam, że czekasz tu na mnie – bąknęła. Nie usłyszał jej, zajęty już witaniem się z jakimś nieznanym Hermionie czarodziejem. Krum przedstawił ją mężczyźnie, jako swoją dziewczynę i przestał zwracać na nią uwagę. Zrobiło się jej przykro, bo sądziła, że będzie to najnormalniejsza randka, a nie spotkanie biznesowe Wiktora, w którego czasie ona będzie robić tylko za miły dla oka element wystroju pubu! A przecież tak się dla niego wystroiła! Chciała mu się podobać! Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że jako bułgarski minister magii na pewno odbywa takie właśnie spotkania, ale nigdy nie sądziła, że ją w to wciągnie!
Wkrótce przestała kompletnie słuchać tego, o czym mężczyźni rozmawiają, z resztą i tak połowy tego nie rozumiała i zaczęła powtarzać w myślach materiał do jutrzejszego egzaminu z Historii Magii.
Wiktor tymczasem zaśmiewał się razem ze swoim gościem z kawału opowiedzianego przez tego drugiego i kompletnie nie zauważał, że jego partnerka jest totalnie znudzona…
W końcu jednak spotkanie dobiegło końca. Hermiona momentalnie otrząsnęła się z transu, w jakim trwała, powtarzając materiał i spojrzała z uśmiechem na zadowolonego Bułgara.
- Udało się! – poinformował ją z szerokim, zniewalającym uśmiechem.
- To wspaniale… - wcale nie miała zamiaru informować go, że nawet nie słuchała.
- Teraz ja muszu cię przeprosić, Hermijona, ale ja muszu wracać do Bulgarii – powiedział, wstając.
- Żartujesz? – zapytała głucho. – Wiktor, błagam, powiedz, że to jest najlepszy kawał na świecie! – warknęła.
- Ja nie rozumie – odparł. – Dlaczegu ja by miał żartować? – zapytał poważnie, patrząc na nią spokojnie.
- Dlaczego? – aż zgrzytnęła zębami. – Może dlatego, że zapraszasz mnie na randkę, a okazuje się, że to twoje spotkanie biznesowe, na którym nudzę się jak mops, a po wszystkim, gdy mam nadzieję trochę poprzebywać ze swoim chłopakiem, ten informuje mnie, że tak naprawdę nie ma dla mnie czasu i musi już iść! – zdenerwowała się. – Ja od jutra mam finalne egzaminy, Wiktor i ten czas, który bezproduktywnie spędziłam tu z tobą, mogłam poświęcić na powtórki do egzaminu! – uniosła się.
- Nu dobrze, ty nie krzycz, Hermijona – powiedział nieco rozdrażniony. – Chodź, weźmiem jakiś pokój i wynagrodzę ci to, da?
- Wszystko masz zamiar naprawiać za pomocą łóżka? – syknęła.
- Nu, a co w tym złego?
- Dorośnij! – prychnęła tylko i ruszyła do wyjścia.
- Stój ty, no! – złapał ją za rękę. – A ty gdzie?
- Wracam do szkoły! Mam jeszcze sporo nauki! Puść mnie, Wiktor! – zirytowała się jego zachowaniem. Puścił ją niechętnie.
- Ja przeprasza… Ja sądził, że…
- Że co?! – zapytała głośno. Kilka osób spojrzało w jej stronę, ale nawet się tym nie przejęła. – Że możesz mnie wzywać, kiedy masz na to ochotę, ze mną się nie licząc, a potem wracać sobie do kraju jak gdyby nigdy nic?! A otóż zawiadamiam cię uprzejmie, że ja też mam swoje uczucia i potrzeby, a przede wszystkim obowiązki i nie pozwolę się tak wykorzystywać!
I wyszła, trzaskając drzwiami…
Wróciła do salonu Prefektów Naczelnych w delikatnie mówiąc, bardzo wzburzonym stanie. Draco spojrzał na nią krótko, gdy weszła i mruknął:
- A nie mówiłem? To idiota…
- Zamknij się, Malfoy! – syknęła, opadając na kanapę i ściągając buty.
- Oczywiście… Chcesz drinka? – zapytał, podchodząc do ich ukrytego barku.
- Malfoy! Jesteśmy Prefektami, nie wolno nam! – ofuknęła go.
- Czyli chcesz… - mruknął, nalewając ognistej do dwóch szklanek.
- McGonagall cię zabije, jak znajdzie ten alkohol… - wyszeptała, biorąc od niego tę szklankę.
- Nie znajdzie… Jestem dobrym czarodziejem – machnął lekceważąco ręką. – Twoje zdrowie!
Upiła łyk, krzywiąc się mocno.
- Bleee… Tego się nie da pić!
- Przesadzasz – dosiadł się, rozwalając na kanapie. – No, to teraz opowiadaj… Co takiego zrobił ten bułgarski kretyn?
-Malfoy… To raczej nie twoja sprawa… - burknęła.
- Oh, daj spokój… Mnie nie musisz się wstydzić.
Spojrzała na niego krytycznie i wypiła jeszcze łyk.
- Ugh… Okropne – odstawiła szklankę i zapatrzyła się w okno. – Jak myślisz, co będzie na jutrzejszym egzaminie? – zmieniła temat, nie chcąc rozmawiać o tym, co ją bolało.
- Nie mam pojęcia, poza tym nie zdaję Historii Magii – powiedział miękko, łapiąc ja za dłoń. – Hermiono…
- Muszę już iść! – zerwała się, wyrywając mu rękę z uścisku. – Mam jeszcze masę nauki...
- Hermiono – powiedział, również wstając i przytrzymując ją za ramię. Stanął przed nią. – Kocham cię, ty uparta Gryfonko!
- Draco, ja… - zaczęła, lecz wystarczyło, że spojrzała w jego stalowo-błękitne oczy.
- Tak? – wyszeptał uwodzicielsko, zbliżając usta do jej malinowych warg. Nie odpowiedziała, tylko złączyła ich w namiętnym pocałunku. Dłonie Ślizgona niemal natychmiast powędrowały do jej talii. Przycisnął ją lekko do siebie, jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Zarzuciła mu ręce na szyję. Po dłuższej chwili spojrzał na nią z uczuciem.
- Zostań ze mną – poprosił, gładząc jej zaróżowiony policzek.
- Nie mogę, Draco – wyszeptała, zwieszając wzrok. – Zraniłeś mnie…
- Bo byłem totalnym kretynem. Ale chcę się zmienić. Dla ciebie, Miona. Maleńka, błagam! Pozwól mi na to!
- Już mam faceta, którego kocham – wyjąkała, bojąc się ponownie spojrzeć mu w oczy.
- Ale Krum ciebie najwyraźniej już nie. Hermi, takiego skarbu jak ty nie wypuszcza się z rąk. Ja to zrobiłem i w cholerę teraz żałuję. Pozwól mi naprawić tamte błędy.
Do oczu Gryfonki napłynęły łzy.
- Boję się, że znów mnie skrzywdzisz – jęknęła i uciekła do swojej sypialni. Draco patrzył za nią chwilę, nie wiedząc, co zrobić. Czuł się rozdarty… Z jednej strony rozumiał dziewczynę i jej strach, bo przecież sam do tego wszystkiego doprowadził, a z drugiej chciał odzyskać ją za wszelką cenę. Fakt, późno zrozumiał, jak mocno ją naprawdę kocha, ale wciąż miał nadzieję, że mimo wszystko, pomimo jego licznych błędów, nie wszystko jest jeszcze stracone! Przecież nie zaręczyła się z Krumem… To nie było nic wiążącego. A przynajmniej taką miał nadzieję… A dopóki ją miał, postanowił walczyć o tę Gryfonkę ze wszystkich sił!
Jednym haustem wypił zawartość swojej szklanki i poszedł do siebie. Tymczasem Hermiona padła na łóżko i zamknęła oczy. Pod powiekami natychmiast pojawił się blondyn. Zdenerwowało ją to, bo przecież była z Wiktorem! Ale z drugiej strony on tak niefajnie ją dzisiaj potraktował… Kochała Wiktora, ale… Draco był jej tak dziwnie bliski… To z nim przecież przeżyła najwspanialsze chwile. To on traktował ją jak swoją księżniczkę, gdy byli razem… To on przysłał jej te wszystkie kwiaty! Tak, co do tego nie miała już kompletnie żadnych wątpliwości… Czyżby faktycznie żałował? Przecież powiedział jej to przed chwilą… Ale ona mimo wszystko wciąż nie potrafiła mu tak do końca uwierzyć. I to ją w końcu porządnie zdenerwowało! Wstała gwałtownie ze swojego łóżka i zbiegła do salonu. Sądziła, że Draco jeszcze tam będzie. Zawahała się przez moment, a potem jej upór i gryfońska duma sprawiły, że ruszyła do sypialni Ślizgona. Zastukała mocno do drzwi. Otworzył jej niemal natychmiast. Pewnie słyszał jej kroki na schodach.
- Tak? – zapytał cicho, zauważając, że jest ciut wzburzona.
- Zamilknij! – warknęła, wymijając go i wchodząc do jego pokoju.
- Stało się coś? – zapytał niepewnie, zamykając za nią drzwi.
- Wszystko psujesz!
- Hermiono, ja…
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo wpiła się zachłannie w jego usta, całując go namiętnie.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2625 słów i 14770 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto