- Panno Granger, proszę zostać na chwilę – powiedziała McGonagall po skończonej lekcji transmutacji. Hermiona przerwała pakowanie swoich rzeczy i usiadła ponownie w ławce. Klasa powoli pustoszała. Nauczycielka przyglądała się jej z nieco dziwnym wyrazem twarzy.
- O co chodzi, pani profesor? – zapytała Gryfonka, gdy wszyscy uczniowie już wyszli, zamykając za sobą drzwi.
- O pana Malfoy’a, panno Granger – przyznała dyrektorka. – Niepokoję się o niego. Bardzo wyraźnie opuścił się w nauce, lekceważy sobie obowiązki Prefekta Naczelnego... I doszły mnie słuchy, że czasami wykorzystuje magię w czasie swoich koncertów w mugolskim zespole muzycznym – westchnęła, wychodząc zza biurka i stając dość blisko Hermiony. – Nie mam nic przeciwko jego karierze muzyka, ale zapewne zgodzi się pani ze mną, że jeśli wciąż będzie tak nierozważny, to zainteresuje się nim Wydział Niewłaściwego Użycia Czarów lub jeszcze coś gorszego. A tego zapewne nikt z nas by nie chciał... No i kilkukrotnie pozbawił swoich przyjaciół pamięci, panno Granger... Pan Malfoy balansuje na niebezpiecznie cienkiej linie i wkrótce może z niej spektakularnie spaść...
- A wtedy będzie bardzo nieprzyjemnie – dokończyła za nią Hermiona, kiwając głową ze zrozumieniem. – Rozumiem, lecz co ja mam z tym wspólnego? Draco jest już przecież dorosły...
- Ale niestety zachowuje się jak nastolatek, dlatego chciałabym prosić panią, by pani z nim poważnie porozmawiała. Jesteście parą, proszę uświadomić mu, na jakie niebezpieczeństwo naraża całą społeczność czarodziejów.
- Pani wybaczy, pani dyrektor, ale Draco nie jest już moim chłopakiem – odparła smutno Hermiona.
- Ależ panno Granger! Co się stało?
- Myślałam, że się zmienił, ale niestety się przeliczyłam. Dawne nawyki i nauki wpajane mu przez ojca niestety wciąż dają o sobie znać – wyjaśniła kasztanowowłosa.
- Hmmm... To przykre. No trudno, porozmawiam z nim osobiście w takim przypadku.
- Jak sobie pani życzy – mruknęła Hermiona, zgarnęła resztę swoich rzeczy do torby i wyszła z klasy, kierując się do Wielkiej Sali na obiad.
- Czego chciała od ciebie McGonagall? – zainteresowała się Ginny, gdy przyjaciółka dosiadła się do niej w czasie posiłku.
- Poprosiła mnie, żebym porozmawiała z Draco – odparła Hermiona, zabierając się za zapiekankę ziemniaczaną.
- Czemu?
- Podobno Draco używa czarów na scenie. A wiesz, jak to może się skończyć...
- O cholera! I co? Porozmawiasz z nim? – zaciekawiła się Ruda.
- Zwariowałaś? Oczywiście, że nie! Nie mam zamiaru ryzykować, że w przypływie złości rzuci we mnie jakiś niemiły czar...
- Tak, to w tej sytuacji byłoby całkiem możliwe... Draco pożarł się z ojcem – wyjaśniła Wiewióra, widząc pytające spojrzenie Hermiony. – Lucjusz cofnął pieniądze, które kładł na zespół. Recenzje po ostatnich koncertach były tak słabe, że Lucjusz się zdenerwował i stwierdził, że nie będzie finansować niedojdów... Chłopcy również się wkurzyli na Draco i wywalili go z zespołu...
- Wcale się im nie dziwię – mruknęła Hermiona, zabierając się ponownie za jedzenie. W duchu cieszyła się, że nie musi przeprowadzać z chłopakiem tej trudnej rozmowy.
- Granger! – wrzasnął rozwścieczony Draco. Hermiona wyjrzała ze swej sypialni i spojrzała na niego, marszcząc brwi.
- Czego? – zapytała cierpko.
- Złaź tu natychmiast! Mamy do pogadania!
- Nie mam na to ochoty! – powiedziała wyniośle.
- nie wkurwiaj mnie! Ostrzegam, że...
- Że co? – zdenerwowała się natychmiast. – Co mi niby zrobisz? Jesteś nikim, Malfoy!
Z wściekłością zatrzasnęła za sobą drzwi i usiadła na łóżku. Po chwili usłyszała na schodach jego szybkie kroki, a w następnej sekundzie podskoczyła przestraszona, gdy drzwi wyleciały z zawiasów, potraktowane silną Bombardą.
- C-co?... Draco! – wrzasnęła. – Co robisz, palancie?!
- Powiedziałem, że musimy pogadać! – warknął. – Gdybyś łaskawie ruszyła swoją dupę i zlazła na dół, nie musiałbym wchodzić do tej chlewni!
Zabolało, ale Hermiona nie miała zamiaru dać tego po sobie poznać.
- Nie musiałeś się tak poświęcać! – warknęła wściekła. – Gadaj, czego chcesz i spływaj stąd!
- Z przyjemnością. Słuchaj teraz jednak, co mam ci do powiedzenia. Czemu, do kurwy nędzy, wpierdalasz się w nie swoje sprawy i nasyłasz na mnie tę starą zrzędę? Przez ciebie zrobiła mi wykład o tym, że podobno narażam czarodziejski świat na ujawnienie! – warknął, nie mając pojęcia, że zburzona McGonagall stoi za jego plecami. Zauważyła ją Hermiona, ale nic nie powiedziała. W spokoju wysłuchała jego tyrady, a kiedy skończył, podeszła do niego i z całej siły trzasnęła go otwartą dłonią w twarz, zostawiając na niej odbicie wszystkich palców.
- A teraz ty mnie posłuchaj! – wycedziła przez zaciśnięte zęby, podczas gdy on stał jak głupi. – Nie poszłam do McGonagall, tylko zostałam przez nią poproszona o rozmowę z tobą na ten właśnie temat, ale odmówiłam. A wiesz dlaczego? Bo gówno mnie obchodzi, komu w Ministerstwie się narazisz! Tak samo, jak gówno mnie obchodzi, czy twój zespół jeszcze istnieje, czy już może nie. Bo ty mnie już nie obchodzisz, rozumiesz? Zdusiłam w sobie to głupie uczucie, które kiedyś do ciebie żywiłam, głupio wierząc, że ty do mnie czujesz to samo! Sądziłam, że możesz się zmienić, ale bardzo się pomyliłam. Zawsze już będziesz tak samo cynicznym, wypranym z uczuć wyższych dupkiem, dla którego liczy się tylko pochodzenie i majątek!
Malfoy wyglądał, jakby połknął coś dużego i nie może mówić.
- Panie Malfoy, proszę za mną – odezwała się dyrektorka, a Hermiona z satysfakcją zauważyła, jak twarz blondyna mocno blednie. W jego oczach pojawił się strach. Obrócił się na pięcie, stając twarzą w twarz z surową nauczycielką. – Poczekamy sobie w moim gabinecie na pańskiego ojca. Jestem ciekawa, jak zareaguje, gdy opowiem mu o wszystkim... Zapraszam.
Gdy zniknęli na korytarz, Hermiona rozpłakała się rzewnie. Nie mogła uwierzyć, że kiedyś kochała tego totalnego idiotę. Czemu okłamywała się tak bardzo? Czemu nie mogła dostrzec, że Ślizgon wcale się nie zmienił?
- Przeliczyłaś się, Hermiono – mruknęła w końcu sama do siebie i zamaszystym ruchem, sprawnie naprawiła zniszczone drzwi, osadzając je ponownie w zawiasach.
Wieczorem ktoś zapukał delikatnie do jej drzwi. Niechętnie odłożyła książki, z których się uczyła i poszła otworzyć. Zaskoczona spojrzała na stojącego w progu Lucjusza Malfoy’a.
- Możemy porozmawiać? – zapytał łagodnie.
- Zapraszam – wpuściła go do środka i wskazała miejsce przy biurku. Sama usiadła ponownie na łóżku.
- Rozmawiałem z dyrektorką – powiedział. – Draco na swoje szczęście nie zostanie wydalony ze szkoły, lecz zawieszony w prawach ucznia i usunięty z funkcji Prefekta Naczelnego.
- Nie obchodzi mnie to – bąknęła.
- Wiem – przyznał. – Widziałem wspomnienie McGonagall.
- Naprawdę? – zdumiała się.
- Naprawdę – westchnął. – Ginny pewnie powiedziała ci, jakie jest moje zdanie na temat słów Dracona po naszym ostatnim wspólnym spotkaniu?
- Owszem – przytaknęła. – Do czego pan zmierza?
- Po prostu chciałbym z tobą szczerze porozmawiać. Naprawdę Draco stał ci się nagle tak bardzo obcy?
- Nie kocham go. I żałuję, że kiedykolwiek to robiłam...
- Rozumiem, że czujesz się zraniona jego słowami...
- Zraniona? – zdumiała się, przerywając mu. – Nie. Zawiedziona, że dałam mu się tak łatwo oszukać. Chyba wiem, po co tu pan do mnie przyszedł. Chce mnie pan namówić, żebym pogodziła się z Draco, tak?
Kiwnął głową.
- Przykro mi, ale nie uczynię tego. Nigdy! Zranił mnie o jeden raz za dużo, chociaż obiecał, że już nigdy tego nie zrobi. Nie dotrzymał obietnicy. A tak się nie robi osobie, którą się kocha.
- Draco popełnił poważny błąd. Jest strasznie uparty i nie przyzna się do tego na głos, ale bardzo przeżył to, że związałaś się z innym. I na jego oczach...
- Jeśli oczekuje pan, że zacznę żałować Dracona, bo musiał patrzeć, jak całuje mnie inny, to zawiadamiam pana uprzejmie, że nie żałuję tego, co zrobił Wiktor! A Draco nigdy nie musiałby czegoś takiego oglądać, gdyby dbał o nasz związek!... A teraz przepraszam, ale chciałabym się jeszcze pouczyć...
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.