- Hermiono – jęknął Draco, z ustami przy jej wargach. Obejmował ją mocno, może nawet zbyt zaborczo i starał się ustać na nogach. – Kocham cię, wiesz?
- Wytrzeźwiej – zaśmiała się Gryfonka, odpychając go lekko, bo od jego samego chuchu można było się zanietrzeźwieć… Pijany chłopak zatoczył się mocno i mając prawdziwe szczęście, klapnął sobie na skórzaną kanapę, która stała niemal tuż za nim. Pozostali członkowie zespołu, którzy nie byli tak wcięci, jak on, uśmiechnęli się pobłażająco do dziewczyny. Byli po kolejnym koncercie, a dokładnie rzecz biorąc, po kończącej go imprezie, na której to Draco pokazał swój spust do alkoholu. Mniej więcej tydzień wcześniej chłopak przystał wreszcie na propozycję swego ojca, a dzień przed tym pogodził się ostatecznie z ukochaną. Teraz gdy Lucjusz przelał na ich konto naprawdę pokaźną sumkę, zespół dostał takich skrzydeł, że jeśli, jak podejrzewała Miona, w takim tempie będą tworzyć nowe piosenki, to utworów starczy im na zapełnienie nie jednej, lecz przynajmniej dwóch płyt studyjnych. A tą pierwszą mieli nagrywać już za dwa tygodnie!
- Nie mam zamiaru! Jest mi zbyt dobrze… Zwłaszcza gdy mam przy sobie tak ponętne ciało, jak twoje, Granger!... – odparł zalany blondyn. Wstał chwiejnie i podszedł ponownie do dziewczyny. – Chodźmy do łóżka, co? Mam na ciebie ochotę! – wyszeptał. A przynajmniej tak mu się zdawało. Jego zespół zachichotał zgodnie i po cichu opuścił pomieszczenie, zostawiając brunetkę na pastwę i łaskę swojego lidera. Podejrzewali jednak, że dziewczyna postawi na swoim i Draco po prostu grzecznie pójdzie do łóżka, by się wyspać. Zauważyli już, że miała na niego jakieś metody i żadnemu z nich nigdy nawet nie przeszło przez myśl, że oboje są czarodziejami, a to, że on tak grzecznie śpi, jest po prostu efektem wypitego przez niego Eliksiru Słodkiego Snu!
Teraz też, gdy tylko chłopcy ulotnili się, Hermiona zaciągnęła lecącego jej przez ręce chłopaka do przyległej niewielkiej sypialni, a raczej jej marnej namiastki, wydatnie dopomogła mu w rozebraniu się do bokserek i podstępem zmusiła go do wypicia eliksiru. Już po chwili blondyn spał niczym dziecko, pochrapując sobie przy tym lekko, na czymś, co było tylko trochę lepsze, niż łóżko polowe. Niestety organizatorzy tego koncertu nie przewidzieli, że chłopak nie będzie zdolny do przemieszczenia się do wynajętego pokoju w pobliskim hotelu i naprędce załatwili tylko takie łóżko, które z niejakim trudem wepchnęli do błyskawicznie uprzątniętej garderoby. Oczywiście mogli przenieść się do hotelu za pomocą teleportacji, ale Hermiona wolała nie ryzykować, że chłopak zejdzie jej zaraz po aportacji.
Rano obudziła ją krzątanina Malfoy’a, który zawzięcie szukał czegoś w jej torebce.
- Możesz mi powiedzieć, czego potrzebujesz z mojej torebki, kochany? – mruknęła, otwierając jedno oko i obserwując go z zainteresowaniem z poziomu kanapy, na której zasnęła. I w tym momencie mogła się niemal założyć o to, że była ona wygodniejsza od łóżka, na którym spał Ślizgon.
- Czegoś na kaca. Najlepiej jakiegoś natychmiastowego eliksiru, Granger – burknął. – A wiem, że ty tutaj potrafisz trzymać wszystko… Na brodę Merlina! Miona, na ci cegłówka?! – wykrzyknął zafascynowany znaleziskiem.
- Na takich palantów, jak ty – odparła nieco urażona. – Poza tym sądzisz, że ja tam mam może podręczny zestaw wszystkich eliksirów świata, czy może ewentualnie zmniejszyłam składzik Slughorna i na poczekaniu przygotuję ci tutaj odpowiedni eliksir?
- Hermiono… błagam, na pewno coś ze sobą masz! – jęknął, podchodząc do niej z wyciągniętą w jej stronę błagalnie torebką. Westchnęła zrezygnowana i pogrzebała w środku.
- Jeszcze raz zajrzysz tu bez mojej zgody, a zatłukę! Ja tu miałam porządek! – narzekała, przeszukując pojemne dno torebki, na które rzuciła zaklęcie pomniejszająco - powiększające. – Mam! – wyciągnęła listek z kapsułkami i wyłuskała jedną z nich na dłoń Dracona.
- Co to? – zainteresował się natychmiast, z niepewną miną patrząc na podaną mu tabletkę.
- Lek – odparła. – Nie możesz zażyć eliksiru, bo chłopcy nabraliby podejrzeń, że tak szybko wytrzeźwiałeś, dlatego musisz teraz wziąć mugolskie środki na kaca – wyjaśniła. – Popij to woda, powinno ci pomóc, aczkolwiek po tej ilości wódy, którąś wychlał, mam pewne wątpliwości.
- Trzeba było opić sukces – odparł obrażony i połknął tabletkę, popijając ją szybko wodą. – Za ile mi to pomoże?
- Powinno za jakieś pół godziny, ale na cuda nie licz. To nie eliksir.
- Cholera – mruknął pod nosem, co wyjątkowo ucieszyło jego dziewczynę. – I z czego rżysz? – zapytał mało kulturalnie. – Nie widzisz, że cierpię?
- Widzę – odparła, wciąż się śmiejąc. – Po prostu rozbawia mnie twoja mina zbolałego cierpiętnika. A wczoraj ci mówiłam, żebyś tyle nie pił, bo dzisiaj będziesz tego żałować. Ale ty oczywiście wiedziałeś lepiej…
- Liczyłem na to, że masz przy sobie jakiś eliksir – poskarżył się z miną obrażonego pięciolatka. – Nie miałem pojęcia, że przyjdzie mi tak cierpieć.
- Masz za swoje. A teraz się zbieraj, bo czas pożegnać się z chłopakami i wracać do szkoły. Nie mam zamiaru dostać bury od McGonagall za szwendanie się po zamku w czasie ciszy nocnej.
- Przecież jest dopiero południe – zauważył przytomnie.
- Ale znając ciebie, jeszcze nam się trochę zejdzie, zanim wreszcie dotrzemy do Hogwartu…
- Dobra, już idę – burknął.
Dwie godziny później szli wspólnie do swoich komnat Prefektów Naczelnych. Oboje byli zmęczeni, lecz Ślizgon wyglądał dużo gorzej, niż brunetka, choć tabletka pomogła i głowa nie łupała go tak, jak wcześniej.
- Padam na twarz – jęknął, rozwalając się na kanapie.
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru przesiedzieć tutaj całej niedzieli…
- Nie byłby to taki głupi pomysł – zauważył, opierając głowę o jeden podłokietnik, a nogi o drugi.
- Chyba o czymś zapomniałeś, kochanie – rzekła słodkim głosikiem, który niemal natychmiast wywołał u chłopaka „gęsią skórkę” na całym ciele. Spojrzał na nią przestraszony, nie bardzo mogąc przypomnieć sobie, o czym to niby zapomniał… - A wypracowanie dla McGonagall i opis działania Eliksiru Postarzającego dla Slughorna? Powiedziałeś, że zrobisz to po powrocie… A czasu nie zostało zbyt wiele. Wiesz, że się wściekną, jeśli nie oddasz tych prac domowych.
- Merlinie! – jęknął. Miał nadzieję, że po koncercie i zarwanej nocy sobie odpocznie w towarzystwie ukochanej i najlepiej czegoś zimnego z lodem, ale niestety rzeczywistość okazała się bardziej brutalna i zniweczyła jego plany… Nagle jakiś genialny pomysł wpadł mu najwyraźniej do głowy, bo spojrzał gwałtownie na Gryfonkę z nadzieją w swoich jasnych oczach.
- O nie! – zaprotestowała natychmiast, domyślając się, o co może chodzić chłopakowi. – Nie napiszę za ciebie tych wypracowań! Nawet o tym nie myśl!
- Miona, skarbie – zaczął się przymilać, mając nadzieję namówić ją w ten sposób na wykonanie swojego planu. – Wiem, że ty już to napisałaś. Nie mogłabyś mi w tym pomóc? Wiesz, jak beznadziejny jestem w takich wypracowaniach… Poza tym nie czuję się najlepiej…
- To akurat nie jest moja wina – zauważyła cierpko, starając się nie patrzeć w błagające oczy chłopaka. Jego spojrzenie sprawiało, że niemal zawsze się poddawała i robiła to, co on chciał. Nie potrafiła być twarda, gdy tak na nią patrzył. Jak cierpiący spaniel… Ale tym razem postanowiła grać twardą! Przynajmniej przez kilka sekund, gdy jej wzrok nie skrzyżował się ze stalowo-szarymi tęczówkami Ślizgona. – No dobra… - skapitulowała, przeklinając samą siebie w duchu za swoją słabość. – Napiszę ci wypracowanie dla McGonagall, ale z Eliksirami będziesz musiał poradzić sobie sam!
- Jesteś moim aniołem, Hermiono! – zerwał się z kanapy i dopadł do niej, całując ją po rękach. – Mówiłem ci już, że cię kocham?
- Dzisiaj to zaniedbałeś – zauważyła ze śmiechem. – No dobra, Malfoy, do roboty!
Werwa Hermiony do odrabiania prac domowych sprawiła, że z obydwoma wypracowaniami wyrobili się w niecałe dwie godziny, przy czym blondyn miał wrażenie, że trwało to, co najmniej dwa tygodnie. Jeśli nie więcej…
- Mam dość – mruknął, odkładając pióro i rozmasowując obolały kark.
- Mówiłam ci, żebyś zrobił to wcześniej – zauważyła beznamiętnie, również kończąc pisać. – Teraz się to na tobie odbija i …
- Skarbie, błagam! Oszczędź mi kazania chociaż raz, dobrze? – jęknął. – Obiecuję, że w sprawie prac domowych będę cię już zawsze słuchać!
- Żebyś później tego nie żałował – zaśmiała się. – Nie zapomnij zmienić pisma na swoje w tym wypracowaniu, bo będzie niezła afera – upomniała go jeszcze i ruszyła do swojej sypialni. Chłopak przez chwilę patrzył za nią, a potem jednym machnięciem różdżki sprawił, że pismo Hermiony zmieniło się w jego. Z kołtuńską miną, że udało mu się bez większego wysiłku odrobić lekcje z dwóch ciężkich przedmiotów, poskładał wszystkie rzeczy i również ruszył do swojej sypialni. Wszedł do łazienki i napuścił wody do wanny. Naprawdę potrzebował długiej kąpieli. Pod tym względem przypominał trochę Gryfonkę, która w wodzie również mogła spędzać długie godziny.
- No jesteście nareszcie! – wybuchnęła Ginny, gdy usiedli przy stole Ślizgonów, by w spokoju zjeść kolację. – Gdzie was, na brodę Merlina, nosiło?
- Trochę nam się zeszło w czasie powrotu – wyjaśniła Miona, sięgając po tosta z szynką, papryką i żółtym serem. – Coś ty taka nerwowa?
- Bo muszę wam obojgu coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego – mruknęła, nachylając się konspiracyjnie w ich stronę.
- Czyżby mój ojciec spodziewał się nowego Malfoy’a? – zapytał lekko niespokojnie Draco.
- Nie, Draco, nie zostaniesz jeszcze starszym bratem, spokojnie – odparła rudowłosa. – Tu chodzi o was oboje, a w szczególności o Hermionę.
- O mnie? – zdziwiła się przyjaciółka. – Ginny, co się dzieje?
- Ron się odezwał – wyjaśniła Wiewióra, patrząc z niepokojem na przyjaciół.
- Co?! – zapytali oboje, przez co wiele osób z zaciekawieniem spojrzało w ich stronę.
- Myślałem, że po tym, jak McGonagall wywaliła go spektakularnie ze szkoły, nie będzie mieć odwagi, by do ciebie napisać. W końcu i wobec ciebie nie zachował się wtedy fair – powiedział już dużo ciszej blondyn.
- Niestety nadal pozostaje moim bratem, choć nie jestem z tego powodu zbyt zachwycona… Nie mniej jednak napisał i prosi nas o spotkanie. – Ruda zwróciła się do zaskoczonej przyjaciółki. – Twierdzi, że tylko my możemy mu pomóc…
- Niby w czym? – prychnął Ślizgon.
- Napisał, że nie radzi sobie ze swoim nowym życiem – odparła cierpko Ginewra. – Nie mam bladego pojęcia, co to może znaczyć, jeśli chcecie znać moją opinię, ale chyba nie mam wyjścia i powinnam tam iść. I byłabym ci dozgonnie wdzięczna, Hermiono, gdybyś udała się tam razem ze mną…
- Dlaczego?
- Zawsze byłaś moją najlepszą przyjaciółką, nawet tedy, gdy nie we wszystkim się zgadzałyśmy… I wiesz, mam jakieś takie przeczucie, że chyba dobrze byłoby, gdybyś i ty tam była… Nie wiem, co ten kretyn może wymyślić, a chyba chciałabym mieć w tobie wsparcie, gdy już będę go mordować za jego durnowate pomysły.
- Myślisz, że… - Hermiona spojrzała niepewnie na swojego chłopaka, który miał zaciętą minę i widać było, że walczył sam ze sobą, by nie powiedzieć o Ronie czegoś mało kulturalnego. W końcu nie chciał przecież wnerwiać swojej przyszłej macochy, nawet jeśli i ona nie przepadała za swoim głupim bratem… - Myślisz, że Ron będzie chciał do mnie wrócić?
- Nie wiem, ale podejrzewam, że może użyć tego argumentu… Wiesz, pomyłka w uczuciach, jego miłość do ciebie nigdy nie wygasła, alkoholizm był największym błędem jego życia, „Hermiono, błagam, wróć” i takie tam…
- Ginny, błagam, bo zaraz zwymiotuję – jęknęła druga Gryfonka. – Jeśli twój brat zacznie gadać do mnie tak, jak ty teraz, to przysięgam, że znów naślę na niego moje kanarki! – zagroziła, niemal miażdżąc widelec w ręku. – A ostrzegam, że ostatnio mocno udoskonaliłam to zaklęcie!
- Bo zacznę się ciebie bać – mruknął jej do ucha lekko rozbawiony Draco. – Ruda, a czy i ja mógłbym tam z wami iść? I dlaczego sądzisz, że Weasley mógłby chcieć wrócić do Hermiony?
- Tak, możesz iść, ale nie rzucaj się w oczy. Nie chciałabym zrazić go już na wstępie, tylko poznać najpierw jego plany i dopiero potem go ewentualnie zabić – powiedziała. – Albo od razu zabić. Bez tego ewentualnie – dodała po chwili namysłu, przez co przyjaciele parsknęli tylko śmiechem. – A co do tego, czy mógłby chcieć wrócić… Jestem niemal pewna, że właśnie dlatego poprosił, by towarzyszyła mi Miona. Sądzę, że do niego nie dotarło, że jesteście parą. Z Rona nigdy nie był przykład wybitnego intelektu…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.