- Pamiętam, Hermiono — rzekł Ron nieco lękliwie. Rozejrzał się płochliwie po Wielkiej Sali, ale nie zauważył, by ktoś zainteresował się tą wymianą zdań.
- No ja radziłabym ci nigdy o tym nie zapomnieć! - zagroziła Hermiona, grożąc mu palcem. - I jeśli jeszcze raz poczuję od ciebie alkohol, nawet w najmniejszej ilości, wyślę list do twojej mamy, a ze mną się pożegnasz! A teraz wybaczcie, wracam do siebie, muszę się pouczyć.
Zerwała się z miejsca, chwyciła swoją torbę i wyszła pospiesznie z Wielkiej Sali. Po kilku minutach dotarła na miejsce i weszła do środka, gdzie z wyraźną ulgą, że Ślizgon jeszcze nie wrócił, rozsiadła się w salonie z książkami. Odrabianie prac domowych, które były w głównej mierze powtórkami, nie stanowiło dla niej większego problemu, więc szybko uporała się z podstawowym materiałem i zasiadła do pracy dodatkowej. Była niemal na sto procent pewna, że ani Harry, ani Ginny, ani tym bardziej Ron nie odrobią tego, więc z tym większą przyjemnością zagłębiła się w temat. Praca tak ją pochłonęła, że nie zauważyła nawet, jak znienawidzony chłopak zjawił się w ich wspólnym salonie. Zatrzymał się w progu, niemal z podziwem spoglądając na dziewczynę pochłoniętą szałem pracy. Dopiero po dłuższej chwili wyczuła jego obecność. Wciągnął cicho powietrze, widząc jej roziskrzone oczy koloru płynnej czekolady, rozburzone włosy układające się w miękkie pukle, lekko przygryzioną dolną wargę i zaróżowione policzki.
- Czego się gapisz? - warknęła i cały urok prysł. Malfoy zamrugał kilkukrotnie, by ochłonąć, po czym przybrał maskę obojętności. Wypranym z emocji głosem, powiedział:
- Bo mam taki kaprys... Odrabiasz zadanie dla Sprout?
- Interesujesz się tym, co robię, Malfoy? - zdumiała się, odkładając pióro. - Chory jesteś?
- Dzięki za troskę, ale nic mi nie jest... - prychnął. - Po prostu byłem ciekaw...
- Malfoy... Tobie coś na łeb spadło? Jesteś dla mnie miły?
- Merlin cię opuścił?! - zirytował się natychmiast. - Nie jestem dla ciebie miły, Granger i nigdy nie będę, wybij to sobie ze łba! Staram się po prostu neutralnie z tobą gadać, bo nie mam ochoty na ujemne punkty i kolejny szlaban! - wyjaśnił, krzywiąc się na samą myśl, że już jutro zacznie go odbębniać.
- Czyżby pomysł McGonagall wreszcie nauczył cię pokory?! - zainteresowała się Gryfonka, ponownie pochylając się nad pergaminem.
- Nie znam tego słowa, wredna Gryfonko! - blondyn uniósł się honorem i wyszedł do swego dormitorium, by po chwili wrócić z identycznym zestawem książek. Hermiona zerknęła na niego spod oka i zrobiła mu miejsce, przekładając na bok swoje rzeczy. Przy okazji poodwracała pergaminy, by chłopak nie miał, jak zgapić.
- Przecież nie będę od ciebie odpisywać! - prychnął zirytowany, z politowaniem kręcąc głową. - I tak bym nie rozczytał tych twoich bazgrołów!
- Spadaj na drzewo, Malfoy! - odcięła się, ponownie zabierając się za esej. Po kilku minutach żmudnego pisania ukradkiem zerknęła na zwój Ślizgona i z niechęcią musiała przyznać, że blondyn ma wręcz kaligraficzne pismo! Gdzieś w głębi duszy bardzo spodobał się jej taki charakter...
Kolejna sobota, kiedy to uczniowie chociaż trochę mogli odpocząć, nadeszła wreszcie po wielce męczącym tygodniu nauki, pod koniec którego nawet nauczyciele odetchnęli z wyraźną ulgą.
Młoda Gryfonka spędziła ten dzień w towarzystwie swoich przyjaciół i chłopaka, grając z nimi w eksplodującego durnia, rozmawiając na wszelkie możliwe tematy z Ginny i kłócąc się z chłopakami, że dużo mądrzej zrobią, jak wezmą się za odrabianie prac domowych już teraz, niż następnego dnia, bo mogą się ze wszystkim nie wyrobić, ale oni wciąż zbywali ją, twierdząc, że opracowali nowy system nauki i wszystko mają pod kontrolą.w końcu zrezygnowana bezsensowną batalią, oznajmiła, że musi już wracać do siebie. Jako osoba najbardziej zorganizowana z całej ich paczki, swoje lekcje miała odrobione już dużo wcześniej. Teraz z chęcią i z szerokim uśmiechem myślała o całym wieczorze z ulubioną książką w dłoni. W drzwiach do komnat Prefektów Naczelnych natknęła się na zmierzającego w kompletnie drugą stronę blondwłosego chłopaka z gitarą w dłoni, ubranego iście, jak na koncert rockowy.
- A ty dokąd? - zapytała ostro. - Zaraz zacznie się cisza nocna.
- Radziłbym ci nie wściubiać swojego nochala nie tam, gdzie potrzeba, Granger! - warknął, grożąc jej przy tym różdżką. - Nie twój zasrany interes, gdzie się wybieram! Piśniesz jednak choćby jedno, najmniejsze słóweczko na mój temat któremuś nauczycielowi, a cię wypatroszę po powrocie! - ostrzegł.
- Nie jestem tobą, Malfoy i nie donoszę nauczycielom na innych uczniów! - żachnęła się, bezczelnie przepychając się koło niego. Wyczuła jego subtelne perfumy i pożałowała w duchu, że Ron tak rzadko używa swoich. Gdy zatrzasnęły się za nią cokolwiek zbyt mocno szarpnięte drzwi, ofuknęła sama siebie, że jest przecież dumną Gryfonką i nic, co należy do tego ślizgonowatego palanta, nie może się jej podobać! Z tym postanowieniem poszła do dormitorium, przebrała się w wygodniejsze ciuchy, zeszła ponownie na dół z kocem pod pachą, wzięła książkę z biblioteczki i usiadła z nią w fotelu. Interesujący temat wkrótce pochłonął ją całkowicie i zapomniała o wrednym chłopaku, zagłębiając się w fascynującą treść.
Przebudziła się gwałtownie, gdy trzasnęły zamykane drzwi. Uświadomiła sobie, że ze zmęczenia musiała przysnąć i natychmiast otrzeźwiała, gdy skontaktowała, że w pokoju panuje półmrok. Zerknęła w okno i wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, widząc, że na zewnątrz już świta.
- "Tak, Granger, już jest ranek!" - usłyszała za sobą wredny głos pieprzonego arystokraty. Odwróciła się w jego stronę i wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Zauważyłam!... Gdzieżeś był?!
- Ohoho, czyżby panna - wiem — to - wszystko zainteresowała się nagle losem biednego Ślizgona? - prychnął, patrząc, jak dziewczyna próbuje wyplątać się z koca, którym była przykryta. Gdy wreszcie stanęła, pozbywając się ciepłego okrycia, Ślizgon musiał z niechęcią przyznać, że na jej widok zrobiło mu się cokolwiek za gorąco. Plotki o tym, że Gryfonka skrywa pod szatą seksowne ciałko nie były, jak sądził, całkowicie wyssane z palca. Stała oto przed nim w koszulce z pewnością bardziej należącą do tego ryżego kretyna, niż do niej, bo ta była na dziewczynę trochę za duża i sięgała jej do połowy uda, odsłaniając w pełnej okazałości apetyczne nogi brunetki.
- Malfoy! - do rzeczywistości przywołał go lodowaty głos właścicielki owych nóg. Spojrzał na nią, niechętnie odrywając wzrok od pociągającego widoku i z całych sił skupił się na jej twarzy, by wzrok nie powędrował mu też na inne fragmenty jej ciała.
- Czego?! - warknął, chcąc brzmieć jak najbardziej naturalnie.
- Przestań się gapić! - ofuknęła go. - Pytałam, gdzie byłeś przez całą noc? I nie, nie interesuję się twoim parszywym życiem, kretynie, po prostu nie chcę wpaść przez ciebie w jakieś tarapaty!
- Gdzie byłem, to moja sprawa — odburknął, wzruszając ramionami. - I nie gapię się!
- Jasne... - pokręciła z rezygnacją głową, zabrała koc i książkę i ruszyła w stronę schodów prowadzących do jej dormitorium. Wchodząc po nich, nie spostrzegła nawet, że koszulka podjechała jej aż na tyłek, odsłaniając pośladki i odrobinę koronkowych majteczek.
- Kurwa! - zaklął Draco, z pożądaniem patrząc na obiekt swoich dotychczasowych kpin. Nie mógł uwierzyć w to, że Weasley nie przeleciał swojej dziewczyny. Przy jej nieziemskim ciele, on sam, Draco vel Smok, uczyniłby z dziewczyny panią swojego życia i łóżka, gdyby tylko płynęła w niej czystsza krew!
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Krupaslizgonka
Super początek. Czekam na dalej.
elenawest
@Krupaslizgonka dzięki ;-)