Dramione - podwójne życie 5

Dramione - podwójne życie 5Półtora miesiąca później.

Draco przeczesał nerwowo swoje prawie białe włosy i zerknął ukradkiem na siedzącą przy stole Gryfonów niepozorną brunetkę o temperamencie gorętszym niż wulkan. Zupełnie nie wiedział (taaa, nie wiedział... duma nie pozwalała mu się przyznać nawet samemu sobie), co się z nim dzieje, gdy widzi na swej drodze Granger. A prawda była bowiem taka, że od pamiętnego poranka, kiedy zastał ją w ich wspólnym salonie zupełnie inaczej spojrzał na dziewczynę. Przestał żywić do niej już taką pogardę, jak wcześniej, co nawet dla niego było wyraźnym zaskoczeniem. Nie mógł jednak dopuścić do tego, by ktokolwiek się o tym dowiedział! Straciłby swoją pozycję szkolnego Casanowy, a to niezbyt mu odpowiadało. Schlebiało mu to, że dziewczyny się za ni uganiają i zapewne większość z nich marzy o przespaniu się z nim. Prawda była jednak taka, że on czekał na tę jedyną. W odróżnieniu od swego parszywego ojca, który poślubił Narcyzę tylko ze względu na wysokie korzyści i nigdy prawdziwie jej nie kochał, Draco miał zamiar założyć szczęśliwą rodzinę z kobietą, która całkowicie skradnie mu serce. A to najwyraźniej robiła właśnie panna Granger, zupełnie będąc tego nieświadomą.
Teraz też, siedziała odwrócona do niego placami i szeptem kłóciła się o coś ze swoim przygłupim chłopakiem, ze wszystkich sił będąc wspieraną przez rudą Wiewiórę. Jej matołkowaty braciszek niezbyt umiejętnie odpierał ataki rozzłoszczonej Gryfonki, przy marnym w skutkach wsparciu swego Bliznowatego kumpla. Młody dziedzic rodu Malfoy’ów pokręcił z rezygnacją głową nad głupotą Weasley’a. Wreszcie uśmiechnął się wrednie, gdy ruda wstała od stołu i ku uciesze co większej części Wielkiej Sali, wylała zawartość swej szklanki z sokiem dyniowym na głowę Pottera. Granger natomiast strzeliła rudego przygłupa w tył głowy i w akompaniamencie oklasków, wyszła wraz z przyjaciółką. Odczekał kilka chwil, by następnie niespiesznie wstać również zer swego miejsca i całkowicie znudzonym krokiem wyjść w ślad za dziewczynami. Gdy był już pewny, że nikt nie dojrzy jego manewru, skręcił za róg i korzystając z licznych tajnych przejść, podążył do swych komnat, podejrzewając, że obydwie dziewczyny udały się właśnie tam, by przedyskutować scenę sprzed kilku chwil. Nie pomylił się więc wcale, gdy ujrzał je obydwie wygodnie rozwalone na jego ulubionej kanapie. Z dziwny uczuciem zauważył, że brunetka chyba płakała, bo jej twarz nienaturalnie lśniła w blasku wysoko zawieszonych świec. Obydwie odwróciły się gwałtownie w stronę drzwi, gdy spokojnie wszedł do środka, lecz zdążył jeszcze usłyszeć urywek zdania wypowiedzianego przez młodą Weasle’yównę:
„...mój brat zaczyna się staczać.”
- Już dawno to zrobił. – nie mógł powstrzymać się od złośliwego komentarza, lecz ku jego zdumieniu, Ruda nawet go nie zwyzywała.
- Widzisz? – zapytała za to triumfalnie, zwracając się do przyjaciółki. – Nawet ten tleniony kretyn zdążył to zauważyć!
- Ej! Kogo nazywasz kretynem? – obruszył się natychmiast.
- Ciebie, Malfoy! Spływaj stąd, chcemy porozmawiać w spokoju! – prychnęła Ginny, taksując go ostrym spojrzeniem.
- To ty jesteś tutaj gościem – zauważył nie bez racji blondyn. – Więc to raczej ja powinienem zażądać, byś się wynosiła...
Ruda przewróciła tylko oczami, puszczając jego uwagę mimo uszu. Spojrzała smutno na przygnębioną przyjaciółkę i jakby zapominając, że nie są w pomieszczeniu same, powiedziała:
- Jeśli od niego nie odejdziesz, ten kretyn szybko pociągnie cię na dół.
- Masz na myśli swojego brata? Z jego ilorazem inteligencji chyba nie można już niżej upaść – powiedział Malfoy, cały czas nie ruszając się z miejsca.
- Malfoy, zrób cos pożytecznego i zrzuć się z Wieży Astronomicznej – zasugerowała wrednie Ginny, nie patrząc na niego, ale uwaga blondyna najwyraźniej rozśmieszyła Granger, bo jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Jesteś idiotą, Malfoy, wiesz? – zapytała z leciutką kpiną, wierzchem dłoni ocierając ślady łez.
- Powtarzasz to po kilka razy dziennie, więc zdążyłem się przyzwyczaić, Granger – odparł lekko, podchodząc do kanapy. – On ci coś zrobił? – zapytał z... O, Merlinie! Troską? Obydwie dziewczyny spojrzały w tym momencie na niego, jakby co najmniej się z choinki urwał!
- Stało ci się coś? – zapytała autentycznie zdumiona Ginny, patrząc szeroko otwartymi oczami na chłopaka.
- Matka nauczyła mnie, bym nigdy nie zostawiał płaczącej kobiety samej – odparł lekko buńczucznie, wzruszając ramionami. Klęknął koło kanapy i spojrzał uważnie na Hermionę. Miał szczerą ochotę zatłuc tego śmierdziela na śmierć!
- Jest kretynem! – powiedziała smutno starsza z dziewczyn, pociągając nosem. Ruda natychmiast podała jej pudełko chusteczek.
- Czyli nie tylko ja, jak widać – prychnął Malfoy, rozśmieszając obydwie Gryfonki.
- Z tobą nawet można porozmawiać, gdy nie jesteś taki wredny – zauważyła z uznaniem rudowłosa nastolatka.
- Dzięki. – chłopak obdarzył ją delikatnym uśmiechem. – Więc? Co się stało, że tak spektakularnie objechałyście swoich chłopaków?
Brunetka spojrzała na przyjaciółkę. Kiwnęły sobie tylko nieznacznie głowami, po czym Granger powiedziała smutno:
- Ron pije.
- Każdy pije. Inaczej bez tego nie przeżyjemy – stwierdził blondyn, nie wyłapując tego, o co dziewczynie chodzi.
- Nie, nie rozumiesz. Ron się notorycznie upija...
- Ja też. Gdy jest do tego okazja...
- Ale on robi to bez okazji! – odparła rozzłoszczona na nowo Hermiona.
- Próbowałaś z nim o tym rozmawiać?
- Malfoy, czy ty przez przypadek nie jesteś chory? Nie masz gorączki? – zapytała go brunetka. – Jeszcze miesiąc temu warczałeś na mnie przy każdej możliwej okazji, a teraz interesujesz się tak nagle moimi problemami z chłopakiem?!
- Być może jeszcze tego nie zauważyłaś, Granger, ale ja potrafię się zmienić. W przeciwieństwie do niektórych... – odparł chłodno. Zrobiło mu się niemiło, gdy znów w jednej chwili potraktowały go jak wroga. Wroga, którym był i już nie zamierza być nigdy więcej! Dziewczyna zarumieniła się mocno i mruknęła coś cicho pod nosem, czego on nie mógł usłyszeć. Nie miał zamiaru jednak się z nią kłócić, zwłaszcza że ona wyglądała na naprawdę przygnębioną. Chciał jej pomóc! Inni zapewne by go wyśmiali, ale po śmierci Narcyzy, Draco stał się dużo wrażliwszy. Poza tym perspektywa dokopania nielubianemu koledze była nad wyraz pociągająca! – Więc?
- Co takiego? - zapytała Hermiona, spoglądając mu w oczy koloru płynnego srebra. Na chwilę zabrakło jej tchu, gdy zatopiła się w jego łagodnym spojrzeniu, całkowicie zapominając o siedzącej naprzeciwko niej przyjaciółce. Ginny tymczasem z niemal zapartym tchem i obserwowała tę scenę, w duchu żałując, że w żaden sposób nie może jej uwiecznić, bo nie miała przy sobie aparatu, a umiejętności oddzielania poszczególnych myśli do Myślodsiewni jeszcze nie opanowała. W przeciwieństwie do Panny – Wiem – To – Wszystko... Rudowłosa niemal widziała, jak dwójkę niegdyś znienawidzonych wrogów teraz otacza niewidzialna sieć, zwana potocznie chemią uczucia. I pożałowała w głębi serca, że jej przyjaciółka związała się z tak nieodpowiedzialnym Ronaldem! Chrząknęła jednak w końcu, przerywając im tę intymną chwilę, bo ta zaczynała się niebezpiecznie przedłużać i ruda zaczynała podejrzewać, że gdyby jeszcze trochę potrwała, to zapewne ta dwójka zaczęłaby się tutaj namiętnie całować! Draco i Hermiona słysząc subtelny sygnał młodszej dziewczyny przywracający ich do porządku, odwrócili gwałtownie wzrok, jak osoby przyłapane na czymś niewłaściwym.
- Pytałem, czy coś z tym zrobisz... – mruknął chłopak, zadając to pytanie tak de facto po raz pierwszy.
- Jeszcze nie wiem – odparła, coraz mocniej się czerwieniąc, gdy zdała sobie sprawę, że Ginny najpewniej zauważyła to, co wydarzyło się pomiędzy nią a Ślizgonem. I nie była z tego bynajmniej zadowolona. – Chciałam na początku napisać do ich mamy i poskarżyć się, ale w końcu zrezygnowałam.
- Dlaczego? – zainteresował się blondyn, oddychając trochę głębiej, niż powinien, bo niedawna sytuacja sprawiła, że zrobiło mu się naprawdę gorąco! – Ich matka powinna wiedzieć, co wyrabia najmłodszy synalek...
- Być może kiedyś to wreszcie zrobię...
- A może on pociągnie cię na dół wraz ze sobą i skończysz w jakimś rynsztoku z gromadką bachorów – sarknął, rozzłoszczony nagle głupotą tego ryżego pomiota.
- Kiedyś twierdziłeś, że właśnie tam przecież należę – przypomniała mu jadowicie, choć nie sprawiło jej to satysfakcji.
- Już tak nie myślę. To wspólne mieszkanie pokazało mi, że bez tych dwóch jełopów, jesteś całkiem w porządku dziewczyną, Granger – powiedział poważnie i po raz pierwszy tego dnia zobaczył w jej oczach prawdziwą radość.
- No też jesteś znośny – przyznała po chwili, ponownie oblewając się rumieńcem. – I dziękuję, Malfoy, że chcesz mi pomóc, ale na razie muszę zastanowić się nad tym tylko z Ginny...
- Spoko – odparł, wstając z klęczek i kierując się w stronę swej sypialni. – Wiewióra?
- Czego?
- A co takiego zrobił Potter? Bo ten manewr z sokiem dyniowym był bezbłędny!
- Urodził się! – poinformowała go dziewczyna z wrednym uśmieszkiem.
- Punkt dla ciebie, Ruda – zaśmiał się, znikając za drzwiami.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1704 słów i 9805 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Juliaaajl

    Cuuudowwnie!!! Uwielbiam i nie mogę się doczekać kontynuacji! Jesteś genialna, a dialogi między postaciami są bezbłędne ! <3

    7 maj 2017

  • elenawest

    @Juliaaajl dziękuję ;-) staram się :-)

    7 maj 2017

  • Juliaaajl

    @elenawest Z jak największym powodzeniem :)

    7 maj 2017

  • elenawest

    @Juliaaajl jeszcze raz dzięki ;-) to wiele dla mnie znaczy, bo pisząc takie dialogi, chcę, by śmieszyły nie tylko mnie, ale przede wszystkim Was, moich cudownych użytkowników ;-)

    7 maj 2017

  • Juliaaajl

    @elenawest Nie ma sprawy. I zapewniam Cię, że przynajmniej mnie ( sądzę, że nie tylko mnie) śmieszą :)

    8 maj 2017

  • elenawest

    @Juliaaajl cieszę się ;-)

    8 maj 2017