Dalsza część wakacji tego roku zapowiadała się wyjątkowo parszywie. Nie tylko dla pewnej brązowowłosej nastolatki, ale także niemal dla wszystkich, którzy w jakiś sposób powiązani byli ze światem czarodziejów. Hogwart był zniszczony, zginęło wiele ludzi, Voldemort i jego poplecznicy przetrwali i z tego, co wieść niosła, rośli w siłę, a Harry wciąż był na skraju załamania nerwowego. Nie udało mu się zniszczyć Czarnego Pana, jedynie opóźnić przejęcie władzy nad światem.
Stojąc nieopodal rozpadającego się domu, Hermiona Jean Granger zastanawiała się, jak spojrzy Weasleyom w oczy. Przecież zdradziła Rona w dzień ich zaręczyn! Niecały tydzień w bitwie o Hogwart, prawie miesiąc temu, kiedy Ron poprosił ją o rękę, zgodziła się, tak, ale już w kilka godzin później wylądowała w łóżku z człowiekiem, który właśnie teraz stał przy niej na żwirowej ścieżce i obejmował ją mocno w pasie, jednocześnie z pewnym obrzydzeniem wpatrując się w dom, który wygladał jakby tylko zaklęcia chroniły go przed zawaleniem się.
- Będzie dobrzu, Hermijona. Spokojnie, jestem obok — odezwał się z silnym bułgarskim akcentem. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko. Jego obecność dodała jej pewności siebie, której tak bardzo teraz potrzebowała.
Wolnym krokiem ruszyli w stronę rozpadającej się furtki, by już po chwili z wyraźnym wahaniem wejść do kuchni, w której zgromadziło się już kilkunastu czarodziejów obojga płci.
- Ach, panna Granger, jak to miło, że już pani jest — odezwała się natychmiast Minerwa McGonagall. Hermiona skinęła jej tylko głową i zapatrzyła się w te dobrze sobie znane twarze rodziny Weasleyów. Szukała jego, ale nie było go w pomieszczeniu. Pani Weasley natomiast patrzyła na nią z wyraźnym żalem, reszta domowników miała równie poważne miny, jedynie Ginny posłała jej oczko, a Harry delikatny uśmiech, który jednak szybko znikł mu z twarzy.
- Witam — bąknęła w końcu Gryfonka, nie bardzo wiedząc jak się zachować czy co zrobić. Z opresji wybawiła ją nauczycielka transmutacji, mówiąc:
- Co wiesz o Morganie la Fey?
- Była siostrą króla Artura, która za pomocą czarnej magii starała się odebrać bratu tron — odpowiedziała natychmiast uczennica.
- Znakomicie. Czy wiesz, że po śmierci Artura, Morgana rzuciła potężny czar na cały Camelot...
-... zamieniając go w Zamek Czaszek, w którym to ponoć swego czasu przebywał sam Salazar Slytherin. Ponoć spotkał on ducha Morgany, która przestrzegła go, że jeden z jego potomków czy też uczniów będzie jednym z najpotężniejszych czarnoksiężników wszechczasów i by Slytherin poczynił pewne przygotowania na jeo nadejście. Kierować może to trop ku Grindelwaldowi lub Sami - Wiecie - Komu. Nie wiadomo jednak o którego z nich chodziło i jakie przygotowania poczynił, bowiem zapiski Salazara kończą się na swego rodzaju przepowiedni Morgany — dopowiedziała natychmiast Hermiona.
- Skąd to wszystko wiesz? - zapytał zaskoczony jej wiedzą George.
- Czyż to nie oczywiste? Panna Wiem - To - Wszystko musiała to przeczytać w jakiejś kolejnej durnej książce — rozległ się ociekający jadem głos młodego chłopaka.
Hermiona odwróciła się w stronę drzwi prowadzących do salonu i spojrzała zimno na swego byłego chłopaka, który mierzył ją pałajacymi nienawiścią oczyma. Wszedł do pomieszczennia i dopiero teraz dojrzał swego rywala stojącego kilka kroków za dziewczyną.
- Krum? - zapytał oniemiały, po czym wściekły zwrócił się do nauczycielki. — Co tu robi ten bułgarski byczek? - i popatrzył wrogo na drugiego mężczyznę. Trzeba przyznać, że nie mógł lepiej go określić. Krum nigdy nie należał do wątłych osób i już w czasie swego pobytu w Hogwarcie szpanował mięśniami, ale teraz wyglądał jakby całe dnie spędzał na siłowni, a ponadto kilka tygodni spędził w mugolskim sklepie ze sterydami. Wrażenie takie odnosiło się, patrząc na jego potężne bary, umięśnioną klatę piersiową i łapy, jak u niedźwiedzia, które w przedramionach musiały sobie liczyć co najmniej kilkanaście centymetrów średnicy, a całą swoją masą ciała spokojnie mógłby szczodrze obdarować całą rodzinę Weasleyów. Włosy miał mocno ścięte i zapuścił zarost. Wszystko to dodawało mu jednak swoistego uroku i nic dziwnego, że uczucie Hermiony poważnie odżyło, gdy go ponownie zobaczyła. A ten w porównaniu ze szczurkowatym Ronem prezentował się naprawdę zjawiskowo.
- Ja ochranjiam Hermijone przed takim kretynem, jak ty — warknął były szukający, zakładając ręce na piersi, co jeszcze mocniej uwydatniło jego mięśnie.
- Przestańcie natychmiast! - krzyknęła McGonagall, widząc, że Ron szykuje się do jakiejś ciętej riposty. - Mamy teraz dużo poważniejsze sprawy na głowie, niż zdrada panny Granger!... Sami - Wiecie - Kto poszukuje dużo potężniejszego artefaktu, niż miecz Gryffindora czy sama Czarna Różdżka. Był już w Zamku Czaszek i próbował zmusić Morganę do przekazania mu swoich zdolności czarnoksięskich. W czasach swej świetności kobieta ta dysponowała mocami dorównującymi Sami - Wiecie - Komu lub Grindelwaldowi, lecz operowała nimi na trochę innej płaszczyźnie. Ponoć potrafiła nawet ożywiać zmarłych bez używania do tego Kamienia Wskrzeszenia. Na całe szczęście, jako duch nie mogła tych zdolności przekazać Czarnemu Panu, zdradziła mu tylko kilka sekretów i nakazała szukać Excallibura.
- Skąd mamy takie informacje? - zainteresował się pan Weasley.
- Wśród Śmierciożerców mamy swoich ludzi, którzy codziennie narażają swoje życie, byśmy mogli otrzymywać informacje o krokach podejmowanych przez Czarnego Pana.
- Pani profesor... A do czego ja jestem tutaj potrzebna, skoro tak wiele o nim wiecie? - zapytała cicho Hermiona, przytulona do piersi kochanka.
- Tworzymy grupę, której zadaniem będzie odnalezienie miecza, zanim zrobi to Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. W związku z tym chcę cię prosić, abyś dołączyła do tej grupy. Twoje zdolności logicznego myślenia nawet w czasie niebezpieczeństwa i szeroka wiedza przydadzą nam się, jak sądzę w bardzo decydującej chwili - wyjaśniła uprzejmie starsza kobieta, patrząc poważnie na Hermionę i Viktora.
- Kochanie? - mruknął dziewczynie do ucha Bułgar. - Jesteś gotowa tak bardzo się narazić? - podejrzewał, jaką decyzję podejmie dziewczyna.
- Jestem — odparła krótko. - Wiele razy narażałam życie razem z Harrym i... Ronem, nie boję się.
- Dobrze — pocałował ją w czubek głowy. - Ale uważaj ty na sjebie, masz wrócić cała.
- Bo się zaraz porzygam - syknął z odrazą rudzielec. - Dziwię ci się, Krum. Puszczasz Hermionę na tak niebezpieczną misję... Nie pozwolę ci na to.
Bułgar spojrzał na niższego chłopaka z wyraźnym zainteresowaniem, po czym parsknął śmiechem, widząc, że ten nie żartuje.
- Chyba cuś ci się pomyliło, stary — powiedział. - To nje ty jesteś chłopakiem Hermijony, tylku ja.
- Bo mi ja odebrałeś! - wydarł się Gryfon. - Była moją narzeczoną, a ty mi ją odebrałeś!
- Nie histeryzuj, Ron... - mruknęła Hermiona.
- Ja histeryzuję? Ja? A kto mnie błagał bym był twoim chłopakiem, co? Wtedy w Muszelce, gdy uciekliśmy z dworu Malfoyów?
- Byłam zdesperowana!
- Najwyraźniej teraz też jesteś, skoro zadajesz się z takim worem mięsa! - warknął Ron, a następnie otrzymał mocne uderzenie w twarz. Spojrzał zdumiony na byłą przyjaciółkę, która nie zdążyła jeszcze opuscić ręki po ciosie i wyszarpnął zza pazuchy różdżkę, celując nią w zaskoczoną dziewczynę. Krum jednak był szybszy. Widząc ruch Weasleya, odepchnął Hermionę na bok i sam dobył różdżki i krzyknął, machając nią w stronę rudzielca:
- Crucio!
Ron padł na podłogę, wypuszczając patyk z ręki i wyjąc z bólu. Pani Weasley i McGonagall krzyknęły z przerażenia, Hermiona zakryła sobie usta dłonią, ale reszta nawet nie ruszyła się z miejsc. W końcu jednak Bułgar cofnął zaklęcie, z niemałą satysfakcją patrząc, jak przeciwnik dyszy ciężko.
- Nie zadzieraj ty ze mnu... Bo ta klątwa będzie niczym w porównaniu z tym, co ja ci zrobię, jeśli skrzywdzisz ty moją Hermijonę!
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.