Dramione (miniaturka) Podróże w czasie część 10

Dramione (miniaturka) Podróże w czasie część 10Nagle podskoczyli gwałtownie, gdy drzwi do ich domu wyleciały z hukiem z zawiasów, a do środka wpadli uzbrojeni żołnierze Wermachtu i SS, którzy natychmiast otoczyli zdenerwowaną parą.
- Co tu się, do cholery, dzieje? - ryknął Draco pełną piersią, starając grać się na czas. Starał się zasłonić Hermionę, lecz w obliczu obławy na niewiele się to zdało. Spośród żołnierzy wyszedł nieznany Malfoyowi oficer i z bezczelnym uśmieszkiem, powiedział, obracając w palcach czapkę blondyna:
- Całkiem ładnie ci to wyszło, Tommie...
- Tommie? - zdumiał się Ślizgon. - Jestem oficerem SS, a nie Brytyjczykiem!
- Jesteś kupą gówna, podobnie jak twoja żydowska partnerka! - prychnął mężczyzna i splunął chłopakowi w twarz. - Udało ci się nas przechytrzyć, lecz nie całkowicie oszukać... Masz pecha, odkryliśmy, że jesteś Anglikiem... Zhańbiłeś mundur niemieckiego oficera. Oboje z was spotka za to zasłużona kara... Zobaczysz od środka, jak wygląda komora gazowa... Brać ich!
Hermiona wrzasnęła przerażona, gdy brutalną siłą oderwano ją od chłopaka, a jego samego powalono na ziemię. Wywleczono ich na dwór i siłą zaprowadzono ku barakom, gdzie odbywano egzekucje. Choć oboje szarpali się ze wszystkich sił, prowadzący ich żołnierze skutecznie sobie z nimi poradzili, ogłuszając ich, uderzeniem kolbą karabinu w kark...
Obudzili się kilka minut później, akurat w chwili, gdy zamykano właz.
- Nie!!! - wrzasnęła Hermiona, zrywając się na nogi i podbiegając do żeliwnych drzwi. - Nie!!!
- Uspokój się, nic nam nie będzie — powiedział Ślizgon, patrząc na nią z czułością.
- Co ty gadasz? Za chwilę zginiemy!
- Nie, tylko zaufaj mi, zamknij oczy i wstrzymaj oddech, dobrze? - powiedział, głaszcząc ją po lśniących włosach. - Trzy, dwa, jeden... - pomyślał...

- Hermiono, otwórz oczy — wyszeptał, tuląc ją mocno do siebie.
- Umarliśmy? - zapytała niepewnie.
- Hermiono... Spójrz na mnie! - zażądał stanowczo.
Otworzyła powoli oczy i zatopiła się w stali jego tęczówek.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała, wciąż na niego patrząc.
- Nie wiem, ale podejrzewam, że już w innym czasie... I chyba...tak, chyba jesteśmy w Anglii — powiedział Draco, rozglądając się wkoło. Hermiona zerknęła z ciekawością ponad ramieniem blondyna.
- Faktycznie... Chyba jesteśmy w pobliżu Dziurawego Kotła! Może odwiedzimy Pokątną?
- Mowy nie ma! - rzekł, pociągając ją za sobą. - Musimy jak najszybciej się ukryć!
- Dlaczego? - zdumiała się.
- Bo nie jesteśmy tu bezpieczni — wyjaśnił, wchodząc z nią do jakiegoś sklepu z ubraniami. - Kup sobie coś! - dał jej pieniądze.
- Draco, co?...
- Idź!... Proszę...

Godzinę później jakimś cudownym sposobem Draco zdołał zakupić za dosłowne grosze piękną opuszczoną, ale niewielką posiadłość, którą wkrótce potem odremontowali. Za pomocą sprytnie zamaskowanych zaklęć i czarów.
- Pójdę na jakieś zakupy. Przy okazji może dowiem się czegoś interesującego — powiedział Draco po kilku godzinach pracy. - Ty tu zostań i nie wychodź nigdzie, dobrze?
- Dlaczego? - zdumiała się.
- Wytłumaczę ci wszystko po powrocie, tylko muszę się upewnić, czy mam rację w stu procentach...

Wrócił po półtorej godzinie z pokaźnymi zapasami jedzenia w dwóch papierowych torbach i gazetą pod pachą. Rzuciwszy to wszytko na stół kuchenny, powiedział ponuro do Hermiony.
- Sześćdziesiąty ósmy...
- Co?
- Rok. Tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty ósmy. Dwa lata przed założeniem przez Dumbledore'a Zakonu Feniksa. Sama — Wiesz - Kto już działa — wyjaśnił, opadając na krzesło. Hermiona zakryła usta dłonią, w niemym przerażeniu wpatrując się w blondyna.
- Co teraz? - zapytała w końcu cicho.
- Nie możemy używać magii... Jeśli on lub ktoś ze szkoły dowie się, kim jesteśmy, to albo zaczną się niewygodne pytania, albo on nas zabije, Hermiono — przytulił ją mocno do siebie, jakby chcąc sobie dodać odwagi. Pogłaskała go delikatnie po płowej czuprynie i westchnęła cichutko. Również się bała, bo ta przeszła teraźniejszość była bardzo niepewna.
- Poradzimy sobie — szepnęła.
- Musimy, bo ja naprawdę nie chciałbym cię stracić — odparł, spoglądając na nią z czułością.
- Jesteś pewny? - zapytała nieśmiało.
- Oczywiście! Kocham cię!
- A ja ciebie! - uśmiechnęła się do niego czule. - A co z Ronem?
- Zatłukę go, jak tylko będzie próbować jakichś głupich sztuczek! - ostrzegł Malfoy z niezwykłą zawziętością.
- No to jestem już spokojna — zaśmiała się. - A powiedz mi, jak to się stało, że byłeś aż tak nad wyraz pewny siebie, gdy zamknęli nas w komorze?
- Widziałem klepsydrę — wyjaśnił.
- A oni?! - wykrzyknęła zdumiona.
- Byli zajęci nami, a poza tym coś mi się wydaje, że tylko my ją widzimy, bo to nas dotyczy ten piekielny czar...
- Dziękuję, Draco.
- Za co?
- Za wszystko. Za to, że nie zostawiłeś mnie wtedy w Hogsmeade, że postanowiłeś ze mną współpracować — powiedziała miękko i pocałowała go. Natychmiast pogłębił pocałunek, przyciągając ją sobie na kolana. Zamruczała z cicha, gdy ich języki połączyły się w szaleńczym tańcu.
W końcu Draco podniósł się z dziewczyną w ramionach i ruszył w kierunku sypialni. Kopniakiem zamknął drzwi i delikatnie położył Gryfonkę w miękkiej pościeli.
- A teraz, kochanie bardzo proszę się odprężyć, bo mam zamiar być cholernie romantyczny i się z tobą długo kochać — powiedział, rozpinając jej białą bluzkę. Hermiona zachichotała i objęła go za szyję.
- Czekam na rewelacje, panie Malfoy! - wymruczała mu ponętnie do ucha.
- Wedle życzenia...

Trzy tygodnie później.
- Hermiono, jesteś?! - zawołał Ślizgon, wchodząc do domu po porannych zakupach. Gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, ruszył lekko zaniepokojony do sypialni. Przechodząc koło łazienki, usłyszał dziwny odgłos. Uchylił więc drzwi i stanął w progu zdumiony widokiem wymiotującej dziewczyny.
- Dalej ci nie przeszło? - zapytał ze współczuciem. Pomachała mu jedynie ręką, by się wynosił, zwisając głową nad toaletą.
Westchnął i wrócił do kuchni, gdzie po kilku minutach zjawiła się blada Hermiona.
- Jak się czujesz? - zapytał zatroskany, przyglądając się jej bladej twarzy.
- Jak żywy trup — wyznała szczerze, opadając na krzesło.
- Biedactwo... Wyglądasz, jakbyś była poważnie chora...
- Nie, to pewnie tylko zwykłe zatrucie żołądkowe...
- Powinnaś iść do lekarza — mruknął, gładząc ją po włosach.
- Draco... Nic mi nie jest. Naprawdę...
- Yhmm... Właśnie widzę — sarknął, gdy wystrzeliła do łazienki jak z procy, zatykając sobie usta ręką. - Jak stamtąd wyjdziesz, idziemy do lekarza! - krzyknął w stronę zamkniętych drzwi.

Dwie godziny później.
- Jest pani zdrowa, aczkolwiek proszę się oszczędzać — powiedział lekarz, do którego się udali.
- Ale te wymioty i to omdlenie...
- Zapewniam panią, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Więc dlaczego?... - Hermiona była bardzo zaniepokojona.
- W pani stanie to normalne — odparł, uśmiechając się delikatnie.
- W moim stanie? - powtórzyła niepewnie, wpatrując się w niego niczym sowa.
- Jest pani w ciąży — wyjaśnił dobrodusznie. - To oczywiście dopiero bardzo wczesne stadium, ale raczej nie ma ku temu wątpliwości.
- Ja jestem w ciąży?...
- Oczywiście!
- Aha... To dziękuję bardzo — bąknęła nieśmiało. Wzięła potrzebne kwity i na chwiejących się nogach wyszła na korytarz, gdzie czekał na nią zmartwiony i zdenerwowany Draco. Widząc dziewczynę, poderwał się z miejsca i podbiegł do niej te dwa kroki.
- Hermiono? - zapytał niepewnie. Nie odpowiedziała. - Hermiono? - powtórzył głośniej i to dopiero do niej dotarło.
- Chodźmy już — mruknęła, chwytając go za rękę.
- Czego się dowiedziałaś? Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada...
- Opowiem ci wszystko, tylko wyjdźmy na świeże powietrze. Ten szpitalny zapach przyprawia mnie o mdłości!
- Chodź więc... - pociągnął ją w stronę wyjścia.

- Więc? O co chodzi? - zapytał, gdy usiedli na ławce przed szpitalem.
- Ale nie będziesz zły?
- Hermiono, powiesz mi wreszcie?
- Draco... Nic mi nie jest, ale...
- Co takiego, skarbie?
- Jestem w ciąży! - powiedziała i zsunęła się z ławki, tracąc przytomność.
- Hermiono! - wrzasnął Ślizgon, dopadając do zemdlonej dziewczyny i porywając ją na ręce. Przy okazji podnoszenia się z nią z ziemi, kątem oka dostrzegł mknącą w ich stronę klepsydrę. - Aha... No to się teraz podzieje — mruknął, tuląc ją do siebie z całych sił.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1575 słów i 8797 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto