Okruchy przeznaczenia - Część 68

Na masywnych murach stacjonowali strażnicy, nerwowo obserwując okolicę zamku mroku. Część sił wysłano w stronę narastającego z godziny na godzinę konfliktu. Jednak władca wciąż nie wyruszył, tkwiąc w swojej twierdzy, licząc na dobre wieści od generała, w którym teraz pokładał nadzieje. Idąc mrocznym korytarzem, zamyślony zmierzał ku komnacie swej małżonki. Targało nim dziwne przeczucie, którego nie potrafił się pozbyć, jakby ukochana także coś ukrywała przed nim. Wszyscy usuwali się mu z drogi, kłaniając z szacunkiem, wiedząc że potrafi w jednej chwili zamienić kogoś w popiół. Wtem ujrzał, jak z komnaty królowej ciemności, wychodzi Dreja, mając poważny wyraz twarzy. Na widok tak potężnego mieszkańca posępnej fortecy, prędko zaczęła oddawać mu honory.  
- Bądź pozdrowiony. - dodała i już miała odchodzić, kiedy zagrzmiał głos władcy.
- Królowa ma audiencję?
Czarownica spuściła wzrok, próbując zachowywać się naturalnie.  
- Nie, Panie. Zdałam zwoje magiczne i już wracam do swoich obowiązków. - odparła, ale spostrzegł kątem oka, że coś chowa pospiesznie.
Chciał dowiedzieć się koniecznie co to takiego, kiedy wrota drgnęły, wydając skrzypiący dźwięk. Królowa ciemności, jak zwykle wystrojona w jedwabną czarną suknię, na widok męża na chwilę zatrzymała się w miejscu. Dreja korzystając na chwili zawahania władcy, ukłoniła się i zniknęła skręcając w najbliższy korytarz.  
- Czy coś się stało? - spytała obojętnym tonem, owiewając go zagadkowym spojrzeniem.
- Wciąż żywisz do mnie urazę. Czujesz nawet odrazę, między nami jest przepaść, od kiedy dowiedziałaś się o mym synu.

Westchnęła, ale odczuł jakby pragnęła się go ponownie pozbyć, jakby jej w czymś przeszkadzał.  
- Do sedna, nie przybyłeś tu, aby ponownie odgrzebywać tę historię.
- Pomówmy o wojnie, siły światła zbliżają się ku nam, wysłałem na front Helara.
- Skoro jest generałem, to naturalne. - dodała szorstkim tonem. - Lepiej żeby na siebie uważał. Jednak są od niego lepsi, a ty tego nie dostrzegasz.
- Lepsi? - prychnął spod srebrnej maski, czując pogardę w jej głosie.
- Nie śmiem kwestionować twych rozkazów. Nie korzystasz już z moich rad, działasz po swojemu i to nie od dziś. Wybacz, ale jestem zajęta …
- Zaczekaj. - powiedział zdenerwowany, chwytając ją za rękę. - Przybędę w nocy, nie waż się mnie odtrącać.
- Zabrzmiało jak groźba, ale nie zapomnij, dzięki komu zyskałeś moc. Wiesz, że nie możesz mi rozkazywać.
Poczuł od niej dziwne mrowienie, aż przez chwilę znieruchomiał. Zwolnił uścisk, nie chcąc nadal naciskać, choć gdyby tylko tego pragnął, dostał by to czego chciał. Po chwili zmieniła się w czarną mgłę, snując się po marmurowej posadzce, a potem stracił ją z oczu. Ścisnął pięść i udał się do koszar, aby odreagować napięcie, na czarnoksiężnikach z armii.  

***
Słońce coraz niżej schodziło po nieboskłonie, a wieczór powoli zbliżał się, niczym snujący się nad lasem dym. Dreja zmęczona odpowiedzialnością, jaka na nią spadła, usiadła roztrzęsiona na łóżku. Nie słyszała o czym Jokasta rozmawiała z królową ciemności, ale powierzony jej klejnot musiał być nasycony potężną mocą. Nie rozumiała czemu sama dostała do przechowania pierścień, skoro pani kapitan mogła go od razu zabrać ze sobą. Zaciekawiona chciała założyć go na palec, ale przypominając sobie ostrzeżenie swej mentorki, w ostatniej chwili zaniechała tego pomysłu. Zamiast tego przypięła go do złotego łańcuszka, który nosiła na swej smukłej szyi. Wtem z uchylonego okna powiało chłodne powietrze.  
Zerwała się nagle, aby je przymknąć. Nie pamiętała czy je otwierała, ale po pełnym wrażeń dniu, zbagatelizowała swe obawy. Kiedy skierowała się do umywalni, aby się odświeżyć, wyczuła lekkie poruszenie za delikatną kotarą. Zbierając w dłoniach moc, powoli zbliżała się do podejrzanego miejsca, ale kiedy chciała zadać cios, ujrzała pustkę. Pomyślała, że jest przewrażliwiona. Rozejrzała się ponownie, ale uspokajając emocje pragnęła tylko udać się na spoczynek. Wtem poczuła na plecach czyjś dotyk. Chciała krzyknąć, ale ktoś zatkał jej usta ręką. Wyczuła ostrze, które wbijało się niebezpiecznie w jej bok.  
- Nie próbuj sztuczek. Sztylet jest zatruty magicznie, jeden fałszywy krok, a twoje życie będzie tylko wspomnieniem.
Zaczęła coś nieudolnie próbować mówić, wyczuł to, pozwalając jej się wypowiedzieć.  
- Jesteś martwy, Jokasta wie o twojej ucieczce.
- Dlatego nie zawaham się zabić ciebie, co mi zależy.
- Czego chcesz ode mnie? - wymamrotała, nie wiedząc czy blefuje czy faktycznie ma zatruty sztylet w dłoni.
- Gdzie trzymają Ferję? Mów natychmiast.
Uśmiechnęła się lekko, nawet rozbawił ją swym pytaniem.  
- Księżniczka? Cała armia ciemności cię szuka, a ty pytasz się gdzie ona jest?
- Nie twoja sprawa wiedźmo.
- Wybacz, ale jak tylko stąd wyjdziemy, padniesz martwy od pierwszego lepszego czarnoksiężnika. Moje życie nie jest aż tak cenne, w porównaniu z naszym więźniem, więc brzmisz jak wariat.

Hizar wciąż nie wypuścił broni z ręki, ale ta uwaga dała mu do myślenia. Dostał się tu dawnymi przejściami, które znał dzięki przebywaniu z Helarem. Jednak liczył na cud, bo był zupełnie sam.  
- Ona umiera, nie pozwolę na to. - syknął przez zęby, czując narastającą wściekłość. - Tobie zapewne też nie spieszy się do wieczności, nieprawdaż? Liczę do pięciu, masz znaleźć sposób, jeśli nie, to zrobię to co uważam.
Czuła desperację w jego głosie, wolała nie ryzykować, a przynajmniej spróbować się uwolnić.  
- Jeden … dwa … trzy … cztery …
- Czekaj!
- Więc jak będzie? - ponaglił ją ściskając mocniej.
- Zaprowadzę cię do niej, ale to szaleństwo.
- Doskonale, a jednak mi pomożesz.
Uśmiechnął się lekko i odetchnął z ulgą, ale spodziewał się, że czarownica wciąż będzie próbowała zaalarmować kogokolwiek. Wtedy wydobył z kieszeni maleńką fiolkę, którą trzymał na czarną godzinę. Wciąż mierząc do niej śmiercionośnym ostrzem, oderwał się, podając maleńki szklany przedmiot.  
- Wypij!
- Co to?
- Nie pytaj, tylko pij. To paskudztwo albo to. - tu wskazał na sztylet.
- A jak to też trucizna?
- Do pioruna, pij! - zawołał dobitnie, musiała się przerazić jego postawą i tonem.

Wyjęła maleńki korek i jednym haustem wlała sobie do ust ohydną mieszankę niewiadomego pochodzenia. Zapiekło ją w gardle, zaczęła się krztusić, po czym padła na kolana, próbując zwymiotować, ale powstrzymał ją, zatykając jej usta.  
- Poża … łujesz. - wymamrotała, gdy ją puścił.
- Może potem, ale teraz zrobisz wszystko, co tylko ci rozkażę. Znajomość z Helarem jednak się do czegoś przydała. - dodał jakby do siebie.
Dreja podniosła się, a jej tęczówki delikatnie zmieniły barwę na jaśniejszą.  
- A teraz mnie posłuchaj uważnie. Zaprowadzisz mnie do księżniczki Ferji, ale będziesz mnie prowadzić niczym więźnia. Masz im wytłumaczyć, że zostałem złapany i chcesz dzięki mnie wyciągnąć z uwięzionej ważne informacje … powtórzyć?
- Zrozumiałam. - wycedziła obojętnym tonem, prawie pozbawionym emocji.
- Wyruszamy, pani przodem. - dodał udając dobrze wychowanego młodzieńca, do którego było mu zdecydowanie daleko.
Nie wiedział na jak długo wystarczy mu wykradzione serum, ale musiał spróbować szczęścia. Gdy szli korytarzem, przyglądano mu się uważnie. Wtedy Dreja jak zahipnotyzowana tłumaczyła, że prowadzi więźnia. W duchu jednak aż trząsł się ze strachu, bo niepowodzenie planu mogło oznaczać tylko jedno. Martwił się, aby po drodze nie wpadli na Jokastę, bo tamta z pewnością poznałaby się na tym zdradzieckim płynie, który zawładnął Dreją, niczym zakazany narkotyk.  

***

Pośród powykręcanych drzew przeklętego lasu, toczyła się bitwa nie tylko między zdesperowanymi magami i czarnoksiężnikami oraz buntownikami i poddanymi króla światła. Generałowie obu królestw uderzali swoimi ostrymi broniami, naładowanymi magicznie, niczym przedłużeniem własnych rąk. Żaden z nich nie miał zamiaru się poddać. Kiedy kolejny czar ciemności trafił w końcu Galuma, mężczyzna szybko się podniósł na równe nogi.  
- Jak długo jeszcze będziesz mi stawiał opór? To bezcelowe.
- To nie pierwszy raz, kiedy stoimy twarzą w twarz na polu bitwy. Myślisz, że takie słowa robią na mnie wrażenie?
Wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko.  
- Tylko, że tym razem, mam asa w rękawie. - dorzucił Helar, zaczynając nabierać mocy, która w nim głęboko tkwiła przez cały czas.
Generał światłości czuł od niego potwornie silne wibracje, jakby sam władca ciemności go wspierał. Przywołał prędko kryształową barierę, wspierającą go magicznie. Do tej pory znał wszystkie sztuczki krnąbrnego i okrutnego czarnoksiężnika. Myślał, że łatwo stawi mu czoła. Wtem ziemia lekko zadrgała, i purpurowe drobinki, które przywołał Helar, przywarły do niego, jakby dodając mu kolejnej warstwy mocy. Unosząc w górę różdżkę, zamachnął się i potężna fala uderzeniowa pofrunęła w stronę zaskoczonego Galuma. Znajdujące się w pobliżu drzewa stanęły w płomieniach, jakby ktoś dorzucił siana do ogniska. W powietrze wzbił się potworny kurz, a palący czar dosięgnął opiekuna Meli. Krzyknął z bólu, kiedy znikająca bariera przestała go chronić. Czuł jakby wokół niego znajdowała się ściana ognia. Nie zdążył nawet odskoczyć, działo się to zbyt szybko, nawet jak na takiego doświadczonego w boju maga. Ludzie ze strony zielonego królestwa, próbowali pomóc swemu dowódcy, ale ich również spotkał straszliwy gniew generała ciemności. Napawał się cierpieniem miotanych żołnierzy, sadystycznie wciąż uśmiercając kolejnych straceńców.  
- Uciekajcie! Odwrót! - ryknął resztkami sił Galum.
Nie słyszeli go wszyscy, choć część poleciała mu z pomocą, widząc go osmalonego, wgniecionego w podłoże.  
- Widzisz, role się odwróciły. - dodał ponurym głosem generał z królestwa mroku. - Zabiję cię!

Galum ścisnął kurczowo za różdżkę. W jego stronę leciał czarny twór, ale nie podobny do tych, jakie znał do tej pory.  
- Generale! Tam! - wskazał jeden z ludzi z armii.
- Chwyćcie mnie mocno. - odparł wyciągając dłonie do swych rodaków.
Wtem powietrze wokół nich zawirowało i w mgnieniu oka przenieśli się dalej, z dala od pola rażenia okrutnego nieślubnego syna króla ciemności. Galum ledwo łapał powietrze w płuca, patrzył z przerażeniem, jak Helar niszczył jego oddziały jak szmaciane marionetki. Wtedy z pomocą ruszyli magowie i czarodziejki, którzy przybyli na pole bitwy razem z królem. Jednak gdy tylko zobaczył, że siła generała ich również dziesiątkuje, musiał interweniować. Zbyt wiele osób zaczynało tracić życie. Postanowił ponownie stawić mu czoła, choć spodziewał się, że to szalone posunięcie. Gdy tylko Helar go ujrzał, jak zmierza ku niemu na swym magicznym latającym świetlistym dysku, przerwał na chwilę pogrom.  
- Dość! - ryknął Galum.
- No proszę, nie podoba ci się to?
- Nie, nie wiem skąd masz tak potężną moc, pamiętam cię innego. - dorzucił, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek.
- Co za niespodzianka, prawda? Nie łudź się miernoto, że wyjawię ci mój sekret. Zbliż się, a pozbawię cię życia szybciej niż zdążysz mrugnąć.

Generał światłości wręcz trząsł się w środku ze złości. Nagle gdy Helar koncentrował moce, zjawił się koło niego sam król z sąsiedniego królestwa. Posłał mu potężny promień światła, który zranił go swą siłą rażenia.  
- Co za zaszczyt. - wycedził przez zęby, otrzepując się z kurzu.
- Dość tego! Gdzie mój brat, czyżby nie miał zamiaru się ze mną mierzyć? Wysyła sługusów?
- Zanim ponownie użyjesz tych sztuczek, co przed chwilą, wiedz, że wiem gdzie jest twoja córka.
- Ty tyranie, tchórzu! Nie boję się ciebie. Zanim zdążysz dolecieć aby przekazać swemu władcy cokolwiek, rozpłyniesz się w świetle sprawiedliwości.
Helar spodziewał się, że o tyle z Galumem może poradzić sobie w tej chwili niezgorzej, to król raczej stanowił dla niego zagadkę. Rozgniewany nagle zrozumiał, że musi się na chwilę ewakuować, ale chciał to zrobić tak, aby go na długo zapamiętano. Stworzył w dłoni czarny ostry kolec, który skierował z ogromną siłą i szybkością prosto na generała światła. Magiczne przeklęte ostrze przebiło go, przelatując przez jego trzewia, jakby był zwykłą kukłą, nie żywą istotą. Król światła posłał w Helara czar, ale ten zdążył uciec, zanim dosięgło go przeznaczenie. Doskoczono do Galuma, który bladł na ich oczach. Życiodajny płyn sączył się z niego, musieli coś zrobić i to szybko.  
- Do Meli z nim! Tylko ona może go uratować! - ryknął władca, obawiając się o życie jego najwierniejszego sługi w królestwie.
- Pa … nie … ja …
- Spokojnie, nic nie mów. - uspokajał go władca, czując jak zbiera się mu na łzy.  
Czarodziejowi robiło się coraz bardziej słabo, zaczynał mieć halucynacje. Nie mógł przecież tak marnie odejść, nie teraz, kiedy królestwo było w potwornym niebezpieczeństwie, jego ukochany dom, ojczyzna.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2404 słów i 13539 znaków. Tag: #fantasy

2 komentarze

 
  • dreamer1897

    Szykuje nam się niezłe starcie. Pytanie ile będzie ofiar i kto przetrwa do samego końca?

    11 sie 2019

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Ciężko aby ofiar nie było, kiedy ważą się losy obu królestw, ale Mela z pewnością nie pozwoli, aby było ich zbyt wiele. Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam :)

    14 sie 2019

  • emeryt

    @AuRoRa, walka dobra ze złem zawsze wymaga ofiar, lecz aż takich?- nie wierzę - to nie w twoim stylu.A ja przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia , oraz dziękuję Tobie za ten kolejny odcinek.

    10 sie 2019

  • AuRoRa

    @emeryt Helar idzie po trupach do celu, ale czy Mela pozwoli, aby ktoś tak ważny w jej życiu zginął? Gdy tylko się dowie, zacznie działać. Dzięki za odwiedziny i komentarz czytelnika :)

    14 sie 2019