Okruchy przeznaczenia - Część 4

Wjechali na stromą ścieżkę prowadzącą wśród gór, Mela rozejrzała się wpadając w zachwyt. Ukwiecone łąki i mnóstwo zieleni w dolinie przypominały czarodziejce beztroskie dni dzieciństwa, które nie powróci. Surowe czyste górskie powietrze wpadało do środka powozu nieproszone, aż siedząca przed nią nauczycielka nakryła się delikatną chustą. Na horyzoncie majaczyło w oddali zakazane miejsce zanurzone w ciemnych chmurach. Mela na wspomnienie tamtej krainy i niezbadanych terenów pełnych niebezpieczeństw czuła jak wzmaga się z niej ciekawość. Mniej bała się tam zagłębić, niż trafić na teren dostojnego pałacu. Prezentował się majestatycznie, kolorowo, czysto, ale coś wyraźnie niepokoiło młodą czarodziejkę.  
- Co za długa droga – narzekała nastolatka wzdychając znudzona.
- Warto się pomęczyć, masz szczęście, że Galum cię polecił. Nie jedna czarodziejka marzy, żeby znaleźć się tam gdzie ty zmierzasz. - powiedziała dostojnie ubrana kobieta o szafirowych krótkich włosach.
- A co w tym wyjątkowego? - dopytywała z nudów.
- Jeżeli posiądziesz odpowiednie umiejętności, możesz zostać kimś ważnym i poważanym. Niestety wymaga to wielu lat ciężkiej pracy i nauki, a dodatkowo trzeba zyskać sympatię królewskiej rodziny. Potrzeba dużo szczęścia.
- Ty nie miałaś szczęścia, co?
Nauczycielka obruszyła się poprawiając misternie wykończone kwiatowe nakrycie głowy.  
- Mam na imię Fisu i jestem nauczycielką. Masz się do mnie zwracać z godnością, a nie na „ty”.
- Wybacz nauczycielko Fisu, ale skoro uczysz, to nie awansowałaś. - celnie zaznaczyła Mela nie kryjąc dobitności w głosie.
- Dopilnuję, żeby najpierw zajęto się twoim zachowaniem. Masz dostosować się do ogółu. Jak cię matka wychowała?
To zdanie obruszyło młodą czarodziejkę, aż poczuła ukłucie w sercu na wspomnienie tak wspaniałej osoby jak jej rodzicielka.  
- A kto panią tak wychował, że pyta sierotę o matkę? - dorzuciła marszcząc brwi.

Nauczycielka nie odezwała się więcej i jechały w ciszy. Wyboista droga męczyła okropnie, Mela na swoim latającym dysku już dawno znalazłaby się na miejscu, ale obiecała nie wychylać się, przynajmniej na razie. Wpuszczono ich przez wielką bramę pilnowaną dokładnie przez wyznaczonych do tego czarodziejów. Wjechali na wielki dziedziniec, skręcając w jedną z uliczek prowadzących do celu ich wyprawy. Otoczony rajskim ogrodem jasny budynek połyskiwał kolorowo w świetle dnia. Swoim wnikliwym wzrokiem nowa uczennica badała tajemnicze miejsce. Tłumy krzątających się w okolicy ludzi przypominały, że trafiła do innego świata, który niezbyt się jej spodobał. Wysiadły z powozu i skierowały się do misternie zdobionych drzwi, które przypominały dzieło sztuki. Idąc jasnym korytarzem czuła na sobie spojrzenia zamieszkujących osób. Wyraźnie różniła się od pozostałych wyglądem, co ją zdziwiło. Młodzieńcy i dziewczęta nosili różne kolory włosów, od zieleni przez fiolet, granat oraz czerwień, ale wszystkie te barwy były jednorodne. Kobieta zaprowadziła ją do pokoju, w którym wyraźnie ktoś mieszkał. W otwartym oknie powiewały na wietrze delikatne zasłonki. Dwa łóżka stały po przeciwnych stronach pomieszczenia, obydwa zadbane i zaścielone. Jedna szafa i komoda z lustrem stały w rogu. Na półce nad jednym z łóżek znajdowała się długa drewniana półka, na której leżało mnóstwo książek i eliksirów.  
- Rozgość się i rozpakuj, zaraz przyjdzie twoja nowa koleżanka, która ci wszystko wytłumaczy. Muszę iść obowiązki wzywają. - powiedziała nauczycielka oddalając się.
Czarodziejka położyła kolorową walizkę koło jednego z łóżek i padła na posłanie. Kierując wzrok na sufit podziwiała piękny malunek przedstawiający rajski ogród. Nagle usłyszała niepokojący głos „Poznaj przeznaczenie, szukaj śladów”. Zerwała się na równe nogi, ale w pomieszczeniu nikogo nie było, wyjrzała przez okno, wszędzie spokój. Za chwilę znów odezwał się tajemniczy głos „To nie twoje miejsce, na co czekasz”. Wtem trzymany w kieszeni rzeźbiony nietoperz poruszył się. Wyciągnęła przedmiot delikatnie i trzymając w dłoni obserwowała. Wydawał się lekko mienić metalicznym odcieniem czerni.  
- To ty do mnie mówisz? - spytała patrząc na znalezisko.
Odpowiedziała jej cisza, nie poddawała się nadal próbując dociec, co się dzieje.
- Odezwij się! Jeżeli mnie słyszysz, daj znak, żebym wiedziała, że nie postradałam zmysłów.

Nie zauważyła kiedy do pokoju weszła średniego wzrostu dziewczyna o czerwonych, jak dojrzałe jabłko w sadzie długich włosach. Spojrzała dziwnie na Melę, która stała na środku pokoju dzierżąc w dłoniach tajemniczą figurkę.  
- Można wiedzieć do kogo mówisz, bo tu nikogo nie ma. Ćwiczysz czary?
Czarodziejka schowała natychmiast do kieszeni nietoperka.  
- Nie tylko tak szeptałam, jestem Mela, a ty? - odparła wyciągając rękę na powitanie.
Nieznajoma obejrzała ją podejrzliwym wzrokiem, po czym dodała spokojnie.
- Efra. - dodała podając dłoń – Siedziałaś na moim łóżku – obruszyła się.
- To twoje? Nie wiedziałam, obydwa były ładnie posłane.
- Bo tu trzeba trzymać porządek, dowiesz się później. Dziwnie wyglądasz, skąd przybyłaś?
- Dlaczego dziwnie? - obruszyła się młoda czarodziejka.  
- Te włosy, pierwszy raz takie widzę. - odburknęła Efra
Mela chciała odpowiedzieć, ale przypomniała sobie słowa Galuma, któremu obiecała nie zdradzać się ze swoim pochodzeniem nikomu.  
- Z Doliny Jezior, byłaś tam?
- Nie miałam okazji.
- A widzisz, to dlatego mnie nie kojarzysz. Musisz więcej podróżować. - odparła - A ty skąd przybyłaś?
- Z Miedzianych Piasków, to na południe stąd, potwornie gorąco i sucho.  
- Też tam nie byłam, czyli obie mamy sporo do nadrobienia. - zaśmiała się nerwowo Mela.
- Zbieraj się mam cię oprowadzić po okolicy i wytłumaczyć zasady. Nie mam całego dnia na to, więc się pośpiesz!
- Nie życzę sobie, żeby ktoś na mnie krzyczał. - broniła się czarodziejka.
- To się zdziwisz jutro – zaśmiała się współlokatorka.
- Dlaczego? Straszysz mnie?
- Nie, tylko sama się przekonasz na własnej skórze. Będziesz błagała, żeby cię odesłano z powrotem.
- Nie wydaje mi się. - odparła Mela.  

Młoda czarodziejka zostawiła swoje rzeczy przy swoim łóżku i wyszła za Efrą. Kiedy poruszały się po korytarzu Mela zauważyła, że nowa znajoma stara się iść jak najdalej od niej, jakby się wstydziła. Nie rozumiała skąd takie zachowanie. Wyglądało to tak, że dziewczyna o czerwonych włosach została zmuszona do opieki nad nią. Nie kryła dystansu, jaki między nimi stwarzała. Postanowiła ścierpieć to jakoś, starając się udawać, że wszystko w porządku.  
Oprowadzając ją wytłumaczyła gdzie będzie się uczyła, jadła. Pokazała ogromną bibliotekę i salę balową. Jednak największą radość sprawił jej widok tonącego w kwiatach ogrodu. Wszędzie tryskały fontanny, w których woda była czysta jak kryształ. Wokoło rozbrzmiewał śpiew ptaków i latały motyle z różnymi kolorach skrzydeł. Zadziwiona tym wspaniałym widokiem chłonęła słodki zapach unoszący się w ogrodzie. Nagle podszedł do nich młody mag trącając zaczepnie Efrę w bok.  
- Znalazłem cię wreszcie, unikasz mnie od tygodnia.
- Nie mam czasu w dodatku teraz mam nową na głowie – odparła pokazując na czarodziejkę, która nachylała się nad fontanną.
- Kto to? Dziwnie wygląda. - odezwał się wysoki młodzian o fioletowych krótkich włosach.
- Nie mam pojęcia, ale dziś mówiła sama do siebie. - dodała dziewczyna przewracając oczami wymownie – Nie uśmiecha mi się niańczyć kogokolwiek.
- A dlaczego masz się nią zajmować? Za karę?
- Ledwo przyjechała, a mam jej dość. - żaliła się Efra.
- Poczekaj, zaraz ją rozruszam – zaśmiał się mag skradając się do Meli.
Czarodziejka stała na skraju fontanny wpatrując się w pływające tam rybki, wystarczyło ją przestraszyć i wpadłaby do wody jak nic. Chłopak chcąc zrobić kawał zaszedł ją po cichu. Już chciał niewiastę popchnąć, kiedy ona odsunęła się odruchowo czując poruszenie w powietrzu. Nieznajomy wpadł do wody płosząc kolorowe stworzenia wodne. Mela zanosiła się śmiechem wcale tego nie kryjąc.
- Jak to zrobiłaś? Zawsze mi to wychodziło, powinnaś leżeć w fontannie.  
- Nie ze mną cwaniaczku. - odparła nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Celos ale trafiłeś. - zaśmiała się Efra dolewając oliwy do ognia.  
Mag podniósł się marszcząc brwi i wykręcając ubranie. Spacerujący po ogrodzie natychmiast zwrócili na niego uwagę. Takiej plamy na honorze nie mógł zdzierżyć.  
- A więc to tak? Zobaczymy co potrafisz – powiedział tonem poważnym zapowiadającym wyzwanie.
Woda w fontannie pojaśniała i za chwilę poleciała prosto na Melę, mocząc jej całą sukienkę.  
Nie była już dzieckiem, dlatego poczuła wstyd i zakłopotanie, kiedy zmoczone ubranie przyległo do jej skóry, ukazując kobiece kształty. Nie zniosła takiej zniewagi. Przypominając sobie nauki Galuma rzuciła się na nieznajomego jak na wroga. Tamten widząc, że dziewczyna na niego podnosi rękę, wciągnął ją za sobą do wody. Szarpali się jak małe dzieci, robiąc duże zamieszanie. Za chwilę zebrała się grupka gapiów.  

- Myślisz, że jak jestem dziewczyną, to nie umiem się bronić? - odezwała się Mela.
- Tak myślałem do teraz. - dodał nieznajomy – ale i tak kiepsko ci to wychodzi, gdzie się uczyłaś bić? W kuchni?
Wypadli z wody na ścieżkę tarzając się po trawie i glebie. Nikt nie chciał odpuścić. Wtedy czarodziejka używając magii ziemi i natury unieruchomiła upartego chłopaka rosnącym niedaleko bluszczem. Nie mogąc się ruszyć, zaczął się szarpać ze złości. Stając nad napastnikiem triumfalnie czarodziejka zaśmiała się głośno. Nagle Celos uwalniając się ukradkiem dmuchnął w nią silnym wiatrem, aż wpadła na żywopłot.  
- Ty magu od siedmiu boleści, zaraz ci pokażę. -dodała zakasując rękawy.
- To pokaż na co cie stać, czekam! - zawołał śmiejąc się szeroko.
Dziewczyna sprawiła, że ziemia pod młodym magiem zadrgała i wpadł po pas do zapadliny. Szybko wydostał się rzucając w Melę deszczem kwiatów, które strąciły ją do wody. Dziewczyna nie pozostając dłużna zauważyła, że nad Celosem rośnie palma z dorodnymi owocami. Siłą woli strąciła je. Chłopak w ostatniej chwili odskoczył, a ciężkie kule pełne soczystego miąższu roztrzaskały się o ziemię.  
Wtedy wyrosła jak spod ziemi jedna z nauczycielek obezwładniając oboje swoimi czarami.  
- Prosiliście się o kłopoty, to je macie! Niszczycie ogród! - odparła kobieta o pomarańczowych włosach. - Kara was nie minie moi mili, idziemy do Pani Juny.
Mela spojrzała na podrapanego, mokrego i brudnego od ziemi chłopaka z takim wyrzutem,  jakby chciała dokończyć to co zaczęła. Sama nie wyglądała lepiej, w dodatku zniszczyła sobie sukienkę. Z włosów kapała jeszcze woda, a drobinki liści i gałązek uparcie tkwiły jak trofeum z walki. Ciche śmiechy młodych czarodziejów rozbrzmiewały po korytarzu. Prowadzono ich na siłę, co stanowiło dodatkowe upokorzenie. Chłopak kopnął Melę w kostkę.
- I co najlepszego narobiłaś?
- Ja? - zdziwiła się czarodziejka marszcząc brwi – Sam mnie zaczepiłeś.
- Na żartach się nie znasz?
- Tak samo jak ty, magu od siedmiu boleści – wycedziła nie mogąc patrzeć na chłopaka.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2108 słów i 11689 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • Duygu

    Hah, jest to trochę zabawne, ale nie wiem, jak będzie z naszymi bohaterami później...  :woot2:   ;)  Ciekawa część. Łapa w górę  :bravo:

    28 maj 2018

  • AuRoRa

    @Duygu dzięki, czasem trzeba się pośmiać  :jupi:

    29 maj 2018

  • Obca

    Ja też nie lubię gdy ktoś niszczy ogród. Ciekawe opisy ;)

    26 kwi 2018

  • AuRoRa

    @Obca tak, narozrabiali, że hej ;)

    27 kwi 2018

  • AnonimS

    Dobre. I ciekawe... No i mag od 7 boleści nie ma w sobie nic z gentlemana. Zestaw na Tak . Pozdrawiam

    23 kwi 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS Dzięki. Ten typ tak ma ;)

    24 kwi 2018