Okruchy przeznaczenia - Część 28

Niebo zasnuły ponure chmury, a lodowaty wiatr silnie targał włosami Meli. Zapięła płaszcz pod szyję, wracając powoli do budynku. Wtem na jej policzek spadł pierwszy płatek śniegu, zwiastując nadejście nowej pory roku. Starła go ręką, patrząc w stronę lasu. Kiedyś chciała wracać do swojego świata, a teraz czuła, że tu jest jej miejsce. Śnieg coraz gęściej opadał na pokrytą popiołem ziemię, a czarodziejka nie zwracała na to większej uwagi. Weszła do zamku, kierując się do pokoju, gdzie czekała na nią Gelda. Kobieta szykowała się na bal, odnawiając dawne kreacje.
- Co tu taki bałagan? - spytała dziewczyna, widząc błyszczący materiał leżący na jej łóżku.
- Jutro ważny dzień, nie mam zamiaru podpierać ściany. Każda z nas chce wyglądać zjawiskowo, a ty? W czym wystąpisz? Masz suknię?
- A nie mogę pójść w zbroi?
Gelda prychnęła, zaglądając znów do starej szafy.  
- Nie możesz się tak pokazać, chodź ze mną, kupimy ci kreację.
Chwyciła ją za dłoń, wychodząc z pomieszczenia. Szły plątaniną korytarzy, schodząc w dół po schodach, do innego skrzydła budynku. Znalazły się pod drewnianymi drzwiami ze zdobieniami, które wyglądały przerażająco. Gelda uderzyła w nie pięścią kilka razy, aż drgnęły leniwie, skrzypiąc nieprzyjemnie. Otworzyła im starsza wiedźma, w długich siwych włosach, opadających swobodnie na szarą suknię. Zaprosiła je do środka, a przeciąg zatrzasnął za nimi ciężkie wrota. W środku znajdowało się pełno sukien i eleganckich strojów wyjściowych.  
- Czym mogę ucieszyć twe oko? - wyszeptała cicho staruszka.
- Potrzebuję sukni, ale dla niej – dodała spokojnym tonem czarownica, wskazując na Melę.

Wiekowa wiedźma przyjrzała się dokładnie młodej dziewczynie. W końcu spojrzała jej głęboko w oczy, jakby chciała odczytać myśli. Trzęsącymi się dłońmi ujęła sylwetkę czarodziejki, jakby chciała sprawdzić, jaki rozmiar będzie najodpowiedniejszy.  
- Mam kilka sztuk, które mogą się spodobać, pójdźcie za mną.
Przeszły przez wiszące z sufitu koraliki, dzwoniące przy kontakcie z nimi. Weszły do komnaty, gdzie staruszka zaczęła odkrywać zakurzone stroje, spod ciężkich płacht materiału. Kiedy tylko czarodziejka ujrzała wytwory pracy starszej pani, oniemiała z zachwytu. Wyszywane i ręcznie zdobione materiały, mieniły się pod kątem w świetle magicznych lamp.  
- Wybierz jedną dziecko – dodała wiedźma, siadając na drewnianym krzesełku.
Czarodziejka przejechała dłonią po ręcznie zdobionym materiale, jednak tylko jedna kreacja wzbudziła jej zainteresowanie. Srebrno – fioletowa długa suknia, wykrojona fantazyjnie, zdawała się wręcz pasować do niej. Drobne diamenciki połyskiwały, niczym nocne niebo, w które tak uwielbiała patrzeć. Gelda wiedziała, że przypadła młodej czarodziejce do gustu.  
- Bierzemy ją, wyjdź Melu na zewnątrz.
- Dlaczego?
- Takie są zasady, nie chcę żebyś zobaczyła pewien magiczny przedmiot.
Bez protestu wyszła, czekając na kobietę. Niedługo się pojawiła z zawiniętą w pakunek kreacją.  
- Jak ci się odwdzięczę? Nie mam co ci podarować.
Gelda uśmiechnęła się do siebie, jakby coś ukrywała, po czym dodała spokojnym tonem.
- Na drugi raz ty coś dla mnie zrobisz, kiedy przyjdzie czas, pamiętaj.
- Oczywiście, tyle dla mnie robisz. - odparła, przytulając się do współlokatorki.
- Dość, nie rób tak. Masz nieodpowiednie nawyki, widać że byłaś czarodziejką.
Wróciły do pokoju, a Mela rozpływała się nad suknią, szykując się powoli do snu.  

Tymczasem Kansi wracał od Jokasty, nie kryjąc zadowolenia i obaw z nowego układu sił. Śnieg powoli zasypywał drogi, a on leciał marznąc w lodowatym powietrzu. Nie mógł nikomu powiedzieć o tajnej umowie, tym bardziej Ranzie, której ojcem był Ledon. Jak miał jej powiedzieć, że chce pozbawić życia kogoś, kto jest dla niej taki ważny. Podczas gdy powinna o nim zapomnieć, to ciągle broniła go, nawet przed rozzłoszczoną matką. Kapitan przyleciał o zmroku, wchodząc pewnie do swojej komnaty. Wtem usłyszał głos, który wydobywał się zza nocnej szafki „przeznaczenie … podążaj”. Westchnął głęboko, wiedząc, że hylon znów się aktywował. Chwycił go w dłoń, obserwując jego metaliczną powierzchnię.  
- Czego ode mnie chcesz? Ciągle nie dajesz mi spokoju.
Odpowiedział mu znów, jaśniejąc na granatowo. „Śmierć … strach … Mela”. Kansi rzucił przedmiotem z powrotem za szafkę. Zmarszczył brwi, nie mogąc zrozumieć, dlaczego nietoperek ciągle wypowiada imię uczennicy. Pomyślał, że pewnie przebywanie z nią, pomieszało w hylonie. Poszedł się umyć, a kiedy wyszedł przebrany do spania, oniemiał, aż zrobiło mu się gorąco. Na łożu leżała Ranza w przezroczystym odzieniu. Uśmiechała się do niego, ciągnąc za sobą w pościel.  
- Co powiedziała moja matka, zgadza się?
- Na co?
- Przecież byłeś u niej, zgodziła się na nasz związek, tak?
Kapitan nie wiedział co ma odpowiedzieć, gdyż zrobił coś zupełnie odmiennego.  
- Nic nie mówisz, nie musisz, chcesz mi zrobić niespodziankę, poczekam. - dodała czarownica.
- Można powiedzieć, że to niespodzianka, ale …
- Nie mów nic, jutro bal, będziemy się dobrze bawili, a potem, ty i ja, razem. - dodała przyciągając go do siebie.
- Ranzo, powinnaś już iść … nie możemy tak często …
- Możemy. - odparła całując go namiętnie.
Kansi jednak teraz nie myślał o amorach, jego głowę zaprzątały inne sprawy. Wiedźma to wyczuła.
- Coś cię trapi, powiedz.
Mężczyzna wyraźnie nie miał ochoty wydać swoich ukrytych intencji, przewrócił więc kochankę, dotykając zalotnie.  
- Nic nie mów. - dodał pozbywając się zwiewnego odzienia kobiety, z wprawą.

Następnego dnia Mela ocknęła się, czując chłód snujący się po pomieszczeniu. Gelda uchyliła okno, przez które wpadały pojedyncze płatki śniegu. Czarodziejka wstała, wychylając się na zewnątrz. Popielaty puch, pokrył okolicę, a jeziorko zostało skute lodem. Przeszedł ją dreszcz, więc przymknęła okiennice. Z twarzy nie schodził jej uśmiech, dziś czekał ją cudowny wieczór. Ubrała się na trening i po śniadaniu stawiła się na placu. Niestety Kansiego nie było widać, zamiast niego pojawiła się Ranza, z podejrzanym uśmiechem na twarzy.  
- Idziemy gdzie indziej, pamiętasz potwory, które biłaś na początku?
- Tak, ale o co chodzi?
- Wracamy do podstaw, chcę zobaczyć jak pokonujesz więcej niż dwa.
Mela spojrzała na wiedźmę, coś jej nie pasowało. Jednak nie zamierzała protestować, z ciekawości. Znalazły się w skalnym domku, porośniętym cierniami. Wrota się zatrzasnęły, a Ranza przywołała pierwszego stwora. Czarodziejka wprawnym czarem zmiotła go z powierzchni. Każdy następny, który tylko się pojawił, również napotykał na jej siłę. Czarownica schowana za barierą nie wierzyła własnym oczom. Zaczęła się zastanawiać w duchu, że to co mówił Kansi, jest prawdziwe. Po pokonaniu kilkunastu upiorów, wreszcie pojawił się silniejszy. Wtem Mela przywołała czar, od którego Ranzie zrobiło się słabo i pojawiła się zabłąkana łza w oku. Tylko jej ojciec znał wirujące wiry z czarnego tworu. Jak to możliwe, że początkująca czarodziejka, potrafi przywołać tak potężny czar. Nagle przerwała trening, podchodząc do dziewczyny.  
- Skąd to umiesz? Kto cię nauczył? - odparła potrząsając uczennicą.
- Puść mnie!
- Mów, bo coś ukrywasz!
- Nie wiem jak się tego nauczyłam, zostaw mnie wreszcie.
Ranza wpadła we wściekłość, chciała zaatakować Melę, kiedy do środka wkroczył Kansi.  
- Wiecie, że zbliża się wieczór, nie szykujecie się na uroczystość?
Czarownica wypuściła z rąk oniemiałą dziewczynę, ale wciąż wątpliwości nie dawały jej spokoju.  
- Idziemy, na dziś koniec.
Czarnoksiężnik patrzył jak ukochana wychodzi, wtem spojrzał na Melę. Zaklęte w uroku oczy, obojętnie mu się przyglądały, jakby miała ograniczone postrzeganie rzeczywistości.  
- Idę, Jowin na mnie czeka – odezwała się, mijając nauczyciela.
Ten na dźwięk imienia mężczyzny, który wyraźnie starał się o względy czarodziejki, poczuł ukłucie w sercu. Zatrzasnął uderzeniem powietrza wrota, tuż przed przestraszoną dziewczyną. Chwycił ją mocno, przyciągając do siebie.  
- Ty mnie nie pamiętasz? Naszego spotkania w lesie?
- Puść mnie! Nie wiem co zamierzasz, ale nie pozwolę na to.
Mela wyrwała się z uścisku, ale kapitan nie przestawał próbować. Złapał ją znowu, chcąc pocałować, ale dostał z całej siły ręką w twarz.  
- Wracaj do Ranzy, wie że podrywasz inne? Zboczeniec!
Kansi otworzył ciężkie wrota, a dziewczyna wybiegła zła na mężczyznę, zostawiając ślady, na szarym śniegu. Kapitan opadł na podłogę, uderzając pięścią w kamień. Nie miał innego wyjścia, jak zabić Ledona, teraz wiedział, że nie ma sentymentów. Inaczej czarodziejka będzie dla niego tylko wspomnieniem.  

Skołowana dziewczyna wbiegła do budynku, gdzie zamieszkiwała wraz z Geldą. Nie wiedziała czemu, tajemniczy kapitan wciąż się jej zarzucał. Wręcz go nienawidziła, czując pogardę i odrazę. Wpadła do komnaty, gdzie uszykowana już współlokatorka, roztaczała blask swoja osobą.  
- Gdzieś ty była, szybko się szykuj.
- Trening się przeciągnął.
- Poczekaj, pomogę ci, tylko się przebierz.
Mela obmyła się z kurzu i w nowej kreacji wyszła zupełnie odmieniona. Gelda uczesała ją, zrobiła makijarz i dała amulet, z czarnym kamieniem, w srebrnej obwódce. Buty na wysokim obcasie, pasowały do całości, a zapach perfum roztaczał się za nią, niczym mgiełka. Narzuciły płaszcze, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Gelda otworzyła, Jowin stał wystrojony, w odświętnym stroju. Przystojny młody czarnoksiężnik, wyraźnie wzbudził jej zainteresowanie.  
- Przybyłem po Melę, jest już gotowa?
- Tak! - zawołała z głębi pomieszczenia dziewczyna.
Kiedy tylko jego oczy ją ujrzały, w ogóle nie poznał rozbrykanej czarodziejki. Kobieca elegancja, w połączeniu z szykownym strojem, wykrojonym tam gdzie potrzeba. Jowin podszedł do niej szarmancko, całując delikatną dłoń wybranki na bal.  
- Pozwolisz, o śliczna niewiasto?
- Z przyjemnością. - zaśmiała się do niego, podążając za czarnoksiężnikiem.
Gelda odprowadzała ich wzrokiem, rozmarzona. Po nią nikt nie przyszedł, ale na uroczystości nie zamierzała próżnować. Wyszła sama, myśląc o tym, jak dopiec Ranzie.  
W wielkiej sali, którą król i królowa udostępniali na najważniejsze uroczystości, znajdowały się już tłumy rozbawionych biesiadników. Muzyka niosła się po mrocznym pomieszczeniu, a słudzy nosili napitki i strawę. Kansi tańczył z Ranzą, wtuloną w niego. Helar znajdował się niedaleko, stojąc pod ścianą, z szyderczym uśmiechem. Nagle podszedł do nich, zwracając się do czarownicy.  
- Odbijamy.
- Generale, ja …
- Chodź pokażę ci, jak powinno się tańczyć z kobietą.
Kapitan wręcz gotował się ze złości, ale przy samym władcy, musiał powstrzymać emocje. Generał doprowadzał go na skraj wytrzymałości. Podszedł do tacy z napitkiem, wychylając spory łyk, kiedy w drzwiach wejściowych ujrzał ją. Mela w sukni jak wieczorne niebo, pokryte gwiazdami, wkroczyła rozbawiona wraz z Jowinem. Podszedł bliżej, nie mogąc uwierzyć, że to jego uczennica. W tej chwili Ranza zbladła w jego oczach, nie wiedział nikogo, tylko czarodziejkę o różowo – blond włosach. Za nimi wkroczyła Gelda, w swojej czerwonej kreacji. Wpadł na pomysł, że poprosi ja do tańca.  
- Pozwolisz, dostojna damo.
- Kansi, to miłe, oczywiście. - zgodziła się bez wahania.

Zaczęli wirować po czarnej posadzce z kamienia. Czarownica wtuliła się w niego, patrząc ukradkiem na Ranzę z Helarem.  
- Widzę, że twoja luba, zmienia wielbiciela.
- Chwilowo – dodał kapitan – patrz teraz.
Zbliżyli się blisko nich, aż czarownica w ciemno różowej sukni, ujrzała z kim tańczy Kansi. Wyrwała się z objęć generała, biegnąc niczym dzika bestia w stronę tańczących.  
- Odejdź żmijo!
- Wybacz, ale kapitan podpierał ścianę, zresztą sam mnie poprosił do tańca.
- Co?
- Tak było. - dodał przekornie.
- Spadaj Geldo. - rzuciła z triumfem wiedźma, biorąc ukochanego za dłoń.
Tańczyli znowu razem, w rytm muzyki. Kobieta w czerwieni, szybko znalazła sobie nowego kompana do pląsów. Ranza przytuliła się znowu do kapitana.  
- Wybacz, ale nie wypadało mu odmówić, jest wyższy rangą.
- Tłumaczysz się, czyżby …
- Nie, to nie tak. Boję się o ciebie.
Kansi zamyślił się, nagle spostrzegł, że Meli i Jowina nie ma na sali. Kazał Ranzie usiąść przy stole, a sam niby udając się za potrzebą, zaczął szukać czarodziejki na zewnątrz. Widział sporo par, ale nigdzie nie było śladu dziewczyny. Wyciągnął zza pasa hylona, spojrzał na figurkę tęsknym wzrokiem.  
- Szukaj Meli, ty wiesz gdzie ona jest.
Nietoperek pojaśniał, po czym uniósł się lekko w powietrze. Czarnoksiężnik podążał za nim, niczym wiedziony tajemniczą nicią. Wtem hylon się zatrzymał, wpadając w gęsty śnieg na tarasie. Kansi go podniósł, ale gdy spojrzał przed siebie, zamarło mu serce. Jego podwładny z armii, całował czule czarodziejkę, siedząc swobodnie na murku nad przepaścią.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2369 słów i 13513 znaków. Tag: #fantasy

2 komentarze

 
  • AnonimS

    No i o to chodzi.najlepszy sposób na faceta to udawać że go się nie poznaje... :P

    18 sie 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS :D widać działa ;)

    18 sie 2018

  • emeryt

    Droga Autorko, jak Ty wspaniale potrafisz budować napięcie. Lecz równie wspaniale (prawie jak POLSAT) potrafisz przerwać w najbardziej emocjonującym momencie. Lecz ja czekam na następne odcinki.

    14 sie 2018

  • AuRoRa

    @emeryt Dzięki, ważne że nie ma reklam ;) Do Kansiego wreszcie dociera, że nie jest najważniejszy. :)

    16 sie 2018