Okruchy przeznaczenia - Część 67

Ściany z czarnego marmuru odbijały blask fioletowych płomieni, rozświetlających ponurą komnatę króla ciemności. Czarnoksiężnik obracał w dłoni zdobiony rubinami srebrny sztylet, rozmyślając nad czymś intensywnie. Wspomnienia z przeszłości powracały do niego coraz częściej, a teraz kiedy wreszcie wyznał synowi prawdę, spodziewał się rewolucji. Małżonka unikała go przy każdej okazji, nie jadali wspólnie posiłków, nie wychodzili nigdzie razem, a w sypialni wiało chłodem, niczym w czasie największych mrozów. Obawiał się o bezpieczeństwo syna, ale nie mógł być przy nim w każdym momencie. Skoro do tej pory radził sobie, mógł mieć nadzieję, że przetrwa nadal. Z rozmyśleń wyrwał go jeden ze strażników, wpadając jak błyskawica do pomieszczenia. Kłaniając się padł przed władcą, oddając mu honory. Król wciąż trzymając w ręce ostrze, skierował wzrok na żołnierza.  
- Co się dzieje, sługo? Czemu przerywasz mi kontemplację? - zagrzmiał władczy głos, spod srebrnej maski.
- Panie, Najmroczniejszy z mrocznych. Wróg przekroczył granice, brnie w stronę …
- Głupiec! - ryknął król, rzucając sztyletem ponad głową posłańca.
Ostrze z świstem przeleciało obok młodzieńca z armii, wbijając się w ścianę, jak grot strzały.  
- Posłać po Helara! Natychmiast! - krzyknął ponurym tonem, jakby zapomniał na chwilę, kim jest generał wojska.
- Tak jest, Panie. - odparł łamiącym się głosem bojowy czarnoksiężnik, wycofując się pospiesznie z komnaty, jakby szukał ratunku.

Władca zarzucił wymownym ruchem pelerynę przez ramię i pewnym siebie krokiem zaczął zbliżać się do wysokiego okna. Ujrzał w oddali błyski, które zwiastowały nadejście wroga. Do końca łudził się, iż brat zaniecha ataku i nie porwie się na siły ciemności. Jednak teraz nie miał złudzeń, to był początek końca dla jednej ze stron. Po chwili usłyszał jak otwierają się wrota i do komnaty wpada generał, odziany w odświętne szaty i szczątkową zbroję.  
- Panie, przybyłem kiedy tylko mi oznajmiono o ataku na granicy.
Obok nieślubnego syna króla, stało dwóch strażników, skinął w ich stronę.
- Wyjść! Zostawić nas samych!
Ukłonili się i bez słowa zamknęli za sobą mahoniowe, masywne drzwi. Helar podszedł do ojca, wyglądając razem z nim przez szklaną powierzchnię na zewnątrz.  
- Zaczęło się, to twoja szansa. Pokaż co potrafisz. Wykorzystaj swą moc, nikt nie ma pozostać przy życiu! Nikt!
- Zrobię co w mej mocy, aby cię nie zawieść. Rozumiem, że król światła również ma zginąć …
- Nie, przyprowadź go żywego, sam go unicestwię.
- A jeśli będzie stawiał opór, to mogę go zgładzić?
- Nie będzie z nim problemów, mamy jego córkę, przypomnij mu o tym. Sam się podda, licząc na łaskę. Uczucia to jego słaba strona. - mruknął, uśmiechając się lekko pod maską. - My, ludzie ciemności, nie mamy takich problemów, potrafimy o siebie zadbać. Idź, siej zniszczenie, ku chwale naszego rodu!
Chwycił generała za ramię, spoglądając na niego wyczekująco.  
- Ruszam natychmiast! - zawołał, wybiegając z komnaty.
Władca ponownie odwrócił się do okna, patrząc na zbliżającą się armię z sąsiedniego królestwa. Nagle przywołał w pamięci twarz dawnej ukochanej, która odrzuciła jego względy w przeszłości. Zdawało mu się, jakby to było wczoraj. Pamiętał zapach jej skóry, wydatne usta i to zimne spojrzenie, gdy odchodziła z jego bratem w stronę przeklętego lasu. Jej ostatnie słowa wciąż prześladowały go we śnie. „Potworem się stałeś, w imię mocy, ale mnie straciłeś, na wieczność. Czy było warto?”. Rozdrażniony otworzył okiennice i cisnął mroczną energią w stojący w ogrodzie pomnik. Roztrzaskał go na drobne kawałki, po czym poprawiając obojętną srebrną maskę, wyszedł z komnaty pewnym siebie krokiem, nie dając po sobie poznać co się dzieje w jego duszy, jakby jego ciało było fortecą, do której nikt nie miał dostępu.

***
Wilgotny nos dotknął policzka czarodzieja, który z mozołem otworzył powieki. Leśna kuna obwąchiwała go zaciekawiona, ale kiedy się tylko lekko poruszył, odskoczyła jak poparzona. Przetarł ręką zakurzone czoło, czując wciąż okropny ból głowy. Przypomniał sobie co się wydarzyło i nerwowo rozejrzał się po okolicy. Zobaczył leżącą nieopodal Tejnę i od razu do niej podbiegł, szarpiąc nią w panice.  
- Ocknij się, błagam!  
Dziewczyna długo nie reagowała, aż w końcu otworzyła szeroko oczy, w których malowało się oszołomienie.  
- Co się stało?
- Żyjesz! To cud! - dodał z uśmiechem, przytulając do siebie znajomą.
Zmieszana nie zareagowała, nie odepchnęła go. Wypuścił ją delikatnie, tonąc w jej pytającym spojrzeniu.
- Zostaliśmy napadnięci, ale przez kogo? Celos? Pamiętasz coś?
- Nie wiele, ale to musiał być ktoś z ludzi Helara. - odparł stanowczo czarodziej, marszcząc brwi.
Nagle coś go tknęło i zaczął klepać ręką przy pasku. Tejna podniosła się na równe nogi, nie wiedząc czego szuka jej znajomy.  
- Nie ma … zniknął!
- Kto?
- Raczej co. Nie mam hylona! Przeklęty najemnik! Musiał go zabrać! Sprawdź czy masz …
- Mam swojego. - dodała czarownica, wyciągając figurkę węża z rubinowymi oczami.
- Nie rozumiem, czemu wziął tylko jednego, mógł zabrać dwa. Skąd wiedział, że go w ogóle mam, przecież ludzie Helara nie szukają ich. Nie są dla nich ważne. Dziwne.

Tejna nagle coś poczuła, jakby przeszedł ją prąd po całym ciele. Spojrzała na swojego hylona, jednak milczał, nie dając żadnego znaku.  
- Poczułeś to co ja?
- Niby co?
- Mam przeczucie, ale nie potrafię go nazwać. Szukajmy dalej Kansiego. On wciąż może nam pomóc.
Wtem ich uwagę zwróciły odgłosy, dochodzące z głębi lasu. Prędko wbiegli na wzgórze, aby dowiedzieć się skąd dochodzi dziwny huk. Gdy ujrzeli latające pociski mocy, znad granicy królestw, w mig zrozumieli czego są świadkami.  
- Król nie poczekał, ani generał. Czy oni oszaleli? Przecież ich zabiją! - zawołał Celos, chwytając się za głowę.
- Odnajdźmy mojego brata, on będzie znał ich słabe punkty. Zaufaj mi.
- Dajmy sobie z nim spokój, może się zjawi sam, gdy zobaczy to co my.
- Ale …
- Mela jest w niebezpieczeństwie, książę Derun, twoi znajomi, pomyśl. Trzeba działać, a nie szukać wiatru w polu, a jak on nie żyje?
- Chyba nie znasz mojego brata, myślisz, że dałby się tak łatwo pojmać? Ale masz rację, ruszajmy, bo jeśli ktoś zabrał hylona, to na pewno nie ma przyjacielskich zamiarów.  
Przywołali magiczne dyski, powoli unosząc się ponad lasem, wtedy mag spojrzał na Tejnę, której czarne kosmyki rozwiewał wiatr.  
- Czemu tak na mnie patrzysz? Celos?
- Wcześniej chciałem ci coś powiedzieć, ale …
- To może poczekać, lećmy. - odparła pewnym siebie głosem, nie zauważając jego zmieszanego wzroku.
Wtedy dotarło do niego, że nie zdoła wyznać, jak wiele dla niego znaczy. Jednak czarownica nieświadoma niczego, leciała w stronę granicy. Nie chciał jej zgubić, więc machnął tylko ręką i ruszył za nią, wciąż pełen niepokoju. Nie przepadał za otwartą walką, więc perspektywa spotkania z siłami ciemności, zaczynała go ponownie przerażać. Zwłaszcza po spotkaniu z Jokastą, która uprowadziła Melę na jego oczach. Co by zrobił na jej miejscu, zastanawiał się w duchu. Jedno było pewne, czarodziejka miała silną wolę walki, o której tylko mógł pomarzyć.  

***

W powietrzu unosił się swąd palonego drewna, a dym niczym kurtyna, oddzielał część przeklętego lasu, gdzie toczyły się walki. Zamglone słońce jak niemy świadek, tkwiło na nieboskłonie. Czarodziejka trzymając kurczowo osłabionego księcia, leciała wprost w niebezpieczną strefę. Odgłosy wybuchów i pomruki zbudzonych w dole bestii, mieszały się z okrzykami wypowiadanych przez walczących zaklęć. Gdy tylko zbliżała się niebezpiecznie blisko wroga, zdążyła przywołać ochronną barierę światła, która niczym tarcza odbijała mroczne zaklęcia.  Bojowi czarnoksiężnicy w ferworze walki z początku nie zwracali uwagi na przybyłą, jednak gdy jeden z nich rozpoznał księcia Deruna, natychmiast podniósł alarm. Mela nie zatrzymywała się, wiedząc że musi dotrzeć do króla światła za wszelką cenę. Po chwili w jej stronę poszybował grad strzał ciemności i czarnych tworów. Bariera zaczęła się kruszyć, jak szkło. Złoty pył rozsypał się i wtedy poczuła impet uderzenia na całym ciele. Odruchowo wypuściła wiezionego ocalałego, a jej pojazd rozmył się, znikając niczym mgła.  
- Nie! - krzyknęła próbując na nowo się skoncentrować.
Młody następca tronu już miał uderzyć w powykręcane drzewo, kiedy jakiś mroczny czar złapał go w locie. Czarodziejka zdążyła tuż nad ziemią przywołać latający dysk, ale gdy tylko chciała złapać nieszczęsnego Deruna, poparzyła ją moc bijąca od niewidzialnych więzów. Odwróciła się, widząc przed sobą odzianego w szczątkową zbroję Helara. Na jego twarzy malował się szyderczy uśmiech.  
- Teraz wiem, kto wytrzebił mi ludzi w jaskini. - odezwał się, nie spuszczając z niej wzroku.
- Wypuść go, potworze! - zawołała dziewczyna, szykując się do ataku.
- Nie tym razem, nie przepuszczę takiej okazji.

Powietrze wokół Meli zawirowało, pojaśniała lekko koncentrując moce światła. W mgnieniu oka uderzyła w mężczyznę promieniem światła, ale ten z lekkością uniknął ataku. Zmarszczyła brwi i na nowo zaczęła próbować szczęścia, jednak nawet w razie trafienia, czarnoksiężnik wyglądał jakby się potwornie nudził tym co widzi. Wtem zamknął oczy i purpurowa poświata otoczyła go, dodając mu sił. Wirujące szkarłatne ostrza, palące się fioletowym płomieniem, trafiły wprost w zaskoczoną dziewczynę, raniąc ją dotkliwie. Ciężko łapiąc oddech, dotknęła ramienia. Życiodajny płyn uciekał z niej, więc prędko skoncentrowała się, aby uleczyć ranę. Ledwo zdołała zasklepić bolące miejsce, kiedy ponownie w jej stronę leciał kolejny czar. Odskoczyła robiąc salto i chowając się za pobliskim drzewem. Zobaczyła rozbłysk i w mig drewno zajęło się płomieniem.  
- To nic nie da, ofiaro!
Nagle czarodziejka przypomniała sobie trening u Ledona w jaskini. Nie korzystała jeszcze ze wszystkich zdolności, więc będąc pod presją nie zastanawiała się dłużej. Zbierała moce, czekając, aż generał ponownie zaatakuje. Niebawem w drzewo uderzył słup fioletowego ognia, zmieniając je w pył. Gdy kurz się rozwiał, Helar oniemiał. Po czarodziejce nie zostało ani śladu. Skonsternowany udał się w miejsce, które jeszcze tliło się lekko. Chciał udać się po księcia, ale ujrzał jak Mela szarpie się z niewidzialnymi więzami, prawie oswobadzając jego zdobycz.  
- Ty przebiegła szelmo! Zginiesz! Brać ją! - zawołał do swych ludzi.
Rozumiejąc powagę sytuacji i nierówność sił, jakie na nich nacierały, młoda czarodziejka w ostatniej chwili wyszarpała z pułapki Deruna. Przytulając go do siebie, ruszyła z zawrotną prędkością na magicznym świetlistym dysku. Helar nie mógł uwierzyć w jaki sposób taka marna ofiara zdołała go przechytrzyć. Zanim jednak zdążył dogonić uciekinierów, drogę zagrodził mu Galum, wraz ze swoimi ludźmi.  
- Nie kompromituj się, przepuść mnie!
- Nie mam zamiaru. - odparł generał światła, dobywając magicznej broni.
- Tym razem będziesz gryzł ziemię! Nie uratujesz ani dziewczyny, ani księcia.
- Księcia?
- Ta twoja sierota sprzątnęła mi go sprzed nosa, ale nie na długo.

Galum wykonał energiczny obrót świetlistą różdżką, zbierając energię. Zrozumiał, że Mela jest już wśród sojuszników, oraz że uwolniła następcę tronu. Teraz mógł o wiele śmielej szarżować na wroga, który do tej pory wymykał mu się przy każdej okazji. Jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, kim tak naprawdę jest Helar. Choć ta niewiedza dodawała mu odwagi. Skoczył ku generałowi i ich bronie spotkały się, aż poszły iskry, a szczęk magicznego metalu dźwięczał im w uszach.  
Tymczasem czarodziejka leciała do samego króla światła, a zaskoczeni magowie ustępowali jej drogi, widząc wyczerpanego księcia w jej objęciach.  
Władca na widok syna zaniemówił, a łzy same zaczęły pojawiać się w kącikach jego oczu.  
- Panie, odzyskałam zgubę.
- Podaj mi go, szybko!
Odebrał syna, niczym cenny skarb, przytulając go do siebie. Wśród odgłosów walki i duszącego dymu, zdawało mu się, jakby na chwilę zatrzymał się czas. Pobladły Derun ledwo mógł go objąć. Wyglądał jakby powoli uchodziło z niego życie.  
- Co ci jest? Dziecko.
- Czy to klątwa, ojcze, odpowiedz mi? Czy ja umieram?
Nie uzyskał odpowiedzi, tylko poczuł jak król trzęsie się, jakby miał gorączkę.  
- To skomplikowane, uspokój się, odpoczywaj.

Mela w osmalonym, ubrudzonym ubraniu, z potarganymi włosami, nie zważała na wzrok przybocznych strażników, którzy patrzyli na nią z politowaniem. Podeszła do monarchy i nie mówiąc nic, zaczęła przywoływać w dłoniach zieloną moc uzdrawiania, która była zarówno jej darem, jak i przekleństwem. Derun odzyskiwał siły i nabierał rumieńców na pobladłym licu. Król patrzył w zdumieniu na cud, zapatrzony w syna nie spostrzegł jak czarodziejka zaczyna opadać z sił.  
- Mela. - syknął książę, chwytając ją za dłoń, która zdawała się coraz bardziej chłodna. - Wystarczy, przestań …
Wyrwana z transu, opadła osłabiona na pokrytą popiołem ziemię.  
- Co się stało?
- Ojcze, nie rozumiesz? To jest cena za ratunek dla mnie, daje mi siły, ale zobacz jakim kosztem. Jestem przeklęty, przyznaj to! Tak samo jak reszta mojego rodzeństwa.
- Nie ma żadnej klątwy, to pech.
- Nie, to jest coś więcej.
Wtem ostatkiem sił czarodziejka próbowała wstać, jakby chciała dokądś się udać.  
- Zaczekaj, co ty robisz, musisz nabrać sił.
- Księżniczka, … obiecałam ją uratować Hizarowi.
- Uratujesz, wszyscy ją ocalimy, ale przystopuj, proszę. Jesteś nam potrzebna, Mela. - odezwał się błagalnym tonem, widząc co się z nią działo.
Król nie czekał na nic, tylko wydał rozkazy swym ludziom, którzy koło niego stali.  
- Dać jej wody, jedzenia, natychmiast. I jeszcze załatwcie jej nowe odzienie i niech się doprowadzi do ładu, przeszła zbyt wiele, aby ratować mego syna.
Zaniesiono dziewczynę do prowizorycznego namiotu, który postawiono przy granicy, dla władcy światła. Tym razem nie protestowała, czując w jak opłakanym stanie się znalazła. Gdy leczyła przeciętnych magów, czy nawet siebie, nie traciła tyle mocy, co uzdrawiając księcia. Czyżby jakaś moc go przeklęła, jak sugerował Hizar? Gdyby tylko miała ze sobą nietoperka, musiała czym prędzej zobaczyć się z Celosem. Jednak najbardziej wciąż brakowało jej Kansiego, ale czy go jeszcze ujrzy? Tego nie wiedziała, choć jej serce czuło jego obecność.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2707 słów i 15140 znaków. Tag: #fantasy

4 komentarze

 
  • dreamer1897

    Trochę trzeba było czekać, ale warto. Mela nigdy nie odpuszcza i jest skora do najcięższych poświęceń. Czy jej nagrodą będzie Kansi? Oby ;)

    11 sie 2019

  • emeryt

    @AuRoRa, już powoli zacząłem tracić nadzieję że będę mógł przeczytać następne odcinki i w końcu jest.A więc dzięhuję Tobie za tą bardzo miłą niespodziankę i serdecznie pozdrawiam.

    8 sie 2019

  • AuRoRa

    @emeryt prawda, trochę mnie nie było. Wena jest, więc dodaję kolejne części tej opowieści nie z tego świata :) pozdrawiam również czytelnika :)

    9 sie 2019

  • AnonimS

    Rozbudowana część. Podziwiam Twoją precyzję  opisywania szczegółów. Dobrze że jesteś . Pozdrawiam

    7 sie 2019

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, staram się, wyobraźnia wciąż działa :) Zżyłam się z tymi bohaterami, więc tym bardziej lubię o tym pisać :)

    9 sie 2019

  • M.M

    Fajnie, że wróciłaś. :rotfl:

    7 sie 2019

  • AuRoRa

    @M.M dzięki, ciesze się, że opowieść ma czytelników :)

    9 sie 2019