Okruchy przeznaczenia - Część 42

Nad spopieloną ziemią krążyły skrzydlate stwory, skrzecząc przeraźliwie. Nagle w powietrzu coś zaiskrzyło i powstała świecąca na fioletowo wyrwa. Przeniesieni towarzysze niedoli wypadli z niej spadając na szarą pokrywę drobinek, która zdobiła całą okolicę. Mela krztusząc się otworzyła oczy rozglądając się po otoczeniu. Wylądowali w nieznanym miejscu, gdzie wysokie drzewa wprawiły ją w przerażenie. Wyglądały jakby paliły się od środka, niczym rozżarzone węgle. Z ich gałązek sypał się popiół, drobny, podobny do zmrożonego mocno śniegu. Dotknęła pnia jednej z roślin i szybko odsunęła rękę, poczuła ból od gorąca.  
- Gdzie nas przeniosłaś wiedźmo? - spytał Celos, patrząc w górę na szare chmury wiszące nad nimi.
- Blisko celu, spójrzcie za siebie, widzicie tę górę? - spytała, wskazując na obiekt, który wyłaniał się zza dymnej zasłony.
- Sprytnie, Góra Popiołów. - odezwał się Nort, uradowany że są niedaleko.
Ruszyli lawirując pomiędzy wiecznie gorejącymi drzewami. Wszędzie unosiła się woń przypominająca tlące się kadzidło, a nie zapach ogniska. Mela nie wytrzymała, ciekawość nie dawała jej spokoju.
- Jak to możliwe, że one całkiem się nie spalają? Co to za miejsce?
- Niedaleko stąd wszystko się zaczęło, to zasługa królowej ciemności.
- Nie rozumiem?
- Niegdyś to miejsce tętniło życiem, przypominało twoją krainę światła, dziś prezentuje się tak. - odparła roztaczając koło ręką wokół siebie zamaszystym ruchem.
- Nasz ród dowiedział się prawdy o pochodzeniu przeklętej władczyni, od tamtej pory staliśmy się marginesem, niewygodnymi wichrzycielami. To nie władca rządzi, on jest tylko pionkiem, to królowa kieruje nim. Przybyła spod ziemi, jak te stwory, które zwołuje władca, jest demoniczna, okrutna, …
- Przestań! Zamilcz!- krzyknął nagle Kansi, aż wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
- Skąd ten wybuch? Nie mów mi tylko, że nie słyszałeś o …
- Przestań o niej mówić, bo cię uciszę!

Mela nie rozumiała, dlaczego czarnoksiężnik tak żywiołowo zareagował na słowa wiedźmy. Wyglądał na przejętego, wzbudziło to w niej czujność. Nort również wyglądał na zszokowanego, wiedział ile krzywdy doznali ze strony władzy, mogli zginąć, nie rozumiał postawy kolegi. Zolara spojrzała na niego podejrzliwie, zaczęła go świdrować swoim ciekawskim spojrzeniem.
- Mam nie mówić tylko o królowej? Dlaczego?
- Nie twoja sprawa, idź przed siebie, a najlepiej zamilcz całkowicie, działasz mi na nerwy! - wybuchnął na nowo kapitan, a jego mina nie zachęcała do dalszych konwersacji.
- Wedle życzenia, ciesz się że mam dobry humor – wycedziła wiedźma.
Szli w ciszy, która zdawała się nie do zniesienia, Mela nie wytrzymała.
- Nie dowiedziałam się co tu się stało.
- Chętnie bym się tym podzieliła, ale sama widzisz.
- Nie przejmuj się nim, mów, proszę. - odparła czarodziejka robiąc błagalną minę.
- Niech ci będzie, a więc ta osoba, o której mi nie wolno mówić … - tu zrobiła pauzę, spoglądając ukradkiem na Kangiego - … ona przeklęła to miejsce swoją mocą, dlatego drzewa nie przestają się palić, ale nigdy się nie spalają. Cały popiół gromadzi się w okolicy, osiada nawet na górze, do której zmierzamy, dlatego to Góra Popiołów. Czy taka odpowiedź ci wystarcza?
- Może być – uśmiechnęła się lekko Mela, patrząc na poważną minę kapitana, która ją wręcz przerażała. Nagle przy przebłysku dawnych wspomnień, przypomniała sobie jedne z ostatnich słów Ledona. Wspominał, żeby uważała na Kansiego, ale nie dokończył dlaczego. Mieli stawić czoła prześladowcom, władcy ciemności rozpoczynali wojnę pełną zniszczenia, śmierci, a Kansi najzwyczajniej w świecie bronił reputacji królowej? Wtem jej przemyślenia przerwał przeszywający powietrze świst. Obok nich przeleciał ostry metaliczny kolec, wbijając się w pobliskie drzewo. Za chwilę nadleciał drugi.
- Uciekajmy! - krzyknął Celos, nie zastanawiając się kto do nich mierzy.
Wiedźma przywołała obronną barierę, która odbijała śmiercionośne przedmioty. Za nimi unosiły się czarne zjawy, tworząc mroczną magią pociski. Biegli co sił w nogach, aż dotarli do podnóża góry. Kręta kamienna ścieżka ciągnęła się aż na sam szczyt. Weszli na nią, szybko przemieszczając się byle dalej. Nort z góry trafiał w upiory strzałami z przywołanego magicznego łuku. Kansi pomagał mu czarnymi tworami, wysyłanymi jak pociski w stronę napastników. Wreszcie byli na tyle wysoko, że ataki ustały. Droga nie należała do łatwych, miejscami schody zostały zniszczone i trzeba było przeskakiwać kolejne brakujące stopnie, aby nie spaść w dół.  
- Nie możemy polecieć? - spytała Mela, patrząc w przepaść pod nią.
- Nie, trzeba iść po tej drodze, tylko tak wejdziemy pod magiczną kopułę. - skwitowała Zolara, przeskakując kolejne zapadlisko.
- Nienawidzę tego miejsca – syknął kapitan.
- Zgadzam się z tobą, jestem wykończony – dodał Celos, ścierając pot z czoła dłonią.

Zmęczeni, ledwo łapiąc oddech dotarli wreszcie do celu podróży. Przekroczyli eteryczną ścianę i znaleźli się na górze. Zolara wysunęła się na przód, na jej twarzy pojawił się uśmiech na widok znajomych czarnoksiężników i wiedźm. Przywitali ją z honorami, ale przez to zapomniała, że nie przybyła sama. Kapitan chrząknął bardzo głośno, aż się odwróciła.  
- Wybaczcie, nie mówiłam wam, że oni nam pomagają.
- Co to za zbieranina? Czarodzieja wzięłaś na naszą górę? Chcesz naszej zguby? - oburzył się wysoki mężczyzna o ciemno- różowych długich włosach.
- Wspominałam, że potrzebuję pomocy, oni są po naszej stronie. Chcę wam jeszcze kogoś przedstawić, Mela, podejdź proszę.
Czarodziejka zbliżyła się do zaciekawionych osób. Czuła się nieswojo.  
- To córka Ledona.
Wśród zebranych zapanowało poruszenie i odezwały się szepty. Mela patrzyła na nich, czując się jak jakieś zjawisko, które wzbudza zaciekawienie.  
- Mieszaniec – prychnęła stojąca niedaleko czarownica, o krótkich ciemno – różowych włosach.
Większość zebranych miała właśnie tę barwę kosmyków, poza kilkoma wyjątkami. Z tyłu stała smukła dziewczyna o długich czarnych włosach, przyglądała się jej cały czas, aż zaczęło ją to peszyć. Na szyi miała amulet, który połyskiwał metalicznie. Widniały na nim dwa poprzeplatane ze sobą węże. Wtem nieznajoma wyłoniła się na przód, stając tuż przed Melą.  
- Mieszaniec, cudowne dziecko przepowiedni. Przechytrzyła śmierć, dwa razy.
- To nie może być ona. - oburzył się wysoki mężczyzna.
Czarnowłosa młoda wiedźma złapała czarodziejkę i bez jej zgody pociągnęła z tyłu ręką za ubranie, ukazując bliznę po znaku gwiazdy. Zapanowało poruszenie, część osób się odsunęła odruchowo. Mela wyrwała się szybko, odsuwając się od bezczelnej czarownicy.  
- Kto ci pozwolił … jaka przepowiednia? - oburzyła się czarodziejka.
- Obserwowałam cię, podejrzewałam że możesz być wybraną. Myślałam, że umrzesz na próbie w pałacu, wtedy szukałabym dalej, ale ty uciekłaś śmierci. Przeznaczenie nad tobą czuwa. Gdyby twoi wrogowie wiedzieli to co ja …
- Co ty mówisz? Skąd mnie znasz?

Wtedy wiedźma wydobyła zza paska figurkę zwiniętego ciasno węża, którego purpurowe oczy przypominały te, które miał każdy hylon.  
- On mi powiedział. - odparła dzierżąc w dłoni metalicznie mieniąca się statuetkę.
Kansi szybko podbiegł do nieznajomej, chcąc się przyjrzeć przedmiotowi.  
- Byłaś nad morzem?
- Tak, zdobyłam ją dawno temu i wtedy zaczęłam słyszeć te głosy, które nie dawały mi zasnąć. Wytrzymywałam do pewnego momentu, a potem zwyczajnie zaczęłam robić to, o co mnie poprosił.
Zolara również wydobyła podobiznę drapieżnego kota, przyglądając się jej uważnie.  
- U mnie było podobnie, mąż mnie prosił, żebym z nim zamieszkała. Tłumaczył, że mieszkanie na wyspie to szaleństwo. Nie mogłam wyjechać, hylon do mnie przemawiał, przekonywał, że wypełni się przeznaczenie. Pewnego wieczoru siedziałam z synkiem przy kominku, on zaczął krzyczeć, wyszedł i nigdy już nie wrócił. Okazało się, że tamtego dnia rozpętał się straszliwy sztorm na morzu.
- Przykro mi – odparła młoda czarownica.
- Tak miało być. Nie nam oceniać. Ledon też miał hylona, ciągnął go ciągle do lasu, do krainy światła.
- Znałam go, uratował mnie w górach, przypadkiem przelatywał, kiedy wisiałam nad przepaścią. Ona jest do niego bardzo podobna. - odparła niewiasta z wężowym amuletem.
Kansi przysłuchiwał się rozmowie dwóch czarownic i wtedy przypomniał sobie jak jego nietoperek tamtego dnia przemówił. Gdy był jeszcze młody ciągnął go do lasu, dla spokoju do niego poszedł i wtedy ujrzał ją, przerażoną, atakowaną przez potwora. Czyżby ich spotkanie nie było przypadkiem? Nagle z odrętwienia wyrwał go Nort, klepiąc po ramieniu.  
- Porozmawialiśmy sobie, ale czas ucieka. Jakie dalsze plany?
- Trzeba coś ustalić, bo wojna najpewniej się rozpocznie lub już trwa. - wtrąciła się Zolara.
- Poczekajmy jeszcze na kilka osób, mają przybyć niebawem. - odezwał się wysoki czarnoksiężnik, który ich z początku przywitał.

Odeszli na bok, chcąc ochłonąć po tym co usłyszeli. Nieznana im młoda wiedźma, zamiast pójść do pozostałych czarnoksiężników, zbliżyła się do nich. Zatrzymała się koło Celosa, który przypatrywał się jej z nie małym zainteresowaniem. Nagle spojrzała na niego, szybko odwrócił wzrok.  
- Czarodzieja tu jeszcze nigdy nie było. - zaśmiała się głośno.
- Jestem pierwszy?
- Najwyraźniej, nie przestawiłam się wam, jestem Tejna.
- Celos … - wycedził nieśmiało mag.
- Wasze imiona już znam, śledziłam was po drodze, pewnie mnie nie wyczuliście, co?
- Nie. Musisz być w tym dobra – dodał rzeczowo Nort.
- Nie zaprzeczę. - uśmiechnęła się lekko.
- Skoro tyle o nas wiesz, to pomożesz nam, prawda? - dopytywała Mela, chcąc dowiedzieć się co i jak.
- Bez obaw, nie pałam miłością do obecnych rządów, a Jokasty wręcz nienawidzę, jeśli chcecie o to spytać.
- Nie ufam ci – wycedził Kansi, zakładając ręce przed sobą.
- Oni tobie również nie powinni ufać, sam wiesz doskonale dlaczego. Oczywiście nie musisz się tym z nimi dzielić, twoja wola. - dodała Tejna, świdrując go wzrokiem, jakby wiedziała o nim więcej niż myśli.
Mela chciała już się odezwać, aby rozwiać wątpliwości, kiedy na szczycie zjawili się pozostali sojusznicy. Dostojny czarownik o długich ciemno – różowych włosach, zaczął ich wołać do siebie. Wszyscy zaczęli zbierać się przy głównym podwyższeniu, zaczynając najważniejszą naradę. Kansi patrzył na Tejnę ze zmarszczonymi brwiami. Meli coś nie pasowało, czyżby kapitan skrywał przed nimi niebezpieczny sekret? Czyżby stał po stronie ich wrogów? Wydawało się jej to niemożliwe, chociaż nie mogła być tego taka pewna, już nie raz życie ją zaskakiwało. Jednak nietoperek jej nigdy nie ostrzegał przed nim, może dlatego że to on go z początku dzierżył, tego nie wiedziała. Musiała pomimo wszystko zachować czujność, dla dobra ich wszystkich.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2040 słów i 11446 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • Użytkownik mydream2017

    Góra popiołów z niespalających się drzew...no epickie! Kansi nieufny ale to dobra cecha bo pozwala być ostrożnym.  
    Miło pojawić się znów w Twoim, bajkowym świecie :)

    4 lis 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @mydream2017 Dzięki. Fantazja mnie poniosła ;) Kansi tak już ma, ale wie do czego dąży :) Za to Tejna coś wie, co jest mu niewygodne.

    5 lis 2018

  • Użytkownik emeryt

    @AuRoRa, dziękuję Tobie za ten odcinek. To jest jak promyk słońca w ten deszczowy, ponury dzień.

    3 lis 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @emeryt dziękuję za komentarz, cieszę się że się podobało. :)

    4 lis 2018

  • Użytkownik AnonimS

    No prosze i Kansi coś skrywa. Same sekrety i niespodzianki.

    3 lis 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @AnonimS Do tej pory nikt z nim nie rozmawiał o przeszłości, a okazuje się, że miałby o czym opowiadać. ;)

    4 lis 2018