Tęsknię... Cz. 70 (epilog)

PROLOG:

Vanessa

- Van, mam złe wieści.- powiedziała Bianka, gdy fryzjerka kończyła upinać mi fryzurę.
- Co się stało?- spytałam już i tak wystarczająco zdenerwowana. Nic mi dzisiaj nie wychodziło...
- Florystka, u której zamawiałyśmy kwiaty, nie przyjedzie...- odpowiedziała mi przyjaciółka.
- Ale jak to?! Za dwie godziny ślub! Co się stało?
- Nie ma jak dojechać. Ma problemy z samochodem. Powiedziała, że musimy odebrać osobiście.
- Ale ja nie mam czasu! Zaraz przychodzi kosmetyczka! - wpadłam w totalną panikę. Krzyczałam i wydzierałam się, a co za tym idzie, jeszcze bardziej stresowałam.
- Spokojnie, ja mogę pojechać z Dylanem.
- Naprawdę?
- No pewnie, od tego masz druhnę.- powiedziała, a ja trochę się uspokoiłam. To prawda, taka druhna to skarb. Zawsze ratuje z najgorszej sytuacji i pomaga jak tylko może. Co najważniejsze, nie pozwala mi zwariować z nerwów.
- Jesteś najlepsza!- krzyknęłam, gdy wychodziła.
- Kotek jedziemy po kwiatki!- usłyszałam, jak drze się w korytarzu.
- Później się nie dało babo?!

Czasem jak się ich posłuchało, to brzmieli jak stare, dobre małżeństwo. Kto by pomyślał, że w końcu będą razem. Jak mi to powiedziała, to szczęka mi opadła... Wiedziałam, że do siebie pasują, ale jakoś nie mogli się odnaleźć. 
Ten związek przyniósł tyle dobrego... Dylan w końcu się uspokoił i wydoroślał, a Bianka... No cóż, w końcu mieszka ze mną, tak jak to planowałyśmy od dziecka.

Niedługo potem przyjechała makijażystka, która zajęła się moją zmęczoną twarzą. Odwaliła kawał dobrej roboty, żebym wyglądała pięknie.

- Mogę przeszkodzić? - usłyszałam nagle, a w odbiciu lustra zobaczyłam mamę. W końcu przyjechała... Już myślałam, że się spóźni.
- Dotarłaś! - krzyknęłam i wstałam, żeby ją uściskać.
- Jak mogłabym nie dotrzeć na ślub własnej córki. Wyglądasz tak pięknie.- powiedziała, a ja ją przytuliłam. Łzy wzruszenia już gromadziły się w oczach, ale nie mogłam płakać... Obiecałam sobie, że tego dnia nie będę płakać...
- Mam coś dla ciebie. - powiedziała, podając mi malutkie pudełeczko.
- Co to? - spytałam zaskoczona, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
- Otwórz.- powiedziała i tak zrobiłam. W środku była śliczna, srebrna przypinka do włosów. Idealnie komponowała się z welonem.
- Miałam ją na sobie w dniu ślubu i chciałam, żebyś Ty też ją miała.
- Jest piękna, dziękuję. Powiedziałam i raz jeszcze ją uściskałam.

Niedługo potem wróciły zakochane gołąbeczki z bukietami, które zamówiłyśmy z Bianką. Ona i mama pomogły mi się ubrać. Wszystko idealnie leżało. Już myślałam, że suknia będzie za mała, albo buty jednak nie będą pasować...
Z trudem udawało mi się oddychać, kiedy do ceremonii została godzina.

W końcu nadszedł ten czas... Idąc środkiem kościoła, modliłam się, żeby się nie wywrócić, albo żeby nie zemdleć. Na szczęście miałam przy sobie mojego mężczyznę. Całą uwagę skupiłam właśnie na nim i udało mi się przetrwać spojrzenie tych wszystkich zgromadzonych ludzi.

- Zgromadziliśmy się tutaj, by być świadkami wielkiej miłości i szczęścia Vanessy i Mike'a...
Usłyszałam nagle i już miałam ochotę płakać ze szczęścia. Ręce mi się trzęsły, a oddech łamał.
Mike uścisnął moją dłoń, żebym się uspokoiła. On sam też był bardzo zestresowany. 
Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje aż do momentu sakramentalnego "tak biorę".

- Młodzi przygotowali też coś od siebie.
To był moment, którego najbardziej się stresowałam. Miałam wrażenie, że zaraz upadnę, albo popłacze się po pierwszym słowie, jakie powiem...

- Ukochany, w końcu mogę nazwać cię moim mężem. W końcu staliśmy się jednym ciałem i umysłem. - tutaj przerwałam, bo głos mi się załamał. Mike złapał mnie za rękę i uśmiechnął się. Nagle byliśmy tylko my dwoje. Mówiłam tylko do niego i tylko on mnie słyszał. 
- Jak różne mogą być dusze, nasze są takie same. Przysięgam kochać cię do końca, być przy tobie zawsze, kiedy będziesz tego potrzebować. W smutku i radości, w zdrowiu i chorobie. Kocham cię. - powiedziałam z ledwością i pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Całe "nie będę płakać" szlag trafił! 
Mike dał mi delikatnego buziaka w policzek i otarł moje łzy. 

- Teraz kilka słów od Pana Młodego.

- Ukochana, nigdy nie sądziłem, że spotkam kogoś tak wspaniałego, kogo będę mógł nazwać moją drugą połową. Te słowa pasują do nas idealnie. Bez ciebie nie wyobrażam sobie mojego życia. Z tobą wiąże wszystkie plany. Przysięgam kochać cię do końca, być przy tobie zawsze, kiedy będziesz tego potrzebować. W smutku i radości, w zdrowiu i chorobie. Kocham cię. 
    
                                 KONIEC  


Tak, to już koniec historii. Dziękuję Wam wszystkim, że byliście, że czytaliście. Dziękuję za każde miłe słowo, za porady i krytykę. Liczę na to, że jeszcze zostaniecie ze mną na kolejne opowiadania.  
Pozdrawiam ciepło.

nasiaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 976 słów i 5127 znaków, zaktualizowała 30 gru 2020.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Iga21

    No Kochana to "już wkrótce" niebezpiecznie się przeciąga  :armscrossed:

    31 paź 2021

  • Użytkownik Iga21

    Kiedy będzie kolejne opowiadanie ?

    10 lut 2021

  • Użytkownik nasiaaa

    @Iga21 już wkrótce

    17 lut 2021

  • Użytkownik Iga21

    Piękne zakończenie :kiss:  Czekam na kolejne opowiadanie :)

    30 gru 2020

  • Użytkownik nasiaaa

    @Iga21 jeju dziękuję ślicznie ❤️❤️❤️❤️

    30 gru 2020

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjne opowiadanie kochana 😘😘❤❤ czekam na kolejne już 😉😉

    30 gru 2020

  • Użytkownik nasiaaa

    @cukiereczek1 dziękuję bardzo kochana ❤️❤️❤️❤️❤️

    30 gru 2020