Tęsknię... Cz.1

Obudziłam się z samego rana gdy słońce zaczęło mi świecić w oczy. Spojrzałam na zegarek i od razu stwierdziłam, że trochę za długo spałam. W sumie to nic dziwnego bo w końcu zaczęły się tak bardzo upragnione przeze mnie wakacje. Pora odespać te dziesięć miesięcy wstawania prawie w nocy. No bo przepraszam bardzo ale dla kogo godzina szósta to rano?
Postanowiłam się narazie nie przebierać i zostać w tym w czym spałam. Wyszło więc tak, że zeszłam na dół w samej koszulce i bieliźnie. Włosy miałam całe potargane a moja twarz wyglądała gorzej niż źle. No ale czym miałabym się przejmować będąc sama w swoim własnym domu. Przecież nikt obcy by mnie tu nie zobaczył.  
Poszłam do kuchni żeby zrobić sobie śniadanie. Nagle poczułam cudowny zapach jedzenia. Moja pierwsza myśl była taka, że może mama jest w domu i coś gotuje chociaż powinna być o tej porze w pracy. Przekroczyłam próg pomieszczenia a to co zobaczyłam sprawiło, że mowę mi odjęło.  
W kuchni, w kolorowym jak tęcza fartuchu, zaraz przy patelni stał mój brat i robił naleśniki. Może w tej sytuacji nie byłoby nic dziwnego gdyby nie fakt, że on kompletnie nie zna się na gotowaniu a co ważniejsze, od paru miesięcy z nami nie mieszka. Ostatnio go widziałam jak przyjechał do nas na święta no i cholernie się za nim stęskniłam...
Nie zważając na to, że naleśniki, które smażył mogą się spalić, podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam a on dopiero po chwili mnie zauważył i odwzajemnił uścisk. Moja koszulka była cała brudna w cieście na naleśniki ale miałam to gdzieś. W końcu mogłam przytulić mojego braciszka. Pół roku temu wyjechał i znalazł dom w Los Angeles. Od tamtej pory bardzo za nim tęsknie chociaż jestem szczęśliwa, że tak dobrze mu się układa.  
- Cześć brat co ty tu robisz?- spytałam szczęśliwa  
- Jest i moja księżniczka. Śniadanko a nie widać?- powiedział jak gdyby nigdy nic  
- No ale jak to?- spytałam niedowierzająco  
- Siadaj, zjedz a potem wszystko ci powiem- odpowiedział a ja od razu usiadłam do stołu.  
- Nie otruję się?- spytałam śmiejąc się  
- ha, ha, ha... Bardzo śmieszne- powiedział udając bardzo poważnego i urażonego. Dylan skończył smażyć ostatniego naleśnika i przysiadł się do mnie. Muszę przyznać, że wszystko wyglądało naprawdę pięknie i apetycznie więc od razu zabrałam się do jedzenia.
- Chodziłes na jakieś kursy kulinarne czy ktoś cie podmienił?- spytałam kończąc jeść a on się uśmiechnął. Jedzenie było bardzo dobre więc wykluczone, że to dzieło mojego brata. Od kąt pamiętam nic nie potrafił zrobić do jedzenia a gdy już zrobił obiad, mama zmuszała się, żeby go przełknąć.  
- Oj już nie przesadzaj. Przecież nie gotuję aż tak źle.- powiedział a ja spojrzałam na niego jak na wariata. Kocham go ale on i kuchnia to okropne połączenie.  
- Ale ty jesteś. Nie dość, że chcę cie wziąć do siebie, zrobiłem śniadanie to ty jeszcze wybrzydzasz.
Zaraz, moment... Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam?!  
- "Wziąć do siebie?"- spytałam niedowierzająco  
- Tak a co? Zły pomysł?- spytał spokojnym tonem jak gdyby to nie była najlepsza informacja na świecie ale po chwili sie uśmiechnął  
- Mówisz serio?!- spytałam prawie krzycząc z radości a gdy skinął głową, od razu wstałam i mocno go przytuliłam.  
Po paru minutach zaczął mi dzwonić telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się wielkimi literami "MAMA" więc od razu odebrałam połączenie.  
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?- spytałam nawet się z nią nie witając  
- A więc już wiesz. Dylan przyjechał?- spytała radośnie. Ona napewno też bardzo się za nim stęskniła.  
- Tak i nawet zrobił śniadanie a co najciekawsze nawet przeżyłam po zjedzeniu go.- odpowiedziałam śmiejąc się  
- Ej!- krzyknął Dylan prawie wprost do mojego ucha.  
- Porozmawiamy jak będę w domu dobrze? Powinnam być koło piętnastej.  
- Dobrze- odpowiedziałam a ona się rozłączyła.  
Co ty na to żeby gdzieś się przejechać? Jest ładna pogoda co będziemy siedzieć w domu. A może gdzieś tam właśnie dziś czeka na mnie miłość mojego życia?- powiedział a ja się zaczęłam śmiać.  
- Tak braciszku, wmawiaj sobie
- A co cie tak bawi?- spytał i nawet nie wiem kiedy zaczął mnie łaskotać. Ja mam okropne łaskotki i od razu zaczynam się niepohamowanie śmiać. Oczywiście tak było i tą razą.  
- Ej no dobra przestań!- krzyczałam próbując się jakoś wyrwać ale nic to nie dało.  
- Będziesz grzeczna?
- Zawsze jestem- powiedziałam a on mocniej zaczął mnie łaskotać i stwierdziłam, że dłużej tego nie wytrzymam.  
- No dobra już dobra, będę grzeczna.- powiedziałam poddając się a on mnie zostawił.
- No i to rozumiem- odpowiedział czochrając mi włosy. Czasem traktuje mnie jak malutką dziewczynkę co mnie mega wkurza jednak tego dnia miałam tak cudowny humor, że nic nie było w stanie tego zepsuć.  
Poszłam na górę się ogarnąć. Przebrałam się w jasne, jeansowe, krótkie ogrodniczki i czerwoną koszulkę. Do tego założyłam moje ulubione, białe Vansy. Moje brązowe włosy lekko pofalowałam i związałam w wysokiego kucyka. Z makijażem nie zeszło się długo. Na dworze i tak wszystko od razu spłynie od gorąca wiec w ruch poszedł tylko podkład, korektor i tusz do rzęs. Gotowa zeszłam na dół do brata.
- Kobieto ile można?!- spytał
- No coś ty?! "A co jeżeli gdzieś tam właśnie dziś czeka na mnie miłość mojego życia?"- powiedziałam takim samym tonem jak on wcześniej akcentując dokładnie każde słowo.  
- No ej no!- krzyknął oburzony
- Oj chodź już- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i ruszyliśmy w stronę najlepszego samochodu jakiego w życiu widziałam, taka żółta Mazda RX-7 Veilside. Skąd wiem? Mój brat ma fioła na punkcie tego samochodu, mówił o nim cały czas. Mam wrażenie, że wiem o nim wszystko gdzie ja ogólnie nie znam się na samochodach. Zdziwiłam się tylko jak go w końcu kupił. Skąd on wziął na to pieniądze?  
- A ty co? Nagle milionerem jesteś braciszku?- spytałam gdy wsiadaliśmy. W środku równie piękny i całość wykończona czarną skórą.  
- Śmiej się śmiej ale na pieniądze nie narzekam.
Z Dylanem super spędziliśmy czas. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Byliśmy na spacerze i na lodach a najśmieszniejsze było kiedy na swój własny, idiotyczny sposób Dylan próbował poderwać jakąś laskę a ona wylała na niego drinka. Oczywiście skończyło się na zakupach i kupowaniu nowej koszulki. Przy okazji kupiliśmy sobie super bluzki z śmiesznymi nadrukami dla rodzeństwa. Od razu się w nie przebraliśmy i wróciliśmy do domu gdzie już czekała na nas nasza mama.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Hejka to znowu ja. I jak się podobała pierwsza część? Konecznie dajcie znać, będę bardzo wdzięczna.  Za błędy ortograficzne przepraszam i życzę miłej nocki ;) widzimy się w niedziele ;)  

nasiaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1368 słów i 7108 znaków.

3 komentarze

 
  • Dominika

    jejku cudowna historia

    14 maj 2019

  • nasiaaa

    @Dominika dziękuję ślicznie :)

    14 maj 2019

  • nasiaaa

    Przez natłok nauki nowa część będzie w poniedziałek ;)

    17 lut 2019

  • cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością 😙😙😊😊

    15 lut 2019

  • nasiaaa

    @cukiereczek1 dziękuję kochana :)

    15 lut 2019