Tęsknię... Cz.41

Vanessa

Siedzieliśmy sami na korytarzu w ciszy. Na usta cisnęło mi się wiele słów, jednak nie chciałam zacząć krzyczeć w szpitalu. Nie zamierzałam się też kłócić, chociaż miałam wrażenie, że to nieuniknione.

- Przepraszam.- usłyszałam nagle z ust chłopaka. Było to na tyle ciche, że zastanawiałam się, czy mi się nie przesłyszało. Spojrzałam na niego. Patrzył w podłogę i nerwowo pocierał dłońmi. W sumie trochę było mi go szkoda. Może myślał, że coś z tego będzie albo to ja dawałam mu fałszywe znaki.

- Nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie wiem, co sobie wtedy pomyślałem. Przez chwilę wydawało mi się, że mogłoby być tak jak dawniej. Sądziłem, że pragniesz tego samego. Jest mi bardzo przykro. Mam nadzieję, że między tobą a Mike'em wszystko w porządku. Nie chciałbym, żebyście rozstali się przeze mnie.- jego słowa wiele dla mnie znaczyły. Wydawał się całkowicie szczery.

- No trudno. Stało się. Spokojnie, niczego nie zepsułeś, między nami jest wszystko dobrze, dalej jesteśmy razem. A co do pocałunku, to nie gniewam się.

- Wybaczysz mi?

- Tak, ale musimy sobie wyjaśnić jedną rzecz.- odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

- Co takiego?


- To, co było między nami to przeszłość, zgoda? Nie chce żadnych nieporozumień czy niedopowiedzeń. Byliśmy razem szczęśliwi, to prawda, skończyło się, jak się skończyło, ale nie wracajmy już do tego tematu. Ja jestem szczęśliwa i mam nadzieję, że ty również. - powiedziałam i czekałam na jego reakcję.

- Chyba tak. Mam tylko nadzieje, że Amy mi to wszystko wybaczy. Bardzo się na mnie wkurzyła i nawet jej się nie dziwię. - powiedział podłamany.

- Na pewno jej przejdzie. Mam pomysł. Może zabierz ją gdzieś na kolację czy coś. Jestem pewna, że się ucieszy.

- Tak myślisz?

- Tak. Każde z nas potrzebuje teraz pobyć sam na sam ze swoją drugą połówką.

- Masz rację. Kurde to chyba najbardziej zwariowany weekend w moim życiu.

- Tak, a to dopiero minął pierwszy dzień. Cała noc nie przespana, teraz cały dzień pewnie będziemy odsypiać. Nie wiem jak ty, ale ja to padam na twarz.

- Słuchaj mam tak samo. Najpierw muszę się porządnie wyspać, zanim zabiorę gdzieś Amy.- powiedział i nagle drzwi gabinetu się otworzyły.

Wyszedł z niego Mike w towarzystwie lekarza. Miał dziwny wyraz twarzy.

- Mam nadzieję, że nie pozabijacie się w drodze powrotnej.- powiedział lekarz z lekkim uśmiechem.

- Postaramy się.- odpowiedziałam, również się uśmiechając.

- A ty nie potrzebujesz pomocy? Chyba też ci się oberwało.

- Nic mi nie jest.

- Jesteś pewna? Może lepiej, żeby lekarz to obejrzał.- powiedział Mike.

- Naprawdę nic mi nie jest. Po prostu już wracajmy.- powiedziałam i wyszliśmy ze szpitala.


Gdy wróciliśmy do domu Amy spała na kanapie w salonie. Nie chcieliśmy jej budzić. Ja i Mike poszliśmy do naszej sypialni.

- Padam na twarz.- powiedział chłopak i w błyskawicznym tempie się rozebrał.

- Ja tak samo. Tyle godzin bez snu.

- To, co powiesz na wspólny prysznic i potem od razu do spania?- spytał Mike.

- Już widzę, jak ten nasz wspólny prysznic wygląda.- odpowiedziałam, śmiejąc się.

- No co? Już nie pamiętasz, co mi obiecałaś?

- Nie przypominam sobie.- powiedziałam, drocząc się z nim.

- Nie? To ja ci zaraz przypomnę.- powiedział i zaczął mnie całować po szyi.

- Zmęczony byłeś.- powiedziałam, gdy pocałunkami zaczął schodzić coraz niżej.

- Kochanie na to zawsze znajdzie się siła.- odpowiedział i wziął mnie na ręce.

- Co ty robisz wariacie?- spytałam, piszcząc.

- Cicho, bo jeszcze nas usłyszą.- odpowiedział i zaniósł mnie do łazienki. W kilka sekund pozbył się moich ubrań i weszliśmy do kabiny prysznicowej. Odkręcił gorącą wodę i zaczął rękoma jeździć po moim ciele. Oczywiście nie byłam mu dłużna. Zaczęliśmy się całować, coraz zachłanniej masując swoje ciała rękoma. Nawzajem sprawialiśmy sobie ogromną przyjemność. Nie wiedziałam, czy mam dreszcze od dotyku Mike'a, czy to przez gorącą wodę. Mam tylko nadzieję, że nie było nas za bardzo słychać. Już dawno nie było mi tak dobrze. Ostatnie wydarzenia spowodowały, że pragnęliśmy siebie nawzajem o wiele bardziej niż zwykle.

Po długim czasie spędzonym w łazience, w końcu wyszliśmy, obydwoje owinięci ręcznikami. Nagle znikąd pojawiła się Amy.

- No gołąbeczki głośniej się nie dało?- spytała, śmiejąc się, a ja spaliłam buraka.

- A co? Zazdrosna?- odpowiedział jej Mike, a ja go szturchnęłam w ramię.

- No co?

- Dobra ja wam nie przeszkadzam. Pamiętaj tylko Van, że ja na ciotkę to jestem jeszcze za młoda.

- Żyję z wariatami.- powiedziałam.

- Ale i tak nas kochasz.- odpowiedziała mi Amy, a Mike poszedł do pokoju.

- Wszystko okej?- spytałam przyjaciółki.

- Chyba tak. Jason zaprosił mnie na randkę. Chyba stara się wszystko naprawić.

- Serio?- spytałam, ale chyba nie zabrzmiało to naturalnie.

- Masz coś z tym wspólnego?- spytała, uśmiechając się.

- Ja? No coś ty.- odpowiedziałam, ale mi nie uwierzyła.

- A między nami jest wszystko dobrze?- spytała nagle, jakby myślała, że o coś się gniewam.

- O to samo chciałam zapytać.- odpowiedziałam, a ona nagle mnie uściskała. Prawie spadł mi ręcznik z tego wszystkiego.

- Między nami zawsze było i zawsze będzie wszystko dobrze.- odpowiedziała, a mi kamień spadł z serca. Właśnie to chciałam od niej usłyszeć.

- Myślisz, że wytrzymamy tu do końca weekendu?- spytałam, śmiejąc się.

- Mam nadzieję. Tylko oby nie było już żadnych niespodzianek.

- Na to samo liczę. Więcej się wydarzyło w ciągu tego jednego dnia niż kiedykolwiek.

- Oj tak.

- Laski co wy tam robicie tyle czasu?- usłyszałam nagle zza drzwi mojego pokoju.

- Odezwał się stęskniony.- powiedziała moja przyjaciółka.

- Na to wygląda.

- Jak tylko dostaniesz pierścionek, to chcę dostać zaproszenie na ślub.- powiedziała i nagle z pokoju wyszedł Mike.

- Jaki ślub?- spytał.

- A ty co taki ciekawski. Nie ładnie tak podsłuchiwać.- powiedziałam.

- Wasz głupku!

- Nasz?! Kochanie coś mnie ominęło?- spytał zdezorientowany.

- Już nie pamiętasz, jak mi się oświadczyłeś?- spytałam, chcąc sobie troszkę z niego pożartować.

- Co?!

- Spokojnie tylko żartuję.- powiedziałam, gdy zobaczyłam, jak się przeraził. Wyraźnie odetchnął z ulgą.

xxx

Odsypialiśmy aż do wieczora. Wszyscy byliśmy wyczerpani. Ja i Mike przebudziliśmy się koło osiemnastej. Na dworze już powoli robiło się ciemno. Postanowiliśmy zorientować się, co robią pozostali. Poszliśmy do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Amy i Jason szykowali się do wyjścia. Wyglądali razem tak pięknie...

- Udanej zabawy.- powiedziałam w stronę przyjaciół.

- I wzajemnie.- odpowiedziała mi Amy i sobie poszli.

Ja i Mike nie mieliśmy ochoty nigdzie wychodzić. Spędziliśmy miły wieczór z filmami i dobrym jedzeniem. Leżeliśmy na łóżku pod całą masą kocy i otuleni poduszkami. Dodatkowo Mike rozpalił ognisko i zrobił się bardzo przyjemny nastrój w pomieszczeniu.

- Kochanie.- powiedział nagle Mike.

- Tak?

- Wyjaśniliście sobie wszystko z Jasonem?- zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Czemu pytasz?

- Tak po prostu. Jesteś dla mnie bardzo ważna, nie chce, żeby ktokolwiek stanął nam na drodze, zwłaszcza że masz być moją żoną.- powiedział, a ja spojrzałam z niedowierzaniem.

- Mike... Amy tylko robiła sobie żarty z tym ślubem.- powiedziałam, a on nagle wstał.

- Wiem, ale wtedy coś do mnie dotarło.

- Co takiego?- spytałam, również lekko się podnosząc. Nie wiedziałam, do czego on zmierza.

- Że chciałbym spędzić z tobą resztę moich dni. Spokojnie! Oddychaj. To nie są zaręczyny myszko. Oświadczę ci się w bardziej wyjątkowy sposób niż na kanapie wśród chipsów i pizzy.- powiedział z lekkim uśmiechem, a ja odetchnęłam z ulgą.  

Tak mnie zestresować...

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

nasiaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1520 słów i 8131 znaków.

2 komentarze

 
  • Iga21

    Dobrz, że sobie wybaczyli 🙂

    17 mar 2020

  • nasiaaa

    @Iga21 ;)

    19 mar 2020

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna czesc czekam na kolejną z niecierpliwością może jakiś maratonik 🤩🤩😉😉😁😁😍😍

    16 mar 2020

  • nasiaaa

    @cukiereczek1 dziekuje bardzo, przemysle to ;)

    16 mar 2020