Tęsknię... Cz.44

Vanessa

Bianka przyszła jak zawsze bardzo punktualnie. Jeszcze chyba nigdy się nie spóźniła.
Od razu poszłyśmy do mnie do pokoju.

- No to gadaj, o co chodzi z tą przeprowadzką? Co ty znowu wymyśliłaś?- spytała od razu, gdy usiadłyśmy.

- Stwierdziłam, że na stałe przeprowadzam się do LA. Pamiętasz kretyna, o którym ci opowiadałam na samym początku, co tak mnie wkurwiał cały czas?- spytałam z nadzieją, że go kojarzy. Dziewczyna chwilę myślała, po czym uśmiechnęła się szeroko.

- Nie gadaj, że jednak jesteście razem!- krzyknęła nagle.

- Nie drzyj się tak. No jakoś tak wyszło, że zostaliśmy parą. Dlatego nie chcę wyjeżdżać. Chcę tam z nim zamieszkać.- powiedziałam, a ona posmutniała.

- No a co ze mną?- spytała, a ją przytuliłam.

- Dalej będziemy miały kontakt, będę dzwonić i pisać i odwiedzać cię. Obiecuję.

- Tak jak podczas wakacji?- słyszałam w jej głosie pretensje i wcale się nie dziwiłam. Naprawdę żałowałam, że miałam dla niej tak mało czasu.

- No ja mam nadzieje. Nie pozwolę ci o mnie zapomnieć.- powiedziała i poprawiła mi tym humor. Cieszyłam się, że mnie zrozumiała albo chociaż się starała zrozumieć.

- No dobra a dzisiaj musimy nadrobić ten cały czas. Co powiesz na maraton filmowy?- powiedziałam, a ona podniosła z podłogi całą torbę zakupów. Ja kompletnie o tym nie pomyślałam.

- Ja już jestem gotowa.- powiedziała, a ja zaczęłam się śmiać.

Przygotowałyśmy sobie miejsce do leżenia i przebrałyśmy się w wygodne dresy. Otworzyłyśmy winko i zaczęłyśmy szukać jakiegoś filmu. Postawiłyśmy na chyba każdemu znany film „Zmierzch”. Noc z wampirami, wilkołakami, najlepszą przyjaciółką i winem to to, czego było mi trzeba.

Podczas drugiej części znowu zaczęłam się kiepsko czuć. Nie chciałam martwić przyjaciółki, więc starałam się to ukryć. Chyba kiepsko mi to wychodziło, bo szybko zauważyła, co jest grane.

- Co ci?- spytała z troską.

- Od jakiegoś czasu się kiepsko czuję. Chyba złapałam jakiegoś wirusa.- powiedziałam.

- Co konkretnie ci jest?

- Nic wielkiego, jestem osłabiona, wiecznie zmęczona, czasem kręci mi się w głowie, boli mnie brzuch i często zbiera mnie na wymioty.

- Nieciekawie to brzmi. Byłaś z tym u lekarza?

- Nie. Nie chce robić afery. Przejdzie mi.- powiedziałam, a ona zaczęła się nad czymś zastanawiać.

- O czym ty tak myślisz?- spytałam, bo miała przerażający wyraz twarzy.

- Laska… - zaczęła, ale potem się zawahała.

- Co?

- Nie nic…

- No mów no.- ponagliłam ją. Zastanawiałam się, co ona takiego wymyśliła.

- Kiedy miałaś ostatnio okres?- spytała, a ja się zaśmiałam.

- Co to jest za pytanie?

- Pamiętasz mojego kuzyna, co ci ostatnio o nim wspominałam?

- No pamiętam.- odpowiedziałam zdezorientowana. Zastanawiałam się, co kuzyn Bianki ma wspólnego z moim okresem i wirusem, który mnie złapał.

- Jego dziewczyna Alice podobnie się czuła. Też zastanawiała się, co może jej być. Nikt jej nie poznawał, ona to olała, bo myślała, że to grypa, a okazało się, że zaciążyła.

- Ty chyba nie myślisz, że jestem w ciąży.- powiedziałam zszokowana tym, co powiedziała.

- A kiedy miałaś okres?- spytała, a ja zaczęłam się zastanawiać. Niestety nie mogłam sobie przypomnieć i wtedy się przeraziłam. Serce prawie mi się zatrzymało. Z tego, co pamiętam, okres miałam sporo dni przed wyjazdem na weekend z Amy… Odkąd wróciłyśmy, minęło już prawie trzy tygodnie. To by oznaczało, że okres powinnam mieć z tydzień temu… No ale to jest niemożliwe… Nie mogę być w ciąży…

- Laska to na pewno nie jest prawda. Nie jestem w ciąży.- powiedziałam zdenerwowana.

- Kochanie na twoim miejscu zrobiłabym test… Będziesz miała pewność.

Byłam przerażona… To mogła być prawda… Mogłam nosić w sobie małą fasolkę i nawet o niej nie wiedzieć. Mieliśmy z Mikeem małą przygodę na weekendzie, ale nie pamiętam czy się zabezpieczaliśmy… Co ja mam zrobić, jak okaże się, że jestem w ciąży? Przecież ja jestem za młoda… Dodatkowo jak moja mama się dowie, to mnie chyba zabije… A Mike? Co on powie? A jak mnie zostawi?

Tyle myśli chodziło mi po głowie i tyle pytań. Na żadne nie byłam w stanie odpowiedzieć.

Bianka padła około trzeciej w nocy. Ja nie mogłam zasnąć. Tak bardzo bałam się tego, że mogę być w ciąży… Nie chciałam tego, nawet nie skończyłam szkoły…

Przesiedziałam całą noc płacząc i rozmyślając. Nie wiedziałam, co mam zrobić.

- Spałaś chociaż trochę?- usłyszałam nagle. Bianka się obudziła i spojrzała na mnie z troską.

- Nawet nie zmrużyłam oka.- powiedziałam, przecierając łzę pod okiem.

- Oj chodź tu.- powiedziała i mnie przytuliła. Rozpłakałam się na dobre.

- Laska będzie dobrze. Może wcale nie jesteś w ciąży, może faktycznie to tylko wirus. Nie ma co się zamartwiać na zapas.

- Boję się.

- Zbieraj się. Pojedziemy do apteki i kupimy ten zasrany test. Będziemy miały wszystko czarno na białym.

Tak też zrobiłyśmy. U mnie w domu nikogo nie było. Mama pojechała do babci a Dylan do znajomych. Przynajmniej mogłam na spokojnie zrobić test, bez obawy, że ktoś mnie przyłapie.
Bez problemu udało nam się go kupić, wzięłyśmy od razu trzy. Na szczęście w aptece miała zmianę dziewczyna, której nie znałyśmy. Wszystko szło po naszej myśli.

Xxx

Siedziałam w tej łazience dobre 20 minut i nie mogłam się przełamać, żeby zrobić test. Byłam przerażona…

- Laska pomóc ci?

- W czym? W sikaniu? Poradzę sobie.- powiedziałam trochę zdenerwowana. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Byłam zestresowana całą sytuacją.

- Przepraszam.- dodałam po chwili. Na szczęście nie była na mnie zła.

- Wiesz, że w końcu będziesz musiała go zrobić?- powiedziała, a ja westchnęłam.

- Nie mam innego wyjścia.- odpowiedziałam i poprosiłam, żeby zostawiła mnie na chwilę samą.

Zrobiłam wszystko według instrukcji. Trzeba było trochę poczekać na wynik. Czas okropnie się dłużył. Byłam tak zdenerwowana, że myślałam, że eksploduję. Ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam w nich nic utrzymać. Chodziłam nerwowo po pokoju.

- Van usiądź, bo zaraz dziurę wydepczesz.- powiedziała również zdenerwowana przyjaciółka. Cieszyłam się, że jest przy mnie. Gdyby nie ona nawet nie wpadłabym na pomysł z ciążą. Dalej bym składała wszystko na wirusa, aż w końcu po długim czasie zorientowałabym się, że coś jest nie tak.

Nagle zadzwonił budzik, który ustawiła Bianka, żeby było wiadomo, kiedy zobaczyć wynik. Zamarłam. Nie chciałam na to patrzyć. Bianka odkryła test, który zasłoniłyśmy chusteczką, a ja zamknęłam oczy.

- Van…- zaczęła, a ja obawiałam się najgorszego.

W końcu spojrzałam na wynik. Wszystkie trzy były pozytywne… Załamałam się. Upadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Nie jestem jeszcze gotowa na bycie mamą! Jak mogłam być tak głupia?

nasiaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1379 słów i 7072 znaków.

1 komentarz

 
  • cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością kochana dodaj coś szybciutko 😁😁😘😘😉😉

    9 kwi 2020

  • nasiaaa

    @cukiereczek1 dziękuje 😊

    9 kwi 2020