Tęsknię... Cz.28

~Vanessa~
Jak źle zacząć dzień? Zaspać do pracy i właśnie to mi się przydarzyło. Ledwo zdążyłam dojechać na miejsce. Na szczęście ciocia nie była zła.
- Idź szybko się przebrać i zejdź na dół. Chciałabym wam coś przekazać. - powiedziała tylko, a ja posłusznie poszłam do szatni.
Zastanawiałam się, co takiego chce nam powiedzieć. Brzmiała naprawdę poważnie, więc coś musiało się stać.
Szybko się przebrałam i poszłam na salę. Wszyscy już tam byli. Usiadłam na jednym z krzeseł, a wzrokiem szukałam Jake'a. Nie było go, a ja zastanawiałam się dlaczego. Już dawno go nie widziałam...
Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Ciekawe jakbym zareagowała, gdybym go zobaczyła.
- To, co chciałam wam powiedzieć, dotyczy Jake'a.- powiedziała ciocia, a ja zamarłam.
- Co się stało?- spytałam drżącym głosem i czułam jak łzy, napływają mi do oczu. Miałam gdzieś to, że wszyscy na mnie patrzyli. Pewnie domyślili się, że coś się stało między nami.
- Jake zdecydował, że wraca do rodzinnego domu, i nie będzie już z nami pracował.- powiedziała ciocia, a mi stanęło serce, a przynajmniej tak się czułam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Cieszyć się, że nie wyjeżdża, i więcej go nie zobaczę? Czy może właśnie z tego powodu rozpaczać...
W głowie miałam bałagan myśli, bo inaczej tego nie można nazwać. Jedno było pewne... Musiałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie chciałam, żeby wszyscy widzieli jak płacze, a właśnie na to się zabierało. Wstałam z krzesła i po prostu wyszłam, nie mówiąc ani słowa. Poszłam do szatni i zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam nikogo widzieć, jednak nie minęło nawet pięć minut, gdy drzwi się otworzyły. W progu stała Amy i przyglądała mi się uważnie. Pewnie wyglądałam jak jedno, wielkie nieszczęście.
- Ej kochana nie płacz. On nie jest tego wart! Potraktował cię okropnie, więc nie jest wart ani jednej, twojej łzy.
- To po prostu tak bardzo boli. Nie wiem, co mam czuć i jak się zachować. Mimo tego, co się stało, ja za nim cholernie tęsknię, mimo że nie powinnam.
- Wiem, co czujesz kochana. Rozstania zawsze bolą, a już szczególnie jak związek kończy się w taki sposób. Bardzo mi przykro, że tak się stało, ale kochana musisz iść dalej. Dobrze, że wyjeżdża. Pomyśl, jakbyś się czuła, widząc go codziennie w pracy. Choćbym nie wiem co, nie zapomniałabyś o nim, widując go cały czas. Teraz przynajmniej nie będziecie na siebie wpadać i będziesz miała spokój.
- Może i masz rację.- powiedziałam, ocierając łzy. Dłonie miałam całe czarne, więc tylko domyśliłam się, co stało się z moim makijażem.
- Ja mam racje i dobrze o tym wiesz. Poczekaj, przyniosę ci chusteczki, bo się cała rozmazałaś.- Tak właśnie myślałam.
Czekałam, aż przyjaciółka wróci, a w międzyczasie do szatni weszła ciocia. Tak to jest, jak próbuję być przez chwilę samą. Co chwilę ktoś do mnie przychodzi i nawet nie mogę na spokojnie pomyśleć, i się uspokoić.
- Wszystko dobrze?- spytała. Drażnią mnie takie pytania. Czy wyglądam, jakby wszystko było okej?
- Tak, jest dobrze.- powiedziałam, oczywiście kłamiąc. Nic nie było dobrze i ona o tym doskonale wiedziała. Poza tym moja twarz mówiła sama za siebie.
- Gdybyś chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Jeżeli jesteś nie na siłach, to możesz iść do domu.- powiedziała, a moja pierwsza myśl była taka, żeby to zrobić, jednak przemyślałam to chwilę.
- Zostanę w pracy.- odpowiedziałam. Nie dam mu tej satysfakcji ani jemu, ani Vicki.
- Jesteś pewna? Bo jeżeli twoje samopoczucie ma negatywnie wpłynąć na twoją pracę...
- Już jest naprawdę dobrze.- powiedziałam, przerywając kobiecie.
- No dobrze, trzymam cię za słowo.- powiedziała, a wychodząc, minęła się z Amy.
Ogarnęłyśmy mój makijaż i wróciłyśmy na salę. Co chwilę słyszałam pytania typu „Czy wszystko dobrze?". Oczywiście na każde odpowiadałam twierdząco, mimo że to gówno prawda. Zajęłam się pracą, ale on nie chciał mi wypaść z głowy. Odliczałam tylko godziny do końca zmiany, aż w końcu się doczekałam.
Jeszcze nigdy tak szybko, nie zbierałam się do domu. Wychodząc już z budynku, wpadłam na durny pomysł. Zamiast iść do domu, skierowałam się w stronę pokoi dla pracowników, czyli tam, gdzie mieszkał Jake. Sama nie wiem, czemu to zrobiłam, ale najwidoczniej mój mózg w tamtym momencie przestał działać. Szłam do człowieka, który potraktował mnie jak gówno, a nawet nie wiedziałam po co, i co chcę mu powiedzieć. Po drodze próbowałam coś wymyślić. Biłam się z myślami, co mam robić.
Zapukałam do drzwi, jednak nikt mi nie otworzył. Już wyjechał?
Zapukałam jeszcze raz, ale znowu to samo. Już miałam sobie iść, gdy nagle drzwi się otworzyły. W progu stał Jake, wyraźnie zdziwiony moją wizytą. Sama byłam zszokowana tym, co właśnie zrobiłam.
- Cześć.- powiedział oschle, a ja już wiedziałam, że to nie będzie miła rozmowa.
- Hej.- odpowiedziałam i nastała bardzo krępująca cisza.
- Nie spodziewałem się ciebie.- powiedział po chwili.
- Chciałam wszystko wyjaśnić. Dowiedziałam się, że wyjeżdżasz.- powiedziałam, a nagle zza jego pleców pojawiła się Vicki. Co ta szmata tam robiła!? Już się pocieszał po rozstaniu?
- Chodź już do mnie. - powiedziała z tym swoim uśmiechem, a potem mnie zauważyła.
- Hej kochana, co tu robisz?- spytała z udawaną uprzejmością.
- O to samo mogłabym cię zapytać.- odpowiedziałam, ale ja nie kryłam nienawiści do niej.
- Vicki zostaw nas na chwile samych.- powiedział Jake, a ona niechętnie wróciła do pokoju.
- Nie wiedziałam, że jest u ciebie.- powiedziałam smutno. Byłam na niego wściekła, że chwilę po naszym rozstaniu, już sprowadził sobie ją do pokoju.
- Przyszła pomóc mi się pakować.- powiedział, a ja mu nie uwierzyłam. Pakować... Tak oczywiście... Ona jest taką dobrą dziewczyną, że na pewno przyszła mu pomóc. Dobra bajeczka, ale niestety nie dla mnie.
Nie chciałam już mu robić awantury z jej powodu, bo już nie byliśmy razem, więc to jego sprawa z kim się spotyka.
- Rozumiem. Chciałam wyjaśnić z tobą to wszystko, co się stało między nami.
- Nie musisz. To już zamknięta sprawa.
- No nie do końca. Daj mi się chociaż wytłumaczyć, bo nie jest tak, jak myślisz.
- No niech ci będzie, tylko szybko, bo mam mało czasu.- odpowiedział oschle. Aż tak mu się spieszyło do tej zdziry?
- Fakt, pocałowałam Mike'a. Wiem, że nie powinnam, i nie wiem, czemu to zrobiłam. To była chwila, przypływ emocji i bardzo tego żałuję. Wiem też, że powinnam była ci o wszystkim powiedzieć, ale było mi wstyd i ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, dlatego o tym myślałam, a nie dlatego, że Mike mi się podoba.
- To już nie jest ważne. Nie jesteśmy razem, więc to twoja sprawa, kto ci się podoba, a kto nie.
- Jest ważne, bo właśnie dlatego ze mną zerwałeś.
- Nie tylko dlatego.
- To, że nas ostatnio widziałeś razem, o niczym nie świadczy. On tylko próbował mi pomóc przestać się zadręczać. Ja wiem, jak to brzmi, ale on tylko zaprosił mnie na spacer, żeby mnie pocieszyć i pogadać. Nie miał złych zamiarów i ja też nie. Wiedział, że mam chłopaka, dlatego zaprosił mnie typowo po koleżeńsku. Mówiłam mu, że nie ma szans, bo to ty jesteś dla mnie ważny.
- Vanessa...
- Nie. Posłuchaj... Nie chcę, żebyś przeze mnie wyjeżdżał.- powiedziałam, czując, że łzy znowu napływają mi do oczu.
- Dlaczego myślisz, że to przez ciebie?
- Przez to, co się stało między nami.
- To nie tylko przez ciebie, poza tym tak będzie lepiej dla nas. Ty zapomnisz o mnie i ułożysz sobie życie na nowo...
- A ty zapomnisz o mnie tak?- spytałam, przerywając mu.
- Tak będzie najlepiej. Przepraszam, ale muszę już iść się pakować.- powiedział i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
Miałam dość... to był definitywny koniec naszego związku i naszej znajomości. Było mi mega przykro... Znowu się popłakałam i znowu było mi obojętne, co myślą o tym inni. Chciałam znowu zamknąć się w swoich czterech ścianach.
Wracając do domu, zaszłam jeszcze do sklepu. Tam kupiłam sobie dwie butelki mojego ulubionego wina. Potrzebowałam tego, mimo tego, że wiedziałam, że to nie rozwiąże moich problemów. Doskonale wiedziałam, że to mi nie pomoże, ale przynajmniej na chwilę pozwoli mi zapomnieć.
W drodze ze sklepu do domu wypiłam jedna, całą butelkę czerwonego płynu. W głowie miałam już wesoło. Szybko mnie wzięło, bo przez ostatnie dni mało jadłam, a jeszcze mniej piłam. Dzisiaj postanowiłam uzupełnić brak płynów i niczym się nie przejmować...
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Jak się podobała część? Piszcie, co sądzicie.

nasiaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1753 słów i 9056 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Ja

    Czekam na kolejną

    18 paź 2019

  • Użytkownik nasiaaa

    @Ja juz jest ;)

    18 paź 2019

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna czesc czekam na kolejną z niecierpliwością!!  :) :* :) :*

    11 paź 2019

  • Użytkownik nasiaaa

    @cukiereczek1 dziękuję bardzo ;*

    11 paź 2019