Tęsknię... Cz.53

Byłam wściekła i chciało mi się ryczeć. Zawiodłam się na nim... Jedyne czego chciałam, to zamknąć się sama w pokoju i zostać tam na zawsze. Nie sądziłam, że kiedykolwiek poczuję się zdradzona przez Mike'a. Cholernie to bolało.

- Van to nie tak, jak wygląda. On naprawdę z nią nie spał.
- Daj mi spokój dobra? Po pierwsze, jesteś moim bratem, a ukrywałeś to przede mną tyle czasu. Udawałeś głupiego, gdy pytałam, co się stało. Po drugie, co mnie interesuje, czy on z nią spał, czy nie. Całowali się i obściskiwali. Jak byś się czuł, gdyby twoja dziewczyna cię tak potraktowała?Gdyby za twoimi plecami, macała się z jakimś typem?- mój brat milczał. Wiedział, że mam rację. Dla mnie to już była zdrada, a ją nie jest tak łatwo wybaczyć. Jestem pewna, że każdego by zabolało takie coś.  
- No właśnie. Więc wiesz, o czym mówię. A teraz dajcie mi wszyscy spokój.- powiedziałam, płacząc.

Poszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Mike nie próbował już przepraszać, czy chociażby dostać się do pokoju. Trochę mnie zasmuciło, że tak szybko się poddał.  
Miałam problem z tym, żeby zasnąć. W głowie miałam tylko obrazek Mike'a w objęciach jakiejś laski. Płakałam w poduszkę, nie wiedząc, co zrobić.

Wstałam nad ranem. Byłam niewyspana i wyczerpana. Nie miałam siły wstać z łóżka. W końcu jednak się do tego zmusiłam. Zarzuciłam na siebie szlafrok i poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Na kanapie w salonie spał Mike. Przebudził się, gdy tylko wstawiłam wodę w czajniku.

Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie byłam w stanie mu przebaczyć na tę chwilę.

- Van...-usłyszałam nagle głos chłopaka. No zajebiście po prostu.
- Mike... Nie chcę z tobą rozmawiać.- chłopak wstał z kanapy i podszedł do mnie.
- Wysłuchaj mnie, proszę.- powiedział dalej zaspany.  
- Nie chce. To nic nie zmieni. Nawet jeżeli nie spałeś z nią, to robiliście coś, co równie zabolało. Jak tylko o tobie pomyślę, widzę cię z jakąś laską. Jak całujesz jej usta, które potem całowały moje, albo jak ją dotykasz rękoma, które potem dotykały mnie. To jest obrzydliwie. Jak mogłeś zrobić mi coś takiego? - mówiłam, płacząc. Nie miałam siły krzyczeć, a poza tym, to co by to dało? Już wystarczająco się wczoraj nakrzyczałam. Głos miałam cały zdarty od krzyków i nocnego płaczu. Nie wspominając już o oczach, które były całe opuchnięte i czerwone.  
- Zrozum, że ja nie pamiętam, co tam się stało. Byłem kompletnie pijany.
- To nic nie zmienia.- powiedziałam tylko. Już w dupie miałam kawę, po którą przyszłam. Poszłam do swojego pokoju i ponownie się w nim zamknęłam. Chciałam zostać sama.  

Po południu usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam pewna, że to Mike.
- Van otwórz.- usłyszałam głos mojego brata.
- Czego chcesz? - spytałam.
- No otwórz, musimy pogadać.- powiedział, a ja postanowiłam otworzyć mu drzwi.
- Jeżeli przyszedłeś go bronić to- powiedziałam, ale od razu mi przerwał.
- Nie. Nie po to przyszedłem.
- To, co chcesz?- spytałam zdziwiona.
- Mike wrócił do siebie do domu.- powiedział, a mnie zatkało.
- Czemu?
- Powiedział, że chce Ci dać czas. Nie chciałaś go słuchać ani z nim gadać. Nie chce na ciebie naciskać.- powiedział. Z jednej strony to dobrze, bo będę miała czas, żeby sobie wszystko poukładać, a z drugiej zrobiło mi się przykro. Przecież ja dalej go kocham nawet, jak tak bardzo mnie zranił.
- Rozumiem.- odpowiedziałam tylko. Miałam mieszane uczucia. Sama nie wiem, czy cieszyłam się, że się wyprowadził, czy nie.  
- Van ja nie chce go usprawiedliwiać, ale daj mu szanse. Chłopak naprawdę męczył się z sumieniem, jak tylko się wtedy obudził. Nie widziałaś, jak żałował, ale ja tak. Łaził po pokoju zdenerwowany. Ja rozumiem, że beznadziejnie wyszło i napewno,  poczułaś się zdradzona, ale chyba każdy zasługuje na drugą szansę.
- Dylan ja nie jestem jeszcze gotowa, żeby ot, tak po prostu mu wybaczyć.
- Rozumiem, ale przemyśl to. Nie skreślaj go od razu.- powiedział i już miał wyjść, ale się zatrzymał.
- Nie wiem, czy wiesz, czy nie, ale za cztery dni jest rozpoczęcie roku. Wypadałoby złożyć papiery itp.
- Masz rację. Możemy podjechać tam dzisiaj.
- Okej. Za godzinę możesz być gotowa.- powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą.

xxx
4 dni później
xxx

Obudziłam się wcześnie rano i przetarłam dłonią zaspane oczy. Z wiadomych przyczyn, ostatnio źle sypiałam. Miewałam koszmary, albo łapała mnie bezsenność. Byłam totalnie wyjęta z życia. Mało jadłam i siedziałam cały czas zamknięta w pokoju. Odizolowałam się totalnie od wszystkiego, a to nie było normalne.

Dziś miało się odbyć rozpoczęcie roku szkolnego. Nie stresowałam się ani nie przejmowałam. Szczerze mówiąc, miałam to w dupie. A dlaczego?

Mike nie odzywał się do mnie. Jeszcze dwa dni temu pisał do mnie sms albo próbował się dodzwonić. Gdy zobaczył, że go ignoruje, przestał się odzywać. No cóż, potrzebowałam trochę czasu na poukładanie sobie wszystkiego. To wcale nie było takie proste.
Jedno było pewne, brakowało mi go.

Nie miałam dużo czasu, więc zaczęłam się szykować do szkoły.
Najpierw wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Potem je wysuszyłam i lekko zakręciłam, na takie delikatne fale.
Na siebie założyłam czarną spódniczkę przed kolano, lekko rozkloszowaną i do tego białą, koronkową bluzkę. Na nogach oczywiście szpilki. Jakoś trzeba było się pokazać tego pierwszego dnia.

Gdy już zrobiłam trochę mocniejszy makijaż niż zwykle, stwierdziłam, że jestem gotowa.
Dylan był już w pracy, więc musiałam jakoś sama dojechać do szkoły. Na szczęście, nie zajęło mi to dużo czasu.

Po piętnastu minutach byłam na miejscu.
Wszędzie dookoła ktoś z kimś rozmawiał, tylko ja byłam sama. Trochę to było niezręczne, bo każdy się na mnie gapił. Czasem słyszałam jakieś ciche szepty na mój temat, co dodatkowo mnie denerwowało.  
Musiałam to jakoś przeboleć. Weszłam do budynku i się przeraziłam. To było ogromne! Wszędzie jakieś korytarze, że można było się łatwo zgubić.

- Hej Vanessa! - usłyszałam nagle znajomy głos. Odwróciłam się za siebie. To był Thony. Stał z grupką znajomych, ale jak mnie zobaczył, to na chwilę ich przeprosił i podszedł do mnie.
- Cześć! Fajnie widzieć znajomą twarz.- powiedziałam z uśmiechem.
- Pięknie wyglądasz. Jak wrażenia?- spytał uprzejmie.
- Szczerze? To jestem przerażona.
- Poradzisz sobie. Jak chcesz, to możesz iść ze mną i z tamtymi wariatami.
- Fajnie by było. Nie uśmiecha mi się, iść tam sama.

Po krótkiej rozmowie podeszliśmy do jego znajomych, a on zapoznał mnie ze wszystkimi. Łącznie było nas może siedem osób, jednak nie zapamiętałam żadnego imienia. Było tak głośno, że nawet miałam problem z usłyszeniem ich.

Sam apel był strasznie nudny. Gadanie o tym, co się będzie działo w tym roku i inne sprawy organizacyjne. O dziwo nie było spotkania w klasach, więc cała uroczystość minęła bardzo szybko.

Po zakończeniu wyszłam ze szkoły i już miałam skierować się w stronę domu, gdy zobaczyłam coś szokującego.

Na środku parkingu szkolnego, przy swoim samochodzie stał Mike z bukietem kwiatów i ogromnym miśkiem.
Patrzył na mnie, a ja nie wiedziałam, co robić.
Podeszłam do niego wolnym krokiem. Wszyscy na nas patrzyli, co było bardzo krępujące.

- Co ty wyprawiasz?- spytałam chłopaka. Mike bez słowa ustał na dachu samochodu.
- Wariacie złaź stamtąd. - powiedziałam, bojąc się, że zaraz spadnie. Poza tym robił straszne zamieszanie i zwracał na siebie uwagę, a ja nie lubię być w centrum uwagi.
- Uwaga wszyscy chciałbym coś ogłosić! Chciałbym z tego miejsca przeprosić najważniejszą kobietę w moim życiu! - krzyknął, a ja byłam w szoku.
- Zrobiłem coś głupiego i zachowałem się jak kretyn! Nigdy sobie nie wybaczę, że tyle przeze mnie wycierpiała! Van, jesteś miłością mojego życia, cholernie cię kocham i umieram, jak nie ma cię obok. Proszę, wybacz mi głupotę. Wiem, że życie ze mną wcale nie jest łatwe, jednak obiecuje, że będzie lepiej. Przyrzekam, że już nigdy więcej, nie będziesz płakać z mojego powodu. Daj mi drugą szansę.- powiedział, a ja się wzruszyłam. Czułam szczerość w każdym jego słowie. Naprawdę żałował, tego co się stało. No cóż, czasu nie cofniemy i prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co tak naprawdę stało się tamtej nocy. Równie dobrze tamta laska mogła go oszukać.

Mike naprawdę się postarał. Przeprosił mnie przed tymi wszystkimi ludźmi. To było najpiękniejsze, co mógł zrobić.
Nagle Mike zeskoczył z samochodu i podszedł do mnie.

- Wybacz mi Van.- powiedział, a ja pokiwałam twierdząco głową. Nie byłam w stanie niczego powiedzieć. Byłam wzruszona i zaskoczona jednocześnie.

Mike wpił się nagle w moje usta, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mi go brakowało. No kurwa kocham tego idiotę i chyba nic tego nie zmieni!

Co też nie oznacza, że to koniec mojego focha. Jeszcze wiele rzeczy musimy sobie wyjaśnić.  

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


Hejka miśki. Część późno, ale jest. Niestety nie wyrobię się już dzisiaj z drugą, więc ostatnia część maratonu jest przełożona na jutro. Taki tam przedłużony weekendowy maraton.
Jak tam część? Spokojnie to tylko cisza przed burzą ;)

nasiaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1794 słów i 9585 znaków.

1 komentarz

 
  • cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością kochana 😁😁😍😍🤩🤩

    25 maj 2020

  • nasiaaa

    @cukiereczek1 dzis wieczorkiem będzie ❤️

    25 maj 2020