Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 26

Odgłosy nocnego życia lasu niosły się szyderczym echem, a połyskujące ślepia wpatrywały się w drewniany fort. Cała ta sceneria wywołałaby okrzyk strachu u strażników, ukrytych za wysokim ogrodzeniem. Na całe szczęście ludzki wzrok nie sięgał tak daleko.
— Wszystko gotowe. — Prawie niesłyszalny szept dotarł do Kiry.
— Zrozumiałam, czekać na mój sygnał — odpowiedziała, nie odrywając wzroku od celu.
— Jesteś pewna swej decyzji? — spytał Ares, ukryty w krzakach.
— Mam dość siedzenia tutaj. — Sprawdziła, czy miecz był na miejscu. Wprawdzie Shadow nalegał, by używała dwóch krótszych ostrzy, jednakże nie potrafiła się do nich przekonać. Już jedno stanowiło dość dużą odmianę w porównaniu z pazurami. — Ten idiota nie przesłał dotąd żadnej wiadomości. Co znaczy, że albo ktoś przechwytuje posłańców, albo w wiosce coś się dzieje... Sprzymierzeńcy wroga odeszli, a on sam nie posiada aż tyle sił, by móc organizować takie zasadzki. Chyba nie muszę dalej mówić? — Kiwnęła dłonią i niczym cienie ruszyli w kierunku celu. Droga była długa, lecz gęste zarośla i mgła bagna skutecznie ukrywały wszelką obecność. Bezszelestnie dotarli na miejsce, klingi błysnęły w mroku, posyłając śpiących w odmęty wiecznego snu.
     Kira stanęła na murze i rozejrzała się dookoła, coś było nie tak. Nikt nie patrolował, na palisadzie byli tylko pogrążeni w wiecznych objęciach Morfeusza, na dziedzińcu mała grupka piła coś w glinianych kubkach, głośno przy tym śpiewając. To miał być obóz Inkwizycji? Okrutnych oprawców i fanatyków? Zupełnie różnił się od obrazu tego, który widziała przy pierwszych atakach. Ze spokojem pozwoliła kontynuować swoim ludziom, a sama z wdziękiem zeskoczyła na dziedziniec. Jak śmiertelny wicher wtargnęła między wesołków i używając kilku cięć, uśmierciła pierwszych dwóch. Następni zaczęli w panice szukać własnych broni, lecz udało się to tylko jednemu. Chwycił za karabin, odbezpieczył go, po czym próbował wycelować. Nim lufa dotarła do celu, przy jego gardle zajaśniało ostrze. Broń z cichym trzaskiem upadła na ziemie, tuż obok trupów, leżących w szybko rosnących kałużach krwi.
— Gdzie twój dowódca i reszta oficerów? — Twarz dziewczyny była niewzruszona, jakby ktoś wyrzeźbił ją w kamieniu.
— W bar... w sztabie... — Chłodna stal nie zachęca do swobodnej wypowiedzi.
Bez jakiejkolwiek odpowiedzi, jednym ruchem poderżnęła mu gardło i nie oglądając się, ruszyła w kierunku jedynego, prowizorycznego budynku. Jeńcy byli zbędni, wszyscy musieli zginąć. Ziemia trzeszczała pod jej butami, gdy zbliżała się do baraku, skąd dochodziły śpiewy i pijackie krzyki. Irytowało ją to, że pomimo krzyków zarzynanych żołnierzy żaden z ich oficerów nawet nie wyszedł zobaczyć, co się dzieje. Dla atakujących ułatwiało to mordowanie nieprzyjaciela, ale jednak niesmak pozostawał. Zabicie słabych nie przynosiło honoru, czy zasług, o radości z walki też nie można było mówić.
      Podeszła bliżej celu, ściskając w dłoniach rękojeść broni. Cały czas oczekiwała podstępu ze strony wroga, pułapki, choćby śladu inteligencji i taktyki. Jednym, pojedynczym kopnięciem otworzyła sobie dalszą drogę. Niestety zawiodła się, smród moczu, potu oraz taniego alkoholu niemalże zwalał z nóg. W środku stało, jeśli oczywiście w ich stanie można było utrzymać pion, czterech zarośniętych mężczyzn. Mieli poszarpane, brudne ubrania, które kiedyś uchodziły za szczyt elegancji.
— Patrzcie, kto przyszedł! — zawołał głośno jeden z brodaczy, podchodząc bliżej. — Czyżby panienka chciała umili... — Nie dokończył, jego odcięta głowa potoczyła się po nierównej podłodze. Pozostała dwójka w pośpiechu oraz panice opuściła chwiejnym krokiem pomieszczenie, przewracając się o zwłoki druha.
— Przybyłaś dokończyć dzieła, dzikusko? — Głos kapitana brzmiał smutno. Oficer, który jeszcze nie tak dawno krzyczał na swoich ludzi i zarządzał nimi twardą ręką, teraz nie przypominał dumnego członka Inkwizycji. — Rób, co chcesz. Przynajmniej skończy się to piekło.
Nie musiał jej powtarzać, bez pośpiechu przebiła jego serce. Żaden z nich nie miał ochoty ani czasu na długie monologi. Śmierć nie lubiła czekać i srogo mściła się za zbyt długie opóźnienia.
— Kiro! — rzekł jeden z bestioludzi, stając blisko dziewczyny. — Ares kazał przekazać, że skończyliśmy.
— Straty? — spytała, wychodząc na zewnątrz. Najchętniej spaliłaby to wszystko, pozbywając się wspomnień z tego miejsca. Nie była zadowolona z wykonania tej operacji. Nie będzie chwalebnych opowieści, śmiesznych historyjek. Czuła, jakby pomagała przy zabijaniu zwierząt... Nic tu nie przypominało pola walki.
— Kilku rannych, ale to raczej robota przypadkowych wystrzałów, albo innych wypadków, jednak Ares znalazł coś cennego, ukrytego w ruinach budynku.
— Cennego? — Zatrzymała się na chwile i spojrzała w górę. Księżyc, jak zwykle świecił obojętnie, mając za nic śmiertelników w dole.
— Powiedziałbym, że to zwykła szkatułka... — Młodzieniec ukląkł przy rannym wrogu i jednym ruchem dobił go. — Sam bawiłem się podobną, gdy byłem dzieckiem, ale Ares twierdzi, że to coś innego.
— Jeśli chcesz być wielkim wojownikiem, musisz słuchać bardziej doświadczonych. Jeśli Ares w „zwykłej szkatułce” zauważa coś dziwnego, to nie jest ona zwyczajna. Złe duchy tylko czekają na nasze potknięcia, uderzając natychmiastowo. Co, gdyby to była pułapka? Nieznany czar albo trucizna? Podniósłbyś „zwykłą szkatułkę” i zabrał do domu? — Przeniosła wzrok na młodzieńca. — Dobrze mieć własne zdanie, wręcz to konieczność, by przetrwać. Jednak nigdy nie przekładaj go nad doświadczenie i mądrość. Inaczej skutki mogą być tragiczne. A teraz prowadź... Mam dość siedzenia na tym zapomnianym przez Manitu zakątku.
Wojownik nic nie odpowiedział, skinął tylko głową i ruszył do celu. Kira uśmiechnęła się w duchu. Może i miał gorącą głowę oraz długi jęzor, jednak potrafił wyciągnąć odpowiednie wnioski i przymknąć się.
     Przed czarnymi gruzami budynku stał jej zastępca, z kamienną twarzą spoglądał na wygrzebane pudełko, tylko oczy zdradzały jego niezadowolenie.
— Nie wiedziałam, że jesteś łasy na rzeczy wroga, Aresie. — Stanęła blisko niego. — W czasie bitwy szukać łupów... Niezbyt dobry przykład dla młodych...
— I właśnie w tym rzecz, lwico... Ja niczego nie szukałem, potknąłem się o wystający róg tego czegoś. — Wciąż nie odrywał wzroku od szkatułki. Dziewczyna miała wrażenie, jakby walczył z pokusą, by znalezisko z powrotem ukryć.
— Potknąłem? Czyżby rany dawały o sobie znać?
— Nic z tych rzeczy — odpowiedział lekko zirytowany. — To coś jakby samo... Wyszło z ziemi? Nie wiem, jak to inaczej powiedzieć. Na pewno widziałbym taką przeszkodę przed sobą.
— Samo? Zaczynasz bredzić. Przedmioty nie ruszają się same. — Z trudnością powstrzymywała się, by nie pokazać rozczarowania. Wystarczyło, by powiedział, że to wina pomyłki, błędu, zamiast wymyślać takie wymówki.
— Wiem, jak to brzmi... Ale to jest prawda... Popatrz na te inskrypcje. — Wskazał nogą na znalezisko. — Nie znam się na symbolach, czy piśmie, ale nawet bez tego wiem, że jeszcze nigdy nie widziałem takich znaków... Coś z tym jest nie tak. Czuje to.
— Brzmisz jak stara, zwariowana baba, Aresie. — Ukucnęła przed szkatułką. Chciała już wrócić do wioski, by zobaczyć, czy nic złego jej się nie przydarzyło. Pusta gadanina o dziwnym przedmiocie, tylko opóźniała powrót.
— Nazywaj mnie, jak chcesz, jednak nie powinniśmy tego dotykać. Obłóżmy drewnem i spalmy. Jakiś zły szaman zastawił na nas pułapkę...
Kira ze zdziwieniem spojrzała na swojego zastępcę. Co się z nim działo? Jeszcze nie widziała go tak przestraszonego.
— Niech ci będzie... Ale jeszcze do tego wrócimy. — Wstała i podeszła do czarnowłosego młodzieńca. — Tam w tej drewnianej szopie znajdziecie drewno, nie jest tego dużo, mimo to powinno wystarczyć do spalenia tej "klątwy". — Chciała rzucić kąśliwą uwagę w stronę starego wojownika, gdy usłyszała wystrzał i głośny jęk.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Almach99

    Jakos latwo im poszlo w obozie inkwizycji. Za latwo

    18 kwi 2020

  • Użytkownik shakadap

    No, nareszcie. Już wątpiłem czy przez obecną sytuację doczekam.
    Brawo.  
    Pozdrawiam i powodzenia.

    29 mar 2020

  • Użytkownik krajew34

    @shakadap dzięki  za wizytę.

    29 mar 2020

  • Użytkownik krajew34

    Wybaczcie opóźnienie, ale brak czasu, obecna sytuacja i inne mniej lub bardziej przekonujące wymówki spowodowały, że nic nie pisałem. Na osłodzenie mogę powiedzieć, że mam już napisany w 80% kolejny. :) Więc na następny nie będzie trzeba długo czekać. Miłej lektury i zachęcam do dawania łapek, bardzo mnie to motywuje do pisania i jednocześnie cieszy. :) Pozdrawiam.

    28 mar 2020

  • Użytkownik emeryt

    @krajew34 . tym razem postarałeś . Brawo, co prawda trochę póżno, lecz lepiej póżno niż wcale. Odcinek ciekawy, widać że powoli zaczynasz powracać do głównego nurtu tej powieści, Przesyłam serdeczne pozdrowienia, nie daj się tylko tej pandemii.

    28 mar 2020

  • Użytkownik krajew34

    @emeryt dzięki  za wizytę.

    29 mar 2020