Dźwięk ogniska przerywał co jakiś czas ciężką atmosferę ciszy. Nikt ze zgromadzonych w obszernym pomieszczeniu nie śmiał zabierać głosu, czy też nawet nie chciał. Sytuacja była trudna, wioskę od strony lądu otaczała jedna z większych watah, uzbrojona po zęby, gotowa wziąć to, co chciała. Obrońcy nie mieli ani Shadowa, doświadczonego wodza, ani Kiry, bardzo utalentowanej i morderczej wojowniczki o specjalnych talentach. Sojuszników także nie posiadali, oprócz lwiej wioski oraz wilczej. Jednakże jedna była w odległej dolinie, a druga mimo bliższej odległości stanowiła ledwo przekąskę dla agresorów.
Tak więc w prawie niezmąconej ciszy trwała narada, Freja nie czuła się dobrze. Od dwóch dni nie spała, lepiła się od brudu i potu, ciężar zmęczenia niemal wciskał głowę w dół. Przeczytała tak wiele ksiąg, spędziła godziny nad opasłymi tomiskami, lecz nie potrafiła rozwiązać całej tej sytuacji. Wiedziała jednak jedno, musiała przejąć inicjatywę na spotkaniu.
— Profesorze, czy ukończyłeś ten poboczny projekt, który kosztował nas bardzo dużo materiałów? Jest możliwość wykorzystania go do obrony? — spytała siedzącego nieopodal.
— Nie wiem, skąd panienk... — zaczął, drapiąc się po brodzie.
— Bez zbędnego ględzenia — Ucięła niemal natychmiast jego dłuższy wywód. Ukrycie czegokolwiek w wiosce mijało się z celem. Plotki oraz ciekawscy rozniosą w mig wszelkie tajemnice, a hałas dochodzący z jego pracowni ranił uszy o wiele bardziej, niż zwykle. — Czy te wielkie rury zdają się do czegoś?
— Najnowszy prototyp, ładowany scalonym pociskiem niestety nie... Jednakże są jeszcze wcześniejsze egzemplarze. Około ośmiu, może trochę więcej sztuk.
— Ale? — Znała już jakiś czas uczonego i wiedziała, że zaakcentowanie ostatniego słowa wskazywało na jakiś problem.
— Musisz przyczepić worek z prochem do wewnętrznej strony specjalnych drzwiczek i po wrzuceniu kuli z przodu lufy, używasz odrobiny magii, by wystrzelić pocisk. To dość niebezpieczne, szczególnie jeśli ilość many przekroczy skalę... Obsługa dla niewprawnego kanoniera to jak stąpanie po kruchym lodzie. O wypadek nie trudno. — Westchnął ciężko. — Aktualnie mam czterech uczniów. Są na podstawowym poziomie wykształcenia, to znaczy, że jedna załoga już jest.
— Potrzeba aż tylu? — spytała, nie wierząc jego słowom.
— Jeden celuje, drugi pomaga, przesuwając ją w odpowiednią stronę, a dwóch ładuje. Worek z prochem jest dość ciężki, nie wspominając już o kuli. Dla jednej osoby przygotowanie tej broni do wystrzału zabrałoby zbyt wiele czasu. Ostatecznie ograniczyłbym załogę do trójki, nie mniej.
— Weź więc odpowiednich ludzi i przygotuj wszystko. Czas jest dla nas kolejnym wrogiem, nie trać go, profesorze na gadaninę, tylko zrób, co trzeba. — Poczekała, aż wyjdzie i kontynuowała. — Każdy z nas wie, że nie pozostało nic innego, jak czekać na wodza. Silva przekazał mi wiadomość od duchów. Jeśli wytrwamy odpowiednio długo, wygramy. — Skierowała wzrok na szamana. Miała nadzieję, że zrozumiał jej plan.
— Wiadomość? — odparł lekko zdziwiony. — A... Tak wiadomość.
Freja odetchnęła z ulgą. Byle teraz tego nie zepsuł.
— Duchy zesłały mi wizję, w której to nasz wódz, powraca z olbrzymami, siejąc śmierć i zniszczenie wśród naszych wrogów. Jest to dzień próby... Czy nasza ufność w wielkiego Manitu przetrwa? Czy może jesteśmy fałszywymi bestioludźmi, którzy porzucą naszą wiarę w obliczu zagrożenia? Powiadam wam, jeśli przetrwamy, będziemy jeszcze silniejsi i potężniejsi! Nikt się nie oprze Konfederacji! — Szaman był w swoim żywiole. Ogień zapłonął w oczach zgromadzonych.
— Czas na walkę, przyjaciele. Nie damy ani kobiet, ani niczego tej przebrzydłej watasze. Jutro ziemia za murem wioski pokryją się krwią hien. — Freja stanęła na środku i głośno stuknęła włócznią. — Niech kraina łowów czeka na naszych towarzyszy, a piekielne duchy pożrą duszę wrogów. Niech kobiety bronią dzieci, a mężczyźni nie dopuszczą nieprzyjaciela do wioski. Manitu z nami!
— Manitu z nami! — Chata zabrzmiała morzem głosów. Wszyscy pełni zapału opuścili pomieszczenie, zabierając się do swoich zajęć.
— Całe szczęście, że tego nie zepsułeś — rzuciła do ostatniej osoby, po czym wyczerpana legła na ławie. Cały świat wirował przed jej oczyma.
— Twoje kłamstwo tak naprawdę było prawdą. Stąd moje początkowe zdziwienie — odpowiedział, chroniąc ją przed upadkiem. — Duchy rzeczywiście zesłały mi wizję, ale zamierzałem użyć tej wiadomości, dopiero jak sytuacja zacznie się robić naprawdę zła. Jak widać plany, nie zawsze idą w parze z rzeczywistością. Wróćmy jednak do ciebie, Frejo.
— Co znowu ze mną niby nie tak? — spytała zmęczonym głosem, jednocześnie spoglądając wyczerpanymi oczyma.
— Musisz odpocząć, twoje ciało źle znosi "przypadłość". Nie powinnaś być aż tak wyczerpana.... — Delikatnie ułożył ją na ławie.
— Przecież nie spałam przez dwa dni. Czy oczekujesz, że będę skakała jak głupia łania?
— Mimo to słaniasz się na nogach, szkolenie wiedźm uczy was przetrwania kilka dni bez snu, modyfikując lekko wasze ciała.
Freja w milczeniu obserwowała szamana. Skąd wiedział o tajemnych rytuałach?
— Szamani słuchają głosu duchów. A one dużo mówią, czasami zbyt dużo. — Wyjął fajkę i po nabiciu jej, zapalił. — Gdybyśmy przekazywali wszystko, co wiemy, wioska znienawidziłaby nas. Wróćmy jednak do tematu i jednocześnie do sedna. Mówiąc o "przypadłości" źle sformowałem słowa. W twoim ciele musi istnieć coś jeszcze, coś, co obciąża dostatecznie organizm, korzystając ze sytuacji.
— Nie mam żadnego demona, to od razu ci mówię.
— Nie o niego chodzi, ani też o duszę. — Kłąb dymu dołączył do tego, wzbijanego przez duże ognisko na środku. — Dość dużo nauczyłem się od tego ludzkiego uczonego, wiele drzwi otwarła jego wiedza. Odpowiedź kryje się w krwi.
— Krwi? Nie wiem, ile ziół wypaliłeś, ale ona nic nie zawiera. Spaliło ci mózg. — Ziewnęła głośno. — Jednak jak chcesz, to bierz... Byle szybko, muszę sprawdzić stan obrony, warty, uzbrojenie.
— Tak myślałem, że mnie nie posłuchasz... Jednakże nie mogę pozwolić, by wódz stracił dziecko. Na wiosce też to by się odbiło. — Z torby wygrzebał nieznane liście i wepchnął je do ust.
— Co zamierzasz? — spytała, szykując się do obrony.
— Użyć środków ostatecznych, mam zezwolenie Almy i kilku ważniejszych osób z wioski. — Cisnął kolejną, tym razem błękitną roślinę w ogień.
Freja szybkim ruchem, sięgnęła po włócznie, lecz był to daremny wysiłek. Wszystkie jej kończyny ugięły się, a ona sama legła ciężko na ziemi.
— Coś... ty... zrobił? — Z trudem pozostawała przytomna.
— Lekko cię okłamałem, już wcześniej zdobyłem twoją próbkę. Teraz tylko oczyszczam cię z pewnych niebezpiecznych rzeczy, niestety wymaga to kilku godzin i dawki porządnego snu. — Podniósł ją i ułożył na posłaniu, którego wcześniej nie zauważyła. — Zaraz przyjdzie tutaj Alma i dwie zaufane kobiety, będą czuwać nad tobą, by żaden młodzik, czy weteran, nie uległ głupiej pokusie. Samą rozmową i narzekaniami nic byśmy nie wskórali. To jedyny sposób. Później połamiesz mi kości.
— Zabiję cię... — Tylko tyle zdążyła powiedzieć, nim przymuszony sen zabrał ją do siebie.
3 komentarze
Almach99
Co tem nasz nawiedzony szaman wie? I co sie dzieje z Freja?
shakadap
Brawo!
Pisz dalej!
Pozdrawiam i powodzenia.
krajew34
@shakadap dzięki za wizytę
emeryt
@krajew34, już nie mogłem się doczekać kolejnego odcinka. Dzięki Tobie za niego. Jakoś na łół24 nastąpiła dziwna posucha, a na Ciebie do tej pory zawsze można było liczyć. Jeszcze raz dziękuję Tobie za ten kolejny odcinek i serdecznie pozdrawiam.
krajew34
@emeryt dzięki za wizytę