Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 12

Człowiek, który ją więził, leżał u jej stóp. Wystarczyło wyciągnąć miecz, by go zabić. Drżącymi rękoma powolnym ruchem wyjęła połyskujące ostrze, jarzące się przy świetle dziwnego kamienia. Stanęła przed nim i uniosła w górę zbrodnicze narzędzie. Spojrzała w dół w stronę znienawidzonego człowieka, zdrajcy ludzkości i świata, przyjaciela tych obrzydliwych mutantów. Obrzydliwych?
     W jej głowie zaczęły jawić się obrazy uradowanych dzieci, biegających po brukowanych ulicach, wesoło dokazujących, dorosłych wykonujących rutynowe codzienne obowiązki, próbujące przy okazji pilnować rozrabiających szkrabów. Widziała ceglane domy, z których unosiły się wszelakie zapachy. Gdzieniegdzie zakochani, próbowali uciec od planów dorosłych, zupełnie obojętnie podchodząc do tego nudnego świata. Czym to wszystko odbiegało od wioski ludzkiej?
„Nie, nie. Nie daj się oszukać złudnemu wrażeniu”., skarciła się w myślach, wracając do pewności siebie. To banda niemoralnych barbarzyńców, którzy jedynie zatruwają wszystko dookoła. Ścisnęła mocniej rękojeść swojej broni, zbliżając ją w stronę odsłoniętego gardła. Ten zdrajca umrze pierwszy...
— Kordelia... — Usłyszała swoje imię z jego ust. Nawet będąc ciężko rannym, martwił się o nią. Ale czy na pewno? Może planowali jakąś dziwną i makabryczną ceremonię? Sekundy mijały coraz szybciej, Kordelia nadal nie wiedziała, jaką decyzję podjąć. Zabijała już nie raz, nie dwa, jednak nigdy nie podniosła ręki na niewinnego, jej ludzie wręcz przeciwnie, lecz nie ona. Brzydziła się tym.
— Co ja najlepszego robię... — powiedziała do siebie, chowając broń do pochwy. Próbowała uczynić to, czym najbardziej pogardzała. Przecież wystarczyło poczekać, aż trucizna potwora zrobi swoje. Usiadła na wystającym głazie, nie wiedząc więcej, niż na początku. Tylko myśli krążyły w głowie, budząc niepewność i rozterki. Ponownie przeniosła wzrok na cicho jęczącego Shadowa.
     Myślała o nim, jako o oprawcy, a jednak nigdy jej nie tknął, nawet w czasie nocnych szalonych zabaw, które przyprawiały dziewczynę o czerwoność na policzkach, nie próbował niczego, koncentrując się wyłącznie na swoich dwóch partnerkach. Gdy wrócili z tamtego przeklętego miejsca na jeziorze, uzyskała większą swobodę, miała co jeść i pić, spała pod dachem w wygodnym łóżku. Skąd więc miano oprawcy? Poczuła, jak nadgryzione mury wpojonej propagandy powoli upadają, ustępując miejsca podstawowemu rozsądkowi. Nie planowała przechodzić ze skrajności w skrajność, stając się zwolennikiem bestioludzi. Wiedziała jednak, że sama nie przeżyje dalej, a jej dawni towarzysze zabiją ją za choć drobne podejrzenia co do innego rozumowania. Nie uznawali odstępstw, wycinając od razu każdego chwasta.
     Westchnęła ciężko i uklękła przy tym dziwnym człowieku. Tak jak zabicie nie byłoby łatwe, tak uratowanie go nastręczało podwójnych trudności. Skąd wziąć antidotum? Nie była zielarką, czy lekarzem, a jej wiedza nie obejmowała aż takich informacji, mimo uzyskanej wyższej edukacji. Pozostał tylko jeden sposób, który gwarantował jedynie kilka procent szans powodzenia, tyle musiało wystarczyć.
Przeszukała jego kieszenie w poszukiwaniu dziwnych kamieni, służących do rozpalania ogniska. W pierwszej ziała pustka, w drugiej tak samo.
— Tylko nie mów, że nie masz nic przy sobie — powiedziała, nerwowo kontynuując. Wreszcie w kieszeni spodni poczuła skórzane zawiniątko. Nareszcie. Szybko je wyciągnęła, starając się, nic nie uszkodzić. Wydobyła podłużny, bezbarwny kryształ, teraz wystarczyło go aktywować. „Jak oni to robili? Zaraz, zaraz, wstrzyknąć manę do środka....”, pomyślała, zbierając energię. W porę jednak przerwała, nim zmarnowała cenny przedmiot. Jej głównym atrybutem był wiatr, a nie ogień. Na co jej taki kamień?
     Jęk rannego rozszedł się echem po jaskini. Nie miała czasu na gniew i rozczarowanie. Wzrok błądził z nieprzytomnego Shadowa na kryształ i na odwrót. Co mogła zrobić? Wyssać jad? Zbyt duże ryzyko, zresztą za bardzo rozszedł się po organizmie, o czym świadczył fioletowe, pulsujące żyły widoczne na jego ciele. Nagle do uszu dziewczyny dobiegł hałas z przeciwnej strony. Ktoś lub coś powoli zbliżało się do nich. Musiała uciekać, jednak samotne przeżycie w tej grocie nie wchodziło w rachubę, a zdrajca ważył zbyt dużo, jak dla niej. W głowie Kordelii, niczym płomyk nadziei zapłonął pomysł. Irracjonalny, ale zawsze jakiś. Chwyciła mocniej przezroczystą skałę, walcząc z narastającym strachem, dźwięki z daleka, stawały się coraz wyraźniejsze.
— No dalej, działaj! — szepnęła do siebie, próbując wyciągnąć truciznę z pomocą magii. Niestety nic. Skupiła zmysły ponownie, zwiększając ilość energii. Shadow ponownie jęknął z bólu, a kryształ zaczął ciemnieć. Tyle musiało wystarczyć, nie posiadała choćby odrobiny więcej many. Widoczne żyły zaczęły znikać, choć rana nadal wyglądała, jak rozległe korzenie. Ważne, że opanowała toksynę, resztę zależy od organizmu. Używając całej swej siły, podniosła go na nogi, ledwo utrzymując równowagę.
— Wolałabym, by było odwrotnie. Co to za świat, by kobieta transportowała ciężkiego mężczyznę. — szepnęła do siebie i  cała czerwona na twarzy zaczęła stawiać kolejne kroki. Stukot nóg brzmiał niemal za ścianą. Zaczęła panicznie przeglądać prowizoryczną lampą ściany groty, w poszukiwaniu wnęki, w której mogliby się ukryć.
— Słyszałem jakieś głosy, dochodziły stąd. — Echo przyniosło chropowate głosy.
     A może to ludzie Shadowa? Ale skąd oni tutaj? Walczyła z chęcią, nacechowaną desperacką nadzieją, by krzyknąć, że tu byli. Nie uczyniła jednak tego. To nie bezpieczna strona muru, tu nie można niczego brać za pewniaka. Czuła, jak jej mięśnie drżą z bólu, jak nogi uginają się od ciężaru, pot obficie zraszała piękne ciało, wzbudzając dyskomfort. Jednak ani myślała o tych wszystkich trudach i męczarniach, jeśli chciała przeżyć, kluczem był on. Wytężając organizm ponad granice, dotarła wraz z balastem do wnęki skalnej. Ułożyła go na boku i sama dociskając się, ułożyła podobnie. Skryła magiczny kamień za bezpieczną warstwą tkaniny, następnie pozostało czekać.
— Jesteś tego pewien, że to tu? — Wielka mrówka o ciele człowieka wkroczyła do środka, niosąc magiczną pochodnię w jednej ze swoich licznych rąk.
— Masz mnie za idiotkę? — syknęła jego towarzyszka.
Kordelia zauważyła jeszcze dwie, wszystkie miały dwie pary kończyn górnych. Ich twarze przedstawiały kobiety, tylko nogi zakończone były, jakby szponami.
— Jak się odzywasz do dowódcy? Jestem wyższy stopniem — warknęła pierwsza, podchodząc bliżej do rozmówcy.
— Zapominasz się Eol. To, że jesteś na innym stopień mutacji, nie znaczy, że jesteś lepsza. — Możesz sobie przyjmować wygląd zupełnie człowieczy, zachowując nasze cechy, jednak twój intelekt jest na poziomie ziarnka piasku.
— Jeszcze jedno słowo, a zginiesz. — Usta rozszerzyły się nienormalnie, ujawniając ogromną paszczę z mnóstwem zębów.
— Zanim pozabijacie się, to może skończymy zadanie... — Wtrąciła jedna z dotychczas milczących, podchodząc blisko do kryjówki Kordelii i Shadowa — dowódco... — Dodała na koniec, widząc gniewny wzrok Eoli.
— Tu nie ma nikogo, robotnica pomyliła się. — Odepchnęła swoją podwładną. — Rozkazuje odwrót do bazy. Jakiś intruz na powierzchni zranił pupila królowej.
— Chyba nie chcesz wracać? Tu na pewno ktoś je... — Nie dokończyła, gdy masywne ręce skręciły jej kark.
— Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia? — Spojrzała na pozostałe robotnice. — Nie? To bardzo dobrze.
     Po kilku minutach odeszły w stronę, skąd przybył. Kordelia odetchnęła z ulgą, z nadal bijącym mocno sercem opuściła kryjówkę sprawdzając stan Shadowa. Był cały rozpalony, gorączka trawiła cały organizm. „To dobrze, znak, że ciało się broni. Teraz muszę znaleźć lepszą kryjówkę od tej”, pomyślała, wstając jednocześnie. Spojrzała z odrazą na miejsce, gdzie w mroku spoczywało ciało tej maszkary. Kim lub czym te monstra były?

2 komentarze

 
  • Użytkownik Almach99

    I znowu mrowki, brrrr...

    18 kwi 2020

  • Użytkownik emeryt

    Jednak długo czekałem na kolejny odcinek. Nie daj się prosić o następny.  Ale przynajmniej trochę nowych wątków rozwinąłeś, Przy okazji sporo o przeobrażeniu się psychiki Kordelii. Na dodatek pojawia się córka królowej mrówek. Och, drogi Autorze, czekam na kolejny odcinek, lecz najpierw chcę Tobie złożyć życzenia: aby w następnym roku AD 2020 spotykały Ciebie same szczęśliwe dni.

    30 gru 2019

  • Użytkownik krajew34

    @emeryt nawzajem. :) 13 lekko szalony już jest napisany, tylko stygnie. A wątek mrówek tak sam wskoczył, nie planowałem tego

    30 gru 2019