Mur-Część II-Rozdział 2

     Mróz coraz bardziej ściskał swą lodowatą dłonią całą krainę. Nie mogąc korzystać z dobrodziejstwa lasu, musieliśmy przerzucić się na zapasy, które malały z każdym dniem. Nie mogąc patrzeć już na solone mięso i nędznej jakości chleb, marzyłem o kawałku soczystego kurczaka, popijanego najlepszym winem. Ach ta ludzka mentalność, raz doświadczysz wygód i już o nich nie zapomnisz. Grzejąc się przy ognisku w chacie, myślałem o gospodach za murem, ich pysznych potrawach i ciepłym noclegu, czy żałuje pobytu tutaj? I tak i nie, tam nikt na mnie nie czekał, byłem tylko jednym z licznych włóczęgów, bez celu, bez życia, dbający, tylko by dany dzień się skończył. Tu za to mam cel, dbanie o wioskę swych wrogów, czyż nie jestem hipokrytom? Dawniej zwalczałem każdego bestioczłeka, dziś żyje między nimi i jestem powiązany z jedną z nich. Zapewne istoty z mojej rasy uznaliby mnie za zdrajcę, wszak obcuje z nieprzyjacielem. Jak łatwo z wąskim horyzontem kogoś oceniać...
— Zamiast siedzieć, jak taki kołek, ruszyłbyś się Shadow. — Po ogłoszeniu, że Kira zostanie moją żoną, jej zachowanie wobec mnie lekko się zmieniło. Teraz nie nazywa mnie już bezwłosą małpą, tylko Shadowem. Traktuje to jako ludzkie „kochanie”, nie spodziewałem się zbytniej czułości od dumnej wojowniczki. Mam wrażenie, że takie bliższe zachowanie razi w jej dumę, albo po prostu zawstydza, szczególnie w perspektywie przeszłych zdarzeń.
— A gdzie mam iść? Drewno porąbane, mróz szaleje, a w chacie najlepiej. — Za to ja w zupełności nie wiedziałem, jak się do niej zwracać. Czułem, że za każde użyte zdrobnienie, poćwiartuje mnie nożem. Skupiłem się więc na imieniu i zwrotach neutralnych, no cóż, małżeństwo idealne. Z drugiej strony męska cześć mej rodziny od zawsze przyciąga silne i niezależne kobiety, tak było z moim ojcem i dziadkiem. Matka była dobrą kobietą, choć przejawiała o wiele silniejszą rękę od swego męża. Nie raz, nie dwa dostawałem od niej lanie, a ćwiczenia z nią zawsze kończyły się cięższymi urazami. Mimo to ojciec powtarzał, że to jej maska i że ona naprawdę mnie kocha. Nie musiał tego mówić, sam to dobrze wiedziałem.
— Choćby na polowanie — odpowiedziała, sprawdzając łuk.
— Ty chyba nie zamierzasz iść? — spytałem, uważnie ją obserwując.
— A dlaczego nie? Skoro tobie się nie chce.
— Jeśli mnie pamięć nie myli, jako przyszła żona, nie możesz tego zrobić. — Podszedłem do niej, ujmując za ramiona. Stara jędza obserwowała nas, czujnie strzegąc, byśmy się zbytnio nie zbliżyli do siebie.
— Jak wy to mówicie, zasady są po to, by je łamać. — Jej oczy dosięgały do mojej duszy. Ach Bogini, cóż za kobietę mi zesłałaś?
— Niech będzie, ale idę z tobą. — To był jedyny kompromis.
— Ty? Bez obrazy dla twoich umiejętności wojownika, ale na polowaniu przeszkadzałbyś. To zupełnie inna sprawa.
— Tak? A jednak pójdę. — Przysunąłem się bliżej, delektując się jej spojrzeniem.
— Spokój. — Poczuliśmy, jak drewniana laska, odsuwa nas od siebie. — Może i jestem dla was przeszkodą, ale również i radą. Sama byłam na waszym miejscu. Ty Kiro, córko Czerwonego Słońca musisz zrozumieć, że o pewnych rzeczach musisz zapomnieć. Czas szalonej młodości minął, teraz nastały obowiązki. Oczywiście niektóre sprawy, zależy tylko od twojego przyszłego męża. Jednak dobrze wiem, że nie usiedzisz na miejscu. Ty zaś Shadow Wściekła Bestio musisz przyswoić sobie umiejętności, niezbędne do egzystowania w naszym społeczeństwie. Na całe szczęście dobry z ciebie wojownik, ale mierny łowca. Tutejsza zwierzyna to praktycznie sami drapieżcy, nawet takie sarny potrafią odgryźć nieostrożnemu dłoń, dodaj do tego wyczulone zmysły i pa pa obiadku. Nauczysz go polować Kiro, przyda nam się wyćwiczony łowca, szczególnie po tym, jak wielu straciliśmy.
— Stanie się według twoich słów, starsza. — Złączyła ręce i ukłoniła się lekko. Dopiero po jej wyjściu, odezwała się do mnie. — Po pierwsze zmień te dziwne ubrania, z odległości cię wyczują.
— Nie wiem, o co chodzi. — Spojrzałem na długi, skórzany płaszcz. — Co w nim nie by złego?
— Krępuje ruchy i bardzo dobrze wchłania zapach. Wrogowie, czy też zwierzyna wyczują cię z daleka. Ten swój rewolwer również zostaw, kula tylko niszczy mięso i skórę. W gęstym lesie to długie ostrze również będzie bezużyteczne, krótkie w zupełności wystarczy. Potrafisz strzelać z łuku? Czy może to zbyt prymitywne narzędzie dla ciebie?
— Kiedyś ćwiczyłem, ale to dawne czasy... — Wziąłem do ręki drugi egzemplarz, przesuwając palcem po cięciwie. Od razu przypomniało mi się dzieciństwo, gdy wraz z matką chodziłem na polowania. Niestety niewiele z tego pamiętam, prócz ciągłej irytacji z niemożności trafienia nawet dużego celu.
     Po przebraniu się w lekkie ubranie byliśmy gotów do wyprawy. O dziwo nie czułem mrozu, choć materiał był cienki.
— No teraz wyglądasz niczego sobie. — zamruczała. — Gdyby nie ten zakaz i obecność starszej, opóźniłabym polowanie, by spróbować czegoś bardziej... przyjemnego. No dobra chodź, mamy długą drogę przed sobą.
Prowadziła mnie pośród gęstych drzew, z trudem nadążałem brnąć w głębokim śniegu, za to Kirze to w ogóle nie przeszkadzało.
— Idziesz, czy nie? Mamy jeszcze trochę do pastwiska. — Spojrzała w moją stronę i złapała się za głowę. — Na wielkiego Manitu, tworzycie zaawansowane zabawki, a nie potraficie użyć prostego zaklęcia na ciało? Cóż z was za rasa?
— Głupia i autodestrukcyjna, choć potrafimy szybko się uczyć — odparłem z uśmiechem na twarzy, dysząc z wysiłku.
— No dobra, słuchaj uważnie, bo nie chce mi się powtarzać po raz drugi. Skupiasz się na stopach, w momencie kroku, wysyłasz sondę, ale nie w dookoła tylko w dół i rozpraszasz energię. Rozumiesz?
— Mniej więcej. — Powoli ruszyłem do przodu, według instrukcji. Nie było to takie trudne i szybko opanowałem nowe zaklęcie. Głównie polegało na niewywieraniu większego nacisku, niż podłoże pod nami, rozpraszając resztę energii. Wystarczy to zapętlić i gotowe. Czułem się, niczym dziecko, które dostało nową zabawkę. Ze śmiechem i szczerą radością sprawdzałem brak śladów, mimo postawienia nogi.
— Skończyłeś? — Jej wzrok wyrażał politowanie. Z lekkim wstydem opanowałem się i kontynuowaliśmy polowanie.  
Godzinę później byliśmy u celu, a na rozleglej polanie pasło się stado sarn i jeleni. Duże osobniki w sile wieku, skubiący jedyną trawę w okolicy. Idealny cel, byle trafić.Wybrałem pierwszego z brzegu i niezdarnie naciągnąłem cięciwę, zwolniłem oddech i mrużąc zaczerwienione oczy od mrozu czekałem. Para uchodziła z ust, a temperatura podszczypywała nos, jednak wciąż trwałem, mając przed oczyma swą ofiarę. I wreszcie po długim mierzeniu, wypuściłem strzałę, oczekując niebawem trafienia. Już w myślach widziałem smakowite mięsko, smażone nad ogniskiem z przyprawami.

2 komentarze

 
  • Almach99

    To naprawde dobrana para. Pytanie czy strzala doleci do celu? Bo o pieczeni to nasz Shadow moze zapomniec

    1 maj 2019

  • krajew34

    @Almach99 miło, że wpadłeś. Cóż odcinek zabrał mi prawie cały dzień, jakoś nie mogłem go skończyć.

    1 maj 2019

  • emeryt

    @Almach99 , a mnie wydaje się że ta dwójka jednak coś upoluje. Shadow ma zdolności wojownika, a Kira jeszcze dodatkowo łowczyni. A więc 2+2 = 4, widać też że Kira nie ukrywa przed nim sekretów i nić przeznaczenia jest bardzo mocna.

    2 maj 2019

  • Almach99

    @emeryt 😙co innego upolowac zwierze, a co innego cieszyc sie smakowita pieczenia

    2 maj 2019

  • Almach99

    @emeryt Shadow + Kira = Klopoty

    2 maj 2019

  • emeryt

    @Almach99 , kłopoty bohaterów to specjalność Autora tego opowiadania, lecz bez nich byłoby to nudne. Przesyłam pozdrowienia.

    2 maj 2019

  • emeryt

    @krajew34, dziękuję za kolejny i przyjemny do czytania odcinek. Przesyłam najserdeczniejsze podziękowania i pozdrowienia.

    30 kwi 2019

  • krajew34

    @emeryt cieszy mnie, że się spodobało.

    1 maj 2019