„Cześć. Jest wtorek, pieprzone 17 marca. Ta kretynka przepiła już wszystko, po prostu ręce opadają. Jestem tylko ciekawa, ile teraz? Tydzień, dwa, trzy? KURWA!”
Zamknęła zeszyt i ruszyła do kuchni, zaglądając po drodze do salonu. Na stole stało już piwo, tradycyjna podkładka pod kielicha. Otworzyła lodówkę i postawiła oczy w słup – pół litra leżało na górnej półce. Aż otworzył usta ze zdziwienia, matka nigdy nie chłodziła wódki.
– Mamo, chcesz śniadanie? – zapytała oschle, stając w progu salonu.
– Jak zrobisz, to chętnie – odparła kobieta, odpalając papierosa.
– Otwórz balkon! – nakazała szorstko Klara i wróciła do kuchni, zła jak osa.
Znalazła jeszcze cztery jajka i pomidora, postanowiła więc zrobić jajecznicę. Wędlina przyda się na kanapki – pomyślała, zalała kawę i po chwili pomidor był już na patelni.
Zrobiła potrawę w okamgnieniu, dokładając do tego cztery kromki chleba z masłem i coraz bardziej podminowana perspektywą dzisiejszego zarobku, zasiadła obok matki, stukając przed nią talerzem.
– Dziękuję – zapiszczała kobieta, nic sobie nie robiąc ze wzburzenia córki.
– Z kim już się umówiłaś? – zapytała Klara, dobrze wiedziała, dlaczego ta wódka stoi w lodówce.
– Z narzeczonym – odparła radośnie matka, wkurzając dziewczynę do granic.
– Z jakim? I co, może przyjdzie tu? – warknęła dziewczyna.
– Córuś, to fajny facet, zresztą go znasz – tłumaczyła kobieta.
– I znowu będzie libacja całą noc?
– Nie, słonko, przecież mam tylko jedną flaszkę – rzuciła irracjonalnie kobieta, zajadając jajecznicę.
– Tak, bo wy nie załatwicie więcej… – syknęła Klara.
– Nie i nie zamierzamy. I koniec dyskusji – fuknęła pani Krystyna.
Nastolatka miała dość, chwyciła więc talerz, kubek i schowała się w swoim pokoju. Zjadła dość szybko, zabrała naczynia matki i gdy już doprowadziła kuchnię do porządku, usiadła na łóżku i zaczęła mobilizować się do podróży.
I nagle sobie przypomniała. Migiem znalazła się z powrotem w kuchni, padła na kolana i zajrzała pod szafkę. Za moment miała już w ręku widelec, którym spod mebla z trudem wydobyła dziesięć złotych. Parsknęła ironicznym półuśmieszkiem i po chwili była już w butach.
– Wychodzę. Zaraz wracam – oświadczyła, naciskając klamkę.
– Dokąd?! – odkrzyknęła matka, ale Klara była już na klatce.
Śpieszyło jej się, zeszła więc schodami. Zatrzymała się jednak przed drzwiami, dochodzące ze stojącej nieopodal ławki donośne głosy natychmiast wypompowały z niej całą odwagę. Wiedziała, że znowu będą zaczepki, wróciła więc do windy i dwie minuty później już wychodziła ostatnią klatką.
Kupiła tylko kilka jajek na sztuki i masło, na nic więcej nie wystarczyło. Była jednak zadowolona nawet z tego, szczęśliwa, że przynajmniej te marne grosze nie poszły na przelew.
Zadowolona opuściła osiedlowy market i idąc oczywiście naokoło, już zbliżała się do klatki, kiedy nagle czarny Mercedes, obiekt jej nocnych koszmarów, wyjechał przed nos dziewczyny i z piskiem opon zatrzymał się obok. Marek szybko wysiadł, doskoczył do nastolatki i z miną opętanego psychopaty, zawisł przed dziewczyną, przecinając ją surowym spojrzeniem.
– Co ty sobie wyobrażasz?! – zapytał srogo.
Klara zdrętwiała, zupełnie nie pojmowała, dlaczego facet jest tu o dziewiątej rano. Specjalnie przyjechał i czekał?
– Odpowiadaj! – zagrzmiał mężczyzna, agresywnie ściskając ramię nastolatki.
– O co ci chodzi? – wydusiła przestraszona.
– O co? Kurwa, o co? – syczał, o mało się nie opluwając. – Czemu nie jesteś w szkole? Czekałem rano, a mam masę pracy w biurze. Specjalnie nie poszłaś, tak?
– Nie, zaspałam – skłamała wystraszona dziewczyna.
Nie zamierzała mówić mu o ich prywatnych sprawach, nie chciała, aby coś strzeliło mu do głowy i poszedł do ich mieszkania, co nieraz już robił.
– Kłamiesz! – warczał Marek.
– Puść mnie – wydusiła nastolatka, gdyż facet cały czas boleśnie ściskał jej rękę.
– Jak to puść? Zawsze byłem dla ciebie łagodny, a ty co? Robisz mnie w wała? – ciągnął, zupełnie mu odbiło. – Gadaj! – agresywnie potrząsnął dziewczyną, która była już cała mokra.
– Ale jak naprawdę zaspałam. Puść mnie, to boli – powtórzyła Klara, czując, jak mężczyzna coraz mocniej gniecie jej ramię.
– Mam numer do matki. Zadzwonię po południu i lepiej, żebyś odebrała – warknął. – Rozumiemy się? – bardziej wzmocnił uścisk.
Dziewczyna cicho jęknęła.
– Zrozu…
– Ej! – doszło nagle z boku i Marek natychmiast uwolnił nastolatkę. – Co jest, kurwa? Masz jakiś problem? – zapytał sucho chłopak, szybkim krokiem zbliżając się do mężczyzny.
Marek szybko odwrócił się na pięcie i chciał uciec do samochodu, lecz przy drzwiach kierowcy stał już kolega blondyna.
– Kurwa, co jest, pytałem?! – dresiarz agresywnie pchnął Marka do tyłu.
Klara stała jak sparaliżowana i nie miała pojęcia, co robić. Wiedziała, że jeśli Markowi coś się stanie, będzie miała problemy, lecz bała się także chłopaka i dlatego wciąż nie potrafiła podjąć jakiejkolwiek decyzji.
– Przepuść mnie, bo będziesz miał kłopoty – warknął Marek, usiłując przedostać się do wozu.
– Co, kurwa? Kłopoty? Jebany pedale, prujesz się do małolaty?! – ryknął blondyn, popychając mężczyznę na maskę samochodu.
– Zostaw go, wszystko jest ok – wtrąciła w końcu Klara, automatycznie skupiając na sobie uwagę chłopaka. Było to jednak chwilowe, za moment bandzior już trzymał Marka za fraki.
– Coś do niej masz? Bujasz się tu jak u siebie, gajerze kruchy? – syczał.
– Puść go, proszę cię – dziewczyna zebrała się na odwagę, podeszła i chwyciła chłopaka za ramię.
Teraz puścił biznesmena.
– Czego ta pipa tu szuka? Masz z nim jakiś problem? Mogę mu przetłumaczyć – rzekł oschle dresiarz, wzrok miał zimny i groźny.
– Nie, wszystko ok, niech już jedzie – wydusiła nastolatka.
– Dobra, wypierdalaj. I ostatni raz cię tu widzę, rozumiesz, cioto niemyta? – warknął blondyn.
Markowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, migiem wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk, mierząc po drodze Klarę demonicznym spojrzeniem.
– Frajer – burknął drugi z chłopaków, kopiąc jeszcze maskę ruszającego Mercedesa i po chwili wrócił na ławkę.
– Co to za kurwa?? Czemu cię szarpał? – zapytał blondyn.
– Nic takiego – mruknęła dziewczyna.
– Jestem Krystian… lub Sosna, tak... miedzy nami – dresiarz soczyście się uśmiechnął, podając dziewczynie dłoń. – Kiedy na posiadówę? Teraz jesteś mi to winna za uratowanie dupy. Bohaterom się nie odmawia – jeszcze szerzej wyszczerzył zęby, między które zaraz wsadził papierosa.
– Nie wiem… dam znać – odparła spłoszona Klara.
Teraz, po tej całej akcji nie wiedziała już, jak się wykręcić, dlatego marzyła tylko o tym, aby jak najszybciej zniknąć chłopakowi z oczu.
– Jak masz na imię? – zapytał Krystian.
– Klara.
Chłopak parsknął śmiechem, ale zaraz spoważniał.
– Sorry… ale kumasz, nie? – zacisnął zęby, tłumiąc radość.
Dziewczyna puściła kolorki, zrobiło jej się totalnie głupio.
– Co, chcesz już zbijać, nie?
– Nie mam zbytnio czasu – wymamrotała.
– Dobra, suń, ale jesteśmy umówieni, tak?
– Tak.
– Dasz mi swój numer?
– Nie mam telefonu.
– Nie masz? Oj, chyba mnie bujasz, co? – stwierdził, nie odrywając wzroku od nastolatki.
– Nie bujam, rozbił się – tłumaczyła nieśmiało Klara.
Nie czuła się pewnie w towarzystwie nie dość, że zdemoralizowanego, to jeszcze sporo starszego chłopaka, miała więc nadzieję, że już odpuści.
– Mogę ci załatwić dobry sprzęcik do... ośmiu dych. Będzie fajna rakietka, warto – rzekł blondyn.
– Nie mam kasy – mruknęła dziewczyna.
– Spłacisz na raty. Jutro cię namierzę, jak będziesz cisnąć z budy, to ci pokażę. A teraz już spierdalaj, bo widzę, że panikujesz. Nara – chłopak jak małą dziewczynkę poczochrał Klarę po głowie, odwrócił się na pięcie i sobie poszedł, chichocząc pod nosem. – Aha! I jakby znowu się bujał, krzycz głośno! – zaśmiał się, wystawiając do góry rękę i po chwili zasiadł obok kolegi.
Klara odetchnęła.
3 komentarze
agnes1709
Magda34
No nieźle
AnonimS
Widzę że złapałeś wenę. Zestaw na tak
agnes1709
@AnonimS Do dupy taką wena, pisane na chama wręcz Dzięki za "taki":
Iga21
@agnes1709 nie przesadzaj. Twoje "na chama" jest o wiele lepsze niż niektóre "z weną"
agnes1709
@Iga21