Niepokorna dziewica cz.1

- Nie tym tonem, młoda damo. – Sama do siebie parodiowałam głos rodzicielki, równocześnie wciskając się w najbardziej dziwkarską sukienkę, w jakiej byłam posiadaniu. Wchodziła dość ciężko, nie powiem, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że ostatni raz miałam ją na sobie jakoś… w gimnazjum? "Nie ma opcji, nie wepchnę się w to.” – cała czerwona i rozczochrana zaniechałam dalszych prób wbicia się w rozmiar XS. Spojrzałam w lustro i z narastającą irytacją, stwierdziłam, że czerwona szminka rozmazała mi się po całej twarzy. "Spokojnie, Agata, to tylko szminka, dzieci w Afryce nie mają co jeść.” Ze stoickim spokojem sięgnęłam po chusteczki do demakijażu i zmyłam ze skóry tak pięknie podkreślający szarość moich oczu, intensywny kolor.  
- Co, czyli wracamy do punktu wyjścia? – rzekłam do własnego odbicia. – Znowu nie masz się w co ubrać.  

- Znajdź sobie może jakichś znajomych. Mówisz sama do siebie, wiesz? – usłyszałam za plecami prześmiewczy ton i zanim zdążyłam zareagować, w drzwiach pokoju stanął mój brat.  
- Bartek! – krzyknęłam i rzuciłam się w kierunku koca, próbując zakryć goliznę. Znaczy no nie byłam tak całkowicie naga, ale w odróżnieniu od tych bardzo wiarygodnych rodzeństw z pornosów, u mnie w domu paradowanie przed braćmi w bieliźnie, raczej średnio uchodziło.  
- O, przepraszam. – Teatralnym ruchem zakrył oczy i odwrócił się w przeciwnym kierunku. – Twoja przyjaciółka czeka na dole. – rzucił przez ramię i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.  
- Cholera. – zaklęłam w grzeczny sposób. Szybko wciągnęłam na siebie luźne jeansy i czarny golf, poprawiłam, w miarę możliwości, zrujnowaną wcześniej fryzurę i chwytając po drodze torebkę, zbiegłam po schodach.  

- To żeś się wystroiła. – usłyszałam sarkastyczny, aczkolwiek wciąż słodki głos przyjaciółki. Jak ona to robiła, że nawet obrażając ludzi, była czarująca? Chyba nigdy tego nie pojmę.
- Ciebie też miło widzieć. – wystękałam, usiłując wcisnąć stopę w lakierowane mokasyny.
- Ty chyba już na zawsze chcesz zostać dziewicą. – Z rozbawieniem pokręciła głową. Odpowiedziałam jej groźnym spojrzeniem, z serii "lepiej nie drąż tematu”, równocześnie zdejmując z wieszaka cienki płaszcz
– Będzie Gabriel? – Skierowałam rozmowę na inne tory. Gabriel był cud-chłopakiem, na którego leciały wszystkie laski w szkole. Typowy fuckboy, który, gdyby go spytać, nie potrafiłby wymienić imion nawet połowy dziewczyn, z którymi spał. Na nieszczęście był też kolejnym celem na liście Julii, której oczy zaświeciły teraz niepokojąco.
– Z tego, co słyszałam, to tak. – Odsłoniła rząd równych, białych zębów. Wariatka. Wyminęłam ją, wzięłam torebkę i otworzyłam drzwi, ustępując jej miejsca.
- Panie przodem.

Na miejsce dotarłyśmy trochę po dwudziestej trzeciej, impreza trwała już w najlepsze. Dużo pijanych, nieznanych osób, ocierało się, popychało, albo wpadało na mnie, kiedy próbowałam się nie zgubić, podążając za przyjaciółką. Nie powiem, trochę mi to przeszkadzało, ale obiecałam sobie, że dziś nikomu krzywdy nie zrobię i postanowienia zamierzałam dotrzymać.  
– Tam jest! – Julia odwróciła się w moją stronę i próbując przekrzyczeć muzykę, wskazała mi pobliską kanapę, na której siedział on. On i wianuszek dziewczyn, reagujących chichotem na każde jego słowo. Aż mi się niedobrze zrobiło. Tyle głupoty, skupionej w jednym miejscu... No, ale co zrobić. – Chodź. – Dziewczyna złapała moją dłoń i pociągnęła przez tłum w wiadomym kierunku.

- Gabriel! – Radośnie wyciągnęła ręce w jego stronę. Chłopak odpowiedział jej jedynie szelmowskim uśmiechem. "Poważnie?" - przewróciłam oczami.  
– Drogie panie, zróbcie miejsce dla koleżanek. - Powiedział alvaro. "Drogie panie" z wielką niechęcią wymalowaną na twarzach, odstąpiły niewielki kawałek kanapy, z ledwością starczający dla jednej osoby.  
- Cóż, wygląda na to, że obie się nie zmieścimy. – Julia teatralnie zrobiła smutną minę. - Chyba nie mamy innego wyboru. – Podniosła ręce na znak swojej bezradności i usadowiła się na kolana Gabriela. Ten roześmiał się tylko i objął ją w talii. "Wygląda na to, że nic tu po mnie." – rzuciłam koleżance porozumiewawcze spojrzenie i odwróciłam się z zamiarem znalezienia jakiegoś mniej obleganego miejsca.
Westchnęłam, ruszyłam z powrotem w tłum i wtedy wpadłam na nią. A właściwie to ona wpadła na mnie, z plastikowym kubeczkiem pełnym piwa, tym samym oblewając pół mojej garderoby.
– O mój boże, tak bardzo cię przepraszam! – krzyknęła i dłonią zasłoniła usta. Stałam z rozdziawioną buzią, nie za bardzo wiedząc, co się właściwie wydarzyło. Spojrzałam na dziewczynę z chęcią mordu. – Tak bardzo mi przykro.
– Pokażesz mi łazienkę? – spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Tak, tak, oczywiście. – Zestresowana, po chwili wahania ruszyła przodem. – Jeśli mogłabym ci jeszcze w czymś pomóc... – zaczęła, kiedy dotarłyśmy już do celu.
– Dzięki, obejdzie się. – przerwałam jej i zatrzasnęłam drzwi przed nosem.

- No świetnie. – powiedziałam sama do siebie, próbując ocenić straty. Samemu materiałowi pewnie nic by nie było, ale ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę po powrocie do domu, było tłumaczenie się mojej matce, dlaczego śmierdzę piwem. Zdjęłam więc z siebie golf z zamiarem poprawienia, choć odrobinę, swojej sytuacji. Odkręciłam kran, wylałam na dłoń trochę mydła i wrzuciłam bluzkę pod bieżącą wodę. Byłam odizolowana od zewnętrznego świata jedynie przez cienkie drzwi, więc wciąż słyszałam muzykę.  
- So call me maybe... – zaczęłam podśpiewywać, poruszając biodrami w rytm i nagle względną ciszę, przerwał hałas napływający z zewnątrz. Cholera, byłam pewna, że przekręciłam zamek. W panice złapałam golf i odwróciłam się w stronę drzwi.
- Przepraszam?! – krzyknęłam na chłopaka, który, jak gdyby nigdy nic, stanął przy toalecie i zaczął rozpinać rozporek.  
- Coś nie tak? – Odwrócił się w moją stronę. Właściwie, to chyba bardziej odpowiednim, byłoby nazwać go mężczyzną. Co on tu w ogóle robił?
- Nie przeszkadzam ci może?  
- Spokojnie księżniczko, muszę się tylko odlać. – Stanął na powrót do mnie tyłem i załatwił swoją potrzebę.  
- Niewiarygodne. – Pokręciłam głową. Patrzyłam na niego teraz z mieszanką niedowierzania i obrzydzenia.
- Czyżbyś chciała zobaczyć? – powiedział i zanim zdążyłam zareagować, odwrócił się w moją stronę. O-mój-boże. Mocno zacisnęłam powieki i pisnęłam. Moja dziecięca psychika właśnie została dożywotnio skrzywdzona. – Nie to nie. – Nie ma opcji kochany, nie zmylisz mnie. – Poważnie. – rzekł tylko, a ja nieufnie otworzyłam oczy, mając nadzieję, że schował, co jego. No trudno, co się zobaczyło, to się już nie odzobaczy. Z tych emocji dopiero teraz poczułam ociekającą z materiału wodę.
- Cholera. – Strząsnęłam pojedyncze krople z dłoni, drugą wciąż przytrzymując okrycie.
- Tak właściwie, to czemu nie masz bluzki, jeśli mogę spytać? – Zignorowałam zaczepkę intruza. – Albo inaczej. – Niezrażony kontynuował. – Dlaczego masz ją w rękach, a nie na sobie?  
- A ty, czemu mając pewnie z trzydzieści lat, jesteś na licealnej imprezie? Adres nie ten, czy z wiekiem się ciężko pogodzić?
- Ja to nazywam interesami. – Puścił mi oczko, równocześnie osuszając ręce ręcznikiem.
- O doprawdy, to poważny musi być ten twój biznes. Koledzy po fachu też pokazują nieletnim swoje przyrodzenia?  
- Nie. Jestem w tym specjalistą. Dlatego też odnoszę sukcesy. – Oparł się o blat, jakby liczył na dalszą pogawędkę. Ta wizja niespecjalnie przypadła mi do gustu, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że byłam półnaga.
- Czegoś jeszcze potrzebujesz? Bo wiesz, byłabym wdzięczna, gdybyś zdecydował się jednak wyjść.
- Nie, ale zdaje się, że tobie przydałoby się jakieś okrycie, więc grzeczniej. – O matko, ale on mnie irytował.
- Nie potrzebuję twojej pomocy.  
- Czyżby? – Uniósł brew. – Bo tak się składa, że mam akurat wolną, suchą marynarkę, którą byłbym gotowy pożyczyć komuś, kto, tak czysto hipotetycznie, ma braki w ubiorze. Ale skoro nikogo takiego tu nie ma…
- O boże, dobrze, już zrozumiałam. – przerwałam mu. – Przepraszam. – Sztucznie zadeklarowałam własną skruchę. Faktycznie, jego ubranie mogłoby się okazać przydatne. – Czy mógłbyś mi, proszę, pożyczyć swoją marynarkę? – spytałam słodkim tonem.
- Nie, ale mogę ci ją odsprzedać.  
- Za ładny uśmiech? – Wciąż łudziłam się, że ma jakiekolwiek zasady, albo chociaż uczucia.
- Dziewczyno, to Boss. Wart jest znacznie więcej. – Na te słowa przewróciłam oczami. – Ale jestem gotów sprzedać ci ją po promocyjnej cenie.
- A o jakiej walucie mówimy?  
- Nagość i przygodny seks podobno mają podobno ostatnio korzystny kurs.  
- Chyba oszalałeś. – Jego propozycja mnie co najmniej oburzyła. Spojrzałam mu wyzywająco w oczy i odsunąwszy od klatki piersiowej mokrą bluzkę, założyłam ją na siebie. Nie dam mu satysfakcji. Wzięłam z blatu wszystkie swoje rzeczy i skierowałam się w kierunku drzwi. Kroki stawiałam pewnie, w sposób wyniosły, mając nadzieję, że faktycznie tak to wygląda. Chciałam jasno mu dać do zrozumienia, co o nim sądzę. W sensie to miłe, że ktoś chce cię przelecieć, nawet trochę połechtało to moje ego… Ale, żeby wyjść tak wprost z propozycją? Czy ja wyglądam na łatwą? Cholera, może jednak trzeba było odpuścić sobie szminkę…
- Zapomniałaś czegoś. – powiedział, a jego głos dobiegał ze znacznie mniejszej odległości, niż powinien. Gwałtownie wyrwana z rozmyślań, odwróciłam głowę, a mężczyzna stał tuż za mną. Na ramiona opadł mi wygrzany ciepłem jego ciała materiał. Posłałam pytające spojrzenie. – Zdaje się, że już ustaliliśmy, że nie mam jak zapłacić. Nie szastam nominałami, których pożądasz.
- Coś wymyślimy. – odparł tylko. Jego dłoń wylądowała na szyi, aktualnie osłoniętej mokrym materiałem. Powoli zsuwał ją coraz niżej, jednak na wysokości obojczyków powstrzymałam go zdecydowanym ruchem. "Możesz sobie pomarzyć” - pokręciłam z rozbawieniem głową i wyszłam z pomieszczenia, zostawiając mojego wybawcę samego. Nielekki materiał, ciążył mi w przyjemny sposób, wsunęłam ręce w rękawy. Odruchowo sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam zawartość. Mały, czarny, elegancki kartonik - wizytówkę.  
- Och, a więc Jan. – powiedziałam do siebie pod nosem, uśmiech nie schodził z twarzy. – Tak mi przykro. – Z niemałą satysfakcją zgniotłam w dłoni papier i rzuciłam go gdzieś pod nogi imprezowiczów.

gemma

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1942 słów i 11112 znaków, zaktualizowała 4 mar 2017.

4 komentarze

 
  • agnes1709

    Powiem krótko - świetne! Miło w końcu przeczytać coś, co nie katuje oczu :) Piękna estetyka zdań i NIE MA BŁĘDÓW, to się ceni, gdyż coraz częściej jest to tu towarem unikatowym. A więc dajemy łapkę i czekamy na dwójkę! Pozdrawiam!!! ;););)

    5 mar 2017

  • valkan

    Ciekawy początek ;) Barwne postaci i wciągająca fabuła ;) Czekam na następną część ;)

    2 mar 2017

  • Okolonocny

    Bojowo nastawiony facet i opryskliwa dziewczyna... Z takich połączeń zawsze wychodzi coś ciekawego ;)

    2 mar 2017

  • gemma

    @Okolonocny, podobno wyjątki potwierdzają regułę, czy jakoś tak. ;)

    2 mar 2017

  • Okolonocny

    @gemma ... Cokolwiek chcesz przez to powiedzieć;)

    2 mar 2017

  • gemma

    @Okolonocny Chciałam jedynie ostrzec, że mogę być rzeczonym wyjątkiem ;)

    2 mar 2017

  • Okolonocny

    @gemma Ale rozumiem że cały czas  mówimy o bohaterach opowiadania? ;)

    3 mar 2017

  • gemma

    @Okolonocny naturalnie :)

    3 mar 2017

  • Szarik

    Troszkę zazdroszczę - w rozmiar XS nawet nie próbuję się zmieścić ;) Sympatyczne ciałkiem, o przepraszam, całkiem :)

    1 mar 2017

  • gemma

    @Szarik jak ciałko sympatyczne to już połowa sukcesu. ;)

    1 mar 2017