Przekręciła czapkę na bok i niepewnie postawiła nogę na desce. Mimo, że jeździć zaczęła około dziesięciu lat temu i nauczyła się robić to bardzo dobrze, to dziś czuła się jakoś dziwnie, jakby deskorolka nagle stała się jej obca. Ruszyła wolno, nie mogąc zrozumieć swoich obaw, po kilku pchnięciach jednak znów zaczęła czuć się jak ryba w wodzie. Kurde, dwadzieścia po siódmej i już łażą. Szybciej doszłabym piechotą – wkurzała się, widząc masę ludzi, okupujących "jej” chodnik, których musiała omijać. Nie było jej to w smak, lubiła spokój na drodze. Złość nieco zelżała, gdy po kilku minutach dojechała do ścieżki rowerowej i mogła się wreszcie rozpędzić. Ludzie, jak zawsze, gapili się na nastolatkę, jakby dziewczyna na desce była jakimś niespotykanym zjawiskiem, ona jednak nie zwracała na to uwagi, już dawno przywykła. Mało tego, czuła się wręcz dumna. Paląc po drodze dwa papierosy, do szkoły dotarła kwadrans później i tu także od razu wzbudziła zainteresowanie. To jednak dość szybko minęło, uczniowie ją znali, znali jej hobby, dlatego też nie fascynowali się zbyt długo. – No, nareszcie! – wystraszyła ją Ulka, która wyłoniła się nagle jak spod ziemi. Zaskoczona Daria straciła równowagę, udało jej się jednak w porę bezpiecznie zeskoczyć z pojazdu. – Chcesz mnie zabić? – zaśmiała się. – Przepraszam, nie pomyślałam – Ulka zrobiła słodką minkę. – Kiedy mnie nauczysz? Obiecałaś kiedyś, pamiętasz? – Wskakuj – rozweselona Daria popchnęła nogą deskę w stronę koleżanki. – Żartujesz? Dentysta w tych czasach jest zbyt drogi – zaśmiała się kumpela i w tej oto wesołej atmosferze, ruszyła z Darią do budynku. Szatynka nałożyła dziś inne, białe trampki, więc butów nie zmieniała i niedługo potem już mknęła po korytarzu z deską pod pachą. Miała dziś wyjątkowe szczęście, bo od razu natknęła się na dyrektora. – Daria, zostaw deskę w szatni – nakazał cierpko. – Dlaczego? Przecież niosę ją w ręku – odparła grzecznie. – Nie, proszę zostawić, nie wierzę ci za grosz – facet nie dawał się spławić. – Panie dyrektorze, ta deska kosztowała pięć stów, kto mi zagwarantuje, że jak skończę lekcje, nadal będzie w szatni? – zbuntowała się dziewczyna. – Szatnie są zamknięte i pod okiem pani Radziszewskiej. Daria parsknęła śmiechem. – Co cię tak bawi? – zniesmaczył się zniecierpliwiony dyrektor. – A nic – brechała szatynka. – Mróz, widzę, że koniecznie chcesz otrzymać kolejną naganę… tym razem już ostatnią i opuścić naszą szkołę tuż przed maturą – warknął wkurzony mężczyzna. – Panie dyrektorze, nie wierzę w ODPOWIEDZIALNOŚĆ pani szatniarki – odparowała ironicznie dziewczyna. – Sam pan wie, co się ostatnio stało, więc jej czujne oko ma chyba zaćmę – dodała, nie myśląc zupełnie nad konsekwencjami swojego bezczelnego zachowania. Urszula aż otworzyła usta, z trudem powstrzymując chichot. – Dość tego! Proszę oddać deskorolkę, odbierzesz u mnie po lekcjach! – zagrzmiał wyprowadzony z równowagi dyrektor. – Aaaa, to co innego – rzuciła złośliwie Daria, wręczając deskę facetowi, który chwycił ją zamaszystym, wściekłym ruchem i rozdrażniony, wyminął dziewczyny i ruszył w przeciwną stronę. – I zdejmij tą czapkę! – krzyknął jeszcze, po czym zniknął za zakrętem. – Aleś go wkurwiła – zaśmiała się Ulka. – Frozi, wyluzuj trochę, bo koleś naprawdę się wkurzy i cię wywali. – Nie wywali, dwa miechy przed maturą? – Nie wiem, ale ja bym nie ryzykowała, poza tym wiesz, jak Modniś cię kocha – stwierdziła rozbawiona kumpela i obie, zaśmiewając z osoby dyrektora, ruszyły do klasy. Po dotarciu na miejsce Daria od razu zaczęła szukać wzrokiem Maksa i Klary, lecz nikogo nie wypatrzyła; dojrzała za to Wiki, która wyglądała na wściekłą, zapewne po wczorajszym odrzuceniu rozmowy. Nie podeszła, ponownie stała – co już nie zdziwiło Darii – w towarzystwie Niny i nadymała się złością. Podeszła za to Nina i stanęła przed szatynką, operując wyrazem zadowolenia. – Masz kasę? – zapytała piskliwie, jej wczorajszy strach wywołany zwolnieniem Darii z zajęć odszedł w zapomnienie. – Smaruj i nie wkurwiaj mnie, ok? – odparła Daria. – Tak? Czekam do końca lekcji – oznajmiła Nina. Daria już wyciągała ręce, lecz Ulka była bardzo czujna. – Zostaw, nie warto – rzekła, stając naprzeciwko koleżanki. – A ty stąd spierdalaj – syknęła do Niny. Ta parsknęła sztucznym śmiechem i odeszła, wciąż strugając nieustraszoną. Po chwili już gaworzyła z Wiktorią, zachowując się jak mała, rozkapryszona dziewczynka. – Ładnie się porobiło. Co jest z Wiki, o co poszło? – zapytała Ulka. – Naprawdę pytasz? Nie widać? – syknęła Daria, starając się nie zabrzmieć złośliwie. – Ale Wiki i pustak… jak ją nazywasz? Nie komponuje mi się to – zaśmiała się kumpela. – Pierdolę ją – burknęła Daria i klapnęła pod oknem. Maks z Kubą pojawili się chwilę później. – Cześć. Dzięki za wypracowanie, jest eleganckie – wyjechał od razu Maks, szczerząc zęby. Daria uniosła brwi, jej zdaniem było kompletnie niedopracowane i denne. – Spoko – niemrawo odwzajemniła uśmiech. Sprawdziła godzinę – za pięć ósma. I w tym momencie na końcu korytarza dostrzegła długo wyczekiwaną Nową. Szła wolno, nogą za nogą, wyglądała, jakby bała się znaleźć w szeregach klasy. Gdy podeszła i rzuciła ciche: "cześć”, Daria postawiła oczy w słup. Dopiero z bliska jak na dłoni zobaczyła, że z dziewczyną jest coś nie tak. Była blada jak ściana i dziwnie podpuchnięta, jakby z niewyspania, a puste, smutne oczy tylko dopełniały obrazu kompletnie zagubionej dziewczyny. Dało się już usłyszeć chichoty po lewej stronie, lecz Daria nie zwracała na nie uwagi, siedziała i z niedowierzaniem oraz współczuciem gapiła się na nieobecną Klarę. – Co się stało? – pierwszy zagadał Maks, obejmując blondynkę ramieniem. – Nic – wydusiła dziewczyna, unikając spojrzenia nastolatka. Daria podniosła tyłek, lecz nadal milczała, bacznie obserwując nową znajomą. Widząc ją dziś poczuła się bardzo dziwnie i jej butność nagle zniknęła; bała się i wstydziła zapytać, aby nie strzelić jakiejś gafy. Widok zabłąkanej dziewczyny zupełnie wyprowadził ją z rytmu i – co bardzo rzadko jej się zdarza – zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Dzwonek uratował tą niezręczną sytuację i gdy tylko przekroczyli próg sali informatycznej, Daria w końcu zabrała głos: – Siadaj ze mną – poprosiła dość szorstko. Widząc, że smutna mina koleżanki nie ulega zmianie, nagle ogarnęła ją złość i rozżalenie. – Co się dzieje? – zapytała, gdy już Klara zajęła miejsce. – Nic, nie wyspałam się – mruknęła dziewczyna. – Naprawdę? Piękna, rozmowa czasem pomaga, wiesz? A wierz mi – ja umiem trzymać język za zębami – nalegała szatynka, tym razem spokojnie i ciepło. – Daj mi spokój – wymamlała Klara, nie patrząc na sąsiadkę. Daria odpuściła, lecz teraz już, mimo, że znała dziewczynę dopiero dwa dni, zaczęła się o nią poważnie martwić. Ale czy miała powód?
2 komentarze
Magda34
I bardzo dobrze że się tym nie przejmuje
AnonimS
Zestaw na tak. Chyba to jest pisane ciut za szybko. Zobaczymy co dalej. Pozdrawiam
agnes1709
@AnonimS Bo chcę już przejść do Klary, a nie chciałam rozciągać na siłę. Kolejne lanie Niny byłoby już przesadą Dzięki
AnonimS
@agnes1709 jest takie powiedzenie. Pośpiech jest wskazany jak ma się rozwolnienie i przy łapaniu pcheł, resztę należy robić wolno.
agnes1709
@AnonimS To Ty chyba na produkcji nie pracowałeś
AnonimS
@agnes1709 jakoś nie
agnes1709
@AnonimS No widzisz. Pośpiech to połowa mojego życia, zresztą wszystko robię szybko... nawet śpię
AnonimS
@agnes1709 wszystko??? To seks też na chybcika?
agnes1709
@AnonimS A to jak wyjdzie