Niepokorna cz. 27

Niepokorna cz. 27Piknął budzik, informując, że minęła dwudziesta. Darii nadal nie przychodziło nic do głowy, wróciła więc do pierwotnego planu, pisząc to samo. Wiedziała, że Maks nie zalicza się do grona, którzy dobrze radzą sobie z pisaniem, uznała więc, że nawet, jak nie będzie idealnie, nic się nie stanie. Wolałby oczywiście, aby było nieskazitelnie, nie mając jednak innego pomysłu, doszła do wniosku, że będzie lepiej, jeśli napisze tak, niżby miała nie napisać wcale.
Siedziała i się wkurzała, gdyż nie dość, że wydusiła z siebie tylko pół strony, to na dodatek była bardzo niezadowolona. Kiedy Cybulska nakazała napisanie prac, wydawało jej się, że znając dobrze swoją klasę, ma w głowie masę pomysłów; teraz jednak, jak przyszło co do czego, nie potrafiła wydusić z siebie nic.
Nakręcanie się nie w tą stronę przerwało pukanie.
– Właź – rzuciła, wiedząc, kto się dobija.
– Piszesz? – zapytała niepewnie Natalia, stając za jej plecami.
– Tak, piszę, jak widać – syknęła nieuprzejmie szatynka.
– Ciocia pyta, czy nie chcesz zrobić sobie przerwy?
– Tak, chcę, zapaliłabym. Idziesz ze mną? – zapytała Daria, samej nie wiedząc, po co to powiedziała.
Przypomniała sobie nagle, że przecież znów może zaczepić ją Jojo, które to wydarzenie nie było jej potrzebne, mając na karku siostrę. Z drugiej strony jednak pomyślała, że przecież Natalia także pochwaliła się dziś nieciekawym towarzystwem, w którym zaczęła się obracać, więc chyba lipy nie będzie.
– Daria – zaśmiała się kuzynka widząc, że nastolatka umknęła gdzieś myślami.
– Dobra, szły. I jakby pytała, to idziemy się przejść, bo muszę się przewietrzyć. Chociaż i tak pewnie się domyśli, po co idziemy – Daria niewyraźnie się uśmiechnęła, chowając telefon do kieszeni. – Mamo, wychodzimy na chwilę, może jak się przejdę, coś wejdzie mi do tego pustego łba – oznajmiła niezbyt subtelnie, nakładając adidasy.
– Tylko nie chodźcie długo, już późno – odparła pani Jagoda, nie chcąc chyba robić scen przy siostrze.
– Spoko.
– Daria… ja nie żartuję – dodała surowo matka, znając niesubordynację córki.
– Chodź, bo nie da żyć – szepnęła Daria i szybko umknęła z Natalią z domu.


– Na dziesiąte? – zadziwiła się blondynka widząc, jaki guzik wcisnęła siostra.
– Wyjdziemy ostatnią klatką – wyjaśniła Daria, nie zamierzając ponownie natknąć się na chłopaków.
Natalia już nie pytała i gdy tylko wyszły na zewnątrz, Daria niepewnie wychyliła się zza stojących przy chodniku samochodów, chcąc sprawdzić, czy jeszcze siedzą. Ławka była pusta.
– Boisz się kogoś? – Natalia nie wytrzymała.
– Nie, tylko z niektórymi nie chce mi się gadać – odparła Daria i czym prędzej odpaliła papierosa. – Co robimy?
– Nie wiem.
Zadzwonił telefon szatynki. Zerknęła – Wiki. Skwasiła jej się mina. Nadal była wkurzona na przyjaciółkę i nie zamierzała z nią rozmawiać, dlatego też nie mając absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, od razu odrzuciła połączenie. Zerknęła na Natalię – wyglądała, jakby chciała zapytać, lecz nie miała odwagi.
– Koleżanka. Wkurwiła mnie dziś, więc niech spierdala – oświeciła ją osiemnastolatka, aby uniknąć pytań, które, jak przewidywała, pojawią się prędzej czy później.
Zauważyła, że Natalia trochę się zmieniła i nie jest już tak dzika, aczkolwiek pewna do końca jej zachowania w przyszłości być nie mogła, dlatego też wolała uprzedzić fakty i mieć problem z głowy.
Blondynka nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko skromnie. Daria wyrzuciła peta i odpaliła drugiego papierosa.
– A tak… na zaś – wytłumaczyła się głupio, chichocząc, zdawała sobie sprawę, że paląc jeden za drugim, zachowuje się komicznie.
– Przecież nic nie mówię – odparła przyjaźnie Natalia.
Ale myślisz – dodała w duchu Daria, robiąc niesmaczną minę.


Spacerowały tylko pół godziny. Daria spaliła jedynie dwie fajki, trzecia już jej nie wchodziła. Cały czas była podminowana, czuła, że nie napisze tego nieszczęsnego wypracowania. Znów pożałowała, że obiecała, ale, niestety, słowo się rzekło.
Głowa na powrót zaczynała pobolewać, nie martwiło jej to jednak, sądziła, że to od nadmiernego myślenia i nerwówki.  
– Źle się czujesz? – zapytała nagle blondynka.
– Nie, skąd ten pomysł? – odparła zdziwiona Daria.
– Nie wiem, jesteś trochę blada – stwierdziła Natalia.
– Bo męczy mnie ten polski. Każdy by zbladł, mając taką puchę, jak ja w tej chwili – zażartowała Daria, lecz słowa siostry dały jej do myślenia.
Ból głowy i senność, dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy oprych, który zaatakował ją w szatni, nie zrobił jej jakiejś krzywdy. Szybko jednak odgoniła od siebie te myśli, tłumacząc ból próbą skupienia się na pisaniu, a senność kacem; w końcu nie pierwszy raz czuła się tak nieciekawie.


– Daria, zjesz ciasta? – zapytała matka, gdy tylko dziewczyny wróciły do mieszkania.
– Nie, muszę pisać – mruknęła nastolatka i już chciała zwiewać do pokoju.
– Daria – wyraźnie zniecierpliwiona kobieta szorstkim tonem unieruchomiła ją w progu salonu. – Na kiedy masz to napisać?
– Na jutro.
– Chodź na chwilę, porozmawiaj z ciocią – nalegała, denerwując dziewczynę swoją upierdliwością.
Nastolatka była coraz bardziej podminowana. Dochodziła dwudziesta pierwsza, miała tylko pół strony, a matka jakby nie rozumiała, co się do niej mówi. Sytuację kolejny raz uratowała ciotka, która stwierdziła, że zdążą jeszcze pogadać i że dziewczyna nie może zaniedbywać szkolnych obowiązków. Zadowolona jej wstawiennictwem Daria popiła kolejne dwie tabletki i znów zawisła przed komputerem, mając nadzieję, że już nikt nie będzie zawracał jej głowy.
Dochodziła północ, kiedy w końcu udało jej się w mękach naskrobać niecałe trzy strony. Kurwa, pierdolę, będzie tak, nic na to nie poradzę – warknęła bezgłośnie, czytając pracę już trzeci raz. Nie jest tego tak mało, przejdzie – podnosiła się na duchu i chwyciła telefon, aby sprawdzić adres poczty, który przyszedł od Maksa chwilę po skończeniu rozmowy. Wysłała pracę, a następnie sms do kumpla, że praca gotowa i przeprosiny, że tak późno.
Głosy w salonie znacznie ucichły, słychać było jedynie cichy szum telewizora. Daria była tak zajęta wypracowaniem, że nie połapała nawet, kiedy domownicy rozeszli się do swoich pokoi. W sypialni rodziców, znajdującej się naprzeciw jej pokoju, paliła się nocna lampka, co oznaczało, że ojciec jak zwykle pogrążył się w jakiejś lekturze. Cieszyła się, że akurat dziś nie zaatakował jej upominaniem, wiedząc jednak, że czeka ją to zapewne jutro, nie była szczęśliwa. Nie lubiła tych rozmów, zawsze czuła się wtedy zawstydzona i miała wyrzuty sumienia, niemniej jednak, jak atmosfera wracała do normy, znów robiła to samo, aż do następnej pogadanki, i tak w kółko. Tłumaczyła się przed sobą, że jest jeszcze młoda i kiedy ma szaleć, jak nie teraz, nie patrząc na to, że często przegina i szarpie matce nerwy.



Głowa się uspokoiła, lecz w zamian oczy zaczęły ją boleć od gapienia się w monitor i chciało jej się spać. Czuła się już bardzo zmęczona, więc mimo, że znowu poczuła lekki głód, nie jadła, wzięła jedynie z lodówki butelkę mleka i szczęśliwa, że ma już to wszystko z głowy, padła na łóżko, wyczerpana.  
Myśli zaczęły krążyć wokół jutrzejszego dnia. Miała nadzieję, że Maks jeszcze dziś odczyta wiadomość i zdąży przepisać pracę, była też ciekawa, jak zareaguje na nią Cybulska. Pomyślała również o Klarze i znów zaczęły nasuwać się pytania: "Czemu tak szybko wybiegła, co się dzieje u niej w domu, i kim był, do cholery, ten ktoś w wypasionej furze?”  
Odpłynęła.



Budzik rozkrzyczał się o wpół do siódmej. Nie miała chęci wstawać, nadal czuła się zmęczona. Nie dane jej było jednak poleniuchować, bo jak zawsze do pokoju po chwili wtargnęła matka i zawisając nad łóżkiem, zażądała szybkiego jego opuszczenia.
– Daria, spóźnisz się – rzuciła oschle, stercząc nad głową dziewczyny.
– Jeszcze pół godziny mogę poleżeć – buntowała się dziewczyna, lecz na nic się to zdało, zrzędliwość matki spowodowała, że w końcu opuściła przytulny azyl i prosząc kobietę o mocną kawę, półprzytomna poczłapała do łazienki.
Drzwi salonu były zamknięte, co oznaczało, że przyjezdni jeszcze śpią. Było jej to bardzo na rękę, denerwując przy okazji; fakt, że smacznie sobie śpią, kiedy ona musi zrywać się z samego rana, wywoływało rozdrażnienie. Złość wzrosła, kiedy po szybkim prysznicu stwierdziła, że czapka, którą podarował jej Maks i którą miała wielką chęć dziś założyć, została u niego. Spojrzała na szafę, a następnie w okno – świeciło przyjemne słońce. Zamyśliła się chwilę, po czym wdrapała na łóżko i niedługo później deska stała już przy ścianie, dokładnie wyczyszczona i gotowa do do drogi.
Jej ulubione spodnie nadal okupowały kosz na pranie, nałożyła więc to samo, co wczoraj, wygrzebując przy okazji czarno-białą czapkę z prostym daszkiem. Przejadę się, to się obudzę – zagadała w myślach. Cieszyła się, że uniknie wnętrza nienawidzonego autobusu, a poza tym już korciło ją na przejażdżkę; przecież dawno nie szalała.
– Daria, nie mów mi, że zamierzasz jechać na deskorolce – wyjechała od razu matka, widząc szmatkę, którą dziewczyna odkłada pod zlew.
– A to jakaś zbrodnia? – syknęła szatynka.
– Nie, nie zbrodnia, ale nie uważasz, że pogoda jest jeszcze nieodpowiednia?
– Nieodpowiednia? Jest ciepło, a do szkoły mam dwadzieścia minut na desce, robisz z igły widły – walczyła dziewczyna.
– Tak? I znowu będą mnie upominać, że jeździsz po korytarzu, tak? – rzekła chłodno kobieta.
– Co? Przestań, przejechałam się chwilę i tylko raz, na przerwie, deko przesadzają – fuknęła Daria, której zaczynały już puszczać nerwy.
– Więc po co kupiłam bilet? – matka nie odpuszczała.
– Dobra, jutro pojadę autobusem, ale dziś nie odpuszczę, rozumiesz? I nie rób zamieszania – odparowała zniecierpliwiona nastolatka.
Matka tylko westchnęła i upiła kawy, chyba zrozumiała, że spór nie ma sensu. Daria nieco się zdziwiła, nie sądziła, że nie poleci zaraz do ojca i nie będzie go na nią nastawiać.
– Po szkole do domu, ciotka chce zabrać cię na zakupy – oznajmiła sucho matka.
Daria milczała, popijając ciepły płyn.
– Słyszałaś?
– Tak, głucha nie jestem – warknęła dziewczyna, po czym chwyciła kubek i zwiała do pokoju.
Kobieta już jej nie zaczepiała i dziesięć minut później zamknęły się wejściowe drzwi. Daria spojrzała na zegar – kwadrans po siódmej, dopiła więc kawę, zarzuciła plecak i z deską w dłoni wyłoniła się z sypialni. Od razu natknęła się na ojca.
– Ostrożnie. I nie porozjeżdżaj przechodniów – zaśmiał się mężczyzna, wskazując głową jej środek lokomocji.
– Bez obaw. Spadam, bo się spóźnię – rzuciła na szybkiego nastolatka i nie czekając, aż i on zacznie odwodzić ją od pomysłu przejażdżki, szybko opuściła mieszkanie.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2036 słów i 11548 znaków, zaktualizowała 15 gru 2018.

4 komentarze

 
  • Magda34

    Widzę że to rodzinne zadawać się z nie właściwym towarzystwie

    20 stycznia

  • agnes1709

    @Magda34 A jak. :D

    20 stycznia

  • Obca

    Heh a ja zwróciłam uwagę na to opowiadanie którego niechciało jej się napisać. Zaraz przypomniałam sobie o moich opowiadanich których nie dokończyłam. No i ta Katarzyna...

    18 gru 2018

  • agnes1709

    @Obca No i jeszcze sama pasa na siebie szykuje, no:whip: :spanki: Ja wciąż czekam :sleep::kiss:

    18 gru 2018

  • Obca

    @agnes1709 wybacz wybacz wybacz :cray:  te wieczne mdłości mnie wykańczają :sad:

    19 gru 2018

  • AnonimS

    Kawałek rodzinnego życia Darii. Takie uspokojenie sytuacji, ale to pewnie cisza przed burzą.Pozdrawiam

    15 gru 2018

  • agnes1709

    @AnonimS Pewnie tak :D :kiss:

    15 gru 2018

  • Xyz%%%

    "Daria nie nadal nie mając pomysłu"?

    15 gru 2018

  • Xyz%%%

    @Xyz%%% 'Maks nie zlicza się do grona,' lepiej by brzmiało nie zalicza, ale możliwe ze tylko się czepiam

    15 gru 2018

  • agnes1709

    @Xyz%%% Wiem, wiem, zawsze mi coś umyka. Już poprawiam, dzięki.

    15 gru 2018