W poszukiwaniu szczęścia - cz - 65

W poszukiwaniu szczęścia - cz - 65**Oczami Gosi**

       Zaskoczona postawą mojego męża, wracam wraz z nim do domu samochodem.
Hubert od czasu wyjścia z gabinetu pani ginekolog szczerzy się do siebie. Nawet teraz posyła mi ukradkowe spojrzenia i co dziwne posyła mi uśmiechy. Postanawiam odwrócić się w stronę szyby i popodziwiać trochę ładną pogodę jak na jesień.  
    Słońce przebija się przez różnokolorowe liście, jeszcze bardziej sprawiając, iż cały świat dookoła jest kolorowy. Ludzie, choć jest już październik chodzą w krótkich rękawkach, ubrani jakby była późna wiosna. Dzieci bawią się zbierając liście…i właśnie w tym momencie to ja zastanawiam się czy nasze dziecko też z uśmiechem będzie poznawać otaczający je świat. Tak bardzo chciałabym żeby było już z nami, a to dopiero czwarty miesiąc.
- Wstąpimy jeszcze do apteki i jakiegoś sklepu, dobrze? – przerywa mi rozmyślania, dźwięczny głos bruneta.
- Dobrze – cicho mówię, bo teraz na tylko tyle mnie stać. W końcu nie odzywał się do mnie około tygodnia. Zaskoczenie i radość miesza się w mojej głowie. Może już wszystko wróci do normy.
- Chciałbym, żeby nasze dzieci, kiedy już nadejdzie jesień, zbierały liście i kasztany, przekazując nam je z uśmiechem na twarzy. Chciałbym, żeby ta kruszynka była już z nami – Hubert odzywa się po pewnym czasie, jego słowa wprawiają mnie w osłupienie. Tylko on potrafi czasami coś takiego powiedzieć, że zamieram w dobrym znaczeniu tych słów.
- Też już o tym marzę – odwracam się do niego i posyłam mu uśmiech, gdy nasze spojrzenia się krzyżują.
       Po kilku sekundach orientuję się, że mój mąż zjeżdża na pobocze i gdy wyłącza silnik samochodu, od razu zgarnia mnie w swoje objęcia.
- Przepraszam – oboje w tym samym momencie mówimy, co sprawia, że wtulamy się w siebie jeszcze bardziej.
- Przepraszam za tyle dni milczenia i że dopiero teraz zrozumiałem ile to wszystko dla ciebie znaczy. Po pierwsze byłem cholernie zazdrosny o tego dupka, w dodatku nic mi nie powiedziałaś o jego wizycie. W dodatku, kiedy twoja mama do mnie zadzwoniła z tą prośbą wybicia ci z głowy siatkówki, wkurzyłem się, że chcesz narażać się znowu na kontuzję, a przede wszystkim, ze top nie ja pierwszy, jako twój mąż dowiedziałem się o tym wszystkim. Przepraszam, naprawdę wiem ile to dla ciebie znaczy i tak jak obiecałem cię wspierać przed naszym ślubem tak i teraz zamierzam cię wspierać w czasie każdego twojego oddechu – ostatnie zdania mówi ze łzami w oczach, tak jak i ja słucham tych słów z wypływającymi na powierzchnię łzami.
- Tak bardzo cię kocham – tylko tyle mówię i myślę, że tylko tyle wystarczy.  
- A nawet nie wiesz jak ja was mocno kocham – spogląda w moje oczy, a potem na mój już troszkę bardziej widoczny brzuch – miejmy już z głowy zakupy i nadróbmy ten tydzień – uśmiecha się do mnie i włącza się do ruchu.
        Droga do domu mija nam w przyjaznej atmosferze, Hubert włącza płytę z naszymi ulubionymi utworami, a ja już nie spoglądam za okno, tylko podziwiam profil mojego męża, który uważnie prowadzi samochód, aby naszej trójce nic się nie stało.
- Masz jeszcze trochę siły? – pyta brunet, gdy przekraczamy próg naszego domu.
- No troszeczkę, a coś się stało? – pozbawiam się koszuli w drodze do łazienki – teraz mam ochotę na kąpiel, przyłączysz się?
- Załatwię coś i przyjdę, nie szykuj kąpieli, ja ci przygotuje – chwyta mnie za nadgarstek i okręca w swoją stronę - Zadzwoń do naszych rodziców i opowiedz o wizycie. Dobrze? – patrzy prosto w moje oczy.
- Dobrze zadzwonię i będę czekać w łazience – całuję go w policzek i odchodzę w poszukiwaniu telefonu.
         Pierwszy telefon wykonuje do mojego taty, który odbiera po pierwszym sygnale. Pewnie wstawiał coś na fejsa, dlatego tak szybko odebrał.
- Co tam słonko? Właśnie wstawiałem nowe zdjęcia na fejsa, możesz potem zobaczyć – słyszę jego ciepły głos.
- Z chęcią, u nas wszystko w porządku. Dzwonię tylko, żeby ciebie powiadomić, a mamę uspokoić, że z naszym maleństwem wszystko jest dobrze. Rozwija się prawidłowo.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę skarbie, mama obecnie się kąpie, bo jest zmęczona po pracy, ale w sumie zaoszczędzisz jak na dziś wysłuchiwania jej szczegółowych pytań – mówi, po czym w słuchawce słyszę jego śmiech.
- Dobrze, powiedz jej już jutro, bo dziś nie dałaby mi odetchnąć od pytań – śmieje się.
- Nie ma sprawy słoneczko, do usłyszenia i pozdrów Huberta ode mnie. Miłego wieczoru.  
- Pozdrowię tatusiu, miłego wieczoru dla was.
       Uśmiecham się do samej siebie patrząc w lustro i ciesząc się, że chociaż tata nie jest aż taki przewrażliwiony na moim punkcie i wie, że mam dość tego ciągłego zamartwiania się o mój stan zdrowia.
       Następny telefon wykręcam do mamy mojego ukochanego. Ona też odbiera po krótkim czasie tak jak mój tata.
- Co tam Małgoniu? Czy coś się stało? – słyszę w słuchawce.
- Nic się nie stało, dzwonię tylko powiadomić, że byliśmy z Hubertem u ginekolog i dziecko rozwija się prawidłowo. Pierwsze ruchy mogę poczuć już nawet w tym miesiącu.
- O matko! To wspaniale! – słyszę okrzyk radości mojej teściowej.
- My też się cieszymy.  
- A wiecie już może coś o płci dziecka, mówiła wam pani doktor coś? – dopytuje, zaciekawiona, mama Ania.
- Nie, jak na razie to nic nie mówiła o tym, ale pewnie tego dowiemy się po piątym miesiącu – odpowiadam, bo to akurat wiem z różnych czasopism.
- No tak w sumie to ja w będąc w szóstym miesiącu, dowiedziałam się, że będę miała syna – jestem pewna, że uśmiecha się mówiąc te słowa, w sumie to nie dziwię się jej, będę jej dziękować i tak chyba do końca mojego życia, że urodziła miłość mojego życia.
- Mamo muszę już kończyć, ale myślę, że niedługo was odwiedzę, skoro siedzę sama w domu całe dnie.
- Dobrze słonko, pozdrów mojego syna, a ja myślę, że to my cię odwiedzimy, żebyś się nie kłopotała - mówi to, co jest dowodem, że kolejne osoby są zbyt przejęte moim stanem zdrowia, czyli po prostu ciążą. No kurde, bez przesady, ale ja nie umieram, tylko noszę pod w swoim sercem nowe życie.
- Dobrze, miłego wieczoru mamo.
- Pa słonko.
         Gdy zamierzam zadzwonić do mojej przyjaciółki, ta nie odbiera. Trudno, jutro z nią porozmawiam, a może i nawet odwiedzę, jeśli będzie dla mnie miała czas po pracy. Wkraczam do łazienki i rozbieram się do naga, po czym wciągam na siebie szlafrok, gdybym przypadkiem na Huberta musiała czekać trochę dłużej. Siadam na pralce i ponownie włączam telefon w celu odebrania wiadomości z poczty. Po kilku minutach, mój mąż w końcu wchodzi do łazienki.
- Już jestem aniele, gotowa na kąpiel ze swoim stęsknionym mężem? – uśmiecha się do mnie, widocznie zadowolony z naszej przyszłej, wspólnej kąpieli.
- Ja jak najbardziej, szykuj już, bo nie mogę się doczekać, aż otuli mnie piana – mrugam do niego.
- Ja też cię otulę skarbie – posyła mi swój cwaniacki uśmiech, który mimo upływu lat jest nadal wspaniały i napawający dobrym humorem.
- W to nie wątpię – śmieje się – o matko tylko nie mów, że zostały jeszcze tabletki zapachowe do kąpieli! Szukałam ich wszędzie i nie mogłam znaleźć – mówię, gdy widzę, że Hubert wrzuca do wody moje ulubione kapsułki do kąpieli.
- Kupiłem wczoraj, są nowe – tłumaczy.
- A już myślałam, że znowu zapomniałam gdzie je położyłam – wzdycham.
- Nie no, bez przesady, aż takiej sklerozy to ty nie masz – mówi kąśliwie mężczyzna.
- Ej! – udaję obrażoną.
- Dobra, dobra bez fochów.  
- A właśnie, że foch! – odwracam się teatralnie plecami do niego.
- Zmienisz zdanie jak powiem ci o niespodziance, którą dla ciebie przygotowałem.
-, Co? – odwracam się do niego zaskoczona.
- Ach kobiety! – wzdycha znów niczym aktor.

****************************************
Hej kochani!
To znowu ja! I kolejna część! ( NARESZCIE!)  
Nie jest to długi rozdział jak poprzedni, bo widać różnice, ale myślę, że treść jest bardziej przyjemniejsza. W końcu pogodzili się główni bohaterzy! <3 <3 <3
Cóż, a co do mnie, to po raz kolejny was przepraszam za tą przerwę, która trwała miesiąc…cóż skończyłam szkołę i musiałam wszystko dopiąć na ostatni guzik. Opłacało się, bo po raz dziewiąty w mojej edukacji mam świadectwo z czerwonym paskiem, a do tego stypendium sportowe! Juhu! ;D
Myślę, że kolejny rozdział już za kilka dni, ale już nic nie obiecuje ;P  
Całuski <3  
Gocha <3

szalona123

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1609 słów i 8723 znaków.

4 komentarze

 
  • czarnyrafal

    Gratulacje Panno Gosiu. Za kolejny rozdział a przede wszystkim za świadectwo z tzw. paskiem i stypendium sportowe. Mam nadzieję że te wakacje będziesz miała bardzo sportowe i nareszcie w wybranym przez siebie towarzystwie - czego Tobie życzę. :kiss:  <3

    25 cze 2017

  • szalona123

    @czarnyrafal Och dzięki, że pamiętasz! :) I dla ciebie super wakacji w dobrej atmosferze! :) <3

    25 cze 2017

  • czarnyrafal

    @szalona123  Wiesz Gosiu że ja też mam 2 miesiące wakacji - nie muszę rano budzić chłopaków do szkół a to było męczące. Pamięć Gosieńko mam dobrą - jeszcze :lol2:  :kiss:  <3

    26 cze 2017

  • szalona123

    @czarnyrafal to też odetchniesz Bogdanie, choć więcej niż ja xD ale ważne, że choć trochę tego odpoczynku nam przypada :D

    26 cze 2017

  • nastolaka

    Rozdział cudowny:* dawno nie było po mniejszy nimi zbliżenia:):):) kiedy next?? :*:*:*:*:*:*

    25 cze 2017

  • szalona123

    @nastolaka Zbliżenie będzie Xd :) Next już niedlo :)

    25 cze 2017

  • nastolaka

    @szalona123 SUPER :*:*:* czekam z niecierpliwością;):);):*

    25 cze 2017

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością :* :) :*

    24 cze 2017

  • Mysza

    Gratuluję :) Dobrze, że się pogodzili. Zazdroszczę im tej miłości.

    24 cze 2017

  • szalona123

    @Mysza Dzięki <3 Ja też się cieszę ze ich ze sobą pogodziłam, bo smutno było to pisać gdy się po między nimi nie układa :/ Ja też im zazdroszczę miłości, ale zapewniam cię ze kiedyś trafimy na takich facetów wymarzonych dla nas :) <3 Dzięki ze tak czekałaś :) <3

    24 cze 2017

  • Mysza

    @szalona123 Zawsze czekam :) Nawet, gdy się nie ujawniam :) Co do facetów- też sobie tak powtarzam. Po prostu jeszcze nie czas na tak poważne życie.

    24 cze 2017