Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Wampiryczny romans

W mrocznych uliczkach Krakowa lat 90., gdzie brukowce szumiały pod ciężarem skórzanych butów nocnych przechodniów, kryły się sekrety starsze niż samo miasto. Kluby jazzowe w piwnicach, opary dymu papierosowego, zapach mocnej kawy i nieśmiertelny urok gotyckich katedr – to wszystko było sceną dla tych, którzy nie należeli do świata żywych.

Klara, młoda malarka zmagająca się z brakiem inspiracji, spędzała większość nocy na włóczeniu się po zaułkach Starego Miasta. Jej życie stało się pustą skorupą od czasu, gdy jej ostatnia wystawa skończyła się fiaskiem. Poszukiwanie sensu doprowadziło ją do klubu Nocturne, miejsca, które zdawało się istnieć poza czasem. Ludzie tam byli piękni, niemal nierealni, a muzyka i atmosfera działały jak zaklęcie, odrywając od rzeczywistości.

Tej nocy Klara poczuła na sobie spojrzenie. W ciemnym kącie, przy ciężkim drewnianym stole, siedział mężczyzna o hipnotyzujących oczach – oczy, które zdawały się widzieć przez nią na wskroś. Aleksander, jego imię wybrzmiało w jej myślach, jakby zostało tam zapisane jeszcze zanim go poznała. Było coś w jego spojrzeniu, co sprawiało, że zapomniała o wszystkim: o porażkach, o świecie, o samej sobie.

– Przyszłaś szukać czegoś, czego nie potrafisz nazwać? – zapytał nagle, a jego głos był jak aksamit, pełen jednocześnie delikatności i władzy.

Nie odpowiedziała od razu. Była zbyt zafascynowana, zbyt poruszona tym, jak blisko czuła się w jego obecności, mimo że dopiero zaczęła z nim rozmawiać. Ale Aleksander nie był zwyczajnym mężczyzną. W jego oczach kryła się głębia nocy, a w jego uśmiechu – obietnica czegoś więcej niż zwykłe ludzkie doświadczenie.

Klara, choć przyciągnięta magnetyzmem Aleksandra, czuła, że musi zachować czujność. Coś w jego obecności wywoływało nie tylko fascynację, ale i niepokój. Jego pytanie, choć pozornie proste, wydawało się dotykać jej duszy w sposób, którego nie rozumiała.

– Nie znam cię – powiedziała powoli, próbując zyskać, choć chwilę na uspokojenie myśli. – Skąd miałbyś wiedzieć, czego szukam?

Aleksander uśmiechnął się, a w jego oczach zamigotała iskra rozbawienia. Było coś przerażająco pewnego w jego spojrzeniu, jakby widział coś, czego nie dostrzegała nawet ona sama.

– Nie znam cię? – powtórzył, pochylając się nieco bliżej, a jego głos zniżył się do niemal szeptu. – Może to ty nie znasz siebie. Ale ja wiem, kim jesteś, Klaro.

Jej serce zamarło. Przez chwilę myślała, że źle usłyszała, ale jego słowa brzmiały w jej uszach jak echo.

– Skąd znasz moje imię? – zapytała, w jej głosie pobrzmiewała mieszanka gniewu i strachu.

Aleksander wyprostował się, ale jego uśmiech nie zniknął. Wręcz przeciwnie – wydawał się teraz jeszcze bardziej pewny siebie.

– Znam więcej niż twoje imię. Wiem o tym obrazie, który zniszczyłaś, bo uznałaś, że to porażka. Wiem, jak bardzo boisz się, że już nigdy nie stworzysz nic, co mogłoby poruszyć kogoś tak, jak kiedyś poruszyłaś samą siebie.

Każde słowo wbijało się w jej umysł niczym nóż. Nie miała pojęcia, jak mógł to wiedzieć. To była prawda, ukryta głęboko w jej sercu, rzecz, którą wyznała tylko sobie samej w samotne noce, patrząc na zniszczone płótno.

– Kim ty jesteś? – wyszeptała, czując, jak dreszcz przechodzi przez całe jej ciało.

Aleksander pochylił głowę, a jego głos przybrał niemal łagodny ton:
– Ktoś, kto widzi cię bardziej, niż widzą cię inni. Ktoś, kto może pomóc ci odzyskać to, co utraciłaś. Ale to, Klaro, wymaga ceny.

Klara spojrzała na Aleksandra, walcząc z drżeniem swoich dłoni. Jego słowa były jak trucizna – rozpalające, uwodzicielskie, ale też przerażająco prawdziwe. Miała ochotę odwrócić się i uciec, a jednocześnie pragnęła dowiedzieć się więcej, niezależnie od ceny.

– Jeśli naprawdę mnie znasz, udowodnij to. – Jej głos był wyzywający, choć serce waliło jej jak oszalałe. – Pokaż mi, że wiesz coś więcej niż to, co mogłeś wyczytać z mojego spojrzenia.

Aleksander uniósł brew, a jego uśmiech stał się jeszcze bardziej drapieżny. Pochylił się ku niej, tak blisko, że jego oddech musnął jej skórę, wysyłając dreszcz wzdłuż jej karku.

– Udowodnić? A jeśli to, co wiem, jest bardziej intymne, niż jesteś gotowa usłyszeć? – Jego głos był niemal szeptem, ale każde słowo miało w sobie ciężar, który rozgrzewał ją od środka.

Klara poczuła, jak jej oddech przyspiesza, a skóra staje się bardziej wrażliwa, jakby każda jej komórka zareagowała na jego bliskość. Aleksander przesunął dłonią po stole, wciąż patrząc na nią, a jego palce zatrzymały się tuż przy jej nadgarstku, nie dotykając go, ale niemal prowokując.

– Wiem, że kiedy malujesz, zostawiasz na skórze plamy farby, które zmywasz, dopiero gdy zapada noc. Wiem, że kładziesz się do łóżka, czując, jak płótno w twojej głowie staje się sceną dla pragnień, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. I wiem, że każdej nocy budzisz się z myślą, że coś cię trawi – coś, co nie pozwala ci zasnąć, póki nie oddasz się temu, co trzymasz w tajemnicy.

Słowa Aleksandra były jak płomień, który zaczął ogarniać jej ciało. Jego dłoń, delikatna, ale stanowcza, przesunęła się w końcu wzdłuż jej nadgarstka, opuszkami palców zatapiając się w jej wrażliwości. Klara poczuła, jak każdy mięsień w jej ciele napina się w odpowiedzi.

– Więc? Mam rację? – zapytał, a jego głos miał w sobie nutę triumfu.

– Nie masz prawa... – zaczęła, ale urwała, gdy jego druga dłoń, tak szybka, że prawie jej nie zauważyła, spoczęła na jej talii. W jednym ruchu przyciągnął ją bliżej siebie, tak że ich ciała niemal się stykały.

– Mam wszelkie prawo, Klaro. Bo wiem, że tego właśnie pragniesz.

Jego usta były tak blisko jej, że czuła ich ciepło. Jego palce przesunęły się wyżej, ślizgając się wzdłuż linii jej żeber, a potem delikatnie musnęły skórę na karku, odgarniając kosmyk włosów, który opadł na jej szyję.

– Pytanie brzmi: czy pozwolisz mi to pokazać? – wyszeptał, a jego głos był tak przesycony intymnością, że niemal ugięły się pod nią kolana.

Dodaj komentarz