Wiosenne spotkanie

Było ciepłe kwietniowe popołudnie. Leżałem w łóżku, lecząc kaca, znaku dobrze spędzonej poprzedniej nocy. Z tego letargu wyrwał mnie dźwięk powiadomienia, sięgnąłem leniwie po telefon i wyświetliłem otrzymaną wiadomość. Nie powiem, lekko się zdziwiłem, napisała do mnie stara znajoma, z czasów szkolnych. Lekko odżyły we mnie stare uczucia. Kiedyś byliśmy blisko, bardziej niż zwykli przyjaciele (przynajmniej z mojej strony), jednak nigdy do niczego między nami nie doszło. Nim rozwinęło się z tego coś więcej porozjeżdżaliśmy się na studia, Martyna znalazła sobie kogoś, ja zresztą też (choć moja relacja nie przetrwała zbyt długo) i kontakt stał się mocno sporadyczny. Jak to mówią właściwa osoba, w niewłaściwym czasie. Napisała w wiadomości, że właśnie wróciła do miasta i czy nie chciałbym się dziś spotkać. Po chwili namysłu odpisałem, że mogę podjechać do niej po 18. Byliśmy umówieni. Jeszcze chwile spędziłem, rozmyślając o zaistniałej sytuacji, po czym wywlokłem się z trudem z łóżka i zacząłem się ogarniać, gdyż miałem w planach jeszcze dziś trening. Zjadłem szybki obiad i pojechałem na siłke. Po treningu wziąłem prysznic i przystanąłem na chwile przed lustrem. Nie nazwałbym siebie narcyzem, ale mogłem z dumą przed sobą przyznać, że lata trenowania boksu oraz chodzenia na siłownię odznaczały się, na ciele wysokiego bruneta, którego widziałem w odbiciu. Ubrałem się, wrzuciłem torbę na tył auta i pojechałem na spotkanie. Gdy dotarłem na miejsce, wysłałem jej sygnał, wyszedłem z auta i podszedłem pod furtkę jej ogródka. Czekałem tam dłuższą chwilę, przeglądając coś na telefonie. Nim się obejrzałem stała przede mną niska zgrabna brunetka, w czarnym topie, krótkich spodenkach i skórzanej kurtce. Włosy miała przykryte bandaną, spod której wystawały długie gęste loki. Od razu, gdy ją ujrzałem na mojej twarzy zagościł uśmiech, musiałem przyznać, że nic się nie zmieniła, była równie piękna jak rok temu, gdy się ostatnio spotkaliśmy.
– Hej. – Rzuciła wesoło, po czy objęła mnie na przywitanie.
Odwzajemniłem uścisk, strasznie kusiło mnie by zrobić coś więcej, jednak zdawałem sobie sprawę, że obecnie nie mam szans na coś więcej niż tylko przyjaźń, zabolało mnie to lekko w duchu, jednak nie dałem tego po sobie poznać (tak mi się przynajmniej wydaje, doświadczenie nauczyło mnie już, że dziewczyny widzą więcej niż się nam facetom wydaje).
– To co, jakie plany, jedziemy gdzieś? – Zapytałem.
– Nie, ładna pogoda jest, idziemy nad jeziorko. – Zarządziła.
Nie zamierzałem się z nią kłócić, poza tym miała racje. Wiosna zaczęła się już w pełni, był ciepły bezchmurny wieczór, wszystko wokół kwitło na najróżniejsze kolory, dało się odczuć tą specyficzną atmosferę, która zawsze miała miejsce w pierwszych tygodniach wiosny (wszystko wtedy wydaje się prostsze, spokojniejsze, czas, jakby płynie wolniej, człowiek zapomina o swoich zmartwieniach i napawa się tymi chwilami), była to miła odmiana to ostatnich szarych i ponurych miesięcy. Weszliśmy do lasu za jej osiedlem i po chwili wyszliśmy przy piaszczystej plaży pod całkiem dużym zalewem. Kiedyś spędzaliśmy tu dużo czasu sam na sam na długich rozmowach, czy większą ekipą na ogniskach, czy zwykłych wyjściach nad wodę. Szliśmy ścieżką wzdłuż brzegu, mijając od czasu do czasu innych spacerowiczów. Rozmowa płynęła sama, przerywana wybuchami śmiechu, jak za starych czasów, zawsze się dobrze dogadywaliśmy i rozumieliśmy, była to jedna z niewielu dziewczyn, przy której byłem w stanie się tak bardzo otworzyć i czuć swobodnie. Gdy zaczęło się już ściemniać przysiedliśmy na ławce zwróceni w stronę płaskiej tafli jeziora, w oddali było widać migoczące światła oddalonych blokowisk i kominów fabryk, które dawały swój pokaz na ciemnym już niebie. W powietrzu czuć było słodki zapach kwitnącego bzu. Zapomniałem już jak tu potrafi być pięknie (obecnie nie miałem zbytnio. powodu by zapuszczać się w te strony miasta). Okoliczni przechodnie też jakoś zniknęli, atmosfera była iście romantyczna, wręcz intymna co trochę mnie speszyło.
- Co tam u Maćka? – Spytałem przerywając cisze.
- Wiesz…, nawet nie wiem, nie widzieliśmy się od tygodnia. Pokłóciliśmy się. Zaczęło się od tego że ostatni w ogóle nie miał dla mnie czasu, zawsze było coś ważniejszego przez co nie mogliśmy się spotkać. Gdy w końcu mu to wyrzuciłam, stwierdził że potrzebujemy przerwy. Powiedziałam mu że jego wybór i wyszłam, i od tego czasu nie mam z nim kontaktu. Znając go pewnie teraz bawi się z kumplami w jakimś klubie heh.
- Fajny debil. – Odpowiedziałem lekko zirytowany. Poznałem kiedyś jej chłopaka, od razu miałem wrażenie że to taki typ cwaniak, przez co nie zyskał nigdy zbytnio mojej sympatii. – Jak się czujesz? – Dodałem.
- Nie jest źle, już od dłuższego czasu się nam nie układało, wiesz. W sumie to nigdy nie czułam zbytnio że mogę na nim polegać, trochę nadal dzieciak z niego. Ale jednak byliśmy ze sobą prawie dwa lata, trochę boli.
– Nic wcześniej nie mówiłaś, że wam się nie układa.
– Jakoś tak wyszło, też ostatnio nie mieliśmy ze sobą zbytnio kontaktu.
– A jednak od razu napisałaś do mnie o spotkanie. – Zagaiłem.
– Tak, nadal czuje, że mogę ci ufać, choć kontakt trochę się zatarł. Właśnie, co tam u ciebie, masz teraz kogoś? – Zmieniła temat (nie zamierzałem też dalej naciskać, choć nie powiem ciekawiła mnie jej obecna sytuacja związkowa).
– Wiesz powiem ci, że to też skomplikowane. – Zaśmiałem się. – Możne powiedzieć, że ostatnio kręcę z taką dziewczyną z uczelni, ale nie wiem, ciężko mi zrozumieć o co jej chodzi. Wy dziewczyny macie prościej, nie musicie wychodzić z inicjatywą i potem zastanawiać się co druga strona ma na myśli.
– Mhm, typowy facet, nie nasza wina, że nie potraficie odczytać oczywistych sygnałów.
– Ta, na przykład jakich? – Spytałem zaczepnie.
– A to już musisz się domyślić. – Zażartowała. – Wiesz, co zimno się robi, nie chcesz wpaść do mnie do domu?
– Nie ma rodziny?
– Nie, rodzice z bratem pojechali wczoraj do ciotki na weekend, ja i tak bym się nie wyrobiła, więc zostałam w domu. – Odpowiedziała z uśmiechem.
Nie zamierzałem się sprzeczać. Ruszyliśmy powoli w drogę powrotną. Nadal rozmawialiśmy, jednak częściej zapadały dłuższe chwile ciszy, które jednak nie wydawały się niezręczne, a odpowiednie dla miejsca i czasu. Potwornie korciło mnie by złapać ją za rękę, objąć jednak nadal nie byłem pewien, czy Martyna chce tego samego, obawiałem się jej reakcji i popsucia tego, co było między nami. Po jakimś czasie wyszliśmy na ulice i doszliśmy pod jej dom. Od razu po wejściu przez drzwi rzuciła się na mnie ogromna włochata masa wesoło szczekając i machając ogonem (oj bardzo brakowało mi tego wariata i spacerów z nim). Witałem się ze starym przyjacielem dłuższą chwilę, aż Martyna stwierdziła, że koniec tego dobrego i wywaliła go mimo moich protestów na ogród. Rozsiedliśmy się na dużej kanapie w salonie i włączyliśmy jakiś film. Przyniosła wino. Spojrzałem na nią z pytającym wyrazem twarzy.
-Wiesz że jestem autem.
-Możesz zostać na noc, jeśli chcesz, pokój brata jest wolny.
Nie musiała mnie długo przekonywać, nalałem pełne kieliszki, a po pewnym uzupełniłem je ponownie. Siedzieliśmy blisko siebie prawie w ogóle, nie rozmawiając i gapiąc się na telewizor, aż poczułem ciepło jej ciała, gdy wtuliła się we mnie. Stwierdziłem, że teraz albo nigdy i objąłem ją, nie protestowała. Byliśmy tak wtuleni w siebie dłuższy moment, a ja biłem się z myślami co dalej, aż w końcu podjąłem decyzje. Zbliżyłem swoją twarz do niej i pocałowałem. Nie protestowała, odwzajemniła. Czułem się w tym momencie, jakbym wygrał życie, już wtedy niewiele myślałem, dałem się ponieść chwili. Objąłem ją mocniej i położyłem się na niej na kanapie. Moje ręce wędrowały po jej ciele, odkrywając coraz to nowe miejsca, którymi dotąd nigdy nie miałem okazji się cieszyć. Czułe delikatny dotyk jej palców na plecach. Oderwałem na chwile od niej swoje usta i spojrzałem na nią z głupkowatym uśmiechem, też się uśmiechała, jednak nie trwało to długo nim znów pociągnęła mnie za koszulkę i ponownie przywarliśmy do siebie. Podciągnąłem jej koszulkę, która zaraz kompletnie zniknęła z jej ciała, moja zresztą też. Chwile potem zniknął stanik oraz moje szorty i jej spodenki. Schodziłem z pocałunkami coraz niżej, na szyję, piersi i brzuch. Jedna z moich dłoni już weszła pod jej lekko mokre majtki, natomiast druga pieściła jej jędrne piersi. Mój język dotarł po chwili pod uda, szybko pozbyłem się bielizny i zająłem jej gładko ogoloną mokrą cipką. Zataczałem językiem kółka, ssałem i podgryzałem. Nadal liżąc skierowałem swój wzrok na jej twarz. Miała lekko przechyloną głowę, zamglony wzrok i lekko pojękiwała. Postanowiłem się z nią trochę podroczyć, przerwałem pieszczoty i spojrzałem na nią ponownie. Spotkałem jej błagalny wzrok, proszący o więcej. Nie mogłem odmówić, posłałem jej szelmowski uśmiech i wróciłem do pracy. Nie wytrwałem jednak długo, odsunąłem się lekko od niej i usiadłem na kolanach, jej reakcja była natychmiastowa. Zsunęła w dół moje bokserki, z których wyskoczył nabrzmiały penis. Położyła się ponownie, rozsuwając lekko nogi, dając mi jasny sygnał. W szybkim przypływie oprzytomnienia sięgnąłem po portfel, z którego wyciągnąłem kondoma i szybko go założyłem. Przywarłem ponownie do jej ciała, ocierając się członkiem o jej łechtaczkę. Następni nakierowałem go i powoli wsunąłem. Najpierw delikatnie, powoli, potem coraz szybciej i mocniej, wchodziłem w nią i wychodziłem. Czułem na plecach jej wbijające się w moje plecy paznokcie (jeden z tych najprzyjemniejszych do wyobrażenia rodzai bólu). Przywarłem ponownie do jej ust, nasze języki starły się w uścisku, poczułem jak przygryza moje wargi, podnieciło mnie to jeszcze bardziej, choć nie sądziłem, że to możliwe. W pewnym momencie odepchnęła mnie od siebie i przewróciła na plecy, lekko zaskoczony czekałem na ciąg dalszy. Podeszła do mnie i nabiła na mojego sztywnego penisa. Na początku pieściłem jej skaczące piersi, lecz potem założyłem ręce za głowę i napawałem chwilą. Byłem coraz bliżej wytrysku, co najpewniej zauważyła, bo zsiadła ze mnie, uklęknęła na ziemi, zdjęła prezerwatywę i wzięła go do ust. Gdy tylko zanurzyła go w ustach wiedziałem, że długo już nie wytrzymam. Będąc coraz bliżej orgazmu, byłem w stanie tylko przytrzymać jej włosy, gdy połykała mojego kutasa. Po kilku minutach osiągnąłem szczyt, przeszyła mnie fala ekstazy i wystrzeliłem w jej ustach. Po chwili, gdy było po wszystkim, podniosłem ją z podłogi i usadowiłem na swoich kolanach twarzą w twarz, i ponownie zagłębiłem się w jej ustach.  
Po tym wszystkim leżeliśmy, wtuleni w siebie na kanapie, film dawno się już skończył, i włączy jakiś głupkowaty serial. Chciałem wtedy żeby ta chwila trwała już zawsze.
-Wiesz, już myślałam że nigdy się nie odważysz na nic więcej, od liceum czekałam.-Spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Co teraz z nami?-Spytałem po chwili gorzko wracając do rzeczywistości.
-Zależy mi na tobie Tomek, ale dobrze wiesz że za dwa dni znowu wracam do siebie na studia. Nie sądzę by związek na odległość w naszym przypadku miał sens. Wrócę ponownie na dłużej na wakacje, wtedy zobaczymy co dalej. Ale teraz nie myślmy o tym.-Wtuliła się do mnie mocniej.-Kocham się Tomek.
-Ja ciebie też.-Odpowiedziałem.
Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie, poszliśmy z kudłaczem na spacer. Koło południa wróciła  jej rodzina. Nie zdziwili się z mojej obecności ( w końcu kiedyś byłem tu częstym gościem). Zjedliśmy razem obiad po czym stwierdziłem że czas wracać do domu. Odprowadziła mnie pod auto, pocałowaliśmy się na pożegnanie, i staliśmy długo wtuleni w siebie aż w końcu odjechałem, trochę przygnębiony, jednak w szerszym obrazie niewyobrażalnie szczęśliwy. Teraz pozostało mi nic innego jak tylko czekać na lato, i to co przyniesie.

Hej, to moje pierwsze opowiadanie w takim stylu. Z chęcią przyjmę krytykę, porady, komentarze. Z góry dziękuje :)

1 komentarz

 
  • Użytkownik Qaas

    Fajne
    Czekam na dalszy ciąg

    4 dni temu