-Przepraszam, chyba muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. – Keller wstała od suto zastawionego stołu. Zbyt ostra zupa cebulowa rozgrzała i tak już zbyt rozgorączkowaną od emocji Cathrine. Tak po prawdzie, nawet nie zauważyła nawet co je. Myślami była wciąż na placu. I w Deauvielle. Szukając odpowiedzi na tysiące pytań przeczesywała pamięć, przypominając sobie każde słowo. Nadając każdemu wątpliwe znaczenie.
„Ustawisz się, jak my wszyscy.” –Cathrine powątpiewała w swoją pamięć i interpretację.
Na pewno tak powiedział?
„Czysty biznes. – Co miał wtedy na myśli?” – gorączkowo szukała wskazówek.
Nie znajdując ich w pamięci, rozejrzała się po sali. Wokół niej zadowoleni żołnierze jedli i pili donoszone kolejne smakowite dania. Restauracja była do ich wyłącznej dyspozycji. W rogu sali francuski pianista przygrywał przedwojenne niemieckie szlagiery.
„Mam różnych przyjaciół.” – zadźwięczało wspomnienie.
Keller przenosiła wzrok z jednej rozbawionej twarzy na drugą. „Zauważyli? Wiedzą? A może za tym wszystkim stoją? Świętują likwidację Blackmountaina czy to, że udało mu się wyjść z tego cało? Przecież jeszcze tydzień temu do niego strzelali…” – w żadnym obliczu nie znalazła odpowiedzi.
W pewnej chwili miała wrażenie, że każdy patrzy na nią podejrzliwie. „Wiem, co widziałaś.” - mówiły ich tajemnicze uśmiechy i przenikliwe spojrzenia.
Cathrine odsunęła krzesło, zrobiła kilka kroków w kierunku wyjścia. Po dniu pełnym sprzecznych emocji, w gęstej atmosferze zabawy, alkoholu i dymu papierosowego do zaczerpnięcia świeżego, mroźnego powietrza zabrakło kilku metrów. Poczuła jak ciemnieje jej przed oczami, a podłoga osuwa się spod nóg.
-Proszę leżeć spokojnie. – Stecker, starszy lekarz, przyjaciel Wernera, nie pozwalał wstać z łóżka. – Wszystko jest w porządku. To tylko omdlenie.
Keller rozejrzała się dookoła i poznała swój pokój. Nawet nie chciała wstawać, czuła, że jest zbyt słaba. I że prawdopodobnie ma gorączkę. Jednak Stecker wolał się upewnić, że dobrze go zrozumiała.
-Naprawdę proszę nie wstawać. To jest dość mocne osłabienie, a w Pani stanie trzeba na siebie uważać. – uśmiechnął się dobrotliwie.
Podał jeszcze coś na wzmocnienie i wyszedł z obietnicą powrotu pod wieczór.
Cathrine leżała posłusznie wpatrując się w okno. Próbowała przypomnieć sobie zdarzenia poprzedniego dnia. Restauracja. Plac. Egzekucja. Ręka.
„Ręka?!” – nie ufała własnym wspomnieniom. „Może mi się tylko zdawało? A co jeśli nie? To kim był ten człowiek? I gdzie jest Blackmountain?”
Nagle wszystkie pytania o los Sebastiana odsunęły się na dalszy plan. Keller gwałtownie usiadła na łóżku.
„Chwila! Co on powiedział?! Cholera! W jakim „moim stanie”?” – odsunęła kołdrę, delikatnie dotknęła podbrzusza. Siedziała chwilę bez ruchu jak sparaliżowana.
„Nie! To nie może być prawda!” – potrząsnęła głową, ale jeszcze raz sprawdzająco spojrzała na własne ciało.
„Nieprawda!”
Poczuła jak ogarnia ją fala słabości. Obróciła się na bok i skuliła. Naciągnęła kołdrę na głowę. Przycisnęła dłonie do powiek, żeby nie wybuchnąć płaczem.
1 komentarz
Somebody
Coraz krótsze te części Ale za to coraz ciekawsze
angie
@Somebody Chyba krótsze nie przerażają ścianą tekstu A wkrótce zacznie się dziać wiecej, promise !