Vive la F... - cz. 40. Stille Nacht.

Vive la F... - cz. 40. Stille Nacht.Tym razem bajkowo, świątecznie, romantycznie... ;) Czasami trzeba. Z góry przepraszam rozczarowanych. ;)  

******
„Jak dzieci.” – pomyślała Keller patrząc na siedzących w jadalni mężczyzn. Jedni się przegadywali, inni sięgali przez pół stołu po dokładkę ulubionych wigilijnych dań. Kilku młodszych oficerów kłóciło się o ostatnie pierniki w czekoladzie.  W scenerii pięknej choinki, którą sami ubierali tego ranka, i ognia trzaskającego w kominku, gdyby nie odświętne mundury, mogliby wyglądać jak roześmiane, szczęśliwe dzieci.  
Święta przyniosły Cathrine zadumę nad przeszłością i refleksję nad przyszłością.  Stojąc przy oknie, z ulgą smakowała grzane wino, wiedząc, że może sobie na nie pozwolić. Przeszłość nie pozostawiła trwałego śladu w jej ciele i życiu.  
Spojrzała za okno, jeszcze raz nacieszyła oczy delikatnym tańcem białych płatków. Przypomniała sobie, jak miesiąc wcześniej, w swoim gabinecie w zamku Deauvielle,  przyglądała się bajkowo  zimowej scenerii. Chociaż tak jak teraz, spokojnie, to w oczekiwaniu na najgorsze – walkę, cierpienie, głód, strach. Nieprzewidywalną wściekłość Blackmountaina przeplatającą się naprzemian z czułością ukradkowych gestów.    
„Minął tylko miesiąc. Cztery świece adwentowego wieńca.” – uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Poprzednie życie zdawało się być jedynie złym snem.  
-Jak dzieci! – podsumował Karl, spoglądając z życzliwością na swoich chłopaków.  
Podszedł do Keller z lampką wina i  pytaniami o plany na nowy rok.
-Myślałaś o mojej propozycji? To znaczy, pamiętaj – możesz tu zostać tak długo jak chcesz!  
-Wiem, wiem. Dziękuję. Jednak faktycznie powoli nadszedł czas podjąć jakieś kroki. Ale Wojskowy Instytut Badawczy to nie dla mnie. Na razie nie chcę wracać do Berlina.
-Szkoda. Drzwi do kariery naukowca stałyby przed tobą otworem…  Eugenika to teraz bardzo prestiżowy kierunek. Świetnie byś się w tym odnalazła! Więc co? Przecież nie wyślę cię na front! – pokręcił głową, jakby o czymkolwiek mógł decydować.
-Nie wiem. Może Paryż? Teraz, przy Vichy, tu jest bezpieczniej niż w reszcie Europy.– spojrzała badawczo  na Wernera.  
-Paryż, mówisz? Poczekaj! Mam tam znajomą!  Ale to szpital dziecięcy.  
„Boże! Praca marzeń.” – Cathrine westchnęła z błogością. „Szpital dziecięcy!  Żadnych facetów! A już na pewno – żadnych wojskowych!”
-Dlaczego nie? – nie chciała pokazywać, prawdziwego zainteresowania.
- Będziesz się tam marnować… Pensja pewnie też nie będzie największa. To zwykły, miejski szpital.
- Z rentą po mężu dam sobie radę. Potrzebuję tylko wynająć jakieś niewielkie mieszkanie.  Mogłabym zacząć zaraz od początku roku. Przyda mi się trochę nudy. – spojrzała wymownie i wzięła głęboki łyk wina.  
Nagle ktoś na skrzypcach zaintonował „Stille Nacht”.  Stara, niemiecka kolęda chwyciła za gardło nawet  najtwardszych. W błyszczących oczach żołnierzy Cathrine dostrzegła tęsknotę za rodziną, żoną, dziećmi. Za zwykłym, domowym życiem,  na rozkaz pozostawionym setki kilometrów stąd. Karl odszedł, by przyłączyć się do śpiewających chłopaków.    
Cathrine odwróciła się w stronę lamp rozświetlających biały ogród. Podniosła wino do ust.      
„Stille Nacht. Spokojnej nocy, Sebastian. Gdziekolwiek jesteś. Niech ta wojna  jak najszybciej się skończy.”

Dodaj komentarz