Vive la F... - cz. 15. Die Arztin.

Vive la F... - cz. 15. Die Arztin.-Ausweis!!! – powtórzył gniewnie.
Powoli odłożyła buteleczkę perfum na ladę. Patrząc mężczyźnie w oczy, sama nie wiedząc dlaczego machinalnie sięgnęła do kieszeni. Podała SS-manowi dokument otrzymany godzinę wcześniej od Blackmountaina.  
-Keller?! – dopytał zdziwiony ujrzanymi informacjami.
Cathrine sama była nie mniej zdziwiona zawartością dowodu, którego sama jeszcze nie zdążyła sprawdzić.
-Ja.- odpowiedziała spokojnie, nie przestając patrzeć prosto w twarz wojskowego. - Cathrine. – dodała melodyjnie.
-Sind Sie eine Deutsche? – przyjemnie zaskoczony bardziej stwierdził niż spytał i spojrzał przyjaźnie.
-Natürlich. – uśmiechnęła się swobodnie i z pewnością jakby nigdy nie twierdziła inaczej. – Hier bin ich zu meine Cousine. – delikatnie przeczesała włosy palcami, patrząc łagodnie w zmęczoną twarz wojskowego -Ich arbeite in Paris als die Ärztin.  
-Oh, die Ärztin....
Bawarski akcent, około 35 lat. "Twoje brzdące czekają na tatę gdzieś pod Monachium?” - szybko przekalkulowała szanse trafienia w bingo.  
-Jestem pediatrą. – uśmiechnęła się promiennie – Leczę…. dzieci…..
SS-man z lekko rozmarzonym uśmiechem oddał jej dowód.
-Ja mam dwójkę. – pierś mężczyzny wypełniła duma – Dziewczynkę i chłopca. Ma już 10 lat… - zamyślił się na chwilkę. - Miłego dnia, Frau Keller. Proszę tu uważać na francuskich kieszonkowców. Pełno ich na takich targach. – zasalutował.  
-Dziękuję. Spokojnej służby…. sierżancie.



*******************
Blackmountain poprowadził samochód pomiędzy dwa piętrzące się nad błękitem morza klify. Droga biegła w dół, w kierunku malowniczej, pustej plaży schowanej pomiędzy skałami. Chociaż zachowując spokój bezpiecznie opuścili miasteczko, to szaleńczej jazdy nie można było nazwać ani spokojną, ani tym bardziej bezpieczną. W końcu ostro wyhamował na piasku i z pewną ulgą wyłączył silnik. Z rękami na kierownicy, z pochyloną głową wpatrywał się w spienione fale. Drzwi od strony pasażera trzasnęły z hukiem. Cathrine zrobiła kilka kroków i stanęła na piasku, podpierając się na biodrach. Sebastian także wyszedł z samochodu, okrążył go i przysiadł na masce. Wyciągnął papierosy. Zapalił. Keller odwróciła się i bez słowa wydarła mu z ręki paczkę wraz zapalniczką. Zaciągnęła się nikotyną zmieszaną z morską bryzą.  
Oparta plecami o framugę drzwi, patrząc przed siebie wypuściła powoli dym z płuc.
-Słucham. – śledząc spienione fale czekała na reakcję Sebastiana.
-A co chcesz usłyszeć? – odpowiedział zaczepnie.
-Słucham wyjaśnień! – rozdrażniona wyrzuciła niedokończonego papierosa. – I planów na ciąg dalszy tej przemiłej wycieczki, bo zapowiada się ciekawie.
-Nie będę ci się tłumaczył! – wkurzony Blackmountain butem przygasił swój niedopałek w piasku.
-Nie?! A to taki miałeś plan? Tak to miało wyglądać?! – Cathrine odwróciła się do porucznika i podniosła głos. – Udało ci się go zrealizować? A ja nawet nie mam prawa dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi?!
-Keller… - Blackmountain zaczął twardo, ale ustąpił wobec irytacji kobiety.
-No dalej! Jaki był plan? Po co w ogóle mnie ze sobą zabierałeś? Nic z tego nie rozumiem! Gdzie byliśmy rano? Dlaczego mnie tam zabrałeś? Nie pozwalasz mi wziąć broni, a potem uzbrajasz w niemieckie dokumenty?! I to w dodatku wystawione na prawdziwe nazwisko?! Co to kurwa ma być?! Odpowiedz mi!  
- Nie mogę ci wszystkiego mówić. – Sebastian spojrzał hardo. – Dobrze wiesz, że dla twojego bezpieczeństwa nie możesz wiedzieć niektórych rzeczy.  
-A co możesz? Powiesz mi, po cholerę mnie tam zabrałeś? Chciałeś mnie usunąć?  
-Gdybym chciał się ciebie pozbyć, zrobiłbym to już dawno temu! – warknął urażony niedorzecznym podejrzeniem. – I ryzykując, nie załatwiałbym ci lewych papierów!
-No to o co chodzi? Powiedz mi cokolwiek! Czego ode mnie chcesz ?! – w głosie Cathrine zabrzmiała wątpliwość czy czegokolwiek sensownego się dowie.
- Nie planowałem, żebyś jechała ze mną po dokumenty. Najlepiej zapomnij, że tam w ogóle byłaś. Ale dzięki Bogu tak wyszło, bo w tej chwili ostro tłumaczyłabyś się na komisariacie. – Blackmountain gestem wskazał na oddalone miasto.
-Skąd ta pewność, że musiałabym się tłumaczyć? – Cathrine postanowiła uderzyć w czuły punkt. – A może właśnie powinnam im co nieco poopowiadać…  
Sebastian znieruchomiał i popatrzył na Keller z wściekłością.  
- Co byś im powiedziała?! Że współpracujesz z ruchem oporu? Że sama jesteś podporucznikiem? Nie bądź śmieszna ! – prychnął kpiąco, ale napięta twarz nie wskazywała, żeby całkowicie był pewny takiego rozwoju wypadków – Poprosiłabyś o pomoc? Zostałaś porwana, zmuszona do współpracy i dlatego właśnie teraz spokojnie wybierasz sobie perfumy?!  
Cathrine pobladła, czując, że Sebastian ma rację.  
-Zostawiłeś mnie! – krzyknęła z rozżaleniem – Zostawiłeś mnie tam zupełnie samą! Nie informując nawet, że mam niemieckie dokumenty.  
Sebastian poczuł, że robi mu się trochę żal Keller. To wszystko było dla niej jeszcze nowe, a on rzucił ją od razu na głęboką wodę. Wiedział jednak, że nie może pokazać słabości.
-Otóż to - dostałaś najmocniejszą broń. I świetnie sobie poradziłaś!
-Nie chcę świetnie sobie radzić! Przez ciebie cały czas muszę świetnie sobie radzić! Zgodziłam się na współpracę, a w podzięce wystawiasz mnie na kolejne próby. I raz po raz mnie zawodzisz! Mam dosyć! Powinnam tam pójść i wszystko zgłosić! – głos Cathrine załamywał się, a w oczach pojawiły się łzy żalu za straconą szansą.
-To dlaczego nie poszłaś?! Miałaś możliwość…– Blackmountain zrobił krok w jej kierunku i spojrzał ostro. Wiedział, że musi bezwzględnie dokończyć tę potyczkę. – Dalej, pani doktor! Teraz ja słucham. Dlaczego nie uciekłaś? Ba! Nawet nie wstałaś od stolika! Siedziałaś tam i piłaś ze mną kawę!  
Keller odwróciła się w stronę morza, by ukryć targające nią emocje. Rozgoryczenie odbierało jej głos. Słony wiatr wyciskał łzy z oczu i plątał włosy. Huk fal nie zagłuszył ostrych słów porucznika.
-Nie zrobiłaś nic, bo podświadomie wiesz, że to co byś im powiedziała jest już zbyt prawdziwe. Pracujesz z nami, mieszkasz z nami. Masz nadany stopień i wystawione dokumenty. Nigdy nie próbowałaś ucieczki lub sabotażu. Nie potrafisz czy się boisz?! A może nie chcesz?! – Blackmountain dobitnie cedził zdanie po zdaniu. Keller odwróciła się i stanęła tuż na wprost niego, ale nie przestał wyliczać, patrząc jej prosto w oczy. - Ty już jesteś członkiem ruchu oporu! Zdajesz sobie sprawę, że to na takich jak my oni polują.  Przyjęłaś swoją rolę i instynktownie walczysz o przeżycie. A twoją najlepszą bronią jest fałsz. Dlatego tak świetnie sobie poradziłaś!
-To nie prawda! Kłamiesz! – krzyknęła mu w twarz i z całej popchnęła obiema dłońmi - Nic o mnie nie wiesz! Nie znasz mnie!  
Blackmountain w pierwszym odruchu miał ochotę zdzielić Keller w twarz, wykręcić jej rękę i cisnąć całym ciałem w maskę samochodu. Ale stał nieruchomo.  
-Kłamiesz! – Cathrine podniosła rękę w górę, jakby to ona pierwsza miała go uderzyć. Ale bardziej niż na ręce skupiła się na gorączkowym poszukiwaniu kolejnych argumentów.  
Pustka.
Zrezygnowana, odwróciła się gwałtownie i zrobiła kilka kroków w kierunku wody.  Czuła się pokonana, ale przynajmniej zdążyła schować się na sekundę przed kompletnym rozklejeniem na oczach porucznika. Satysfakcja Blackmountaina dopełniałaby czarę goryczy. Cathrine usiadła wprost na piasku i podkurczyła nogi. Nie ukryła głowy między ramionami, ale wsparwszy brodę o kolana wpatrywała się w fale.  
Sebastian wciąż stał bez ruchu. Był wściekły.  
Mijając nieruchomo siedzącą Cathrine podszedł do wody. Pozwolił falom na delikatne podmywanie podeszw wojskowych butów. Skupił się na tworzących się na mokrym piasku misternych wzorach, które powstawały tylko po to, by po chwili zniknąć.  
"Nie tak to wszystko miało wyglądać. Po cholerę ją w ogóle zabierałem?” – zaczął sobie wypominać. "Powinna siedzieć na dupie i pracować, a nie na wycieczki. Idiota!” – włożył ręce w kieszenie spodni i westchnął ciężko. "W ogóle powinniśmy zgarnąć jakiegoś  lekarza faceta …” – pożałował własnej decyzji.  
Wtem tuż obok, ale ignorując jego obecność, przeszła pewnym krokiem Cathrine.  
W samej bieliźnie.
Zdecydowanie weszła do wody i pomimo dreszczu pierwszego kontaktu z falami nie zwolniła kroku.  
-Keller? – Sebastian ze zdumienia wyciągnął ręce z kieszeni- Keller!

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 1491 słów i 8904 znaków, zaktualizowała 31 gru 2018. Tagi: #romans #wojna #francja #niemcy #więzienie #lekarz #żołnierz #zdrada

Dodaj komentarz