Vive la F... - cz.59. (dodatek 1 - cz 2, ostatnia).

Vive la F... - cz.59. (dodatek 1 - cz 2, ostatnia).-Dobrze. Proszę bardzo. –spojrzała z wściekłością i rozluźniła mięśnie.  – Raz.

Mężczyzna odsunął się o krok i wziął rozmach. Szeroka dłoń z impetem zatrzymała się na bladym policzku, przesuwając całe ciało po ścianie w kierunku drzwi. Cathrine  krzyknęła z zaskoczenia. Siła uderzenia była zaskakująco duża. Ból – zaskakująco mocny.

Keller uspokoiła poderwany oddech. Spojrzała wprost na Blackmountaina.

-Dwa. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Drugi policzek poczerwieniał od kontaktu z wierzchem powracającej prawej dłoni. Twarde kłykcie rozcięły naskórek na kości policzkowej.

-Trzy. – szybki szept wyciszył krzyk bólu. Keller oparła plecy o ścianę. Ręce opuściła wzdłuż ciała. Uniosła  wysoko głowę. Wystawiając twarz na ciąg dalszy, poprzez półprzymknięte powieki patrzyła w oczy oprawcy.

Jednak tym razem zaciśnięta pięść wylądowała na przeponie. Niespodziewany ból zgiął kobietę wpół.

-Kurwa… - wyszeptała, gdy w końcu złapała oddech. Z niedowierzaniem pokręciła głową.

„Nie odpuści.”

Blackmountain zdawał się słyszeć jej myśli.

- Taka jesteś twarda?  - syknął z kpiną.

-Cztery.- usłyszał w odpowiedzi.

Po raz kolejny posłał pięść, która tym razem zatrzymała się na żebrach.

Keller krzyknęła i machinalnie osłoniła się dłońmi.

-Nie wytrzymasz, Keller! Przestań liczyć! – Blackmountain wrzasnął wprost do ucha pochylonej, trzęsącej się postaci.

-Pięć…

-Przestań, kurwa, liczyć! – mężczyzna chwycił za materiał munduru, podniósł kolano i z impetem kopnął nim w brzuch kobiety.

Keller osunęła się na podłogę. Sebastian odsunął się od niej. Rękawem wojskowej kurtki przetarł usta. Był wściekły. Na Cathrine, że mimo bólu nie chce się poddać. Na siebie, że sprowokowany alkoholem dał się sam sobie wciągnąć w idiotyczną, ale przede wszystkim bezsensownie okrutną sytuację. Już po pierwszym uderzeniu chciał przerwać. Jednak teraz to nie on decydował. Nawet nie był pewny, czy Keller chce mu coś udowodnić, czy aż tak bardzo walczy, by uniknąć wspólnej nocy. Tak jakby nie wiedziała, że to tylko zagrywka wstawionego faceta.

Blackmountain nachylił się nad leżącą na  ziemi Cathrinie. Zdawało mu się, że poprosiła, by przestał.

-Sześć… - usłyszał ciche polecenie.

Mężczyzna zatrząsł się ze złości, wyprostował i ponownie cofnął. Wziął rozmach. Twarda podeszwa wojskowego buta wbiła się pomiędzy przedramiona osłaniające wrażliwe podbrzusze.

- Pierdol się, Keller! – wrzasnął ze złością i zostawił jęczącą bezgłośnie kobietę. Stanął przy otwartym oknie. Drżącymi palcami odpalił papierosa, nie spuszczając wzroku z Cathrine.

„Kurwa, potrafię zaprosić kobietę na kolację! Nie ma co…” – jesienny wiatr przyniósł otrzeźwienie.

Ochłodził też Keller na tyle, że spróbowała wstać. Podniosła się na rękach, zamglonymi z bólu oczami spojrzała na drzwi i bezsilnie osunęła się z powrotem na ziemię.  Sebastian doskoczył do skulonej postaci. Odwrócił ją do siebie, zlustrował twarz, ciało.

-Kurwa! – skomentował fakt, że z bólu prawie nie reaguje na dotyk. Wziął Catherine na ręce, przez chwilę zawahał się, jakby zastanawiając gdzie ją zanieść. W końcu położył na swoim łóżku.

-Wszystko wskazuje na to, że i tak spędzisz tu noc… - położył delikatnie na posłaniu. Żart nie przyciszył niewygodnej myśli, że to wcale nie musiało się wydarzyć.

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 594 słów i 3550 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Popełnił błąd  i przegrał.  Nigdy się nie powinno określać granicy przymusu.  Dobry ten dodatek.  Pozdrawiam

    5 maj 2019

  • angie

    @AnonimS Dobrze wiedzieć. Dziękuję!

    5 maj 2019