Vive la F ... - cz.11. Bergues.

Vive la F ... - cz.11. Bergues.Wystawiając przepustkę na cały obiekt Blackmountain nigdy by nie przypuszczał, że zostanie użyta w ten sposób – drzwi jego gabinetu otworzyły się bezpardonowo, gdy wraz z zastępcą pochylał się nad mapą.  
- Powiedz mi, że to nie prawda! – wzburzona Keller stanęła w wejściu.
-Dokończymy później – nakazał żołnierzowi, który zwinął arkusze i wymknął się naprędce.
-Niech pani usiądzie… - wskazał wygodne krzesło dla gości, nie zwracając uwagi na jej bezpośredni ton – Co nie prawda?
-Wiedziałeś! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – Cathrine nadal stała. Jej głos zaczął się załamywać. Z rozczarowaniem zauważyła, że porucznik nawet nie wie o co ma do niego pretensje. – Bergues!
"Cholera…” – mężczyzna w zakłopotaniu potarł czoło. Od razu skojarzył, który z żołnierzy wszystko wypaplał.
-Tak… to prawda… - zażenowany szukał odpowiednich słów – Nie chciałem Cię martwić…
-Martwić? Martwić?!! Nie no, jak mogłeś pomyśleć, że mogłabym się zmartwić pacyfikacją mojej wioski ?! - w zburzeniu nie zawracała sobie głowy grzecznościowymi formułkami – Jak mogłeś pomyśleć, że się nie dowiem? Codziennie opatruję twoich ludzi! Nie pamiętasz?! – krzyknęła z pretensją.  
- Doktor Keller… - spokojnym tonem Sebastian próbował ukryć brak słów. – Co miałem ci powiedzieć?! – nagle krzyknął w kontrataku, nie znajdując lepszego sposobu na odpowiedź – Że Niemcy spalili kilkanaście takich miejscowości ?! Że przeżyło tylko parę osób?! Że to był odwet za nasze akcje?! To jest wojna, Keller! Nie zapominaj o tym!
- Prawdę. Wystarczyło powiedzieć mi prawdę! To było moje Bergues! – usiadła ciężko i schowała głowę w dłoniach. Zaczęła szlochać. Z żalu po utraconej wiosce. Z bezsilności rozczarowania. –Nie zasługuję na prawdę?
-Prawda jest taka, że mogłaś tam być! I zginąć! – Sebastian wzdrygnął się, uświadomiwszy sobie swoje własne słowa.  
-A tak jestem tutaj. I "żyję”. – cierpko zripostowała.– Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Rozżalona pokręciła z niedowierzaniem głową, nie oczekując odpowiedzi. Spojrzała na niego z rozżaleniem, zagryzając wargi, zatrzymała niewypowiedziane pretensje: "Jak mogłeś?! Jeszcze kilka tygodni temu potrafiłeś katować mnie przez pół nocy, a teraz nie chcesz mnie martwić?! ”  
Skonsternowany Blackmountain stał, nie wiedząc co odpowiedzieć. Z jej spojrzenia odczytał co o nim myśli. Zażenowanie nie było dobrym doradcą, a przedłużająca się cisza pośpieszała nieprzemyślane reakcje.
- Cathrine… Bardzo mi przykro... Może faktycznie powinienem był ci powiedzieć… – zaczął spokojnie i zrobił kilka kroków w kierunku kobiety. Ale nagle coś go podkusiło. – Nie chcę, by było ci przykro. Może… - podrapał się po czole, szukając najlepszych słów - W sobotę niedaleko stąd jest jarmark. Może chciałabyś się przejechać? Coś potrzebujesz? – jakby tłumacząc się, zaczął mówić coraz szybciej – I tak jadę. Muszę coś załatwić i …
Przerwał zdziwiony reakcją kobiety - Keller zamurowało.  
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, następnie zmrużyła powieki i przechyliła lekko głowę, jak gdyby się przesłyszała. Wzięła głęboki oddech.
-Zginęli moi sąsiedzi, przyjaciele. – zaczęła cicho – Prawdopodobnie spalono mój dom, a ty…. Czekaj, bo nie rozumiem! Ty … Proponujesz mi wyjazd na zakupy?! – ze zdumienia nie wiedziała jak właściwie nazwać to co usłyszała. Chwyciła się za czoło, jakby nagle zabolała ją głowa. Wzdychając z rezygnacją wstała i podeszła do drzwi. Odwróciła się i ponownie spojrzała z frustracją i niedowierzaniem. Chciała coś dodać, ale nie mając słów jedynie z żalem machnęła ręką i zamknęła za sobą drzwi.
"Kretyn!” - Sebastian prawidłowo odgadł kwintesencję spojrzenia Catherine.  
Nagle dotarło do niego co zaproponował.  
"Idioto!” – w myślach zgodził się z Keller- "W życiu się nie dogadasz z babami!”

1 komentarz

 
  • Użytkownik AnonimS

    Fakt ciężko się  dogadywać,  lepiej wydać polecenie  :P

    4 gru 2018