Mogło być i tak - cz. XXX

Mogło być i tak - cz. XXX

      Otoczenie tak źródełka jak i jego odpływ było zarośnięte trawą, stanowiąc doskonałe naturalne poidło dla drobnej zwierzyny czy ptactwa.  
- To wszystko pole, po którym szliśmy, to własność waszych rodziców? - zapytała zaciekawiona Ania.
- Z tego co mi wiadomo, to tak - odparł Paweł.
- Jak widzisz, granica tego pola przebiega za tym słupem, za nią jest droga dojazdowa, a potem zaczyna się zagajnik, który jest własnością koła łowieckiego - kontynuował.  
- Często tu można spotkać sarny, zające, bażanty, a nawet od czasu do czasu także lisa, ale z tego co mi wiadomo, lisią rodzinę stąd przegoniono, bo robiła duże szkody wśród bażantów, a także we wsi, w ptactwie domowym - dodał na zakończenie.    
- Tu jest naprawdę uroczo! - stwierdziła autorytatywnie Ania.  
     Paweł tymczasem ściągnął spodnie, kucnął przy wypływie ze źródełka i zaczął przemywać kutasa w niezbyt ciepłej wodzie. Kutas potraktowany zimną wodą skurczył się tak, że ledwo go było widać.  
- Marysiu, widzisz to samo co ja? - zapytała ze śmiechem Ania, widząc jaką postać przyjął kutas Pawła.
- Może jaśniej Aniu! Nie wiem, o co ci chodzi? - odparła zdezorientowana Marysia.  
- Po prostu żebyś zobaczyła, jak kutas Pawła stał się siusiaczkiem - oświadczyła Ania ze śmiechem, widząc to 'coś', co wycierał ręcznikiem Paweł. Marysia popatrzyła i też wybuchła śmiechem.
- Nie do uwierzenia! A jeszcze niedawno to 'coś' rozrywało mi wprost drugą dziurkę - dziwiła się, jak coś będące 'niczego sobie' co do wielkości, może się tak bardzo skurczyć. Obie z Anią ściągnęły majtki i też kucnęły nad strumyczkiem, chlapiąc wodą po swoich kroczach. Paweł widząc ich nagie, owłosione cipki zareagował jak każdy chłopak i jego kutas również. W krótkim czasie z małego, pokurczonego 'siusiaczka' jak go określiła przed chwilą Ania, stał się solidnym kutasem, tak co do długości jak i średnicy.
- No nie, ja nie mogę! Popatrz Marysiu, czym stało się to 'coś', ledwo widoczne przed chwilą - stwierdziła Ania, sama nie dowierzając swoim oczom.  
     Po umyciu się w źródlanej wodzie, nie pozostało im nic innego, jak powrócić pod lipę. Dziewczyny ubrały majtki, a Paweł spodnie i idąc tym samym śladem, wrócili na poprzednie miejsce.  
- To co, migdalimy się dalej, opalamy się czy po prostu wypoczywamy? - retorycznie zapytała Ania, układając się na kocu.
- Ja mam chęć popieścić i possać twoje cudowne piersi - odezwała się Marysia, zwracając się do Ani.
- Aleś wymyśliła. My obie będziemy migdalić się, a Paweł co? - pytała dalej Ania.
- Nie musicie się krępować. Bardzo chętnie popatrzę sobie, jak się pieścicie - powiedział Paweł z uśmiechem. Marysia jakby tylko na to czekała. Przysunęła się do Ani i rozpięła jej stanik, uwalniając jej dorodne piersi, które ją tak fascynowały, stawiając tym samym Anię przed faktem dokonanym. Delikatnymi gestami dłoni i palców gładziła, wodziła palcami wokół brodawek, aby w końcu objąć ustami sutki, ssąc i drażniąc je językiem, na przemian to jednej, to drugiej piersi. Musiało to sprawiać Ani dużą przyjemność i podniecać, bo zaczęła coraz mocniej dyszeć i pojękiwać. Położyła się na kocu i rozłożyła szeroko nogi, zapraszając i sygnalizując Pawłowi, że jej cipka na niego czeka. Przysunął się więc i chwycił jej majtki, chcąc  je zsunąć. Aby mu to umożliwić, uniosła tyłek, więc zsunął jej majtki i ułożył się między jej nogami. Była już mocno podniecona i wilgotna, zaczął więc krótkimi liźnięciami to jednego to drugiego uda, zbliżać się do cipki. Niecierpliwym gestem ręki rozszerzyła swoje wargi sromowe, wskazując mu, gdzie go oczekuje. Drocząc się z nią, konsekwentnie lizał obok szparki to z jednej, to z drugiej strony.  
- Paweł, nie dręcz mnie! Wkładaj tego swojego zbója, bo moja cipka eksploduje - prosiła. Sam też już był nieźle podniecony, więc nie pozostało mu nic innego jak spełnić życzenie Ani. Przesunął się w górę jej ciała i wsparty na rękach, przytknął kutasa do szczelinki w okolice szparki i zaczął wciskać się w nią. Marysia też zauważyła, że Paweł droczy się z Anią, więc nie zastanawiając się, chwyciła kutasa i rozgarnęła wargi sromowe.
- Teraz wpychaj i nie męcz mi Ani - odezwała się żartobliwie, nadal trzymając go w ręku.
Ania była już tak mocno podniecona i nawilżona, że wsunął się w nią bez oporu i dość głęboko, aż westchnęła. Uniosła nogi i wsparła je piętami na jego pośladkach. Czując go w sobie i pieszczona dość intensywnie przez Marysię, która wyczuwając najmniejsze oznaki jej zadowolenia, sprawiała jej maksimum przyjemności, wodząc ustami oraz liżąc i ssąc zapamiętale jej sutki, przez co dość szybko 'wspinała' się na szczyty doznań. Paweł czując jak zaciska mięśnie pochwy na jego kutasie, przyspieszył i pogłębił swoje pchnięcia, wywołując coraz głośniejsze stękania i pojękiwania. Kiedy ogarnął ją orgazm, dopchnęła go piętami do siebie i zamarła. Po chwili otworzyła oczy i uśmiech zadowolenia wykwitł na jej buzi. Przygarnęła ich oboje do siebie, wyluzowana i szczęśliwa.
- Pięknie to oboje zrobiliście i daliście mi niesamowitą przyjemność - powiedziała, dziękując im buziakami za doznania, które jej dostarczyli.
- Ponieważ jak zwykle nie spuściłeś się we mnie, to może teraz oboje z Marysią odwdzięczymy się tobie - zaproponowała Pawłowi Ania.  
- Aniu, wiesz przecież, że nie ma takiej potrzeby - odpowiedział Paweł.  
- Poza tym czas nam wracać do domu, bo mama gotowa tu przyjść, jeżeli nie wrócimy na czas na obiad - zauważył Paweł i poderwał się z koca. Dziewczyny za nim. Złożyli razem koce, łącznie z ręcznikiem i ruszyli w powrotną drogę w stronę domu. Kiedy weszli do przedpokoju, naprzeciw wyszła im pani Stasia.  
- Dobrze, że wróciliście. Obiad już gotowy. Możecie umyć ręce i siadać do stołu - poprosiła.  
     Marysia z Pawłem odłożyli koce i ręcznik na swoje miejsce i razem z Anią weszli w trójkę do łazienki. Kolejno umyli ręce i przeszli do dziennego pokoju, gdzie Ania z Pawłem usiedli przy stole, natomiast Marysia wyszła do kuchni pomóc mamie. Okazało się, że w kuchni jest już Władzia z Jancią, więc po przywitaniu się Marysi z bratową i bratanicą, pani Stasia poprosiła ją o rozłożenie na stole w pokoju talerzy i sztućców, a sama wraz z Władzią zajęły się pozostałymi przygotowaniami do podania obiadu.  
     Marysia wraz z towarzyszącą jej Jancią, która wyzbyła się już fochów wobec Marysi w walce o względy stryjcia Pawła, rozłożyła przyniesione talerze i sztućce na stole i mucknęła w policzek brata Adama, który dołączył do siedzących już przy stole ojca oraz Ani z Pawłem, a Jancia przywitała się ze stryjciem i przyszłą stryjenką. Adam zaskoczony buziakiem siostry, popatrzył na nią zdziwiony, jakby pytał, za co ten buziak? Odpowiedziała mu również spojrzeniem; bo cię kocham i jestem szczęśliwa. Po chwili do pokoju weszły pani Stasia i Władzia, przynosząc w wazie rosół, a na półmisku makaron. Władzia trzymając półmisek w obu rękach, buziakami przywitała się z Anią i Pawłem. Po napełnieniu talerzy, wszyscy zajęli miejsca przy stole, konsumując pierwsze danie, którym był tradycyjny niedzielny rosół z mięsa drobiowego, wzmocniony lekko wołowym szponderem. Drugim daniem były ziemniaki i kurze czy wołowe mięso gotowane (lub duszone) wraz z surówką mieszaną z różnych warzyw; marchwi, selera, pora, buraczków. Napojem był kompot z suszonych jabłek i śliwek.  
     Po obiedzie, w trakcie spożywania deseru (kawa plus domowe ciasto) przygotowanym przez panią Stasię wytworzyła się luźna, swobodna pogawędka rodzinna. Padło też pytanie ze strony pani Stasi, co udało się załatwić Ani w sprawie ślubu cywilnego? Odpowiedź Ani była taka, że niestety, ale USC w tych dzielnicach Krakowa, do których się dodzwoniła, mają bardzo odległe terminy, szczególnie w soboty, bo w innych dniach jest trochę luźniej. Prawdopodobnie w innych dzielnicach jest podobna sytuacja. W związku z tym zaczęto rozważać na serio propozycję rodziców Pawła, aby rozeznać możliwości zawarcia ślubu przez Anię i Pawła w gminnym USC, do której należy rodzinna miejscowość lub w USC w pobliskim mieście.  
     Po wyczerpaniu tematów, które interesowały wszystkich, Adam z Władzią i Jancią pożegnali się z Anią, Pawłem i Marysią, bo byli umówieni z wizytą u rodziny Władzi i opuścili mieszkanie rodziców. Kiedy zostali sami, Marysia spokojnym głosem oznajmiła rodzicom, że wraca z Anią i Pawłem do Krakowa oraz o tym, że wakacje też chce spędzić z nimi w Krakowie.
Ojciec Pawła i Marysi spojrzał na żonę i chwilę coś rozważał.
- Wiem już Marysiu od mamy, że rozmawiałaś już o tym z nią i prosiłaś, aby mi o tym powiedziała. Pewnie chcesz teraz usłyszeć moje zdanie na ten temat. Po pierwsze; to chciałbym poznać, co wy o tym sądzicie i jak to widzicie? - pan Stanisław zwrócił się bezpośrednio do Ani i Pawła. Popatrzyli się na siebie i wymienili spojrzeniami.
- Szanowny panie Stanisławie! - zaczęła Ania.
- Wystarczy Stanisławie .. Aniu! - przerwał jej wypowiedź, zwracając się do Ani po imieniu.
- Przepraszam, że ci przerwałem, ale uważam cię już za synową, a poza tym z żoną jesteś na ty, to dlaczego masz mnie 'panować?' Teściu brzmi za bardzo oficjalnie, a ja cię już bardzo polubiłem, więc uważam, że najlepiej będzie, jak przejdziemy na ty, tak jak jesteś z żoną - wyjaśnił i podszedł do Ani, a kiedy podniosła się z krzesła, wycałował serdecznie w oba policzki mówiąc; 'Staszek jestem'. Zaskoczył tym niesamowicie Anię, ale i rozbroił, bo  roześmiała się i równie serdecznie objęła go, oddając buziaki.
- A ja jestem Ania i jest mi bardzo miło mieć takiego sympatycznego teścia - odpowiedziała.
- Teraz już wiem, po kim Paweł ma takie maniery, serdeczność i poczucie humoru - dodała.  Atmosfera przy stole rozluźniła się i zrobiło się nad wyraz sympatycznie oraz rodzinnie.  
- To teraz, jeżeli pozwolicie oboje, odpowiem na twoje pytanie Staszku - powiedziała Ania, zwracając się do obojga rodziców Pawła i Marysi.
- Sami wiecie, ile zachodu musiałam zrobić, aby zdobyć zaufanie Marysi i zneutralizować jej ewentualny sprzeciw czy wypowiedzenie wojny o uczucie do Pawła. Udało się, bo Marysia to nie tylko mądra i bystra dziewczyna, ale jest też młodą  osobą o niesamowitej intuicji i chyba wrodzonej mądrości życiowej. To co innym trzeba by było tłumaczyć godzinami, ona chwyta to i rozumie w lot.  
     Tak też się stało z nami. Kocham Pawła, ale pokochałam też Marysię, porównywalnie tak samo jak moją rodzoną młodszą siostrę Zuzę, która jest niewiele starsza od Marysi. Widzę i czuję, że ona odpłaca mi dokładnie tym samym. Tak więc mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że jeżeli Marysia dobrze się czuje z nami, to my oboje z Pawłem na pewno nie czujemy się gorzej z nią. Powiem więcej, jak jej nie ma, to mi jej po prostu brakuje - odpowiedziała na pytanie teścia, jak oni widzą czy co sądzą o pobycie Marysi u nich w Krakowie. Po słowach Ani Marysi zakręciły się łzy w oczach. Podeszła do Ani, objęła ją ramionami i przytuliła się jak do matki. Na ten widok oboje rodzice popatrzyli na siebie i ich miny posmutniały, widząc, że drugie dziecko woli być z bratem i bratową niż z nimi.
- Nie jest to dla nas wielkim zaskoczeniem, bo tak ja, jak i moja żona spodziewaliśmy się tego. Rozmawialiśmy też na ten temat i teraz mamy dowód na to, że Marysia woli być z wami niż z nami. Nie będziemy się temu sprzeciwiać i na siłę zatrzymywać przy nas, widząc jak was kocha i wprost przepada za wami. Jeżeli oboje uważacie, że Marysia wam nie przeszkadza i chcecie przejąć na nią opiekę, to ja temu sprzeciwiać się nie mam zamiaru. Marysiu, wiesz, że bardzo cię kocham jako twój ojciec i nie jest mi łatwo pogodzić się z myślą, że moja córeczka woli być z bratem i bratową niż z nami rodzicami, ale chcę również, żebyś była szczęśliwa, więc masz moją zgodę, ale stawiam jeden warunek, może nie wszystkie, ale co drugą niedzielę będziecie razem z nami na wspólnym obiedzie tak jak dzisiaj. Jeżeli Ania z Pawłem nie będą mogli, to ty masz być obowiązkowo i jak najczęściej - zakończył ojciec swoją wypowiedź i ukradkiem otarł łzę, która zakręciła mu się w oku.  
     Marysia słysząc słowa taty, skoczyła ku niemu i chwyciła jego głowę, obcałowując skrawek po skrawku jego twarz, dziękując mu ale równocześnie dając do zrozumienia, że kocha go nie mniej niż on czy mama ją.  
- Aniu, Pawle i ty Marysiu! Tak jak powiedział mój mąż, a wasz ojciec czy przyszły teść, nie chcemy stawać Marysi na przeszkodzie i widząc, że kochacie ją tak, jak ona was, zgadzamy się, żeby u was była i została, bo widzimy, że jest z wami bardziej szczęśliwa niż z nami. Marysia kończy teraz drugą klasę liceum, więc Staszek tego nie powiedział, bo nie chciał wybiegać do przodu czy was zaskakiwać, ale rozważamy przeniesienie jej do liceum w Krakowie, a po jego ukończeniu również studia w Krakowie. To liceum do którego obecnie uczęszcza może nie jest złe, ale myślimy, że liceum w Krakowie da jej większą szansę na dostanie się na studia. Czy moglibyście rozważyć taką możliwość, aby mogła mieszkać u was i chodzić do liceum, a później na studia? - zapytała pani Stasia, uprzedzając ewentualne obiekcje męża.  
     Ania powiodła spojrzeniem najpierw po Pawle (wzruszył ramionami, oddając jej podjęcie decyzji), potem po Marysi (która odpowiedziała jej spojrzeniem pełnym nadziei), a następnie przerzuciła się wzrokiem na przyszłego teścia (był trochę zaskoczony), a na końcu na Stasię (odpowiedziała oczekującym spojrzeniem).
- Moi drodzy teściowie, bo chyba mogę zwracać się już do was tym zwrotem, nie będziemy rozważać, zastanawiać się i trzymać w niepewności tak was jak i Marysię. Jestem więcej niż pewna, że Paweł jest za, chociaż nic nie mówi i przerzuca to na mnie. No cóż Marysiu, wygląda mi na to, że będę musiała ci trochę pomatkować, bo tak twoja mama, jak i tata tego ode mnie oczekują. Pakuj więc twoje rzeczy, które są ci niezbędne i potrzebne. Nie musisz zabierać wszystkiego, bo jak twój tata powiedział, chce cię widzieć często, więc spróbujemy się do tego dostosować i zapewnić, żebyś przynajmniej raz w tygodniu widziała się z rodzicami, jeśli nie częściej - to mówiąc, przygarnęła ją do siebie matczynym gestem i mocno przytuliła.
      Marysia mucknęła ją buziakiem i podeszła do mamy i podobnie jak do Ani, przytuliła się i pocałowała mamę serdecznym, mocnym całusem, dziękując za jej słowa i zgodę na zamieszkanie z Anią i Pawłem. Potem to samo zrobiła z ojcem i udała się do swojego pokoju, aby wybrać i przygotować do zabrania potrzebne czy niezbędne rzeczy, które zamierzała zabrać na pobyt w Krakowie. Po wyjściu Marysi, atmosfera w pokoju trochę 'zgęstniała' czemu trudno by było dziwić się, gdyby było inaczej, widząc posmutniałe twarze obojga rodziców Pawła i Marysi. Ale Ania domyśliła się czy wyczuła, że przyszłych teściów dręczy myśl nie tylko o tym, że Marysia wyraziła chęć opuszczenia ich, ale też myśl o kosztach pobytu Marysi u niej czy u nich w Krakowie.
- Patrząc teraz na wasze posmutniałe miny, aż mi się serce kraje, że tak odbieracie czy przeżywacie chęć czy decyzję Marysi o przeniesieniu się do nas. Co mam wam powiedzieć? Będziemy razem z Pawłem robili wszystko, żeby Marysia pamiętała, że ma kochających rodziców, oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów, którzy ją kochają i tęsknią za nią. Będziemy przyjeżdżali tak często, jak tylko się da. Paweł niedługo będzie miał prawo jazdy, więc będzie łatwiej, bo nawet gdy ja nie będę mogła, to oni oboje z Marysią na pewno was odwiedzą.  
     A teraz co do kosztów pobytu Marysi u nas. Nawet o tym nie myślcie. Pod tym względem możecie zapomnieć o jakichkolwiek kosztach. Marysia przechodzi pod moją czy naszą opiekę w pełnym tego słowa znaczeniu, również pod względem pokrywania wszelkich kosztów z tym związanych. Moja kancelaria prosperuje nieźle i stać mnie będzie na utrzymanie Marysi, a i wam przez to będzie łatwiej. Od dziś Marysia staje się moją wychowanicą, co będzie dla mnie nie tylko obowiązkiem ale i przyjemnością. Wkrótce obie będziemy nosiły to samo nazwisko i pewnie niektórzy ludzie będą kojarzyć Marysię jako moją córkę, a ja wcale nie mam zamiaru temu zaprzeczać, co nie znaczy, że chcę was w ten sposób pozbawiać jedynej córki. Jestem przekonana, że Marysia nie tylko o was nie zapomni, ale będzie jeszcze mocniej kochać i tęsknić za wami niż dotychczas. Mija u niej już ten okres dojrzewania i wewnętrznego buntu, jaki towarzyszy każdej nastolatce, więc chciałabym, abyście byli dobrej myśli i wiedzieli, że Marysi nie będzie się dziać żadna krzywda, pomimo tego, że nie przebywa z wami - zakończyła Ania swoją wypowiedź.  
     Po słowach Ani w pokoju zapadło chwilowe milczenie. Oboje rodzice przetrawiali w myśli to, co usłyszeli z ust Ani. Było w nim również zawarte to wszystko, o czym pomyśleli, a jeszcze nie zdążyli się wypowiedzieć.
- Aniu, tak jak powiedziałaś, nie jest nam łatwo pogodzić się z myślą, że dziecko, które się kocha, dorasta i tak jak Marysia, woli być z wami, bratem i bratową niż z nami, rodzicami. Ale takie jest życie, rozumiemy to i musimy pogodzić się z tym, że wybrała was młodych, niż nas rodziców ale starszych. Pewnie byłoby inaczej, gdyby miała tu swoje koleżanki, kolegów czy przyjaciółki, ale ich nie ma. A teraz to co powiedziałaś o kosztach pobytu i utrzymania Marysi. Miło nam, że tak to traktujesz, ale przecież nie może być tak, że wy oboje z Pawłem, a właściwie to ty będziesz utrzymywać naszą córkę. Na pewno nie przelewa się u nas, ale nie oznacza to, że nie będziemy dokładać się do jej utrzymania - oświadczyła stanowczo pani Stasia. Ania słysząc jej słowa, zrozumiała, że nie może pozbawiać rodziców Marysi możliwości, choćby częściowego pokrywania kosztów jej utrzymania, bo mieliby poczucie, że sprzedali lub oddali na wychowanie swoją jedyną córkę.
- Przyjmuję to do wiadomości i przepraszam was, bo czuję, że trochę zagalopowałam się. Umówmy się, że nie będziemy mówić o kosztach jedzenia, bo my przyjeżdżamy do was i też wam nie płacimy, natomiast pozostałe koszty czyli koszty ubiorów i kosztów związanych ze szkołą czy później ze studiami Marysi, będziemy rozkładać na obie strony, a rozliczać będziemy się wtedy, gdy będziecie dysponować pieniędzmi. Czy takie rozwiązanie jest dla was do przyjęcia? - zapytała Ania pogodnym, prawie wesołym głosem.  
     Stasia po wysłuchaniu Ani, nic nie mówiąc, prawie ze łzami w oczach podeszła do Ani, objęła ją i przytuliła.
- Aniu, nasza przyszła córko, bo za taką cię już uważamy, co mamy ci odpowiedzieć na twoje słowa? Chyba tylko podziękować losowi, że dał nam taką synową - powiedziała i otarła szybko łzy, cisnące się jej do oczu. Chwilę trwało, nim oderwały się od siebie i osuszyły oczy.  
     Kiedy dołączyła do nich Marysia, przy stole toczyła się już luźna, rodzinna pogawędka między innymi o pracy Pawła, Ani oraz o tym czym zajmuje się mama Ani i jak widzi Pawła w rodzinie. Kiedy Ania powiedziała, że nieraz rodzona matka nie przepada za swoim synem tak, jak jej mama za Pawłem, wyrazili wręcz żądanie, żeby Ania ze swoją  mamą rozważyły i uzgodniły możliwość przyjazdu jej mamy do ich domu, aby mogli się  poznać osobiście. Ania w odpowiedzi złożyła obietnicę, że będzie się starać, aby stało się to jak najszybciej, wyrażając przy tym nadzieję, że i oni od czasu do czasu przyjadą do Krakowa i nie tylko na kilka godzin.  
     Marysia, która spełniła swoje marzenie o zamieszkaniu z Anią i Pawłem w Krakowie, teraz chciała jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu Ani, które od dziś będzie również jej domem, na jak długo, to pokaże czas. Zaczęła więc przemyśliwać, jak skrócić ich pobyt w domu rodzinnym, tak aby rodzice nie odczuli, że bardziej jej odpowiada pobyt w Krakowie niż w domy rodzinnym. Zaczęła więc wiercić się i okazywać zniecierpliwienie, aby zwrócić na siebie uwagę zarówno rodziców jak i Ani z Pawłem.  
- Marysiu, coś ci dolega, że wiercisz się, jakby cię coś bolało? - zwróciła się do niej mama.
- Eee ..nie.., nic mi nie dolega - odparła, ale z lekkim zawahaniem.
- Po prostu przypomniałam sobie, że jutro mam mieć kartkówkę z gramatyki i muszę się jeszcze trochę naumieć - dodała z rozbrajającym uśmiechem i przepraszającym spojrzeniem.
- Wobec tego musimy się niestety zbierać. Nie możemy pozwolić, aby Marysia zawaliła  sprawdzian. Jeżeli jesteś już spakowana, to możemy jechać - stwierdziła Ania, mimo że podejrzewała Marysię, o chęć skrócenia pobytu w domu rodzinnym z sobie tylko wiadomego powodu. Pożegnali się więc dosyć wylewnie z rodzicami, dziękując za smaczny obiad i wstępnie umówili się na następną niedzielę, być może z mamą Ani. ...cdn...

3 komentarze

 
  • Użytkownik POKUSER

    Fajnie przeczytać gorące opowiadanie w zimowy wieczór :)

    10 gru 2017

  • Użytkownik Robert72

    Bardzo fajnie . Podoba mi się to że w wielu przypadkach rodzice Pawła postępują tak by dzieci były zadowolone , a nie stawiają sprawy na swoim .

    9 gru 2017

  • Użytkownik xek

    Dobrze się czyta. Mnie osobiście zaskakuje jak się poszczególni bohaterowie łatwo rozumieją i to bez słów, jak z tymi kosztami.

    9 gru 2017

  • Użytkownik xek

    @franco zacznę od tego, że chyba odebrałeś mój komentarz jakbym się czepiał. Podobają mi się Twoje opowiadania, ciekawie piszesz i tylko to mi przyszło na myśl czytając tą część, bo już parę razy były podobne sytuacje. W życiu różnie bywa, ludzie zwykle nawet rozmawiając nie mogą się czasem dogadać i coś inaczej interpretują.
    No ale patrząc na opowiadanie i zważywszy na ich sytuację, różne można wyciągnąć przypuszczenia... mogli równie dobrze martwić się, że skoro Marysia tak bardzo była za Pawłem, to czy aby nie posunie się do czegoś... w końcu dla nich sytuacja inaczej wygląda. Jeszcze nie dawno sami namawiali Pawła, by opuścił rodzinne strony, bo dziewczyna za bardzo do niego lgnie. Mogli się zgodzić, ale mieć dalej pewne wątpliwości.

    10 gru 2017