Mogło być i tak - cz. XII

Po niedługim czasie usłyszeli chrobot klucza w zamku drzwi wejściowych z podsienia i po chwili do pokoju wkroczyły obie córki Bożeny; obie wypoczęte, świeże i zrelaksowane.  
- Czyżbyście czekali na nas? - zapytała Ania po przywitaniu się z mamą i Pawłem.
- No pewnie! Wprost nie mogliśmy się doczekać! - odpowiedziała z humorem Bożena.
- Właśnie to widać, zwłaszcza po tobie mamo - włączyła się do rozmowy Zuza.  
- Wyglądasz na zrelaksowaną, ale też trochę jakbyś miała spotkanie z walcem - dodała z uśmiechem.
- Być może, ale nie narzekam, bo chociaż Paweł zdemolował mi nieco cipkę, ale na koniec zafundował; wiesz już co? - odpowiedziała wesołym tonem Bożena, robiąc do niej 'oczko'.
- Co mam wam zrobić, kawę, herbatę? - zapytała jako matka i gospodyni wychodząc do kuchni.
- Same się obsłużymy, a ty mamo nie będziesz nam usługiwać - odpowiedziała Ania.
- I pomożemy ci przy obiedzie - zaoferowała pomoc w swoim i Zuzy imieniu.
- Daj spokój z tym obiadem, sama sobie poradzę. Lepiej zajmijcie się Pawłem, bo niewiele miał dzisiaj ze mnie pożytku, a sam dał mi mega przyjemność - oświadczyła córce.
- Bożenko, nie możesz tak mówić. Oboje mieliśmy z tego trochę zadowolenia, ty sobie 'trysnęłaś', a ja, że udało mi się do tego doprowadzić - stwierdził sentencjonalnie Paweł, bo faktycznie był zadowolony z siebie, że sprawił Bożenie radość i sporo przyjemności.
- Same słyszałyście! Rozpracował czy rozpoznał moje ciało i robi teraz ze mną co chce! Ale najważniejsze, że robi to dobrze i sprawił mi tyle przyjemności, że trudno mi to ogarnąć i chwała mu za to - skomentowała jego wypowiedź Bożena. Słysząc wypowiedź mamy, Ania i Zuza wymieniły spojrzenia, zadowolone, że sprawiły mamie miłą niespodziankę, przywożąc Pawła, a potem wszystko co działo się pomiędzy ich mamą a Pawłem, było tylko konsekwencją ich pomysłu. Widok rozradowanej i zrelaksowanej mamy szczególnie Ani dał wiele do myślenia. Zaczęła rozważać i rozmyślać jak odwdzięczyć się i wynagrodzić to wszystko Pawłowi, za to, w jaki sposób zajął się ich matką, nie zważając na różnicę wieku czy wynikającej z tego, różnicy ich mentalności. Ten chłopak zdołał nawiązać z wiele od siebie starszą kobietą, ich matką, kontakt, który zatarł dzielącą ich różnicę wieku, doświadczenia życiowego, wykształcenia, ogłady czy kultury. Przy tym wszystkim dotarło do niej też to, że za kilkadziesiąt godzin Pawła już z nimi nie będzie. Ania, która znajomość z Pawłem potraktowała początkowo bardzo instrumentalnie, jako epizod i coś przelotnego, które szybko przeminie po jego wyjeździe, teraz po kilku dniach bliskiej z nim znajomości zdała sobie sprawę, jakie spustoszenie w jej umyśle czy życiu i nie tylko jej, zrobi wyjazd Pawła. Ten młody chłopak przebojem podbił serce jej, Zuzy, a teraz jeszcze ich matki. Zaczęło to uwierać ją nie na żarty i to, co miało być epizodem, zaczęło żyć własnym życiem w jej umyśle i sercu. Uznała też, że prawdopodobnie Zuza myśli o Pawle w podobnych kategoriach, więc po jego wyjeździe będą musiały wspierać się wzajemnie, aby przynajmniej częściowo zneutralizować wpływ Pawła na ich życie. Jej chwilowa zachcianka i oczarowanie osobą Pawła, zwróciła się przeciwko niej i będzie musiała nauczyć się żyć bez niego. Nie tylko ona, bo nieopatrznie wciągnęła w to siostrę i matkę. Ale jeszcze dwa dni i dwie noce przed nimi, więc tak jak mówi Paweł, trzeba korzystać z życia, które mamy przed sobą tak, jak można najlepiej i cieszyć się każdą chwilą, a troski i zmartwienia oddalać od siebie, dopóki się da. I tego się trzymajmy - pomyślała Ania, patrząc na Pawła z niejakim podziwem, mając na uwadze to wszystko, co zrobił z jej życiem podczas tak krótkiej znajomości. Przecież Wybrzeże nie jest na końcu świata i zawsze sama, czy obie z Zuzą mogą sobie zrobić wycieczkę nad polskie morze, aby nie dać zapomnieć Pawłowi o ich istnieniu. Musi tylko wymusić na nim, aby nie zapomniał pisać do nich, a już ona postara się przypominać w listach do niego o swoim, Zuzy i mamy istnieniu. Zuza wymieniając spojrzenia z Anią, widząc wyraz zamyślenia na jej twarzy, prawie domyśliła się o czym jej starsza siostra myśli, widząc jej krótkie spojrzenia rzucane w stronę Pawła, bo sama też pomyślała o bliskim wyjeździe Pawła. Ale jako młodsza od siostry i dość często zmieniając chłopaków w ostatnim okresie, nie przejęła się tym bardzo, bo po ostatniej rozmowie z Pawłem, kiedy chciała wysondować jego stosunek do niej, ukazując mu obrazowo rąbek swoich myśli czy możliwości, przekonała się, że Paweł owszem lubi ją, ale  bardziej jako siostrę Ani niż dziewczynę, z którą chciałby związać swoje życie. Musiała przyznać, że Paweł zainteresował ją bardziej od innych chłopaków, ale jego służba wojskowa i perspektywa prawie półtorarocznej, związanej z tym jego nieobecności, praktycznie przekreślała jakiekolwiek planowanie przyszłości z jego udziałem w jej życiu, tym bardziej, że okazywał większą lojalność i zainteresowanie wobec Ani niż wobec niej. Uznała więc, że lepiej będzie, jeżeli zacznie dystansować się trochę wobec Pawła, bo to pozwoli jej w miarę bezboleśnie rozstać się z nim w dniu wyjazdu. Ania natomiast czując się zobowiązana wobec Pawła za to, że obudził seksualnie mamę i sprawił jej przy tym tak wiele przyjemności, a przede wszystkim wyleczył ją z poczucia winy za 'oziębłość' jaką jej przypisywano, postanowiła wykorzystać czas, jaki pozostał do wyjazdu Pawła, na wynagrodzenie i uprzyjemnienie mu tych chwil we wszelki możliwy sposób. Zauważyła przy tym, że Zuza, która do tej pory była bardzo Pawłem zainteresowana, od  jakiegoś czasu zwraca na Pawła jakby mniej uwagi i mniej o nim mówi. Taki stan rzeczy pogłębiła jeszcze ich wspólna rozmowa z Pawłem i jego wzmianka o wyjeździe.  Może to i dobrze - pomyślała, bo przynajmniej Zuza przejdzie przez to suchą nogą. Mama na pewno uczuciowo w związek z Pawłem nie angażowała się, a więc wyjazd Pawła najbardziej tąpnie nią, ale ma przed sobą jeszcze co najmniej czterdzieści osiem godzin, aby pewne rzeczy wyjaśnić lub definitywnie zakończyć.  
- Paweł, jakie masz plany na następne czterdzieści osiem godzin? - zapytała pogodnym głosem, unikając używania określenia 'wyjazdu'.  
- Przecież wasza mama określiła to dość jasno, wracam z wami - odpowiedział bez namysłu, lekko zdziwiony jej pytaniem.  
- Czy coś zmieniło się lub stało, o czym nie wiem? - z kolei on zadał pytanie.
- Nie, nie! Nic się nie stało! - odpowiedziała z lekkim zawahaniem, co nie uszło uwagi Pawła.
- Coś ci jednak nie pasuje, tak Aniu? - ponowił pytanie. Spojrzała na niego i lekko zmieszała się. - Będziemy musieli porozmawiać Paweł i to poważnie - odpowiedziała.  
- Ale to może poczekać. Wrócimy do domu i wtedy porozmawiamy - odparła tonem, który nie tylko zaintrygował, ale i lekko zaniepokoił Pawła. Słysząc słowa Ani i widząc reakcję Pawła, Zuza też spojrzała na Anię pytającym wzrokiem. Ania na wszelki wypadek odwróciła wzrok od niej, nie chcąc przed powrotem do domu i rozmową z Pawłem komplikować sytuacji.  
- Do obiadu zostało jeszcze trochę czasu, to może ty Zuza zaproś Pawła do siebie, a ja włączę się do pomocy mamie - zaproponowała Zuzie wykorzystanie w wiadomy sposób obecności Pawła, ale Zuza właściwie straciła chęć na seks z Pawłem, mając już zakodowane w tyle głowy, że Paweł za dwa dni wyjeżdża, więc bez sensu jest pogłębiać więź z kimś, kogo za chwilę nie będzie i później to odreagowywać.  
- Czemu ja? Przecież to samo możesz zrobić ty, a ja mogę pomóc mamie? - odbiła piłeczkę w stronę Ani i dając jej do zrozumienia, że nie jest już zainteresowana byciem sam na sam z Pawłem. Paweł też wyczuł, że jego osoba stała się przedmiotem w rozgrywce pomiędzy siostrami i to przedmiotem prawie kłopotliwym. Był bystrym facetem i zrozumiał, że sondaż Zuzy co do jego uczucia do niej oraz jego odpowiedź wywołała u niej jednoznaczną reakcję. Przestał być obiektem jej ewentualnego zainteresowania, bo według niego tak ona, jak i Ania były mu jednakowo bliskie, ale wyraźnie bardziej preferował Anię, poza tym nie chciała rywalizować o jego uczucia z siostrą, którą kochała i szanowała nie tylko jako siostrę, ale i najlepszą przyjaciółkę. Paweł był i za chwilę go nie będzie, a Ania była, jest i będzie osobą, u której zawsze znajdowała pomoc i oparcie, większe nawet niż w mamie. Była wdzięczna Pawłowi, że pomógł jej pozbierać się psychicznie po niepowodzeniu z kolejnym chłopakiem, ba, wydobył z niej pokłady możliwości i przyjemności, które czerpała w trakcie seksu z nim, ale przed nią jeszcze całe życie i kolejne doświadczenia w trakcie następnych znajomości. Po odpowiedzi Zuzy atmosfera w salonie wyraźnie zgęstniała, a w świadomości Pawła pojawiła się myśl, że stał się obiektem poróżnienia obu sióstr i najlepiej byłoby skrócić swój urlop i stawić się w jednostce przed wyznaczonym czasem. Do domu rodzinnego nie mógł wrócić, bo wywołałby niesamowitą sensację i same kłopoty, tak dla siebie jak i całej rodziny. Z dwojga złego, wcześniejsze stawienie się w nowej jednostce mogło mu nawet wyjść na dobre, w zależności na jakiego pokroju dowódcę trafi. Jeżeli na takiego, dla którego wojsko jest wszystkim, to doceni 'gorliwość' Pawła i jego stawienie się przed terminem. Jeżeli natomiast na faceta, który preferuje 'tumiwisizm', a gorliwość uważa jako 'rzecz gorszą od wojny', z czym jako ochotnik niejednokrotnie spotykał się w opinii wśród starych wygów, którzy służbę wojskową traktowali jako zło konieczne, to będzie miał 'przechlapane'. Ania też  zauważyła, że Paweł spoważniał i coś intensywnie rozważa czy 'przetrawia' w swoim umyśle.
- Paweł, to, że Zuza nie ma ochoty zaprosić cię do swojego pokoju, nie oznacza, że masz się zbierać do odjazdu czy wyjazdu już dziś. To ja cię zaprosiłam i jesteś moim gościem, więc przestań wysilać tę swoją mózgownicę, bo widzę po tobie, że myślami jesteś już daleko stąd, tak? - zwróciła się do Pawła. Zaskoczyła go całkowicie, bo nie sądził, że potrafi tak trafnie dedukować na podstawie wyrazu twarzy.
- Co ci mam odpowiedzieć? Widzę, że czytasz w moich myślach, więc odpowiedz sobie sama - odburknął więcej niż niegrzecznie, rozeźlony, że dał się tak bezbłędnie rozszyfrować.
- To nie było fair Paweł! Nie dałam ci powodu, abyś złościł się czy wyżywał na mnie - odparła lekko rozgoryczona.
- Powiedziałam ci, że jestem ci bardzo wdzięczna za mamę, bo spowodowałeś, że uwierzyła w siebie i odrzuciła poczucie winy za niezbyt udane kontakty z mężczyznami. To była najlepsza terapia, z jaką spotkałam się w swoim życiu, więc tak jak mówiłam, nie ma takiej rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobiła i nie tylko za mamę, bo to co mi ofiarowałeś w tak krótkim czasie naszej znajomości, też nie ma swojej ceny. Pozostał krótki czas, ale jeżeli tylko zechcesz, postaram ci się wynagrodzić to wszystko, najlepiej jak potrafię. Więc przemyśl na spokojnie, jak chcesz spędzić te ostatnie czterdzieści osiem godzin, a ja dostosuję się do ciebie. Chcesz je spędzić ze mną w łóżku, będziemy pieprzyć się na okrągło. Będziesz chciał gdzieś iść, jechać, cały ten czas do twojego wyjazdu jestem do twojej dyspozycji. Odmówiłam wszystkim potencjalnym klientom, odwołałam wszelkie rozmowy i spotkania, Jestem twoja i tylko twoja. A Zuzą się nie przejmuj, ona zawsze taka była, że wszystko i wszystkich traktuje 'pod siebie'. Kocham ją, bo to moja siostra, czasami mnie wkurza, ale to młoda dziewczyna, podobnie jak ty, więc problemy odpycha od siebie rękami i nogami, a do tego ma szczęście i zawsze spada 'na cztery łapy'. Dlatego nie dziw się, że mając w głowie twój wyjazd, próbuje się asekurować i chce schłodzić relacje, które was łączyły, aby jak najmniej 'oberwać' od życia, kiedy odjedziesz. Takie jest życie Paweł i tak go musisz odbierać. Co do naszej rozmowy, o której wspomniałam, to też nie będzie nic takiego, co zmuszałoby cię do jakichś deklaracji na przyszłość, przyrzeczeń czy oświadczeń. Po prostu; chcę cię poprosić, abyś od czasu do czasu napisał do mnie parę słów, podał mi swój adres, na który mogłabym skontaktować się z tobą i przypomnieć ci o moim istnieniu. Jeżeli w którymś momencie zacznie ci to ciążyć, wystarczy jak napiszesz; Aniu, kończymy naszą znajomość i tyle. Więcej o mnie nie usłyszysz - dość obszernie i w miarę wyczerpująco przedstawiła Ania Pawłowi swoją propozycję wypełnienia czasu, jaki pozostał do jego wyjazdu do jednostki oraz w jaki sposób widzi ich kontakty po jego wyjeździe. Paweł wysłuchał Ani uważnie i spokojnie, nie spuszczając z niej wzroku. Nie uciekała przed jego wzrokiem i nie spuszczała oczu, kiedy do niego mówiła. To co powiedziała, nie tylko zaburzyło tok jego myśli, ale wprost nim wstrząsnęło. Nie sądził, że Ania ma o nim tak wysokie mniemanie, nie mówiąc o wyrazach wdzięczności, czy uczuciach. Ta starsza od niego dziewczyna, poważna i godna najwyższego szacunku, nie żądała ani nie domagała się od niego żadnych deklaracji, wyznań czy przyrzeczeń, po prostu uświadomiła mu, że jest jej bliski i darzy go uczuciem, o które ją nie podejrzewał i gotowa jest w imię wdzięczności popełnić dla niego każde szaleństwo, jeżeli sobie tego zażyczy. To wstrząsnęło nie tylko nim. Zuzę, która też uważnie słuchała wypowiedzi Ani jednocześnie z Pawłem, też poruszyły jej słowa.  
- Podsumowałaś mnie pięknie, nie ma co! - Zuza skomentowała wypowiedź Ani na jej temat.
- Czy powiedziałam cokolwiek na twój temat, co byłoby niezgodne z prawdą? - zapytała retorycznie Ania.
- Może i tak jest, jak mówisz, ale Paweł nie musiał tego słyszeć - powiedziała Zuza, rozżalona nieco na Anię za jej słowa o niej, wypowiedziane przy Pawle.
- Bo co? Zaczynasz zachowywać się wobec Pawła tak. jakby był już dla ciebie zupełnie obcym człowiekiem, bo za dwa dni wyjeżdża, tak? - fuknęła na nią Ania.
- No nie, ale nie musiałaś tego o mnie mówić! - zauważyła Zuza z pretensją i żalem w głosie.
- Musiałam siostro! Paweł był dobry dla ciebie, jak cię pieprzył tak, że na twojej cipce wodę by można było gotować, albo robiła ci się o dwa numery większa. Był dobry, jak ci zapewnił mega orgazm, że tryskałaś jak gejzer. Był dobry, kiedy pomógł ci pozbierać się psychicznie, gdy inny cię olał - Ania już nie mówiła, ale prawie krzyczała. Zuza też nie wytrzymała, kiedy Ania rzucała w nią słowami, jak kamieniami i rozpłakała się.  
- Aniu, proszę! Przestań! Przecież się kochacie i nie chcecie martwić niepotrzebnie mamy - Paweł widząc i słysząc, co Ania wykrzykuje w jego obronie, zaapelował wprost do niej, odwołując się do jej siostrzanych uczuć. Na chwilę zapanował spokój i był na to najwyższy czas, bo w salonie pojawiła się Bożena. Zobaczyła rozsierdzoną Anię i zapłakana Zuzę.
- To jednak nie zdawało mi się, że słyszę przytłumione krzyki z tego pokoju - powiedziała, patrząc pytającym wzrokiem na swoje córki.
- Powiecie mi, co tu się dzieje? - zapytała wprost.
- Nic takiego Bożenko! Jak to w rodzinie, ktoś coś krzyknie, ktoś poczuje się urażony i padnie parę słów za dużo - Paweł próbował wyjaśnić spór i uspokoić mamę skłóconych sióstr.
- Mamo powiedz, chociaż znasz Pawła znacznie krócej niż my z Zuzą, jest on obcym dla ciebie człowiekiem? - Ania nie odpuszczała Zuzie i zapytała mamę, kim dla niej jest Paweł.
- Ależ skąd! Wydaje mi się, że znam go lepiej, niż facetów z którymi lata pracuję  - odparła Bożena, nieświadoma sensu pytania Ani.
- No nie! To chwyt poniżej pasa! - określiła Zuza pytanie Ani i odpowiedź mamy.
- Dobra, wygrałaś! Jestem wredną suką, bo wygląda na to, że za taką mnie uważasz. Idę do siebie, abyś przestała się na mnie wyżywać - Zuza poderwała się i zamierzała wyjść z salonu.
- Zuza, gdzie wychodzisz? Za chwilę będzie obiad - oznajmiła Bożena, chcąc ją zatrzymać.
- Mamo! Nie dałabym teraz rady nic przełknąć, więc muszę się uspokoić i zejść z linii ciosu mojej kochanej siostry - odpowiedziała i wyszła z salonu, kierując się do swojego pokoju na piętrze.  
- O co wam poszło? - zapytała Bożena.
- Nieważne mamo! Zuza zachowała się wobec Pawła nie fair, więc jej nieco wygarnęłam - wyjaśniła Ania.
- Skoro tak mówisz, to nie dociekam! Za kilka minut obiad będzie gotowy, więc nigdzie już nie wychodźcie - zwróciła się do Ani i Pawła. Kiedy skierowała się do kuchni, Ania do niej dołączyła, a po chwili wróciła niosąc talerze i sztućce. Po niej pojawiła się Bożena z wazą zupy. Nalała na talerze i siedli do obiadu. Po chwili doniosła drugie danie i kompoty. Po zakończeniu obiadu, Ania pomogła mamie w zmywaniu i porządkowaniu kuchni. Zuza rozżalona na Anię, konsekwentnie odseparowała się od rodziny i tylko głód mógł ją zmusić do opuszczenia swojego pokoju.  
- Przejdzie jej, jak pan głód się do niej dobierze. Zwykle po dwóch, trzech  godzinach - powiedziała Bożena.  
- A was nie zatrzymuję! Jedźcie do siebie i bawcie się dobrze. Zostało wam dwa dni, więc mam nadzieję, że wykorzystacie ten czas właściwie, abyście o sobie nie zapomnieli. A tobie Paweł naprawdę jestem wdzięczna i nawet gdybyśmy się już nigdy nie spotkali, będę cię pamiętać do końca życia. A tak poza nawiasem, jesteś od Ani młodszy, ale pasujecie do siebie i do tego nadajecie na tych samych falach. Odsłuż to wojsko Paweł i wracaj do nas. Pamiętaj, że możesz na nas liczyć. Nawet jak Ania będzie zajęta, to ja prawdopodobnie będę wolna - powiedziała żartobliwie, śmiejąc się przy tym, tym swoim ciepłym uśmiechem.
- Mamo, ja myślałam, że może jeszcze zostaniemy i razem się zabawimy - odezwała się Ania.
- Dziękuję ci, że o tym pomyślałaś, ale pewnie lepiej będzie, jak zostanie tak, jak do tej pory - powiedziała Bożena, przytulając oboje do swojej piersi.
- Odłóżmy to! Jeżeli spotkamy się za półtora roku w trójkę, to przyrzekam wam, że bez skrupułów zrobię to razem z wami z radością i przyjemnością, a później wzniesiemy toast za nasze zdrowie i tryskające cipki - oświadczyła Bożena, ale już bez swojego uśmiechu.
- Paweł, ja nie lubię pożegnań, więc pożegnamy się już teraz. Jedź chłopcze szczęśliwie i spróbuj nie zapomnieć o nas. I jeszcze jedno; tak Ania, jak i ja znamy ludzi, którzy mogą wpłynąć na przebieg twojej służby czy na jej skrócenie. A tak mówiąc między nami, dlaczego ty jedziesz do Gdyni, kiedy pochodzisz stąd? Przecież w Krakowie też jest jednostka lotnicza, więc dlaczego? - zapytała retorycznie.
- Po prostu w Krakowie nie było wolnych miejsc. Tak samo w Warszawie czy na Śląsku - odpowiedział Paweł.
- Teraz to już musztarda po obiedzie. Mam przydział do Gdyni, więc muszę tam jechać - stwierdził Paweł.
- Jedź, a my spróbujemy zorientować się, jak cię będzie można ściągnąć do Krakowa. A więc do zobaczenia już nie za półtora roku, ale za ile uda nam się ściągnąć cię tutaj lub w ogóle wyrwać cię z wojska, jeżeli do tego dojrzejesz - oświadczyła Bożena, żegnając się z nim jak z kimś bardzo bliskim. Ania też pożegnała się z mamą i po chwili jechali do jej mieszkania.  
Po dojechaniu na miejsce, zamknęli samochód i poszli do delikatesów, zrobić zakupy, a potem wrócili do domu.  
- Paweł, jesteś na mnie zły? - zapytała, widząc jak intensywnie o czymś myśli i rozważa.
- Aniu, sama wiesz, że na ciebie nie potrafiłbym być zły czy zagniewany! - odpowiedział, patrząc na nią całkiem innym spojrzeniem, niż dotychczas.
- To dlaczego widzę innego Pawła niż do tej pory? - próbowała go wyciągnąć na zwierzenia.
- Ja też zobaczyłem inną Anię, niż sądziłem - odpowiedział z powagą w głosie.
- Mogę ci zadać pytanie, które może ci się nie spodobać? - zwrócił się do Ani, zachowując powagę i patrząc jej w oczy.
- Śmiało, najwyżej ci nie odpowiem - powiedziała, próbując się uśmiechnąć.
- Aniu, czy ty przypadkiem nie zakochałaś się we mnie? - zapytał wprost. Nie drgnęła wzrokiem, jakby spodziewała się tego pytania.
- Paweł, jesteś bystrym chłopakiem, więc nawet gdybym ci nie odpowiedziała, czy próbowała kręcić, to i tak domyśliłbyś się tego, więc nie będę kluczyć czy zaprzeczać. Tak, zakochałam się w tobie. I co teraz z tym zrobisz? - odpowiedziała szczerze i cień uśmiechu zagościł na jej ustach. Spodziewał się tego, bo od chwili jego przyjazdu od rodziny całym swoim zachowaniem, mową ciała i wypowiedziami potwierdzała to na każdym kroku, że nie jest jej obojętny. Może na początku było to tylko zauroczenie czy zafascynowanie jego osobą, ale później może nawet nie zdając sobie sprawy, że to się naprawdę dzieje, przerodziło się to u niej w coś znacznie głębszego. Kiedy zorientowała się, że Paweł przestaje być dla niej epizodem, facetem sprawnym w łóżku i dającym jej wiele przyjemności, a staje się dla niej kimś bliskim, nawet nie próbowała się przed tym bronić, chociaż zdawała sobie sprawę, że kręci bat na samą siebie. Wiedziała przecież, że za kilka dni Paweł odjedzie i zostanie sama, uznała jednak sama przed sobą, że sam fakt, że zakochała się i ten ktoś był tego wart, zasługiwał na podjęcie tego ryzyka.
- Aniu, przecież wiedziałaś, że to tylko kilka dni i będę musiał wyjechać - powiedział to tonem, jakby chciał usprawiedliwić się przed nią z konieczności wyjazdu.
- Wiedziałam Pawle i co z tego? Serce nie sługa, co nie oznacza, że chcę cię w ten sposób ograniczać czy wymuszać jakieś deklaracje z twojej strony. Pojedziesz i będę sama, tak jak byłam, ale przynajmniej z myślą, że gdzieś tam daleko jest ktoś, kogo kocham, nawet jeśli ten ktoś tego nie odwzajemnia - powiedziała to swoim ciepłym głosem, uśmiechając się do niego bez cienia żalu czy pretensji.  
- Paweł, nie mówię tego, żeby cię zawstydzać czy czegoś od ciebie żądać. Zapytałeś, ja ci odpowiedziałam zgodnie z prawdą i tyle. Sam nie zdajesz sobie sprawy, ile ty dobrego zrobiłeś dla mnie, dla Zuzy czy dla mamy. Wszystkie trzy jesteśmy ci wdzięczne. Ja za to, że obudziłeś moje serce, bo wydawało mi się, że już nigdy nikogo nie pokocham, dając mi przy tym wiele radości i przyjemności, Zuzie uświadomiłeś, że są faceci, którzy nie myślą tylko o sobie i własnych przyjemnościach, a mamę wyprowadziłeś z życiowego letargu i poczucia winy za 'oziębłość', którą jej wmawiano. To odpowiedz, wart jesteś tego, żeby cię kochać, czy nie? - określiła swój punkt widzenia na temat tego, co się stało, wplatając przy tym żartobliwe nuty w swojej wypowiedzi.  
- Aniu! To co usłyszałem, wywróciło mój świat do góry nogami. Do tej pory nie mogę ogarnąć tego, co powiedziałaś. Ty szanowana, poważna pani mecenas, piękna, wrażliwa, wykształcona kobieta zakochałaś się we mnie, gówniarzu, który ledwie co zaczął poznawać życie? Wybacz, ale nie mieści mi się to w głowie. Aniu! Dla wyjaśnienia! Różnica wieku pomiędzy nami, nie ma tutaj żadnego znaczenia i to co powiedziałaś o mnie, wpędza mnie w kompleksy, bo wydaje mi się, że to ja zawdzięczam więcej tobie i twojej mamie, niż odwrotnie, ale nie chcę teraz spierać się z tobą o to. Kiedy mnie Zuza zapytała, czy gdyby mi skrócili służbę w wojsku, a ty zaproponowałabyś mi małżeństwo z tobą, odpowiedziałem; że podobasz mi się więcej niż bardzo i twój wiek nie odgrywa tu żadnej roli. Jesteś piękną, mądrą, ciepłą i wrażliwą kobietą, więc bycie twoim partnerem i mężem byłby zaszczytem, jeżeli nie szczytem marzeń dla każdego normalnego faceta, a więc i dla mnie też. I jeszcze jedno; nie powiem teraz Aniu, że cię kocham, bo wyglądałoby to na wyznanie wymuszone sytuacją, poza tym, ja też muszę dojrzeć do pewnych decyzji, a przede wszystkim uzmysłowić sobie, co rzeczywiście do ciebie czuję. Na pewno mogę powiedzieć, że stałaś się dla mnie kimś bardzo bliskim, ale czy jest to miłość, nie wiem. To musi zweryfikować czas i oddalenie. Poza tym nie powiedziałem ci najważniejszego, o czym wspomniałem od razu po przyjeździe od rodziny. Pamiętasz, jak powiedziałem, że żałuję wyjazdu do mojej rodziny, nie odpowiadając na twoje pytanie. Mam problemy z siostrą Marysią, którą bardzo kocham, ale miłością starszego brata do młodszej siostry. Natomiast ona zadurzyła się we mnie i wcale tego nie ukrywa, a wobec mnie zachowuje się tak, jakby nie była moją siostrą, a dziewczyną. Rodzice o tym wiedzą i nie byli zachwyceni moim przyjazdem ani urlopem. Dlaczego tak się stało? Długo by o tym mówić, ale to trwa od jej niemowlęcych lat. Miałem nie całe cztery lata, kiedy matka zostawiała ją jako kilkumiesięczne niemowlę pod moją opieką, a sama zajmowała się pracą na gospodarstwie. Niedługo potem doszło do tego, że kiedy mnie nie widziała, to wydzierała się na całą wieś i nie uspokoiła się dotąd, dokąd mnie nie  zobaczyła. To ja musiałem ją usypiać, być przy jej kąpaniu, przewijaniu, karmieniu, cały czas musiałem być w zasięgu jej wzroku lub z palcem w jej rączce. Kiedy wyrosła z kołyski, sypiała w łóżku tylko ze mną, bo w łóżeczka nie usnęła. Nieraz wyspana w dzień, budziła się w nocy i musiałem bawić się z nią, aby nie płakała, budząc cały dom. Kiedy poszedłem do szkoły i nie widziała mnie pół dnia, to nie jadła, nie piła i nie załatwiała się, wydzierając się jakby jej wszyscy robili krzywdę. Musieli ją przywozić lub przyprowadzać do szkoły i pokazywać, że jestem i zaraz do niej przyjdę. To trwało kilkanaście dni i potem jakoś przywykła, że przez pól dnia mnie nie ma, ale po powrocie ze szkoły nie opuściła mnie ani na krok. Ja nie miałem kolegów, bo Marysia wszędzie chodziła za mną jak piesek, robiąc ze mnie pośmiewisko. Kiedy skończyłem podstawową szkołę i poszedłem do liceum w mieście, Marysia przestała się uczyć, nie słuchała nauczycieli i musieli na gwałt przepisywać ją do szkoły obok liceum, do którego chodziłem. Kiedy skończyłem liceum i zgłosiłem się do wojska, odchorowała to i kiedy przyswoiła fakt, że mnie nie ma, ja znowu pojawiłem się na kilka dni. To były niezbyt dobre dni dla mnie, dla rodziców i dla samej Marysi. Dlatego między innymi chciałem znaleźć się jak najdalej od Krakowa, bo może w końcu spotka kogoś, kto ją zainteresuje i wypchnie mnie z jej głowy. To też wpływa na mnie destrukcyjnie, bo nie chciałbym wiązać się z kimś i sprawiać sobą kłopoty czy problemy - w dość długim wyznaniu przekazał Ani z jakimi problemami związanymi z rodziną, boryka się od dłuższego czasu.  
- Paweł, dobrze, że mi to opowiedziałeś, bo teraz wiem, jak musisz się czuć, mając gdzieś tam w głowie, że twoja siostra jest owładnięta uczuciem do ciebie i rozumiem, że chcesz wyjechać jak najdalej stąd - Ania ze zrozumieniem odniosła się do jego problemów, ale i ona miała mu coś do powiedzenia. Podeszła do niego i objęła go ramionami i przywarła do niego, podając mu swoje usta. Pocałował ją z tkliwością, ale i z niejakim szacunkiem, nie oswoił się jeszcze z myślą, że Ania go kocha, nie żądając od niego niczego w zamian.
- Paweł, przestań mnie traktować jak drogocenną, ale starą porcelanę. Nadal to jestem ja Ania, która lubi się z tobą pieprzyć na ostro i Ania, twoja kumpela, której nie musisz całować w rękę - powiedziała ze śmiechem.
- A co do pieprzenia, to musimy coś załatwić i to jeszcze dziś, jeżeli się uda - oznajmiła i podeszła do telefonu. Podniosła skorowidz z nazwiskami i numerami telefonów, poszukała odpowiedniego numeru, a potem zadzwoniła. Po krótkiej rozmowie podeszła do Pawła.
- Udało się! - stwierdziła. - Jedziemy Paweł, to kilka przystanków tramwajem, więc nie musimy brać samochodu - powiedziała i weszła do łazienki.
- Za chwilę będę gotowa! - krzyknęła do niego przez drzwi. Po chwili wyszła i uśmiechnęła się do niego.
- Aniu, gdzie mamy jechać? Czy coś się stało? - zapytał, będąc lekko zaniepokojony.
- Nic się nie stało, głuptasie! Po prostu umówiłam się ze swoją panią ginekolog. Pamiętasz, co ci powiedziałam, gdy miałeś obawę o to, że uprawiamy seks bez zabezpieczenia? - zapytała.  
- Tak! Mówiłaś coś o jakiejś spirali - odparł, jeszcze bardziej zaintrygowany.
- No właśnie! Teraz jedziemy do tej pani doktor, aby mi ją usunęła - odpowiedziała wesoło i widząc jego zaciekawiony i pytający wzrok dodała;
- Nie jest mi już potrzebna! A tak przy okazji; mam właśnie płodne dni, sam środek, więc może się uda - powiedziała.
- Aniu, mówisz tak, że niewiele z tego rozumiem - oświadczył całkowicie skonsternowany.
- Usuwam spiralę Pawle, bo chcę zajść z tobą w ciążę - oświadczyła, jakby mówiła o kupnie chleba, a nie zajściu w ciążę. Zobaczyła, że Paweł patrzy na nią niezbyt pewnym wzrokiem.
- Powiedziałeś, że nie wiesz czy mnie kochasz, ale nie powiedziałeś, że mnie nie kochasz. Ja natomiast na pewno wiem, że kocham cię i chcę mieć z tobą dziecko, twoje dziecko, rozumiesz? Podobno jestem w najlepszym wieku, żeby urodzić dziecko, tylko jeszcze musisz postarać się mnie zapłodnić, a ja mam nadzieję, że to może udać się w tym cyklu - mówiła jak nakręcona. Paweł nie nadążał za jej rozumowaniem, ale wolał się już nie wtrącać ze swoimi uwagami, bo widział, że Ania wpadła w pewien rodzaj transu, żeby nie powiedzieć, amoku.  
- Chodź Paweł, idziemy do tramwaju i jeśli wszystko dobrze pójdzie, w następne kilkadziesiąt godzin będziesz miał przechlapane. Będziesz musiał zalać moją cipkę swoim nasieniem - powiedziała energicznym, pełnym entuzjazmu głosem, jakby była w stu procentach pewna, że wszystko pójdzie po jej myśli. W kilkanaście minut dojechali do poradni, w której przyjmowała ginekolog Ani. Weszli do poczekalni i Ania poprosiła Pawła, aby tu na nią poczekał, a sama weszła do pokoju zabiegowego. Asystentka widząc Anię, weszła do gabinetu powiadomić lekarkę. Po chwili ona sama pojawiła się w drzwiach.
- Witam pani Aniu! Jaki problem przygonił panią w nasze progi? - zapytała wesołym, przyjacielskim głosem.
- Pani doktor, chciałabym pozbyć się spirali, bo chcę zajść w ciążę - oświadczyła krótko, równie swobodnym głosem. Ginekolog gestem zaprosiła ją do gabinetu, prosząc o rozebranie się i założenie fartucha, a następnie o zajęcie miejsca na fotelu ginekologicznym. Przeprowadziła wstępne oględziny i badanie. Nie stwierdziła nic niepokojącego, więc dała zastrzyk znieczulenia miejscowego oraz środek znieczulająco-rozweselajacy. Po upływie półgodziny spirala była usunięta bez bólu i żadnych komplikacji. Po godzinie, lekko pobudzona weszła do poczekalni, gdzie siedział Paweł w towarzystwie oczekującej matki z córką, będącą w jego wieku, prowadzących z Pawłem luźną pogawędkę. Kiedy Ania będąc w wesołym nastroju weszła do poczekalni, Paweł poderwał się z krzesła.
- Wszystko w porządku kochanie, nasze dziecko ma się dobrze. Chodź, wracamy do domu, a paniom dziękuję za dotrzymanie mężowi towarzystwa i do widzenia - powiedziała wesoło.  
Miny obu kobiet, a szczególnie matki, warte były upamiętnienia.
- Aniu, jesteś niesamowita! Miałaś zabieg, wychodzisz z gabinetu i wprowadzasz w osłupienie dwie kobiety, które cuda robiły, żeby wyciągnąć ze mnie, co robię w poczekalni do ginekologa. A ty przedstawiasz mnie jako swojego męża, informując beztrosko o stanie naszego dziecka, a ich miny, gdyby je uwiecznić na zdjęciu, warte byłyby pewnie niezłą sumkę. Gdyby przypadkiem zdarzyło się tak, że miałbym jakieś wątpliwości co do naszego związku, to twoje poczucie humoru tam w poczekalni, przeważyłoby i zniwelowało wszelkie wątpliwości - oświadczył, zachwycony tym, co zaprezentowała sobą Ania.  
- Cieszę się, że oceniasz mnie tak wysoko, ale czeka cię kawałek ciężkiej pracy. Usunięcie spirali odbyło się bez żadnych komplikacji, więc pani doktor stwierdziła, że możemy uprawiać seks bez żadnych ograniczeń. Moja macica jest gotowa do przyjmowania każdej ilości twojego nasienia, więc postaraj się zalać ją skutecznie. Pani doktor na wszelki wypadek zapytała, w jakim wieku mam męża, więc kiedy jej powiedziałam, że masz niecałe dwadzieścia lat, to zrobiła minę podobną do tych uwodzących cię kobiet. Ty tego nie widziałeś, albo nie zwracałeś uwagi, jak one się śliniły do ciebie. Jestem przekonana, że gdyby wyłączono prąd, to rzuciłyby się na ciebie jak sępy - wypowiedziała się cierpko o jego towarzyszkach w poczekalni. Paweł nie poznawał Ani. Zaczęła się faktycznie zachowywać jak jego ślubna żona, nie wiedział tylko czy robi to dla jaj, czy rzeczywiście jest już o niego zazdrosna. Wrócili do domu, ale Ania stwierdziła, że w domu jest za mało produktów sprzyjających produkcji nasienia, typu mięso wołowe, cielęce, drobiowe, serów miękkich i twardych oraz jaj. Poszli więc ponownie do pobliskich delikatesów i wykupili prawie cały pozostały zapas wymienionych powyżej wiktuałów. Ania przygotowała odpowiednio pożywny podwieczorek i wysokokaloryczną kolację z udziałem mięs, serów i jaj. Była niezłą kucharką, więc przygotowane potrawy smakowały Pawłowi. Zapomniał jednak wspomnieć Ani, że lubi bryndzę na słodko z białego sera ze śmietaną słodzoną miodem pszczelim.
- Paweł, przygotowałam podwieczorek oraz kolację, które powinny ci smakować, ale może masz jakąś ulubioną potrawę, której tu nie ma? - zapytała, patrząc na niego wzrokiem, który mówił wszystko.
- Bryndza na słodko! Uwielbiam ją tak samo, jak ciebie - odezwał się żartobliwie.
- To coś z sera? - zapytała, bo nigdy czegoś takiego nie jadła.
- Tak, biały, tłusty ser, gęsta śmietana i pszczeli miód - podpowiedział skład potrawy.
- Znasz proporcje tych składników i opis przyrządzania? - zapytała fachowo.
- To proste! Bierzesz kawał tłustego sera, rozdrabniając go widelcem lub na tarce, dodajesz śmietanę, mieszając, a później do smaku dolewamy lub łyżką dodajemy płynnego miodu. Konsystencja bryndzy zależy od ilości śmietany i miodu, które można zastąpić mlekiem, kefirem, jogurtem oraz cukrem - przedstawił swój uproszczony opis bryndzy, którą lubił.
- Wiesz co, razem przygotujemy tę twoją bryndzę, dobrze? - zaproponowała Ania.
- Oczywiście! Jestem do twojej dyspozycji, tym bardziej, że to moje smaki i nie wiem, czy twoje podniebienie będzie tolerowało tego rodzaju potrawę - przedstawił swój punkt widzenia i wolę współpracy.
- Ponieważ mamy wszystko, co jest nam potrzebne do życia, możemy przez najbliższe prawie czterdzieści godzin, nie wychodzić z łóżka, oczywiście poza potrzebami, ale nie będę taka zaborcza i okrutna, więc jeżeli ci się znudzi łóżko, zawsze możemy wyjść - oświadczyła Ania.  
- A teraz mój kochany idziemy do łazienki, opłuczemy się i bierzemy się za robienie dziecka - oświadczyła żartobliwym tonem.
- Aniu, ty naprawdę jesteś przekonana, że dziecko ze mną to jest dobry pomysł? - Paweł w dalszym ciągu miał wątpliwości, że tak piękna, mądra kobieta chce mieć z nim dziecko.
- To chyba najlepszy pomysł, jaki mi przyszedł do głowy, będąc z tobą. I mam nadzieję, że go zrealizujemy przed twoim wyjazdem - powiedziała, biorąc go za rękę i ruszając do łazienki.
- Nawet jeśli zrządzeniem losu nie będziemy razem, to dziecko, jeżeli tylko mi je dasz, będzie moim największym skarbem. Czy wiesz, że nigdy przedtem nie rozważałam bycia matką? - oświadczyła, aby uzmysłowić Pawłowi, jak bardzo i jak głęboko wtargnął w jej serce. Zamilkł. Wypowiedziane z pasją słowa Ani, szarpnęły mocno i jego sercem. Ania zauważyła, że zbyt mocno go przycisnęła. A przecież to jeszcze chłopiec, który pewnie nie do końca rozumie jej motywy i potrzebę macierzyństwa, wywołane właśnie przez niego czy pod jego wpływem.  
- Paweł, wybacz! Nie powiedziałam tego, aby cię do czegokolwiek zmuszać. Jeżeli uważasz, że nie zasługuję lub nie powinnam być matką twojego dziecka, to powiedz, a nie zrobię nic w tym kierunku i rozstaniemy się w zgodzie, bez nieporozumień - Ania podjęła próbę załagodzenia poprzedniej wypowiedzi.
- Aniu! Nie mów tak! Cofam wszystko, co poprzednio powiedziałem, bo moje głupie wątpliwości już wydały owoce i zasiały w naszych głowach ziarno złych emocji - ostatnie słowa Ani i odwołanie się do jego osądu na temat bycia lub nie matką jego dziecka, wywołały popłoch w jego umyśle. On miałby uważać Anię za niegodną bycia matką jego dziecka, kiedy ona budzi wprost jego uwielbienie? To spadło na niego, jak uderzeniem młotem. Objął ją i przytulił, a potem chwycił jej głowę i wprost wbił się w nią ustami, całując tak mocno i zachłannie, że oboje stracili oddech. Opłukali swoje ciała, a potem Paweł nawet nie wycierając jej do końca, pochwycił na ręce jak piórko i zaniósł do jej sypialni. Złożył ją na łóżku jak drogocenny skarb i bez słowa zagłębił się w jej szparce, liżąc oraz zagłębiając się w niej językiem. Nie broniła się, śmiejąc się i dogadując, bo odpowiadało jej z jaką pasją pobudza jej hormony.
- Chyba językiem to ty tego dziecka nie zrobisz? - powiedziała, mimo, że sprawiał jej tym wiele przyjemności.
- Dziecka może nie, ale podniecając cię, wywołam być może, że 'zniesiesz' parę jajeczek, abym miał co zapładniać - usłyszała pomrukiwanie z gąszczu jej włosów łonowych.
- Oby nie! Ja mówiłam o jednym dziecku, a nie o bliźniakach, więc nie wywołuj wilka z lasu - śmiejąc się, wchodziła jednak na coraz wyższy poziom podniecenia. Zaczynała coraz mocniej dyszeć i pojękiwać, a Paweł 'obrabiał' ją metodycznie, liżąc, podgryzając i zasysając łechtaczkę oraz pieszcząc ją suwami dwóch palców w poszukiwaniu punktu, który sprawił tak wiele przyjemności Bożenie i Zuzie. Ania była już bardzo podniecona, bo wprost zalewała go sokami, ale nie wyczuwał na drażnionej ściance pochwy żadnego zgrubienia. Czuł niedosyt, bo widocznie Ania reagowała nie tak mocno jak jej mama czy siostra i będąc blisko orgazmu, nie sygnalizowała mu tak jak one, że zmierza we właściwym kierunku. Teraz chciał tylko doprowadzić ją do orgazmu i nagle wyczuł to minimalne zgrubienie. Przejechał po nim palcami i trafił na 'guziczek', ledwie wyczuwalną wypukłość, ruchliwą jak guziczek łechtaczki. Dotknął i potarł krótkimi ruchami palca, poczuł wtedy uderzenie jej 'wytrysku', zalany krótkimi, wyrzucanymi pod sporym ciśnieniem, strużkami jasnej cieczy, a z ust Ani usłyszał zduszony jęk. Wygięła się i znieruchomiała. Jednak i ona też posiada ten czuły punkt - przebiegło mu przez myśl. Otarł twarz o jej skręconą 'czuprynkę' i przesunął się wzdłuż ciała do jej twarzy, którą zaczął obcałowywać w oczekiwaniu na jej oprzytomnienie. Otworzyła oczy i zobaczył jej uśmiech, który mówił wszystko. To była radość i ekstaza w jednym.
- Paweł, dałeś mi to! Nie bardzo w to wierzyłam, ale jesteś.., jesteś.., sama nie wiem jak to określić? - usłyszał tylko. - Te twoje paluchy są chyba zaczarowane. Grasz nimi w cipce lepiej niż czardasza na pianinie - stwierdziła z rozbawieniem i rozrzewnieniem w głosie.  
- Jesteś niesamowity! Teraz wierzę, że dasz mi również dziecko, bo jeżeli jest tak jak sądzisz, że olbrzymie podniecenie powoduje przyspieszenie czy wyzwala owulację, to, to się w tej chwili stało. Teraz więc kontynuuj to, co zacząłeś i zalej moją cipkę nasieniem - powiedziała i wprowadziła w siebie gotowego do akcji kutasa Pawła. Była tak zalana sokami i cieczą z wytrysku, że kutas wprost topił się w jej pochwie. Objęła go nogami i dopychała go do szyjki macicy. Będąc bardzo podniecony, czuł, że lada chwila dojdzie. Przyhamował więc i chciał wywołać w znany sposób osłabienie swojego podniecenia, ale Ania zorientowała się co chce zrobić.
- Paweł, nie rób tego! Dałeś mi już mega orgazm, teraz daj mi swoje nasienie, błagam - prosiła żałosnym i niemal błagalnym głosem. Słysząc o co prosi, wzmocnił kopulację i dopychany jej piętami, dobił do końca i doszedł, pompując w nią z duża siłą zgromadzony zapas nasienia. Poczuła to jak uderzenie, a będąc silnie podniecona i owładnięta jedna myślą; 'muszę zajść w ciążę', doszła sama, wciskając się z całą siłą w krocze Pawła. Kiedy oboje doszli do siebie, objęła Pawła i podziękowała soczystym całusem.
- Jeszcze kilka takich prób i jestem pewna, że będziesz tatusiem, a ja mamusią - powiedziała to tak swobodnie i spokojnie, jakby omawiała co będą jedli na podwieczorek.
- Mamy jeszcze dużo czasu Paweł, więc spokojnie możemy teraz dokończyć podwieczorek, bo potrzeba ci dużo sił - mówiąc to, przygotowywała kanapki i napoje, serwując mu przy tym powaby swojego nagiego ciała. Jego kutas zwietrzył ponownie chętną cipkę, wiec wyciągnął łeb w jej stronę. Zauważyła to, bo sama też odczuwała silne podniecenie.
- Co, tak mu pilno, że nawet nie daje ci się posilić? - zapytała ze śmiechem.
- Ty tego nie widzisz, ale ja też zauważyłem, że twoja cipka po prostu go przywołuje, robiąc rybie gesty - odpowiedział, wchodząc w jej żartobliwą konwencję rozmowy. Roześmiała się, bo czuła się rozluźniona, zrelaksowana i chyba kochana przez Pawła, chociaż tego nie wypowiedział. Nie miała mu tego jednak za złe, bo przynajmniej jest szczery i nie chce jej okłamywać. Zawsze mógł jej przecież powiedzieć, że ją kocha, a myśleć co innego....cdn....

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 8015 słów i 43072 znaków. Tagi: #matka #Bożena #córki #wyznanie #Ani #erotyka

5 komentarzy

 
  • Maximus

    Miło się czyta. Czekamy z niecierpliwością na następne. Pozdrawiam

    18 lip 2017

  • franco/domestico

    @Maximus Witam. Przykro mi, ale teraz trenuję mięśnie zamiast szarych komórek. Jeszcze co najmniej dwa, trzy tygodnie. Ponieważ odwykłem od wysiłku fizycznego, wszystko mnie boli, trudno by mi było skupić się na pisaniu. Zona wymyśliła mi konkretne zajęcie, czyli remont mieszkania, ponieważ moje pisanie uważa za głupoty. Może uda mi się jednak zakończyć urlop Pawła i wysłać go do nowej jednostki. Pozdrawiam

    18 lip 2017

  • Jak

    Kiedy kolejna część?

    10 lip 2017

  • baba

    To po czterech dniach kobicie bądź co bądź na wysokim poziomie z dość mocną pozycją zawodową i jak mniemam towarzyską, tradycjonalnie wychowanej krakusce zachciewa się dzieciaka??????? W późnych latach XX wieku????? Pomylileś trochę czasy. Teraz może i tak ale wtedy? No cóż, wiadomym jest, że masz bujną wyobraznię ale małego słonia mógłbyś nad nią zapanować.ktoś kiedyś powiedział, że ważne żeby wiedzieć co się pisze a nie pisać co się wie.

    9 lip 2017

  • franco/domestico

    @baba Witam. Widać nie za bardzo znasz kobiety lub tylko takie o których wspomniałeś. Ja parę poznałem i to takich, które dość późno odkryły w sobie (lub obudził się w nich) instynkt macierzyństwa i były zdecydowane mieć dziecko, które same chciały wychować. Poza tym,  sam tytuł mówi "Mogło być i tak". I tyle. Pozdrawiam

    10 lip 2017

  • santa

    Witam. Cóż dodać do słów kolegi "Bogu", czytałam niedawno polskie (chyba) przysłowie pasujące do roli żołnierzyka  "Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka". Pozdrawiam. Santa K. :cool:

    9 lip 2017

  • Bogu

    Powiem tak: żeś pojechał z zakończeniem. Czekamy co dalej  :jem:

    8 lip 2017